poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Rozdział 94

Lajla ,szła przed siebie.Zmierzała w stronę granicy.Było to kilka minut po zachodzie słońca.Na szczęście w nocy, nie grzało tak bardzo.Pora Sucha niosła ze sobą wiele ofiar.Dla ciężarnych lwic,była zwłaszcza trudna.Dlatego Msimu żałował,że nie może być u boku Lajli.Lwica doszła do granicy,gdzie czekał już na nią biały lew.Przywitali się czule.Lajla przejechała ogonem po swoim już dużym brzuchu.Więcej jadła,ale na jej szczęście,nikt nie domyślił się że spodziewa się lwiątek.Dała Msimu znak i ze śmiechem biegli w stronę łąk.Tak rzucili się na siebie,tarzając po trawie.Położyli się na plecach,by móc obserwować gwiazdy.W oczach Lajli widać było zachwyt.Zawsze kochała obserwować gwiazdy.Jedna błysnęła najmocniej.Córka Wise westchnęła.Przeprosiła lwa na chwile,by odejść w stronę niewielkiego jeziorka.Właściwie nie było to już jeziorko.Bardziej dziura ,która nim kiedyś była.Lajla zmrużyła oczy,spoglądając na niebo i na tą jedną gwiazdę.
-Tato? To ty jesteś najjaśniejszą gwiazdą? Czuwasz nademną prawda? Oh,daj mi siłę,żebym przeszła przez te trudne dni.Żeby cała Biała Ziemia sobie poradziła.Tęsknie za tobą.

Ułożyła się ponownie koło partnera.Uśmiechał się promiennie,ale przestał,kiedy w oczach Lajli zauważył łzy.
-Co się dzieję?-spytał Msimu
-Podjęłam decyzję,-odwróciła się w jego stronę,-musimy odejść z Białej Ziemi.

*
Ni także nie spał.Lew więc widział wyjście Lajli z jaskini.Lwica była niezwykle cicho.Szybko opuściła miejsce w którym mieszkała.Pokręcił tylko głowę.Nawet nie miał ochoty spoglądać gdzie się wybiera jego ukochana.Zauważył jednak ruch przed jaskinią i nie mógł powstrzymać ciekawości.Wyszedł więc z jaskini.W pierwszej chwili rozważał coś,później jednak szybko to opuścił.Nie mógł wchodzić na czubek Białej Skały.Poza tym,Lajla mogła być już daleko.Ruch przybliżył się i Ni uśmiechnął się,na widok małej Mady.
-Cześć młoda.Gdzie twoja mama?
-Śpi! Ale mi się nie chce..!
-Rozumiem.Mi też się nie chce spać.To może poobserwujemy gwiazdy?
-Tak!-krzyknęła radośnie malutka lwiczka.
Akurat w tym momencie,obudziła się Mia i zauważywszy brak córki,wyszła z jaskini.Od razu podeszła do Ni,który z lwiczką na grzbiecie patrzył na niebo.
-Cześć mamo!
-Cześć,Mia
Mia zdziwiona nic nie zamierzała odpowiadać.Poprostu położyła się obok i także wsłuchała się w opowieść lwa o gwiazdach.
-Skąd to wiesz?
-Moja mama podróżowała po świecie.Wszystko mi opowiedziała co widziała.Niestety zmarła na polowaniu,kiedy byłem jeszcze lwiątkiem.
-Moi też szybko odeszli,-przyznała Mia.Położyła łapę na jego łapie.-Ale zawsze są z nami.
-Nauczyłem się już,żeby porzucić przeszłość
-Ależ to ona nadaje nam charakteru,-uśmiechnęła się Mia.
*
Następnego dnia..
Wise
-Dzisiaj jest tak spokojnie,-odwróciłam się w stronę Taje.Pomarańczowa lwica,stała za mną i oczekiwała,aż pójdę z nią na patrol.
-Tak.U nas dawno tak nie było,prawda?-zaśmiała się,-ale nie zawsze wychodzi to na dobre.
-Co masz na myśli?
-Chodź już lepiej na ten patrol,-przewróciła oczami.


Ruszyłyśmy w stronę sawanny.Miałyśmy przejść się do granicy i spowrotem.Miałam nadzieję,że nic się nie wydarzy.Ale spokój nie jest dla mnie..
Najpierw musiałyśmy pogodzić dwa krokodyle,następnie pomóc rodzinnie ptaków i pogodzić dwa słonie.W czasie pory suchej,odbywało się więcej kłutni niż wogóle.
Zatrzymałam się i wtopiłam wzrok w dal.Ogień!
Pomarańczowe smugi tańczyły daleko,w Miejscu Płomieni.Tak dawno tam nie byłam ,a tak dużo złych wspomnień mnie z tym miejscem łączyło.

Taje zauważywszy płomienie,skuliła się.
-Chyba nie chcesz tam iść ,prawda?
-Nie.Żadne zwierze tam nie mieszka ,a ogień nie dojdzie na trawiaste pogłoże,-położyłam jej ogon na ramieniu,-możemy już wracać.Na dziś koniec patrolu.Obiecałam Kambie ,że zjemy razem obiad.Przyłączysz się?
-Z ochotą,-uśmiechnęła się.
Zawróciłyśmy.Szłyśmy spowrotem w stronę Białej Ziemi.
-Prawda,że Ndoto i Imani stanowią parę?
-Tak,-skinęłam głową,-martwię się jednak,czy są sobie przeznaczeni,ale puki co,to tylko związek,a nie małżeństwo.
-Jeszcze tylko Lajla,co?
-Nie wtrącam się do jej spraw,-westchnęłam,-ale widzę,że coś jest z nią nie tak...Muszę z nią porozmawiać.
Szłyśmy dalej,wciąż nie przerywając rozmowy.
Taje zakaszlała.Suchy wiatr,wiał w jej oczy,więc musiała zmrużyć oczy.
-A co z Norą? Kiedy będziesz chciała oddać jej tron?
Zdziwiłam się jej pytaniem,ale odpowiedziałam bez zająknięcia.-Jeszcze sporo czasu.Niech najpierw z Kisu się wyszaleją.Może jak będzie spodziewać się młodych,pożyjemy zobaczymy.
*
Po drodze,napiłyśmy się z wodopoju.Mogłyśmy przy okazji oglądać zabawę lwiątek.Już niedługo większość zostanie nastolatkami...Czas szybko leciał.Moje dzieci też miały być dorosłe.Uśmiechnęłam się więc smutno.Chciałabym znowu takie małe lwiątko..
Z zamyśleń wyrwała mnie Taje.
-Są wieści od Busary.
-Jakie?-zaciekawiłam się.
Ciekawe jak sobie radzą w Białej Przystani.Maji i Shani,często tam chodziły,puki Shani nie została w zbyt zaawansowanej ciąży.Mogła urodzić w każdej chwili.
Taje uśmiechnęła się.
-Świetnie im idzie odbudowa królestwa.Kilio uczy lwice polować,-zaśmiała się następnie,-podobno pierwszy dzień był tak koszmarny,że dostała kopytem w głowę!
Zaśmiałam się.
-Wkrótce znów będziemy wszystkie razem.

Do Taje podbiegła trójka lwiątek.Jej wnuki.Taje przytuliła każde pojedyńczo.Lili ,zwróciła się do mnie.
-Pani Wise,obejrzysz nasze polowanie.Idziemy jutro.Chodź to tylko próba szkoleniowa,to..
Uśmiechnęłam się
-Na pewno przyjdę.
-Mogę też?-spytała z uśmiechem Taje
-Tak!-krzyknęły lwiczki.
Lwiątka znów poszły się bawić,a ja i Taje uśmiechnęłyśmy się do siebie promiennie.
*
Doszłyśmy pod Białą Skałę.
-Dzięki za patrol,może jutro...-zaczęłam.
-Wise! Królowo Wise!
Odwróciłam się gwałtownie.W moją stronę biegł Mto.Zdziwiłam się.Może jakieś zagrożenie? Może to ten ogień?
-Mów Mto,co jest?
-To właściwie,dobra wiadomość.Kamba kazała ci jednak przekazać.
Taje podeszła do lwa,a ten z czułością polizał ją po pyszczku.Uśmiechnął się do niej.
-I chyba obie powinnyście to zobaczyć na własne oczy,-wskazał ogonem na Białą Skałę,-Śmiało.
Zdziwione i ciekawskie,wraz z Taje wspiełyśmy się po "schodkach".Mto cały czas szedł za nami.Gdy byłyśmy na samym szczycie,Kamba podbiegła do mnie i pchnęła w jednym z kierunkuch.Było to miejsce zza główną jaskinią,bardziej na płaskim zdobieniu,pozwalające łatwiej zejść z Białej Skały.
-Śmiało,-zaśmiała się Kamba,-Huru też ma ci coś do powiedzenia.

Ukazała mi się Aishi.Lwica uśmiechnęła się do mnie słabo.W łapach miała...lwiątko? Tyle już lwiątek widziałam,ale to było takie...niezwykłe! I dopiero kiedy podeszłam bliżej,mogłam uśmiechnąć się szeroko.Zostałam babcią!
Było tylko jedno maleństwo,białe jak Huruma i połączone ze spalonym kolorem Aishi.Miało także jej oczy-śliczne fioletowe.
Huru leżał obok.Rzucił mi krótkie spojrzenie.
-Pójdę coś upolować,-mruknął i odbiegł z uśmiechem.
Wzruszyłam ramionami i położyłam się obok Aishi i jej  lwiątka.Miało małą czarną grzywkę,więc musiał być to chłopczyk.
-Jest śliczny.Mój wnuczek..-zmrużyłam oczy,-ale nie mówiłaś,że jesteś w ciąży.
-Zapewniam cię Wise,że to dla mnie równie wielki szok,co do ciebie,-uśmiech  szedł z jej pyska,-mogłam się jednak domyślić.To wszystko co się ze mną działo,przez ostatnie miesiące podróży i jeszcze mogłam je skrzywdzić ,przez moje polowania i walki,-polizała go po główce,-ale to dla mnie też takie szczęście.Nigdy nie planowaliśmy z Hurumą młodych...
-Nigdy?
-Nie chcieliśmy lwiątek,ale widzisz jak wyszło i powiem ci,że bardzo się z tego cieszę.Jest moim skarbem.Moim i Huru.
Aria usiadła obok mnie,a po drugiej stronie Taje.Pomarańczowa była równie zdziwiona,ale z uśmiechem spytała:
-Macie już imię,dla.....synka?
Aishi skinęła głową.
-Zdecydowaliśmy się z Huru na imię Wakati*.
Polizałam malucha po główce i wydawało mi się,że się uśmiechnął.
-Pasuje do niego to imię.Teraz musicie go chronić,-wstałam,-myślę,że przyda mu się prezentacja.Co wy na to? Wkońcu jakby nie patrzeć jest piątym do objęcia tronu.
Aishi wydała się zdziwiona,ale właśnie w tym momencie,pojawił się Huru z antylopą.Stanął przedemną pewnie.
-To dobry pomysł.Ja nigdy nie miałem prezentacji.Niech chociaż mój syn ma.
Skinęłam głową
-Więc omówie to z Matibabu i może jutro?
Obgadaliśmy szczegóły,pozachwycaliśmy się Wakatim i udaliśmy się na spoczynek nocny.Nora i Ndoto,gdy tylko poznali młode,zakochali się w bratanku.Lwiątka podobnie.Cała noc mijała więc na rozmowach i nikomu nie chciało się nawet myśleć o śnie.


Wtedy właśnie podbiegł do mnie Ni,a za nim podreptała Mady.Uśmiechnęłam się na ten widok.
-Co jest?
-Widziałaś królowo,gdzieś Lajlę? Miała dzisiaj zająć się popołudniem małą,tak mówiła.I nie ma jej całą noc i ten cały dzień i dalej nie ma!
Rozejrzałam się szybko.Faktycznie,nie było Lajli!
Skoczyłam na równe łapy.Zaryczałam.Stado spojrzało na mnie zaskoczone.
-Lajla zniknęła.Taje,Nyeusi,Kamba,Mto,Arro..chodźcie,pomożecie mi jej szukać.Jeśli się nie znajdzie przez ten czas,wszyscy ruszycie na poszukiwania mojej córki.
Nora wstała.
-Pomogę,matko.
-Nie.Zostań,skarbie.
Wybiegłam z jaskini.Za mną przyjaciele.I znów czułam to uczucie.To samo ,które towarzyszyło mi wtedy,kiedy moje dzieci po raz pierwszy zaginęły.Strach i pustka.Moja córka.
*
Szukaliśmy my.Szukaliśmy wszyscy,całe stado.Przeszukaliśmy Białą Ziemię.Miejsce Płomieni,Strachoziemię,nawet dalsze miejsca.Szukaliśmy przez cztery dni,bez przerwy.W między czasie odbyła się prezentacja mojego wnuka.Co do Lajli-Nawet planowaliśmy już wyprawę na inne ziemię.Chciało mi się płakać.Moja córka.Lajla zniknęła,nie wiedziałam gdzie jest.
Nora i Ndoto,przytulili się do mnie od boku.
-Znajdziemy ją ,-szepnął Ndoto
-Musimy,-wyszeptałam,przełykając łzy.
Spojrzałam w niebo.
Moto,Mfalme..gdzie jest moja Lajla?
*
Lajla

Wraz z Msimu,biegliśmy,nawet nie myśląć by zwolnić.Dobiegliśmy nawet do Lwiej Ziemi,ale trwała walka.Ukryliśmy się więc blisko baobabu Maishi,mając nadzieję,że nie lwioziemcy nie wydadzą nas mojej matce.Ukryliśmy się w wnętrze.Trwała wojna,byłam ciekawa o co,ale w tym stanie nie mogłam pomóc przyjaciołą.
Wtuliłam się w partnera.Msimu wyglądał na zmartwionego.
-Lajla,czy to była dobra decyzja? W twoim stanie...
-Msimu,raczej wątpie,żeby twoja matka czepiała się twojego odejścia.
-Ale twoja cię szuka.Może powinniśmy wrócić,może mnie przyjmie do stada?!
-Nie wiem,Msimu.Nie wiem i nie chce ryzykować.Ważne,że mamy siebie,a lwiątko jest zdrowe.Moja córeczka,-uśmiechnęłam się,ogonem przejechawszy po brzuchu.Wtuliłam się mocniej w białego lwa i w takiej pozycji,poczułam jak zasypiam.
---------------------------------------------------------
*Czas

Hej! Tak,tak,wkońcu rozdział.Mam nadzieję,że dość ciekawy.Głównie,przez większość rozdziałów,będą teraz się rodzić lwiątka,więc...
Pytanka c: (najważniejsze na czerwono)
1.Ile lwiątek + płeć ,urodzi Lajla?
2.Czy Lajla i Msimu wrócą na Białą Ziemię?
3.Czy Wise zdoła odnaleźć córkę?
4.Czy Msimu zostanie przyjęty do stada?
5.Podoba wam się mały Wakati?
Pozdrawiam!

sobota, 7 kwietnia 2018

Rozdział 93

Idia, szybko utosamiła się z nową rolą w stadzie.Była świetna.Wszelkie obawy jej matki i mentorki zniknęły.Idia otóż odziedziczyła po ojcu optymizm,a matce determinację i dążenie do celu.Miała też dobrą figurę,co pomagało jej na polowaniu.Idia ,z początku obawiała się, że źle poprowadzi towarzyszki.Nie dała po sobie tego poznać..
Jak co dzień,lwice miały polować na śniadanie,obiad i kolacje.Królowa Wise, obudziła stado rykiem, dając jawny znak lwicą polującym.Idia wstała ,gotowa by działać.Wybrała siódemkę lwic polujących na ranne polowanie.Następnie ustaliła do obidowej pory i nocnej pory.Poprosiła też Kiki oraz dwie inne lwicę,by zamiast iść na polowanie, udzieliły treningu lwiczką i lewką.Idia uznała otóż, że lwy także potrzebują tej umiejętności.Lili,Shira i Binti,które marzyły o stanowiskach lwic polujących,napewno będą mile zaskoczone.
Wybrane lwicę ,zgodziły się.Nawet Kiki,co było niespotykalne u pyskatej starszej lwicy.
Idia przed wyjściem z jaskini, dostrzegła siostrę.Uśmiechnęła się do niej ciepło.Kora także to zrobiła,następnie przytulając pomarańczowa.
-Koda mówił,że chcą z Bahatim zorganizować spotkanie.Takie jak za czasów nastoletnich.Będziesz siostro?
-A kto jeszcze będzie?-córka Taje ogonem dała znać swoim lwicą,by poczekały.
-Ja,Koda,Bahati,Shani i pewnie też Mia z Borą i małą Mady.Cała nasza paczka.
-Więc i ja będę.-uśmiech zszedł z jej pyska.-Szkoda,że ten czas tak szybko leci.
-Nic nie poradzimy.A ty chyba siostra powinna już iść.Ja mam dzisiaj wolne,ale twoje lwicę się raczej zniecierpliwią i dopiero będzie.
-Jakoś sobie poradze.Chodź..-westchnęła,-..szkoda,że pora sucha jest tak blisko.. (Czyli jutro).

Pora sucha miała tylko jedną zaletę w oczach córki Taje.Nie wiał wiatr.A jak już to suchy i nieprzyjemny dla oczy.Szybko więc Idia rozprawiła się z upolowaniem zwierzyny.Jedna lwica ją wytepiła,przywołując pozostałe.Idia uśmiechnęła się sama do siebie .Naradzie wszystko szło dobrze.Przystąpiła do polowania,wolno usunąć ku ziemi.Skupiona była tylko na antylopie gnu.Łapy przylegały jej do ziemi, a pazury były schowane.W końcu ogonem dała znać towarzyszką.Przystąpiły do ataku.Idia wysunęła pazury, by wbić je w bok antylopy gnu.Lwice powaliły martwe zwierzę.Idia obwąchała je szybko,nim uśmiechnęła się do towarzyszek.
-Dobra robota! Upolujmy jeszcze jedną i możemy wracać na Białą Skałę.
Lwice skinęły głowami, nim znów ukryły się w trawach.

Polowanie zakończyło się sukcesem i niebawem całe stado pochłonęło śniadanie.Idia dostrzegła Lili,bawiącą się przed jaskinią wraz z Shirą.Przywołała do siebie córkę.Lili wbiegła w jej łapy,by matka mogła polizać ją po głowie.
-Jak się bawisz?
-Jest świetnie.Tylko gorąco!.
-Byłaś na polowaniu?
-Podobno zachwilę idziemy,-pochwaliła się z uśmiechem,-będę najlepsza,tak jak ty!
Idia ucieszyła się na jej słowa.Ona  sama za wiele miesięcy będzie musiała wyznaczyć następce wraz z królową.Ale to jeszcze tak dużo czasu.. Idia usiadła,by poobserwować zabawę lwiczek.Skakały na siebie ze śmiechem.Idia też się zaśmiała.Nim wróci do obowiązków, może pooglądać swoje największe szczęście.
*
Kora rzeczywiście miała dzisiaj wolne.Nyeusi zwolniła ją z obowiązku trenowania.Kora,postanowiła więc spędzić ten czas z synem.Po śniadaniu ,wyciągnęła Kume od zabaw z kolegami.Ruszyli energicznym krokiem.Kume szedł koło łap matki, kiedy ta nagle się zatrzymała.Przystanął.Przed nimi trenowały lwice walczące.Nyeusi warczała coś na nie, kiedy młode nastolatki nieumiejętnie próbowały siebie powalić na ziemię.
Kora zastanawiała się,czy Mto także trenuję nastolatków dzisiaj.Jeśli tak,synowie Wise i ich kumple,na pewno uczestniczyli  w tym.A przecież synowie Wise byli dobrzy w walce,zwłaszcza Huruma.

Kume spojrzał na matkę zdziwionym wzrokiem.
-Co oni tu robią?
-Trenują,Kume,-wytłumaczyła córka Taje,-By być silniejsi niż napastnicy,którzy mogą nas napaść.Patrolują też granicę.Chodź..pokaże ci jeszcze trening lwów..
-Też kiedyś będę walczyć i będę miał największą pozycję,-pochwalił się dziarsko.
Kora skinęła głową.
-Dobrze.Więc pokazesz swoje umiejętności ,kiedy podrośniesz.Po drodze zapolujemy,dobrze?
Skinął głową i specjalnie wyprzedził matkę,by pierwszemu dotrzeć na miejsce.Kora zaśmiała się cicho.
*
-Pójdziemy tylko wzdłuż granic?-spytał Koda.
Razem z Bahatim szli na obchód.Od kąt lwia gwardia składała się tylko z ich dwójki, chodzili tylko na patrole.Zaczeli nawet podejrzewać,że Lwia Gwardia szybko się rozpadnie.I dlatego Bahati wymyślił dzień intergracji z całą ich paczką.Miał odbyć się popołudniem,więc musieli się spieszyć.
-Myślę,że to dobry pomysł,-przyznał syn Busary,-tylko się poszpieszmy.Miejmy uszy i oczy szeroko otwarte.
Oba lwy jak było powiedziane, szli wzdłuż granicy.Najpierw uważnie obejrzeli Miejsce Płomieni.Opuścili je szybko.Było jasne,że podczas pory suchej będą większe wybuchy pożarów.Pozatym nie podejrzewali,że Największy wróg Białej Ziemi mieszka w okolicach.Doszli w szybkim tempie do granic z Ziemią Strachu.Bahati się wykrzywił.
-Nie wiem,jak mogą tu mieszkać.
-To nie nasz problem...lepiej chodźmy już,-burknał od niechcenia Koda,-muszę jeszcze porozmawiać z matką przed spotkaniem z resztą.
Szli więc w ciszy dalej,wzdłuż granic.Wtedy rozległ się krzyk.Przystanęli,by szybko spojrzeć w tamtą stronę.Koda jedną łapę położył poza granicznym terenem.
-Może powinniśmy..
-To nie nasza sprawa...chyba,-zawachał się Bahati.
Wkońcu jednak postanowili,że powinni sprawdzić co się dzieję.Trochę niepewnie Bahati ,poszedł za odważnym Kodą.Szli dłuższą chwilę,tylko raz na jakiś czas słysząc krzyki.Wszystko dobiegało za usypiska skalnego.Koda wyjrzał przez nie,odwracając się z dziwną miną.
-Yyy..wiesz..szakale.
-Co szakale?
-Nawet niewiedziałem,że żyją w naszych okolicach
-Bo nie żyją..-syn Kilio także wyjrzał.Dojrzał jak siedem szakali ,czają się na białego lwa i beżową lwicę.Lwica była młoda,więc nic dziwnego ,że się bała.W tym momencie wyskoczyli zza ukrycia,warcząc.Szakale odwrócili się w ich stronę,z czego skorzystał lew.Rzucił się na dwie,od razu powalając na ziemię.Koda i Bahati postanowili się przyłączyć i w krótkim czasie ,cała trójka pozbyła się szakali.Lwy spojrzeli na siebie z wrogością.Bahati zawarczał gardłowo.
-Coś wy za jedni?
-Ja chyba powinnienem zadać to pytanie,-odpowiedział biały,po chwili jednak skinął głową,-Jestem Msimu,powiedzmy że strachoziemiec.
-Wracamy do siebie,-wzruszył ramionami Koda,-nic tu po nas.
Msimu skinął głową beżowej lwicy,która w przestrachu odbiegła.
-To Hofu.Strasznie strachliwa,ale to temu że jeszcze zbyt młoda.
-Skąd te szakale?-spytał Koda
-Hieny,szakale ,lwy..Strachoziemia jest miejscem dla wszystkich pasożytów,-przewrócił oczami,-a my akurat mieliśmy nieszczęście takich spotkać.Dzięki za pomoc.
-Dobra.Dla nas to nic,-burknął Bahati.
Szybko się pożegnali,po czym każdy wrócił do siebie.Msimu pomyślał,że musi pilnie porozmawiać z Lajlą.Otóż Hasira ,nie bez powodu wysłała go do Strachoziemców.Miała w tym swój cel,swój plan.Krwawy plan.

Koda przytulił czarną lwicę.Nyeusi spojrzała na niego z czułością.
-Dobrze,że jesteś.Rozmawiałam z Mto i mamy do ciebie i Bahatiego propozycję.
-Jaką?
-Możecie potrenować lwiątka.Chodzi mi o nauczenie je walki.Także lwiczki.
Skinął głową.
-Z wielką ochotą.Zaczniemy od jutra.
Nyeusi przytuliła syna.

Isaka spędził dzień z synem.Nauczył Ikimę walczyć i polować.Później zabrał córkę i syna na krótki spacer,nim ci odbiegli się bawić.Dostrzegł Kambę i Arro,przytulonych do siebie.Niedaleko to samo czynili Taje i Mto.Idia podeszła do niego i przytuliła.
-Idziemy?
-Idziemy,-odpowiedział pewnie.

Bahati bardzo chciał każdą minutę spędzać z Shani.Dlatego ucieszył się,kiedy pojawiła się jako pierwsza na spotkaniu.Ciężarna lwica,wciąż miała dobry wzrok.Powitała partnera promiennym uśmiechem.
Dzień Shani był bardziej spokojniejszy.Pospała długo,zjadła coś,nim spędziła czas na rozmowie z matką i przybraną siostrą.Widziała się jeszcze z dziećmi,nim te pobiegły nad wodopój w celu zabawy.
Shani przytuliła partnera.Akurat chwile później,Koda i Kora wraz z Idią i Issaką ,przybiegli.Bora z Barafu ,przyszli w towarzystwie Mii.Wszyscy ułożyli się koło siebie.Akurat z tego miejsca,świetnie widać było zabawę lwiątek.Ikima,Lili,Furaha,Binti i Shira,ganiali się.Bawili się w berka.
-Gdzie Mady?-spytała Shani,kierując się do Mii.
-Zostawiłam ją z Maji.Chciała spędzić czas z małą.
-My też powinniśmy się częściej spotykać.Chyba nie są z nas aż takie stare dziady!-wybuchł śmiechem Koda.Zawtórowali mu wszyscy.

Mii czas obracał się wśród córki,którą bardzo kochała.

Lwiątka bawiły się bez oporów.Ganiały się i przewracały.Obserwowała je Lajla.Lwica siedziała oczekując nocnego nieba.Musiała spotkać się z Msimu,jak każdej nocy.Ni,przechodząc obok posłał jej gniewne spojrzenie,które zignorowała.Akurat obok nadbiegła Mady i zderzyła się z lwem.Ten jednak tylko się zaśmiał.Maji podeszła do nich.
-Przepraszam za nią..
-Nic się nie stało.To Mady,córka Mii?
-Tak.Właśnie do niej zmierzamy,-wskazała ogonem na śmiejących się dorosłych.Ni skinął głową.
-To ja ją odprowadzę,-zapewnił.Mady ucieszyła się,zwłaszcza ,że Ni zapewnił jej wyścig.Maji odeszła z chęcią porozmawiania z siostrą.Lajla zastanowiła się,czy możliwe jest że Ni i Mię coś połączy? Upewniła się w tym,kiedy zobaczyła jak rozmawiają.Uśmiechnęła się tylko..To było jej na łapę.

Huru spędzał cały dzień z Aishi.Nie pojawił się na treningu walki,o czym chciał z nim porozmawiać Ndoto.Zatrzymała go jednak Imani,która zaproponowała spacer wraz z Amarą i Chaką.Zgodził się bez zawachania.
Nora tym czasem,bawiła się jak lwiątko.Ganiała się z Kisu i co rusz przewracała.

Lajla także to widziała.Nikt nie zwracał na nią uwagi,a ona wszystko obserwowała.Czaiła się w mroku,za drzewami,za głazami.Wkońcu łapy poniosły ją w stronę baobabu.Wspieła się na wielkie drzewo.Miała zamiar porozmawiać z Rafą,ale nie zastała mandryla.Uśmiechnęła się szeroko,kiedy dostrzegła malunki.Szybko znalazła swój.Już od dawna domyśliła się,że szamani znają przyszłość.Pod jej obrazkiem były niewyraźne kontury.Nie mogła się doczekać,kiedy pozna swoje przyszłe młode.Dotknęła  łapą brzucha.
-Już niedługo ,skarbie

*
-Berek!-krzyknęła Lili,dotykając ramienia Furahy.Lewek uśmiechnął się do niej,po czym pobiegł śladem Ikimy.Dotknał jego boku,zaczynając uciekać w drugą stronę.Ikima pobiegł w kierunku Binti.
*

Pora Sucha stanowiła największe wyzwanie dla Wise.Gorące i suche powietrze.Wysychające wodopoje,uciekająca czy umierająca zwierzyna.Królowa wiedziała jednak,że ma u swojego boku wspaniałych przyjaciół,którzy jej zawsze pomogą.Z całych sił  chciała by Biała Ziemia poradziła sobie w tak ciężkim czasie.Uznała,że każdemu gatunkowi zwierząt da jedno źródło wody,a lwice będą polować raz dziennie.
Wise usiadła na czubku Białej Skały.Nora zrobiła to samo.Obie wpatrywały się w oddalony choryzont.

Cześć! Przepraszam,jeśli rozdział mógł się niespodobać.Trochę się spieszyłam.Mógł być też troszkę nudny,ale to dlatego by chodź jeden dzień był spokoju na Białej Ziemi i chciałam pokazać,co robią pozostali bohaterowie.Liczę ,że mimo wszystko chodź troszkę się spodobał.Jak już mówiłam,akcja jest mocno przyspieszona i wkrótce dojdziemy do 3 sezonu.Ocenę rozdziału pozostawiam wam.
Kilio,Taje,Lajla,Nora,Wise,Nyeusi i Matibabu

niedziela, 1 kwietnia 2018

Rozdział 92

Słońce unosiło się na najwyższym punkcie.Sawanna wręcz roiła się od mieszkańców.Słonie szykowały się do czorocznej wędrówki.Wkrótce otóż miała nastąpić Pora Sucha.Wise ,jako świeża królowa,nie wiedziała,czy sprosta temu obowiązkowie.Próbowała przypomnieć sobie Porę Suchą w Tęczowej Krainie,ale wspomnienie było zatarte.
Wiał mocny ,ciepły wiatr.Ptaki ćwierkały z radością,a większa część zwierzyny,oznaczała nowe tereny.Krokodyle przy granicy,pomału zapadały w sen na czas Pory Suchej.
Właśnie w ten dzień,piątka lwic szła w ciszy ku pastwisku.Po długim marszu,ujrzały wkońcu znajome źdzbła żółto-zielonej trawy.Była dość wysoka,by można się w niej skryć.Nie daleko były skały,do odpoczynku.Zwierzyna składająca się z antylop,pasła się widocznie na końcu trawiastego podłoża.
Wise odwróciła się w stronę młodej lwicy.Kilio i Idia,usiadły na kamieniach,obserwując całą akcję.Kamba z zawachaniem ,wpatrywała się w lwice koloru tofii.
-O co chodzi?-Imani wydawała się skołowana.
Amara przybiegła kilka minut później.
-Sorki za spuźnienie.Chaka zagadał mnie,-pochyliła się i wyszeptała do Imani "Poradzisz sobie",po czym także usiadła na kamieniach ,obok dwóch lwic polujących.
-Ndoto miał do mnie prośbę.Powiedział,że polowałaś w podróży i że bardzo chciałabyś być lwicą polującą,-Wise westchnęła,-Jesteś może..
-Ślepa,-powiedziała wprost wspomniana.
-..ale jeśli pokazesz na co cię stać,zajmiesz pozycję lwicy polującej,-uśmiechnęłam się,-chodź musisz najpierw dorosnąć.Chce dać ci szanse.
Imani poczuła ciarki przebiegające od początku nosa,po czubek ogona.Mogła spełnić swoje największe marzenie!!
Pochyliła z szacunkiem głowę.
-Pokaże na co mnie stać!
Kamba uśmiechnęła się lekko.
-Moje słońce.Zawsze wiedziałam,że dojdziesz do czegoś wielkiego.Pokaż ,że jesteś gotowa.-Szybko ją przytuliła.Nie była pewna decyzji królowej,ale wiedziała,że musi dać córce szanse.Usiadła na skałach,gotowa do szybkiej pomocy w razie czego.Wise skinęła głową.
-Pora zaczynać.Upoluj przynajmniej dwie antylopy.
Imani skinęła z determinacją głową.Wise usiadła na skałkach.Imani wyostrzyła wszystkie zmysły.Zaczęła niuchać.Jest! Czuła wyraźny zapach antylop! Zaczęła się skradać.Cicho,bezszelestnie.Łapy przylegały do ziemi,wystawiła pazury.Oblizała pysk,obnażyła kły.I skoczyła...Wzbiła się w powietrze,by znaleźć się szybko na grzbiecie antylopy.Ta wiła się,ale marnie,kiedy Imani przegryzła jej krtań,pozbawiając ją życia.Zostawiła swą ofiarę,żeby pognać za uciekającym stadem.Biegła bokiem,by nie mogły jej dostrzec.Wiedziała bowiem,że ich nie dogoni.Ukryła się,oczekując,aż zatrzymają się.Następnie wykonała podobny manewr co w przypadku pierwszej.Tyle ,że trafiła na silną sztukę.Udało jej się uciec.Imani z rykiem ruszyła za nią,by po chwili mieć kolejną upolowaną zdobycz.

Imani czuła,że biegną w jej kierunku.
-Świetna robota,Imani!-krzyknęła Wise,kiedy już zatrzymała się obok córki Arro.Kamba rzuciła się by przytulić córkę.
-Oh,niech tylko tatuś usłyszycczego dokonałaś!-mówiła z dumą.
-Powiem mu o tym..-obiecała lwica koloru toffi.
Następnie przytuliły się z Amarą.
-To dla mnie zaszczyt,że będziesz w mojej grupie,-uśmiechnęła się Idia,-napewno świetnie się dogadamy.
-Dziękuje
Spełniły się jej marzenia.Jej największe marzenie od lwiątka.
-Muszę tylko iść coś załatwić,-i odbiegła,nim ktoś zdążył ją powstrzymać.Wise spojrzała na Kilio.
-Możemy na słówko?
Kilio skinęła głową i obie odeszły dalej.Amara pożegnała się z resztą.Musiała spotkać się ponownie z ukochanym.Kamba i Idia,same więc musiały ciągnąć zdobycz na Białą Skałę.A była już pora obiadowa.

Imani biegła z wiatrem.Poszukiwała tego,któremu wiele zawdzięczała.Trudno było go znaleźć,więc ucieszyła się,kiedy Teo i jego kolejna nowa dziewczyna,zaoferowali się jej pomóc.Znaleźli go przy wodopoju,kiedy rozmawiał z Norą i Hurumą.Imani podeszła do Ndoto.
-Hej,Imani,-odparł na jej widok.
-Możemy pogadać na osobności?-spytała
Ndoto wstał ,odpowiedział ,że tak i odszedł z lwicą dalej.Nora i Huru spojrzeli na siebie porozumiewawczo,nim zaczeli się bawić jak małe lwiatka w berka.Przyłączyła się do nich reszta (oprócz Lajli i Ni) i tak bawili się,jak starzy dobrzy przyjaciele zza dzieciństwa.Wkrótce przecież,musieli poddać się dorosłym obowiązką.

Wise i Kilio siedziały niedaleko siebie.Kilio była ciekawa,co też przyjaciółka chce jej powiedzieć.
-Kilio.Wiesz,że od kąt Biała Przystań (konkretnie dwa dni temu) stała się naszą prowincją,muszę o nią dbać.I wiesz dobrze,że białoziemki z tamtych rejonów nie umią polować..zapomniały...
-Nie da się tego zapomnieć,to jak z chodzeniem,-powiedziała Kilio
-Tak.I....i chodzi o to,że ktoś musi im to przypomnieć.Idia jest młoda,ale nie ma doświadczenia.Kilio,chce byś...
-..Bym nauczyła je polować,-uniosła brwi do góry.Wise bała się,że uraziła przyjaciółkę,ale ta wybuchła śmiechem.-Oczywiście Wise,że im pomogę.Przecież już dawno,Idia powinna przejąć panowanie nad łowczyniami.Chętnie zamieszkam w Białej Przystani..oczywiście na pewien czas.
-Nie będziesz tęsknić za dziećmi,Busarą?
-Wise,moje dzieci są już dorosłe,a przecież będę się z nimi widywać,nie idę tam na zawsze.Busarę mogę zabrać  ze sobą,będzie ci przekazywał raporty jako twój doradca.
Wise po raz kolejny zaciekawiła władczość Kilio i po raz kolejny uzmysłowiła sobie,że ta byłaby dobrą królową.
Przytuliła przyjaciółkę.
-Oczywiście,że ruszy z tobą.Porozmawiajcie o tym.
-Wyrusze za dzień czy dwa.
-No dobrze.Pasujemy Idię dzisiaj na główną łowczynię,-spojrzałam w oczy Kilio,-Przykro mi,że musimy się rozdzielać.
-Wise,zluzuj.Przecież nie będę daleko.Dzień drogi z tąt.Poza tym...-przytuliła białą,-..chce pomagać.

Imani i Ndoto byli na spacerze.Zatrzymali się dopiero na łące,gdzie oboje położyli się na płaskim kamieniu.
Imani o dziwo,przytuliła syna Wise.Czuło i mocno.Ndoto zdziwił się i zakłopotany się zaśmiał.
-A to za co?
-Nie udawaj futrzaku,-zaśmiała się ,-dzięki,że porozmawiałeś z matką i królową.Przystąpiłam dziś do próbnego polowania i zostanę lwicą polującą.
Ndoto uśmiechnął się szeroko.Szybko przytulił córkę Kamby.
-Gratuluję.To wszystko jednak dzięki twojej wytrwałości.
Imani odsunęła się od niego i....i pocałowała go.Długo i namiętnie.Ndoto był i zdziwiony i szczęśliwy.
-Imani..
Córka Kamby przytuliła się do jego grzywy.
-Wiesz,słyszałam kiedyś twoją rozmowę.Wiem o twoich uczuciach co do mnie.Ja..jestem taka wdzięczna za to co dla mnie zrobiłeś.
-Więc,chcesz być moją dziewczyną?-spytał z nadzieją.
W ślepych oczach Imani,można było wyobrazić sobie iskry szczęścia.
-Tak.Bardzo chce być twoją dziewczyną.
Znów się pocałowali.
To był najpiękniejszy dzień dla obojga.

***
Lajla biegła przed siebie.Ni nie chciał dać jej spokoju.Bez zmęczenia,podążał za nią.Wkońcu ,wściekła biała lwica się odwróciła.
-O co ci chodzi?! Czemu musisz mnie śledzić?!
-Nie wiem co jest nie tak,ale chce..
-To nie chciej Ni! Nie będziemy razem!
-Lajla,nie igraj ze mną w gre!-zagrodził jej drogę,-kocham cię nade wszystko i nie mogę pojąć.Zachowujesz się jak jakieś lwiątko,jak możesz nie być pewna własnych uczuć!
Córka Wise miała łzy w oczach,ale głos nieugięty i poważny.
-Jestem ich pewna,Ni.Pogódź się z tym!
-Ależ...-lew tracił cierpliwość,-dlaczego musisz że mną grać w grę! Zachowuj się jak księżniczka,bo narazie tego nie widzę,Lajla.
Odszedł szybko.
Lajla wytarła łzy.Było to trudne.Jak każda nastolatka wahała się w uczuciach,puki nie będzie pewna wyboru.
Niepostrzeżenie przekroczyła granicę.Weszła do dobrze znanej sobie jaskini,gdzie już czekał na nią Msimu.Wtuliła się w jego grzywę.
-Tęskniłem..
Nie odpowiedziała.Wszystko runęło jak domek z kart,a ona potrzebowała tylko spokoju.Dość problemów,chodź jeden raz..
Pocałowała partnera namiętnie,a ten powalił ją na ziemię.W oczach księżniczki błysnęły iskry.Msimu uśmiechnął się i ponownie złożyli długi pocałunek.


***
-Madusia,chodź już!-Mia ze śmiechem ponagliła własną córkę.Mady burknęła coś pod nosem i przerwacając się co jakiś czas,dotarła do matki.Mia złapała ją w pysk i powolnym krokiem ,ruszyła ku Białej Skale.Tam położyła sobie córkę w łapach,po czym ją umyła.Mady uwielbiała kąpiele.Przewróciła się na plecy,by spojrzeć na matkę.
-Mamo,coś dziś jest?
Mała Mady rosła jak na drożdzach.Mia uśmiechnęła się do córki.
-Tak.Dlatego musisz wyglądać przepięknie.

Bora weszła do jaskini Matibabu.Musiała załatwić to szybko,gdyż chciała pożegnać się jeszcze z matką i ojcem przed ich odejściem,zdążyć pogratulować Idii i pobawić się z córeczką Mii przed snem.Była blisko z rodzicami i przyjaciółmi.Barafu zatrzymał się przed jaskinią i posłał partnerce spojrzenie.Od kąt dołączył do stada,nie rozdzielali się prawie wogóle.Bora uśmiechnęła się do niego.
-To nie potrwa długo.Zaczekaj
-Dobrze.
Córka Kilio,weszła głębiej do jaskini.Szara lwica ,przywitała ją uśmiechem.Oderwała się od robienia mikstur i podeszła do Bory.Najszybsza z lwiej gwardii,skłoniła głowę z szacunkiem.
-O co chodzi,Bora?
-Przebadzasz mnie,Matibabu?
Po badaniach,które nie trwały długo,Matibabu podała Borze jakieś małe liście.
-Możesz przekazać to Wise? Od dawna dręczą ją złe sny,to ją uspokoi.
-Dobrze,Matibabu.A co z moją sprawą?
Matibabu ,medyczka i szamanka Białej Ziemi,uśmiechnęła się szeroko,a w oczach miała rozbawienie.Bora poczuła nadzieję.
-Tak,Bora,miałaś rację.Gratuluję,jesteś w ciąży.
Bore zamurowało,chodź spodziewała się takiej wiadomości po swoim przedwczorajszym omdleniu.Podziękowała ze łzami w oczach Matibabu,po czym chwyciła w pysk liście i wybiegła z jaskini.Wpadła na partnera.Barafu uśmiechnął się do niej.
-Co cię tak uszczęśliwiło.
Pochyliła się i wyszeptała mu do ucha to,co zaraz wszystkim rozgłosi.
-Będziemy mieli lwiątko.

***
Wise
-Jako królowa Białej Ziemi,cieszę się,że mogę udzielić tego zaszczytu,-mówiła podnieconym głosem biała lwica.Wszyscy ze stada,wpatrywali się we mnie.Kilio i Idia stały naprzeciwko siebie,otoczone kołem lwic.Nyeusi z zadrością przyglądała się temu.Ona nie miała zastępczyni.Wise zeskoczyła z kamienia,by stanąć obok pomarańczowej i ciemnozłotej.
-Kilio,czy oddajesz stanowisko głównej lwicy polującej,Idii? Czy jest już gotowa by prowadzić w polowaniach?
Kilio wyprostowała się dumnie.
-Tak.Jest gotowa.
-Idia,czy uważasz,że dasz sobie radę?
Córka Taje przełkneła ślinę.
-Chyba tak.
-A więc,Idia mianuję cię Główną lwicą polującą.
Kilio i Idia zetknęły się nosami.Następnie to samo Idia uczyniła ze mną.Stado zaczęło wiwatować nowej przywódczyni polowań.Taje i Mto byli wniebowzięci,nie mówiąc o Korze,Issace czy Ikimie i Lili.Lwiątka podbiegły przytulić matkę.
Podeszłam do Kilio.Spojrzałam też wymownie na Busarę.
-Jutro ruszasz?
-Tak.Chce jeszcze zobaczyć jak sobie poradzi,-mówiła z lekkim uśmiechem,-będzie dobrze,a ze mnie szedł jeden ciężar,chodź pewnie nauka całego stada będzie trudniejsza,-zaśmiała się.
Podbiegła do niej Bora.Za córką przyjaciółki biegł jej brat.
-Nie uwierzycie co się stało!
-Brat,wyluzuj wkońcu,-następnie Bora zwróciła się do rodziców,a zwłaszcza matki,-Jestem w ciąży.
-Gratuluję!-krzyknęłam 
Busara spojrzał na Bahatiego wymownie i zniknęli w tłumie,pewnie porywając na poważną rozmowę Barafu.Kilio przytuliła córkę i z czułością polizała ją w policzek.
-Moje szczęście.Gratuluję.
Tak.Kilio po raz kolejny będzie cieszyć się z wnuków,a ja nie mam ani jednego.Nie no ,śmieje się.Na każdego wkońcu przecież przyjdzie czas..
Kilio
Cieszyłam się z ciąży córki.Cieszyłam się,że moja podopieczna wyrosła na świetną lwicę polująca.Cieszyłam się,że będę miała szanse pokazać moje umiejętności.Cieszyłam się,że mam przy sobie ukochanego.Ale nie cieszyłam się ,że muszę okłamać przyjaciółkę.Miałam otóż pewien plan.Zabiorę do Białej Przystani również Kiona.Będzie udawał zwykłego mieszkańca i przez te miesiące,pokaże że jest godny by być z Wise.Myślę,że to będzie jego ostateczny test.Usafi musi wiedzieć o wszystkim,gdyż tak jak Busara ,idzie ze mną.
Spojrzałam na uśmiechniętą Borę.
-Barafu wie?
-Już tata i brat go pewnie gonią,-zaśmiała się.
Przytuliłam ją.


Hej.Ten rozdział (3 tego dnia) mogę uznać za udany.Imani spełniła marzenie i jest z Ndoto #mojaulubionapara...Idia przejmuje dowodzenie lwicami polującymi,a Borcia jest w ciąży.Oczywiście każde lwiątko urodzone w tzw.Złotym wieku lwiątek,czyli przed 3 sezonem,będzie miało ważny wpływ na historię.Nic nie robię z widzimisię c:
Rozdział dedykuję Kamili Zaleśnej.Dziękuję,że komentujesz,to dodaje sił do dalszego pisania.Oraz dedykuje go anonimkowi od "dla was".Co w tej zakładce się dzieję,to tylko przodkowie wiedzą XD.
Pozdrawiam! C:

Rozdział 91


-I co było dalej?!-pytają zaciekawione lwiątka.
-Udało nam się uciec.Przez resztę podróży ku Ziemi Gwiazd,było ciężko ,ale warto...-mówiła Nora.Następnego dnia,znów opowiadali o swoich podróżach.Nora,wtulona w Kisu opowiadała wszystko lwiątką.Aishi była na polowaniu z lwicami (oczywiście na antylopy gnu) a reszta gdzieś się podziała.

Wyszłam z jaskini.Za kilka chwil,miałam ruszyć obejrzeć Ziemię Gwiazd.Zgodziłam się,by Nora i Kisu poszli ze mną.To będzie dobry trening,dla nich,jako przyszłych władców.Taje i Busara prosiłam by zostali.Miałam zamiar zabrać ,że sobą jeszcze kogoś..
Akurat dostrzegłam ją,jak wyleguje się na płaskim kamieniu.Podeszłam do siostrzenicy.
-Witaj Shani.
Odwróciła się gwałtownie.Po minucie się uśmiechnęła i lekko zaśmiała.
-Cześć ciociu.Ale mnie przestraszyłam.Pamiętaj,że ciężarnych nie atakujemy,-zaśmiała się głośniej.Także odpowiedziałam tym samym.-Coś chciałaś ciociu?
-Tak,Shani,-kontynuowałam,-za kilka chwil,idę na Ziemię Gwiazd.Chce byś poszła ze mną.Możesz wziąść Bahati'ego.
Shani się zdziwiła.Dźwignęła się na równe łapy.
-Ale po co tam idziemy?
-Opowiem wam po drodze,zgoda? Teraz muszę iść poszukać Taje.
Jak powiedziałam tak zrobiłam,zostawiając Shani z myślami.Siostrzennica była zbyt mała,by pamiętać swój dawny dom,ale wiedziała,że tam się urodziła.


Ruszyłyśmy kiedy słońce było w zenicie.Ja szłam przodem.Za mną Nora,Kisu,Shani i Bahati.Chodź syn Kilio szedł nadąsany.Był zapewne zaniepokojony,dlaczego to chce iść na Ziemię Gwiazd.Wkońcu odpowiedziałam mu na to nurtujące pytanie.Wyjaśniłam,że chce sprawdzić,czy nie będzie potrzeba połączyć ziem.Przytaknęli oboje.

Byliśmy na miejscu zaledwie dzień później,z jedną przerwą na jedzenie i picie.Przyznam,że zapamiętałam moje miejsce urodzenia trochę inaczej.Teraz wydawał się taki..pusty.Wspomnienia jednak wróciły,kiedy napiłam się z wodopoju.Pamiętam,jak przybyłam tu jako starsza nastolatka z siostrą.Jak poznałam nieżyjącą ciocie Shell.Nie wierzę,że to już tyle lat minęło (starzeję się xd).Otrząsnęłam się szybko.
Biegła ku nam ciemna lwica.Jednak ku mojemu zdziwieniu,nie była nieprzyjaźnie nastawiona.Uśmiechała się szeroko.
-Hej Nora,Kisu! Więc jednak przyprowadziliście królową!-spojrzała na mnie i się pokłoniła.Następnie nieśmiało spojrzała w moje oczy,-Wszystko ci opowiem Królowo Wise.Całe stado opowie.
-Więc,naprawdę nie macie przywódcy?
-Nie.I..raczej was nie nakarmimy.Nie radzimy sobie zbyt dobrze.
Skinęłam głową.
-Więc prowadź.Bahati,Shani..wy możecie..
Nie dokończyłam,gdyż lwica rzuciła się z przytulasem na moją siostrzenicę.Kisu zagrodził Bahatiemu drogę i szepnął coś do ucha.
Ciemna lwica długo przytulała Shani,nim się od siebie odkleiły.Shani cofnęła się do tyłu.
-Ty..kim jesteś?
-Nie poznajesz mnie?-Shani pokręciła głową na "Nie".Lwica westchnęła.-Ja sobie przypomniałam o tobie niedawno.Wiesz...jestem Giza.Dawniej się przyjaźniłyśmy.Byłyśmy najlepszymi koleżankami.Puki się nie przeprowadziłaś.
-Giza?-Shani zamrugała kilka razy i dopiero wiele minut później,przytuliła lwicę.-Pamiętam cię.Chodź jak przez mgłe.Szkoda,że nie poszłaś że mną.Na Białej Ziemi jest dobrze.
-Martwiłam się,co się stało z tobą i panią Maji,-lwica spojrzała w oczy dawnej przyjaciółki,-wiesz..że twój ojciec od wielu miesięcy nie żyję.
Shani nic nie odpowiedziała.Giza kontynuowała.
-Diablo,Wazi odeszli ze stada.Akili,postanowiła założyć tu rodzinę.Ma dwie córki.Amarę i Ambrozie.Musisz je poznać! Akili się ucieszy,na twój widok!
Shani odeszła ze znajomą,która o nas zapomniała.Bahati poszedł za ukochaną.Rzuciłam Norze i Kisu rozbawione spojrzenie.
-Wygląda na to,że sami musimy zbadać sprawę.

Lajla
Byłam na spacerze.
Właściwie mój dzień zaczął się od pobudki i śniadania.Nie miałam na nic ochoty,humor jakby został mi odebrany.Odmówiłam więc,kiedy Nora zaproponowała,że opowie ponownie historię lwiątką.Opuściłam jaskinię i udałam się nad wodopój.Tam akurat odpoczywały lwice.Między innymi Mia,która z czułością obserwowała bawiącą się córkę.Zatrzymałam się,by także spojrzeć.Mała Mady,próbowała łapać pasi koniki.Zielone ludki,uciekały jej jednak chytrze.Zaśmiałam się cicho.Mady mnie dostrzegła,więc uśmiechnęłam się do niej.Podeszłam do niej i chwile pobawiłyśmy się w "wejdź na grzbiet,ugryź w ucho i następnie leż na ziemi".
Tak wracamy do chwili obecnej..
Szłam na spacer,a promienie słońca ogrzewały moje futro.Podobno biel błyszczy w słońcu.Ja jakoś tego nie widziałam.
Moje myśli wirowały jak szalone.Nie pomagało też to,że Ni chciał się do mnie przyłączyć.Odmówiłam.Sama nie wiem,kiedy łapy poniosły mnie na granicę.Nie.Nie chciałam rozmaiwać z Msimu.Poprostu nie chciałam.
Lew jednak,jak na złość,był w pobliżu.
Zobaczyłam go w ostatniej chwili,by zawrócić.Ruszył ku naszemu "tajnemu" miejscu.Westchnęłam gorzko.Liczyłam,że jeszcze ugram pare dni.Poszłam za nim.
Usiedliśmy w najciemniejszym zakontku.Msimu mnie przytulił.
-Tak się cieszę,że wróciłaś! Mam ci tyle do opowiedzenia.Między innymi to,co knuje moja matka.
-To dwa miesiące..-powiedziałam cicho.
Polizałam mnie za uchem,Poczułam motylki w brzuchu.
-Co jest kochanie?
Spojrzałam mu głęboko w oczy.Zielone,pełne uczucia.Westchnęłam.
-Nic.Wszystko dobrze.
Przytuliliśmy się.
Może nie powinnam decydować pochopnie? Wiem,że kocham Msimu.Może nie powinnam nawet próbować pokochać Ni? Już sama nie wiem.

Dwa dni później
Wise
Zwierzęta zebrały się pod Białą Skałą.Wszystkie w oczekiwaniu czekały na to,co powiem.Stałam dumnie z wielkim uśmiechem.U mojego boku stała Nora.Kiedy już całe stado i zwierzęta byli na miejscu,a majordamuska dała znać,zaczęłam:
-Jak pewnie wiecie,Ziemia Gwiazd nie posiada przywódcy.Jest w strasznym nieładzie.Lwice zapomniały jak polować,-wzięłam głęboki wdech.Nieśmiałość wciaż zwyciężała,kiedy wiele par oczu ,wpatrywało się we mnie:
-To jest jeden z powodów,dlaczego zdecydowałam się,wraz z księżniczką Norą, połączyć Białą Ziemię z Ziemią Gwiazd.Ogłaszam się tym samym królową obu ziem,a nasz teren wzrósł.Możecie podróżować od jednego miejca do drugiego.
Wielu gwiazdoziemców,obecnych na dole,zawiwatowało.Reszta zawtórowała.Usiadłam.
-Zdecydowałyśmy także,-spojrzałam na niebo,nim znów na tłum,-że Ziemia Gwiazd jako prowincja Białej Ziemi,otrzyma nową nazwę.Nie jest od dziś królestwem.Niech nosi nazwę Biała Przystań!!

Wiwatom nie było końca.Wszyscy uznali,że ta decyzja była dobra.I ja także tak uznałam.



Narrator
Na wydarzeniu,byli nie tylko białoziemcy.Wyrzutki także oczekiwali,aż królowa zabierze głos.Kiedy zdobyli potrzebne informacje,wycofali się w głąb Miejsca Płomieni.
-Wszystko idzie źle.Nie po naszej myśli.Ci rosną w siłę,-syknął lew
-Trzeba powiedzieć Hasirze,-syknęłą lwica.


Przepraszam,że wszystko dzieję się tak szybko,ale postanowiłam przyszpieszyć akcję fabularną i dojść szybciej do trzeciego sezonu.Liczę jednak,że rozdział się spodobał.
I przepraszam,że taki krótki :/
I przepraszam,że trochę do niczego :/
Pozdrawiam c;
-Autorka
Oczywiście,korzystając z okazji.Chce życzyć wam wesołych świat wielkanocnych.Mokręgo dyngusa,pysznego jajka i wielu żartów w Prima Aprillis.

Rozdział 90

-Czy ważne jest pochodzenie?-pyta mała lwiczka
Lajla czuje,że śni.Nie czuje bólu,który przesuwał jej skóre przez rany.Zapachy wydawały się bardziej wyraziste,a powietrze przyjemniejsze w oddychaniu.Lajla więc mogła śnić.Spojrzała na lwiczke,która do niej mówiła.Mała wyglądała tak jak ona-kto wie,może to była mała Lajla? 
Lajla uśmiechnęła się więc ciepło
-Pochodzenie często decyduje o nas.O naszym charakterze i histori.Chodź porzucimy je,cząstka będzie wciąż żyła w nas.
Mała lwiczka siada.Jej oczy ukazują smutek.Drąży łapą ziemię.
-Czy..czy dalej będę tą samą lwiczką? Po tym wszystkim,po odejściu Wakatiego,po buncie?
Lajla czuje,że powinna pocieszyć samą siebie,chodź nie rozumie,o czym mówi.Całuje ją więc w czułko.
-Zawsze będziesz sobą.Twoja niezwykłość,historia,rodzina.Twoje rodzeństwo,Nora,Ndoto i Huru,zawsze będę o tym wiedzieć.Ty też to pamiętaj.
Lwiczka odsuwa się znacząco i wpatruje w Lajlę zdziwiony wzrok.
-Ale ,oni nie są moim rodzeństwem

Lajla budzi się.Nie robi jednak tego nagle,a spokojnie.Znów czuje przecinający ból.Zgarnia językiem ciurkę czeronej krwi.Wzdycha ciężko.
-Ten sen...był tak dziwny.
-Co za sen?
Aishi kładzie koło białej lwicy góralka.Uśmiecha się miło.Lajla odpowiada tym samym.
-Opowiem ci później,dobrze? Bo..czy to dla mnie?-skazała góralka.
Aishi się zaśmiała.
-Pewnie,że dla ciebie.Skorzystałam z tego,że się dobrze czuje i poszłam na polowanie.Wcinaj!
-Zjedz że mną,-powiedziała stanowczo,-czuję się lepiej.
Kontem oka dojrzała śpiących Norę i Ndoto.
-Gdzie pozostali?
-Huru,Ni poszli sprawdzić trasę i popytać o drogę,Kisu poszedł po wodę,a ja i Imani na polowanie.Zaraz pewnie wrócą.

Wrócili kilka minut później.Od razu udali się w dalszą drogę,wcześniej zajmując się uważnie dziećmi Wise.Na szczęście ,zaczynali odzyskiwać siły.Lajla czuła jednak,piekące rany i otarcia.Zrozumiała,że matka miała racje.Tęczowoziemcy byli brutalni,nie liczący się z zasadami Kręgu Życia,czy zrozumieniem.

Szli dość długo,nim Lajla spytała:
-Możemy zatrzymać się na postój? Muszę się napić.
Kisu spojrzał na córkę królowej.
-Pewnie.Tylko nie długo.Dalej mogą podążać naszym tropem,a jeszcze daleka droga przed nami.
Lajla skinęła z determinacją głową.Odwróciła się napięcie,wzrokiem poszukując jakiegoś źródła wody.Dojrzała niewielkie jeziorko.Ruszyła w jego kierunku.Szybko się napiła.Przyjaciele ruszyli w dalszą drogę..

Droga do Ziemi Gwiazd ,była długa i ciężka.Zwłaszcza,że nikt nie umiał dobrze zająć się dziećmi królowej.Ocierali ich rany wodnymi nakładami,polowali dla nich i często robili postoje.Mimo wszystko,ciężko było dojść kilka kilometrów,bez okazywania bólu przez jedno z białych lwów.Dlatego dopiero po ośmiu dniach,dotarli na Ziemię Gwiazd.Z tamtąt,tylko dzień dzielił ich od ich domu-pięknego królestwa Białej Ziemi.

Ziemia Gwiazd,nie różniła się zbytnio od innych ziem,które dane im było zobaczyć.Też opływała w wodopoje,dużą ilość zwierzyny.Było jednak coś,czego inne ziemie nie posiadały.Kamienne wzgórze.Przyjacioł przypominało trochę usypisko.Kamienie były jednak na tyle małe,by w razie czego ,nie wyrządzić krzywdy mieszkańcą.
Przyjaciół,zastanawiała ta kwestia:Gdzie też podziewali się mieszkańcy? Nikt nie przybiegł do nich,kiedy przeszli przez granicę.Aishi ruszyła więc z Hurumą na szybkie zwiedzanie.Wrócili  z wieścią,że nie ma tutaj żadnego medyka,a jedynie przyprowadzili starszego geparda.
-Witajcie,na Ziemi Gwiazd.Chyba tak to się zaczynało..
-Kim jesteś?-spytała cicho Lajla
-Jestem Msaada*.Zajmuje się tutaj lekkimi przypadkami chorych,jak złamania,czy kaszel..
-Czyli jesteś tutejszym medykiem?-spytała Imani
-Nie,nie.Ja tylko pomagam,jak ktoś nie da rady szukać pomocy na pobliskiej Białej Ziemi.
Przyjaciele spojrzeli po sobie.
-My..my mieszkamy na Białej Ziemi,-zapewnił Huru,-chodź chwilowo jesteśmy w podróży.
Msaada,spojrzał na niego.
-Szkoliła mnie przez pewien czas Matibabu,chodź to już nie ten wiek..Pewnie wkrótce odejde z Kręgu Życia.Mam jednak coś jeszcze do zrobienia.
-Co takiego?-spytała Imani,-może pomożemy
-Oh,wy tym bardziej pomożecie.Sprowadźcie tu tylko królową,może ona coś podpowie,co mają zrobić uwczesne lwy.-nic już nie powiedział,a jedynie odbiegł.

Przyjaciele pomału doszli do wodopoju,z którego się napili.Następnie Huru,Kisu i Ni,postanowili zapolować dla lwic.Oczywiście,Imani by bronić honoru,poszła za nimi.Złapali dwie antylopy,które pochłonęli ze smakiem.

Ciemna lwica,podbiegła do nich ,nim się zorientowali.
-Hej...kim jesteście?
Przyjaciele z Białej Ziemi,od razu spojrzeli na nią.Kisu wstał,wraz z Hurumą.
-Hej,ja jestem Kisu,to jest Huru,Ni,Ndoto,Nora,Lajla,Aishi,Imani..-pokazywał na każdego łapą,-Pochodzimy z Białej Ziemi,lecz byliśmy w podróży.Musieliśmy zrobić postój.
-Wasz król pozwoliłby nam się tu zatrzymać?-spytał z wielką niechęcią Huru.
Lwica usiadła.Zdziwiło ich to,ale nic nie powiedzieli.Mówiła spokojnym głosem:
-Nie mamy króla.Już od wielu miesięcy,po śmierci dawnego króla Hasiry.My..teraz sobie nie radzimy.
-Co masz na myśli?-spytała cicho Nora
-Nie potrafimy się zgrać na polowaniach.I ogółem,Ziemia Gwiazd upada..Tak jak za ery Hasiry było źle,teraz jest masakra!
Nora,o dziwo,przytuliła ciemną lwicę.
-Będzie dobrze.Mam już pewien pomysł..
-Oprowadzisz nas?-spytał Ndoto
-Pewnie,chodźcie za mną,-ponagliła.Wszyscy ruszyli za lwicą.-A tak wogóle,nazywam się Giza**.
Zaprowadziła ich do głównej siedziby,czyli kilku połączonych ze sobą jaskiń.Przedstawiła niewielkiej liczbie tutejszych lwic.Nie było żadnego lwa,co zostało szybko wyjaśnione tym,że lwy tak robią w stadzie.Silniejszy zostaje,reszta odchodzi,lub zostaje zabita.Nora i Kisu pomyśleli w tym samym czasie,że gdyby Wise dała taką zasadę w swojej ziemi,już by się zapewne nie widzieli.Ale naszczęście,Biała Ziemia była domem wielu lwów i lwic.Na Ziemi Gwiazd,pozostało zaledwie pietnaście-dwadzieścia członków.I Norze jeszcze bardziej podobał się plan,który ma zamiar zorganizować.
FanArt Nory od mojej kuzynki <3
Ostatniego dnia,przed opuszczeniem Ziemi Gwiazd,Ni zaprosił Lajlę na mały spacer.W świetle nocych gwiazd,jej futro się mieniło.Oczy Lajli odbijały błysk nieba.Lew pocałował lwicę,co odwzajemniła.
***
Dwa dni później.
Na Białej Ziemi.
***
Wise była cała ubiegana.Nie wiedzieć czemu,zwierzęta sawanny,akurat tego dnia,musiały odgrywać spory.Królowa bez mrugnięcia okiem,starała się im pomagać.U jej boku stali doradcy-Taje i Busara.Wise pozwoliła znów lwiątką się bawić i zmniejszyła patrole.Chciała jednak,by Mto i Nyeusi więcej trenowali swoich.Obawiała się wojny,ale pozostawała tylko sobie te troski.

Matibabu,tym czasem kombinowała nad duchami.Przodkowie syłali jej tak dużo wizji,ale uznała,że większość przepowiedni,ujrzy światło dzienne z czasem.Doszła do wniosku,że dwoje wnuków Wise,będą posiadać szczególne zdolności.

Lwiątka bawiły się w najlepsze na sawannie,blisko granicy,kiedy nastolatkowie przekroczyli jej prób.Pierwszy dostrzegł ich Kume.Syn Kory,od razu podbiegł do nich w emocjach.Za nim pognali przyjaciele.
-Wróciliście!-krzyknęły chórkiem.
-Jak tam było? Na ilu ziemiach byliście? Co widzieliście?-pytał Kume
Nora się zaśmiała
-Cierpliwości maluchy.Opowiemy wszystko po kolacji na Białej Skale.Bądźcie punktuali.
-Czy możecie przekazać mojej matce,że jesteśmy u Rafy?-spytała Lajla.
Lwiątka skinęły głowami i wkrótce potem,ścigali się w stronę Białej Skały.Nora spojrzała z uśmiechem na Kisu i coś szepnęła mu do ucha.Lew także się uśmiechnął.

U Rafy byli szybko.Mandryl zbadał Norę,Ndoto i Lajlę-uznał,że wszystko dobrze.Podobnie postąpił z resztą.Po długiej podróży,przyjaciele mieli ochotę tylko zasnąć i coś zjeść.Rafa udzielił im małego kącika,w którym mogli się zdżemnąć,ale musieli odmówić.

Lwiątka dobiegły na Białą Skałę ,zdyszane,W jaskini było prawie całe stado,gdyż była pora obiadowa.Matki lwiątek (Shani,Kora,Idia) spojrzały w stronę swoich pociech z wielkim uśmiechem.Mała Mady,wystawiła główkę zza jasnych łap matki.Pisnęła z radością.Mia polizała ją po główce.Bora także uśmiechnęła się na widok lwiątek,których tak bardzo pragnęła.
-Co jest maluchy?-spytała,-pierwszy raz nie spuźniacie się dzisiaj na obiad..
-Gdzie królowa Wise?-spytała Binti.
-Tutaj jestem,-Wise weszła do jaskini.Lwiątka wskoczyły na nią,powalając na ziemię.Dorośli się zaśmiali.
-Ciociu,bo Nora,Lajla,Ndoto,Huru,Aishi,Imani i Kisu wrócili!-krzyknęły równocześnie,chodź najbardziej Shira,która uwielbiała Lajlę.
Wise uśmiechnęła się szeroko i ze szczęściem.Kilio,Kamba i Aria(przybrana matka Aishi) zerwały się na równe łapy.Podobnie uczynili Busara i Arro.
Wise podniosła się.Spojrzała na lwiątka.
-Naprawdę? Gdzie teraz są..?
-U Rafy,-powiedział Furaha
Wise posłała przyjaciołom spojrzenie.Busara wyszedł przed szereg.
-A więc chodźmy.
Bracia Imani także się podnieśli,podobnie jak jej przyjaciółka,ale Wise poprosiła by zostali na Białej Skale.By wszyscy zostali na Białej Skale.Ona sama musiała najpierw rozmówić się z nastolatkami.

Wise