-Matibabu!-szczęśliwy krzyk księżniczki Kiry dało się słyszeć z daleka. Lwiczka biegła w stronę jaskini medyków, marząc o powiedzeniu o wszystkim przyjaznej medyczce. Za nią gnali Jasiri, Jicho i Nguvu. Lwiaki nie opuszczały lwiczki nawet na krok, od czasu gdy ta odkryła w sobie Ryk Pradawnych. Wciąż byli pod wrażeniem. W głowie Nguvu zaczęła rodzić się myśl o czekającym dla niego stanowisku i ogromnej dumie ojca.
Gdy dobiegli do jaskini medyków, czekała ich niespodzianka. Matibabu nie była sama. Stała przed progiem u boku Rafy, oraz Nory i Kisu. Jedyna zachowała spokój na widok Kiry. Podbiegła do niej i obie się przytuliły.
-Widziałaś? Mam ryk! Udało się.
-Jestem z ciebie dumna, Kira.
-Z czego niby masz być dumna!?-Kisu wyszedł przed szereg,-Że będzie się narażać? Z kłamstw, łamania zakazów? Czy widzisz w niej materiał na liderkę Lwiej Straży, to przecież jeszcze dziecko!
-Kisu, może...-Nora spokojnie próbowała odezwać się do partnera. Jej także się nie podobało zachowanie córki.Kisu jednak nie był chętny do przekonania do złagodzenia.
Kira zjeżyła futro na grzbiecie.
-Co ty możesz wiedzieć, o moich pragnieniach?! Marzyłam o tym , nie zamierzam tego zostawiać bo jestem lwiczką. Phi, potężniejszą niż myślisz!
-I to jest głupotą ,Kira,-warknął Kisu,-Jak mam cię chronić, gdy zachowujesz się... tak!? To nie zabawa!
-Wiem to,-syknęła księżniczka.
-Więc nie zachowuj się jak dziecko!-syknął Kisu,-Za duży obowiązek.Ja się nie zgadzam.
-Myślę, że powinniśmy to przemyśleć,-odezwała się Nora
-Tak , to będzie dobra decyzja,-Rafa skrzyżował ramiona,-Powinniście to rozmówić na spokojnie.Pózniej przyjdz do nas księżniczko Kiro.
Szaman odwrócił się. Matibabu westchnęła.Szepnęła coś na ucho Norze, a pózniej dołączyła do mandryla.
-My już pójdziemy,-powiedział Nguvu
-Jicho, Imani szukała ciebie i twojego brata,-zmrużyła oczy Nora
Syn Ndoto pokiwał głową. Gdy trójka lewków odeszła, Kira spojrzała po rodzicach.Nora nie dała jej jednak dojść do głosu i trójką skierowali się w stronę Białej Skały.
-Jesteś na to za młoda, Kira,-powiedziała Nora,-nie chce byś straciła życie, córeczko.
-Nic mi nie będzie. Będę uważać,-upomniała Kira.
-A co , jeśli raz się nie uda?
Kisu dalej milczał. Gdy doszli do Białej Skały, dopiero odezwał się.
-Zgoda. Masz ryk przodków, więc możesz mieć Lwią Gwardię,-Kira spojrzała na niego z błyskiem w oczach, który zgasł gdy ojciec dodał,-Ale kiedy będziesz nastolatką.
-Ale...
-Dobry pomysł, Kisu. To co..zgoda? Musimy już wracać na kolacje,-Nora uśmiechnęła się do córki. Kira westchnęła, skinęła głową. Chociaż tyle... Wiedziała jednak, że ojciec i matka rzucili to tylko by uśpić jej czujność.Dalej mieli wątpliwości.
Nie była głodna. Część antylopy leżała dalej przed jej łapkami. Kira ułożyła się wcześniej do snu, by szybciej wstać rano.Nie należała do takich, które łatwo odpuszczają.
Kira skierowała się w stronę baobabu Rafy, dość szybkim krokiem . Nie miała wątpliwości, że zastanie tam Matibabu. Wystawiła pazurki, by wczepić się grubego dnia drzewa. Gdy znalazła się na szycie, zauważyła że Rafy nie ma, natomiast Matibabu spała na legowisku z dużych liści, słodko pochrapując. Księżniczka z bólem serca ją obudziła. Matibabu spojrzała na nią ze zdziwieniem, spod przymkniętych powiek. Od razu wstała.
-Księżniczko..
-Matibabu, przepraszam, że cię obudziłam. Gdzie Rafa?
-Wyszedł zbierać owoce A i B.
-A i B?
Matibabu uśmiechnęła się.
-Moja uczennica ,Lara, zawsze miała problem z ich rozpoznaniem. Owoc A to taki z czerwonymi płatkami, pomaga gonić rany, znajdzie się go wszędzie, natomiast owoc B, rośnie tylko na zniszczonych krzewach.Jeden jest w Miejscu Skał. Owoc B o niebieskich płatkach, jest pomocny jeśli chodzi o alergię.-westchnęła,-Powiedz mi Kiro, co byś chciała?
-Pamiętasz? Użyłam ryku, tak jak chciałam.
W oczach Matibabu na chwilę mignęła duma.
-Wiem, musiałam dużo zaryzykować. Szkoda, że twoi rodzice nie rozumieją jakie to dla ciebie ważne.I dla Białej Ziemi.
-Właściwie to tata się zgodził... kiedy będę nastolatką
Medyczka Białej Ziemi wybuchła krótkich, chrapliwym śmiechem.
-To nie za dobrze, moja mała. Znając ciebie, wymyślisz coś. A na razie zajmij się szukaniem twojej Lwiej Gwardii.-położyła jej ogon na ramieniu,-A ja zawsze będę ci służyć pomocą.
Kira pokiwała głową i natychmiast pózniej odwróciła się słysząc głosy. Rafa wspiął się pomagając wcześniej zrobić to samo Imani. W ręku mandryl miał dwa owoce. Uśmiechnął się , gdy zobaczył Kirę. Księżniczka Białej Ziemi skinęła mu głową, a sama opuściła baobab.
Rafa zajął się swoimi sprawami, czyli robieniem maści, by Matibabu mogła skupić się na Imani.
-Szukałam cię w jaskini medyków, ale cię nie było,-swobodnie powiedziała starsza córka Kamby.
-Tak. Powiedz ,mogę w czymś pomóc?
-Właściwie, to podstawowe badania. Chciałabym wiedzieć, czy dalej jestem zdrowa.Zwłaszcza, po tym ostatnim ataku antylopy.
Imani dzień temu dostała ostro kopytem antylopy podczas jednego z polowania. Matibabu skineła głową i zaraz potem miała ochotę się udusić. Zapomniała, że lwica jej nie widzi.
-Dobrze. Usiądz,-poleciła,od razu przystępując do badania. Po godzinie, spojrzała na lwicę, która ślepym wzrokiem spoglądała na medyczkę.-Słuch dobry, wzrok jak zawsze, kondycja dobra, nos niestłuczony, z łapami też dobrze. Pamiętaj, by więcej uważać na polowaniach. Aha, i mam dla ciebie wiadomość.
-Słucham uważnie.
Matibabu cicho się zaśmiała.
-To powinno cię ucieszyć. Gratuluję, Imani, spodziewasz się lwiątka!
Reakcją lwicy było westchnienie.
-Kolejnego.
Imani położyła na chwilkę ogon na brzuchu, po czym przytuliła Matibabu i opuściła baobab. Rafa i medyczka uśmiechnęli się do siebie z otuchą. Krąg Życia miał się dobrze.
Ndoto cieszył się jak nigdy, gdy usłyszał wieści od swej partnerki. Skakał dookoła niej, a Imani tylko się uśmiechała. Nie chciała jednak mówić jeszcze Kambie, czy stadu. Za bardzo lubiła niezależność i polowania. Jej synowie, wiadomość o przyszłym rodzeństwie przyjęli z dumą.
-Nie będę najmłodszy,-ucieszył się Hakimu
-Będziemy oboje starszymi braćmi. Mam nadzieję, że będzie to dziewczynka!-ucieszył się z kolei Jicho
-Co ty. Ja wolę brata!
Bracia rozpoczęli swoją kłótnię, a ich rodzice z uśmiechem przyglądali się potomstwu.
***
Kira podbiegła do niewielkiego strumyka, by napić się wody. Spoglądając na swoje odbicie, nuciła sobie piosenkę.
-Tam gdzie gęsty mrok..
Tam ryk wielki brzmi..
Z całych sił chce, go ujażmić
Chce by tata dumę czuł, by wszyscy wokół widzieli,
że Krąg Życia bezpieczny jest/
Lecz co ma zrobić mała lwiczka, bez straży swej?
No dalej, kto odpowiedz może znać.
Czy wypełni się mój sen?
Piękny sen.
By pokazać jaki ze mnie lew!
Już czas, zmienić się!
Krętym ścieżką mówić nie!
Już to wiem-że bez wad,
Nie osiągnę prawd.
Już wiem!
-Kira!
Błyskawicznie przerwała, odwracając się w stronę biegnącego w jej kierunku kuzyna. Wstała, prostując się dumnie. Zdyszany Jicho, zatrzymał się przed nią.
-Mam pomysł! Genialny wręcz.
-Słu..-nie dokończyła, bo lewek jej przerwał niegrzecznie:
-Możesz mieć Lwią Gwardię. Tajną Gwardię.
Kira zamrugała porokrotnie oczami.Rozważała ten pomysł.
-Jicho, to się nie uda,-westchnęła,-Moi rodzice to władcy tego królestwa, mają nie tylko szpiegów, ale również wiernych poddanych, którzy im doniosą!
-Nie muszą wiedzieć, że działamy jako straż,-chytrze podsunął syn Ndoto,-Przecież ratując zwierzęta możemy działać w grupce przyjaciół.
-Piątce?
-Zawsze coś, prawda? Poza tym, bez dowodów się nie uda. Zauważyłaś, że jak ryczałaś po raz pierwszy, twoje ramię okryło czerwone znamię z głową ryczącego lwa?-Kira skinęła głową, więc dodał,-Teraz, spójrz na swoje ramię, nie widać go, a to jedyny znak, że jesteś liderką Lwiej Gwardii.
Kiry oczy zaświeciły się. Ten lewek zaskakiwał ją swoją dbałością o szczegóły. Zbliżyła się do większego sobie lwiątka i szybko liznęła go za uchem, następnie uśmiechnęła się promiennie.
-Więc na co czekamy? Znajdzmy Lwią Gwardię!
-Wiesz już może gdzie szukać?-rzucił równie uśmiechnięty Jicho
-Mam już kandydata do najsilniejszego, ale podam go próbie,-i nie czekając na przyjaciela, puściła się w górę zbocza. Jicho pognał za nią, dziękując gwiazdom, że jego łapki już wypoczęły.
***
-1...2...3....4...5....Szukam!- krzyknął Mfalme i rozejrzał się uważnie. Dostrzegł jasne futro kuzyna, za krzewem, więc dotknął go łapką. -Mam cię Hakimu.
Następnie odnalazł Jasiri'ego, Nguvu, a nawet najmłodsze lwiątka. Najtrudniej było mu jednak znalezć złotą lwiczkę.
-A może ją porwała hiena?-spytał Nguvu
-Wam już wystarczy tych przygód,-fuknął Hakimu,-Nic jej nie jest, po prostu dobrze się schowała.
Mfalme skinął głową i powrócił do poszukiwań lwiczki.
Kukaa tym czasem, leżąca na jednej z gałęzi drzew, przyglądała się wszystkim z dołu, chamując śmiech. Dopiero pózniej, poczuła się na tyle senna, że nie zauważyła, że osuwa się i spada prosto na Mfalme . Książę otrząsnął się na tyle szybko, że pomógł wstać lwiczce.
-Dzięki, książę.
-Mfalme.-uśmiechnął się biały. Lwiczka stanęła prosto,-Mam cię! Ale muszę przyznać, że dobrze się chowasz.
-Lata praktyki,-ogonem przejechała po brodzie lewka. Mfalme zaśmiał się cicho. Wielkimi oczami, wpatrywał się w odchodzącą w stronę brata Kukkę i na ułamek sekundy, jego serce zabiło szybciej, a on sam poczuł dziwne uczucie.
Potrząsnął głową i wrócił do przyjaciół.
Akurat z daleka nadbiegała Kira i Jicho, więc księżniczka rzuciła się bratu w radosnym uścisku, a Jicho poszedł porozmawiać z Hakim.
-Cześć siostra,-zaśmiał się z radością Mfalme.
Ugryzł siostrę lekko w ucho.Kira zachichotała ,zareagowała wyrwaniem się i ugryzieniem lewka w łapkę. Kukaa podbiegła do nich z szerokim uśmiechem, a reszta lwiątek otoczyła królewskie rodzeństwo. Zjawiły się także młodsze lwiątka. Wszystkie z szeroko otwartymi oczami.
-To prawda?-Kukaa westchnęła z zachwytu,-że masz ryk przodków!
-Co? Kira..-Mfalme zaniepokoił się.
Kira skinęła głową.
-Mam i właśnie kompletuje Lwią Gwardię. Zapraszam was do udziału w niewielkich zawodach za chwilę na granicy!
Lwiątka z radością śmiały się, spoglądając na siebie. Kira minęła brata, by napić się wody.
-Kiedy mi chciałaś powiedzieć?
-Właśnie się dowiedziałeś.
-Jestem twoim bratem. Powinnaś... czy ty się narażałaś? Rodzice wiedzą?
-To stało się dość szybko. Ryzykowałam, ale było warto.Rodzice nie wiedzą i się nie mogą dowiedzieć.-uśmiechnęła się lwiczka,-Jestem twoją siostrą. Mam w tobie zaufanie.
-Nie wezmę w tym udziału,-pokręcił głową Mfalme,-Mogę ci kibicować, ale nie chce byś tak ryzykowała
-Zluzuj bracie i się uśmiechnij, jak na optymistę przystało. Nie wezmiesz w tym udziału, bo jesteś następcą tronu. A ja...
-Księżniczką
-A co pózniej? Doradcą? Polującą lwicą? Walczącą?-powiedziała Kira,-Polowanie to tylko czynność, nie coś co sprawia mi największą przyjemność.
Mfalme westchnął, a następnie mocno się uśmiechnął.
-Kocham cię, Kirciu
Kira przytuliła się do brata, który mocno ją objął, gdy się rozdzielili, Kira ruszyła w stronę granicy, za nią inne lwiątka, a reszta za nią. Mfalme II napił się jeszcze wody i także z lekkim uśmiechem ruszył za siostrą, ciesząc się promieniami słońca.
Granica. Miejsce nieczęstego przebywania, jeśli nie jest się z patrolem, lub wędrowcem zmierzającym do przyjaznej Białej Ziemi. Właśnie tam teraz zebrały się wszystkie chętne lwiątka. Królewskie dzieci zajęły miejsca na złączonych ze sobą skałach, wpatrując się w zebranych dumnym wzrokiem. Tak jak ich rodzice, i wszyscy członkowie królewskiej rodziny, mieli wyprostowane figury, dumny wzrok i lśniącą w słońcu sierść. Mfalme spojrzał kątem oka na Kirę, która dała mu znak, że pora zacząć. Wstała.
-Drogie lwiątka, moja Lwia Gwardia działać będzie tajnie, bez zgody rodziców, do czasu aż osiągnę nastoletność.Liczę więc na waszą dyskrecje. Jako druga z rodzeństwa, posiadłam ryk przodków, który uczynił mnie liderką mojej Lwiej Gwardii. Liczę na waszą pomoc-potrzebuje najszybszego,najodważniejszego,najsilniejszego i bystrookiego. Jeśli jesteście chętni wstąpać u mojego boku i chronić Kręgu Życia, zapraszam do kilku konkurencji które to pokażą.
Lwiątka zaczęły bić łapkami o ziemię. Zachwyciły się ,zdziwiły, gdy na ramieniu lwiczki pojawiło się znamie w kształcie głowy lwa. Czerwone i dumne. Kira zmrużyła oczy.
-Zacznijmy pierwszą konkurencje. Tam, -wskazała ogonem na cel poza Białą Skałą,-Jest pewne drzewo, bystrooki nawet z tej odległości będzie wiedział jakie nosi owoce. Ten, kto chce kandydować na to stanowisko, niech wykona zadanie.
Lwiątka zabrały się do wykonania zadania.
Ustawili się w wskazanym miejscu, wybałuszyli oczy, by dojrzeć jak najwięcej szczegółów daleko na horyzoncie.
Kolejną konkurencją była próba odwagi i tu trzeba było przyznać księżniczce, że mocno przesadziła, gdy kazała przejść po ciękiej lianie nad jednym z płytkich jeziorek krokodylów. Pózniej zmusiła także ochotników, do wspinaczki na rozwalające się drzewo. Wrócili zdrowi.
Następnie nadszedł czas na konkurencje siły, czym oczywiście było zwykłe siłowanie z lwiątkami, nastolatkami, a pózniej także niektórymi odpowiednimi wzrostem i masą zwierzętami.Było także za zadanie przepchać kamień. Nguvu i Hakimu w tej konkurencji wypadli najlepiej.
Ostatnią konkurencją była szybkość, czyli bieganie. Kandydaci mieli biec od baobabu, ku Białej Skale , granicy i polanie sekretnego wodospadu bez zmęczenia, chodz łapy mogły odmawiać im posłuszeństwa.
Noc nadeszła szybciej, niż Kira ogłosiła wyniki, chodz dla niej było to dobrze, że mogła przemyśleć tą decyzję-przespać się z nią. Położyła się u boku swoich rodziców, wtulając się w mamę i obie zasnęły szybko. Dorośli także usneli, podczas kiedy lwiątka pomimo upomnień rodziców, nie chciały spać pełne emocji, chodz ukrywały dlaczego. Maisha, Zawadi i Hope jako jedyne nacisnęły i stały się kolejnymi nosicielkami sekretu księżniczki. Maisha była zachwycona jej pomysłem, ale jej siostry były zdecydowanie przeciwne.
Mfalme także nie spał, ale on z innego powodu. Wyszedł z Kisu na sam czubek Białej Skały, gdzie usiedli, wpatrzeni w granatowe niebo, na którym połyskiwały gwiazdy.
-Tato, czy ja będę dobrym królem?-spytał lewek
-Oczywiście, że będziesz. Jeśli się będziesz uczył,-Kisu delikatnie poklepał go ogonem w plecy.
Mfalme się uśmiechnął.
-A .... a jak ty poznałeś ,że kochasz mamę?
Kisu uniósł jedną brew do góry, zdziwiony.
-Nie opowiadałem ci?-spytał ,przenosząc wzrok w górę na niebo.Mruknął,-Byłem dość młody, może w twoim wieku, kiedy bawiłem się z mamą jako jeszcze księżniczką. Bardzo się lubiliśmy, rodzice nas zaręczyli.
-D-dlaczego?
-Wiesz, Mfalme,-spojrzał na syna z błyskiem,-Twoja mama była nie tylko następczynią tronu, ale również lwicą. Nie było wiele lwów, a ziemia w przyszłości musiała mieć DWOJE władców. Dlatego więc nas zaręczyli, ale to nie przeszkadzało nam. Braliśmy to nie tylko jako obowiązek, ale pózniej jako prawdziwą miłość, która iskrzyła z każdym dniem, także podczas wielkiej naszej podróży.
-Czy ja kiedyś też będę mógł ruszyć w podróż?
-Jeśli tylko zechcesz. Dajemy wam z mamą wolność.
"Wolność", ale i tak musisz być królem, czy chcesz czy nie-pomyślał z goryczą Mfalme
- Masz już jakąś lwicę na oku?-spytał Kisu, uśmiechając się przebiegle,-W stadzie niebrakuje pięknych i mądrych lwiczek.
-Tatooo-jęknął lewek, rumieniąc się pomimo futra białego. Kisu zaśmiał się.
Następnie ojciec z synem zeszli z czubka skały, by położyć się spać.
Następnego dnia.
Wszystkie lwiątka wstały przed świtem, ale narobiły tyle hałasu, że obudziły pół stada. Lwice niezadowolone zapolowały więc szybciej.Lwiątka błyskawicznie pożarły antylopę.
-Nie spieszcie się tak, bo się zaksztusicie!-upomniała Lili
-Dokąd się wybieracie?-spytała Shira
-Może pójdziesz z nimi Hope?-spytała Binti,-coś knują
-Myślę, że to dobry pomysł.
-Nie mamo,-mruknęła Luna,-My sobie damy radę.To zabawa nas wzywa i musimy iść!
Jak na znak, wszystkie wybiegły z jaskini. Dorośli spojrzeli po sobie, nim wybuchnęli gromkim śmiechem.Co kolwiek się działo z ich dziećmi, zdecydowanie było wielką przygodą...
Mfalme jako jedyny, nie mógł tak szybko wyjść ,z siostrą. Oboje siedzieli przed rodzicami i słuchali nudnego wywodu Zazy. Kisu i Nora słuchali słów uważnie, a majordamusce nie zamykał się dziub. W końcu Kira niewytrzymała i jęknęła:
-Jak długo jeszcze, chce się pobawić!
-Wypraszam sobie,młoda panienko!-prychnęła ptaszyna,-moje raporty są bardzo ważną częścią funkcjonowania Kręgu Życia na w Królestwie Białej Ziemi, czyli twoim domu.
-Odpuść jej, Zazo,-powiedziała spokojnie Nora,-Jest młoda i się nie zna,-spojrzała na córkę,-Wiesz, że gdybyś miała Lwią Gwardię musiałabyś słuchać raportów.. dzięki nim można dowiedzieć się co się dzieję, wtedy zwalczyć problem.
-Są nudne,-szepnął Kisu do dzieci,-ale potrzebne
Zaza nie usłyszała go widocznie, bo siedziała cicho. Gdy Królowa Nora dała jej znak, majordamuska kontynułowała swój raport o nosorożcach, tylko tym razem Kira i Mfalme uważnie ją śledzili i słuchali jej słów.
...krokodyle zabrały hipopotamom jezioro...
...nosorożce prowadzą spór o terytorium z bawołami...
...urodziły się nowe antylopy i zebry...
...góralki znalazły nowy teren przy granicy...
...niektóre ptaki migrowały do dalekich ziem.W Tęczowej Krainie wszystko idzie dobrze, widocznie Wise się już zaklimatyzowała...
...antylopy gnu spłoszone ze swojego pastwiska przez spadającą lawinę kamienii...
...wylew wody blisko wodopoju...
...mieszkańcy cieszą się z rządów władców...
-Dziękuję, Zazo.Widzimy się jutro,-powiedziała Nora. Zaza skłoniła się z szacunkiem, wzbiła się w górę i odleciała. Nora, zwróciła się do partnera.- Zajmę się z Lajlą przeliczeniem stad antylop i zebr, oraz terenem góralków, antylopami i wylewem wody.
-Będziesz zmęczona, kochanie,-westchnał Kisu i udowodnił swoją miłość, wielkim całusem w policzek. Lwiątka ,ich dzieci, skrzywili się, więc rodzice się zaśmiali.
-Zajmę się więc krokodylami, nosorożcami wraz z Ndoto. Wyślę też lwy na patrol terenu i porozmawiam z Rafą o przypadkach.
I jakby zapomnieli na chwilę o dzieciach, spojrzeli nagle w ich kierunku z otwartymi oczami. Dzieci uśmiechnęły się szeroko.
-No dobrze, idzcie się już bawić, tylko nie za długo,-upomniała z uśmiechem Nora i każde z dzieci pocałowała, nim skierowała się ku schodom. Kisu rzucił za nią spojrzenie pełne miłości, zwrócił się do dzieci:
-Co będziecie dzisiaj robić?
-Same nudne rzeczy,-powiedział Mfalme
-Jakoś wam nie wierzę,-z niepokojem zaśmiał się Kisu, następnie odchodząc.
Mfalme i Kira westchnęli z ulgą i po chwili oboje biegli w stronę granicy. Mieli spotkać się z resztą w jaskini, gdzie kiedyś Lajla spotykała się z ukochanym Msimu.
Po drodze prowadzili dyskusję.
-Współczuję ci, że przez resztę życia będziesz musiał wysłuchiwać nudnych raportów Zazy,-zaśmiała się Kira, łapiąc oddech i przebierając łapkami po ziemi.
Odgłos ich kroków obijał się głucho o ziemię. Łapki odmawiały Mfalme posłuszeństwa, ale oddech był równy.
-Nie wiem jak to zniosę .Może moja małżonka będzie to robić. Miałem z tatą rozmowę o lwicach...
-O pszczółkach i kwiatkach?-rzuciła księżniczka, chodz nie wiedziała, co to oznacza.
Mfalme potrząsnął głową, marszcząc brwi.
-Coś czuję, że mogli mnie zaręczyć, a ja nic o tym niewiem
-Myślisz, że mnie też?
-Nie sądzę.Jesteś wolną księżniczką.
Gdy znalezli się na granicy, blisko jaskini, spotkali lwiątka, które rzuciły na nich spojrzenia ciekawości i żalu że się spóznili. Książęta za przyjaciółmi weszli do ciemnej jaskini.
-Dziękuję, wam za przybycie. Pamiętajcie, że nie ważne kto wygra, każdy z was pozostaje moim przyjacielem i powinnien chronić Krąg Życia.
-Mów już!-odparła Giza, zniecierpliwiona, za co siostry na nią syknęły.
-Przejdzmy do rzeczy... chciałabym, by na miejsce najsilniejszego wskoczył....... Hakimu, mimo twojej siły, zaniepokoiłam się tą nieudaną bitwą z krokodylem. Nie to, że nie jesteś silny, jesteś, ale od początku chciałam na to stanowisko Nguvu, tylko musiałam go sprawdzić,-uśmiechnęła się w stronę lewka,więc syn Teo posłał jej również uśmiech, zadowolony z jej decyzji.
Syn Ndoto fuknął , uderzył ogonem o ziemię,ale cierpliwie siedział, gdy mówiła dalej.
-Wybór bystrookiego był dla mnie oczywisty. Jedynym lewkiem ,który zdał egzamin był Jicho!
Kuzyn znieruchomiał.Myślał ,że to żart, dopuki Kira nie uśmiechnęła się do niego-ona była zbyt cudowna, by móc go okłamać.
Przyjął więc pogratulowania i wyprostował się dumnie.
Mama miała rację, mam dobry wzrok. Czy będę jednak dobrze służył Lwiej Gwardii? Strasznie się boję, jestem przecież tylko małym lewkiem.Nie masz już jednak wyboru... Dla Kiry.
-Na miejsce najodważniejszego, miałam zbyt wielu kandydatów-Jasiri, Hakimu, Luna, Lea, Adele.Wybór należał do tych najtrudniejszych, ale ponownie posłużyłam się sercem. Myślę, że z Jasirim będzie mi dobrze w grupie, wielokrotnie mi pomagałeś,-powiedziała z uśmiechem.
Hakimu znów fuknął wściekły, podobnie obruszyła się Luna mocno zawiedziona, natomiast Kukaa podbiegła by pogratulować bratu, z którego oczu zamiast sarkazmu błyszczała duma ,radość i coś jeszcze czego nie można było rozpoznać.
-Na miejsce najszybszego wchodzi Kukaa, czyli jedyna lwiczka ,która biegła bez ani jednego draśnięcia, zbyt mocnego zmęczenia i z uśmiechem na pysku!-ogłosiła triumfalnie Kira.
Kukaa poczuła, jak brat ją mocno przytula. Nie zdołała powstrzymać się od uśmiechu. Większość lwiątek wyszła i w jaskini została tylko część.Oczywiście, nikt nic nie powie władcą. Mfalme, Kukaa, Kira, Jasiri, Nguvu, Hakimu, Jicho. Przytulili się po przyjacielsku z radością.
-Dziękuję, Kira!-powiedziała Kukaa
-To ja dziękuję,-Kira odsunęła się, by spojrzeć po lewkach. Była taka dumna. To jest jej Lwia Gwardia,tak długo oczekiwana. Zaufani towarzysze, najlepsi z najlepszym. Poczuła, że znamie Lwiej Gwardii znów się pojawiło, więc podeszła do wybranych przez siebie członków drużyny, by dotknąć ich boku. Na złotym ramieniu, brązowym, szarawym, jasnobrązowym pojawiły się znamiona, wielkie i wywołujące prawdę o stanowisku.
-Witajcie moja Lwia Gwardio,-odpowiedziała Kira, wyprostowując z dumą pierś,-To co przed nami stanie, będzie trudniejsze niż wszystko inne w naszym krótkim życiu, ale warte wysiłku. Dziękuję, że jesteście. Widzimy się na pierwszej misji jutro, a na razie odpocznijmy.
Opuścili jaskinię, by skierować się ku Białej Skale.
Kira podeszła bliżej brata Jicho.
-Wybacz, Haki , że cię nie wybrałam. Nie zrozum tego zle, miałam już swoich kandydatów, których chciałam sprawdzić z resztą. Biegłeś szybko, jesteś silny, odważny, ale to nie to.
-Rozumiem, Kira, nie mam do ciebie żalu,-powiedział syn Imani,-Z resztą czuję, że moja droga wiedzie mnie gdzie indziej,-spojrzał w zamyśleniu na horyzont,-Cieszę się, że mój brat się przysłuży.
-Zostaniesz moim przyjacielem dalej?
Hakimu spojrzał na nią z błyskiem w oczach.
-A czy zebry mają paski?
Kira się zaśmiała. Dotknęła go bokiem , by pózniej dogonić brata i zrównać z nim i córką Amary kroki.
Znamia zniknęły, gdy tylko przekroczyli jaskinię białoziemców. Czekał na nich jeszcze świeży obiad, za który się wzięli. Słońce górowało i mieli cały dzień na zabawy jeszcze jako lwiątka.
Jutro. Wszystko poczeka do jutra-pomyślała Kira, zatapiając kły w mięsie, by zniknął głód i stres, który przez cały poranek ją dotykał. O ile Jicho martwił się, czy będzie dobrym strażnikiem, Hakimu by odszukać własną drogę, to Kira o to, czy nie zawiedzie.