niedziela, 8 października 2017

Rozdział 64

Wise otworzyła powoli zaspane oczy.Skierowała wzrok ku wyjściu z jaskini,a chłodne powietrze od razu,opatuliło jej pyszczek.Było już widno,pomimo to,wszyscy jeszcze pogrążeni byli w głębokim śnie.Wise trąciła nosem śpiące obok siebie córki i Kilio.Lwice otworzyły lekko oczy,zwracając uwagę na Wise.Ziewnęły przeciągle.Biała lwica,ruszyła w stronę wyjścia z jaskini,zachowując się cicho,by nie zbudzić lwioziemców.Białe i ciemnozłota,ruszyły w ślad za nią,dobudząjąc się po drodze.
Kiedy tylko znalazły się na dworze,odetchnęli świeżym powietrzem,ruszając w stronę sawanny.Zwierzęta na sawannie,pomału przebudzały się do życia,uważnie przypatrując się lwicą.Szły przed siebie,stawiając spokojnie kroki.Wiatr powiewał ich futrami,muskając przy tym ich pyszczki.Żadna nie zamierzała się odezwać i dopiero przy wodopoju,Wise odwróciła się w stronę lwic z lekkim uśmiechem,opadającym na jej białym pysku.
-Piękny dzień,prawda?
-No tak,-przytaknęła Nora,po czym westchnęła,-idealny na powrót na Białą Ziemię,prawda mamo?
-Tak..powinnaś się cieszyć,że wracamy do domu,-Wise polizała córkę za uchem,-jeszcze nie raz,zapewne się tu pojawimy
-Oby,-Lajla przytaknęła,uśmiechając się szeroko w stronę matki i siostry.
Czwórka lwic,napiła się chłodnej wody płynącej w wodopoju,po czym ruszyła znów przed siebie.
-Ndoto dalej jest z Nel?-spytała nagle Wise,spojrzawszy w granatowy oczy córki
-Wiesz mamo,że nie mogą się roztać,-powiedziała Lajla
-Z resztą,niewiadomo,kiedy się znowu spotkają,-tym razem głos zabrała Nora.
Kilio cały czas milczała,w końcu jednak,dotknięta ogonem przez Wise,przytaknęła.
-Co ty taka zamyślona?-spytała Wise
-Powiem ci...na osobności,-zaznaczyła czerwonooka,patrząc na Norę i Lajlę.Wise kiwnęła głową w ich stronę,więc lwice odeszły,szybkim krokiem,kierując się w stronę Lwiej Skały.

Wise
-Więc?-ponagliłam,uśmiechając się lekko
Kilio odwzajemniła gest,siadając na trawie,podobnie jak ja
-Musimy dzisiaj wracać?
-Nie chcesz zostawiać brata,mam rację?
-Tak,więc..mogłabym zostać?
-Pogadam z Leą,-powiedziałam,wstając
-Mam nadzieję,że się zgodzi,muszę pomóc bratu,-powiedziała,-Busara da sobie radę..
-To Busara,-zaśmiałam się,-będzie cię błagał na kolanach,żebyś wróciła!
-Napewno,-także się zaśmiała
Chwile jeszcze porozmawiałyśmy,ruszając w stronę pastwisk.Postanowiłyśmy zapolować dla lwioziemców.
Szybko doszliśmy na pastwiska,gdzie od razu poczułam zapach antylop.Ślinka zaczęła gromadzić mi się w pyszczku.Schyliłam się,a trawa zasłoniła moje ciało,co dało mi możliwość,żeby mnie nie zauważyły.Kilio zrobiła to samo,zaczęłyśmy mknąć prosto przed siebie,łapa za łapą,cichutko,unikając powiewu wiatru.Będąc już blisko,skoczyliśmy na dwie antylopy,zabijając je.Uśmiechnęłyśmy się do siebie z trijumfem,po czym złapałyśmy je za nogi,ciągnąć w stronę Lwiej Skały.

Po śniadaniu,wszyscy się rozeszli.Tak jak myślałam,Ndoto i Nel,nie było nawet na śniadaniu,ale muszą się widać sobą nacieszyć.Nora i Lajla,przed chwilą wyszły.Kilio została i właśnie teraz,siedziała przy mnie i Lea.Rozmawiałyśmy w najlepsze,aż do jaskini weszła Luna-wnuczka Lea.Ona i Lea,wyszły,więc zostałam sam na sam z Kilio.
-Wise..-szepnęła Kilio,więc spojrzałam w jej stronę,-chcesz iść że mną do moich braci? W końcu poznasz całą naszą ekipę
-Z przejemnością,-uśmiechnęłam się,po czym wraz z lwicą,ruszyłam w stronę jaskini Malki
***
Narrator
Ndoto i Nel-byli najleplepszymi przyjaciółmi,od kąt tylko się poznali.Nel przybyła wtedy na Lwią Ziemią z rodzeństwem,prosząc o pomoc w obronie ich domu.Ndoto pomagał Nel,gdy upadała,a także często z nią rozmawiał.Stali się najlepszymi przyjaciółmi.Nic więdz dziwnego,że nie mogli się roztać i spędzali wiele czasu razem.Ndoto cieszył się,że Nel spełniła swoje największe marzenie,a także że spodziewa się młodych.Bał się jednak,o jej staw.Dalej była przybita śmiercią ojca.
***
Wise
Kiedy tylko słońce ukazało się na horyzoncie,westchnęłam.Za chwilę będziemy ruszać do domu.Czeka nas długa wędrówka.Spojrzałam na córki,delektujące się dopiero co złapanym ptakiem.Ndoto był gdzieś z Nel.Kiedy oni tak urośli? Przed oczami ukazał mi się obraz,kiedy były jeszcze małymi kuleczkami,a teraz,wkrótce sami będą takie mieli.Zaśmiałam się na tą myśl.
Poczułam dotyk na plecach,więc się odwróciłam.Za mną stała Lea,wpatrując się we mnie ślepymi oczami.Zdawało mi się jednak,że widzę w nich błysk emocji.Przytuliłam ją.Dla mnie dalej była tą samą Leą,którą poznałam,mimo iż,jej oczy oślepły.Zaśmiałam się bezgłośnie,przypominając sobie,nasze pierwsze spotkanie.
-Już wracasz..-powiedziała,kiedy się od siebie odkleiłyśmy.
-Nie zostawie Białej Ziemi na długo,-powiedziałam,po czym się dumnie wyprostowałam,-w końcu jestem jej królową.
Wówczas,mój wzrok przeszedł na Norę.Kiedy tylko ona obejmie władzę,nie będzie miała aż tak łatwo.Przynajmniej jednak,będzia mogła liczyć na czyjąś pomoc,ale..i tak się obawiałam,kiedy ciężar prowadzenia stadem,przejdzie na nią.
-Napewno się jeszcze kiedyś zobaczymy,-powiedziałam szeptem do Lea,po czym liznęłam ją w ucho.

Trochę później,pożegnaliśmy się że wszystkimi.Ndoto właśnie żegnał się z Nel i Lexem,Nora z Simbą.
Stałam koło Kilio
-Jesteś pewna,że nie idziesz z nami?
-Mówiłam ci,Wise,-powiedziała,że spokojem,-za kilka dni przyjdę,a na razie,lepiej żebyście już ruszali.Spójrz na niebo...jest ciemniejsze.
Rzeczywiście takie było,musieliśmy więc już ruszać.Poderwałam się na łapy i wykrzyknęłam do dzieci.
-Ruszamy,szkoda czasu,-po czym ruszyłam truchtem przed siebie,co i rusz isę odwracając.Nora,Lajla i Ndoto,ruszyli za mną,co i rusz dotrzymując mi tempa.

Zatrzymaliśmy się tylko raz na drobne polowanie,więc przed wieczorem,byliśmy na Białej Ziemi.Od razu powitał nas widok zwierzyny i bieli kwiatów,oraz zieleni traw.Ruszyliśmy szybko w stronę Białej Skały.
Tak jak można się było spodziewać,wszyscy już na nas czekali.Kisu i Taje,pierwsi wystrzelili na powitanie.Za nimi reszta.
-Tęskniłem,-Kisu przytulił Norę 
-Fajnie,że już wróciliście,-powiedziała Kamba
-Cieszę się,że już cię widzę,-szepnęła mi na ucho Taje
-Coś się działo pod naszą nieobecność?-spytałam,a Taje od razu wymieniła z Busarą zaniepokojone spojrzenia.Kiwnęłam więc głową i podeszłam do syna by się przywitać.Zaniepokoiłam się tym,co chcą mi powiedzieć,ale nie trudno było się domyślić,że jest to coś niebezpiecznego.Wolę na razie nie powiadamiać o tym stada.

Kiedy z wszystkimi się przywitaliśmy,a księżyc pojawił się na niebie,wymknęłam się z Taje i Busarą na skałki.Busara był smutny,że Kilio nie przyszła,ale nie narzekał.Nad nami leciała Zaza,powiewając niebieskimi piórami,na tle nieba.Gdy byliśmy już na miejscu,usadowiliśmy się na skałach.Zaza wylądowana u naszych łap.
Spojrzałam na nich wyczekująco.
-Przez czas,kiedy cię nie było niewiele się działo,ale..-zaczęła Taje,-Zaza zauważyła,że znika coraz więcej pożywienia a Usafi*,mówi że polują jak zwykle.
-Ponadto,wyczułem ostatnio więcej zapachów lwów z granicy
-Może to nasi?-odezwałam się w zamyśleniu
-Nie sądze,-powiedział Busara
-Wise,czuję że coś złego,nie długo się wydarzy..
*****
*Usafi,puki Kilio nie wróci,bierze odpowiedzialność za polowania,bo Idia na razie nie może w nich uczestniczyć