-Msimu.
-Tylko to i wiem,-warknęłam,-chodziło mi, skąd pochodzisz?
Msimu przełknął głośno ślinę.To wszystko zdradzało.Zjeżyłam sierść.-Wyrzutek.
-To nie tak,królowo.Ja..jestem tylko ich synem,sam...
-...sam nic złego nie zrobiłeś,-dokończyłam,-Każdy tak mawia,ale nie zawsze dotrzymuje swoich postanowień.-zmarszczyłam brwi,-Kogo jesteś synem?
-H-hasiry i Sawy.
Nie wiem dlaczego-może przez to ,że była moim śmiertelnym wrogiem.Rzuciłam się na lwa i mocno przycisnęłam go do ziemi.Warknęłam:
-Czego tutaj szukasz?! Matka cię przysłała,to przekaż jej lepiej,że Biała Ziemia nie raz ją pokona.
-Królowo...-wydukał,-nigdy nie byłem jak oni.Ja naprawdę kocham Lajlę!
-Wise!
Odwróciłam się.W moją stronę szła Kamba.Zeszłam z białego.
-O co chodzi?
-Lajla urodziła kolejne młode.Chce,byś do niej przyszła.
Spojrzałam jeszcze raz na lwa.
-Dobrze.Ale go zabierzcie na Białą Skałę i pilnujcie,-przeniosłam wzrok na lwiątko,-zajmij się moją wnuczką,Kamba.
Puściłam się biegiem w stronę jaskini Matibabu.
Dotarłam akurat na czas.Matibabu wyszła mnie powitać.Przed jaskinią czekało większość zaciekawionego stada.Przytuliłam medyczkę.
-Co się stało Matibabu? Czy Lajla naprawdę urodziła?
Matibabu się uśmiechnęła.
-Tak ,syna.Chodź...-zawahała się.
-No mów,-ponagliłam
-Lajla urodziła przed wcześnie.Przynieście mi później lwiczkę,obejrzę ,czy nic jej nie jest.Lajla prawie nie umarła przez tą ciążę.
Oczy mi się zaszkliły.
-Ale nic jej nie jest?
Matibabu skinęła głową.
-Tylko jej synek...będzie mieć problem z oddychaniem.Biedak.-dodała,-możesz wejść.
Przekroczyłam próg jaskini pełna obaw.Nie rozumiałam,czemu Lajla uciekła.Bała się mnie? Nigdy nie byłam złą matką,za wszelką cenę starałam się chronić najbliższe mi osoby.Było mi smutno,że mi nie zaufała.
Nora,pochylała się nad Lajlą,delikatnie liząc ją w czoło.Lajla,leżała na baku,a niewielkie lwiątko piło mleko.Gdy mnie dostrzegła,złapała je jednak ,by włożyć sobie w łapy.Podeszłam bliżej.
-Córeczko..
-Mamo,to ..mój syn,-polizała lwiątko w łapach.
Zdębiałam.Lwiątko miało czystą czarną sierść,jedynie z białymi gdzie niegdzie miejscami.Oczy połyskiwały na zielono.Westchnęłam.
-Podobny do Hasiry..-zmarszczyłam brwi,-Lajla,coś ty myślała,zadając się z wyrzutkiem?
-Kocham go mamo.Wybaczcie,-spojrzała na Norę,-że wam nie powiedziałam.Ale proszę,pozwólcie mu zostać w stadzie.Zrobił tyle,że udowodnił,że na nie zasługuję.
Nora skinęła głową.
-Jak dla mnie może zostać.Ważne,byś była szczęśliwa ,a my bezpieczni..-dodała,-poza tym,Hasira wybuchcie gniewem gdy..
-Nora..wroga pokonuje się nie sadysfakcją nad jego dziećmi,-mówiłam ,marszcząc brwi,-a tym,że okazało się jego słabość.
-Nie rozumiem
Polizałam ją po głowie.
-Pewnego dnia zrozumiesz.
Następnie uczyniłam to samo z Lajlą i małym lewkiem.
-Cieszę się,że wróciłaś,-szepnęłam,-jak go nazwiesz?
Lajla zamyśliła się,nim z szerokim uśmiechem,odparła.
-Hodari*
Szczęśliwa mama |
*
Lajla
Podbiegłam do Msimu.Lew mocno mnie przytulił.
-Witaj w stadzie,-szepnęłam.Nora weszła zaraz za mną,położyła delikatnie Hodari'ego na trawiastym posłaniu.Obok leżała także moja córeczka.Nora uśmiechnęła się.
-Gratuluję lwiątek.
-Pewnego dnia siostrzyczko,ty też ich doczekasz,-zapewniłam.
Nora opuściła jaskinię.Zapewne poszła porozmawiać z Kisu.Teraz rozumiem,że moje miejsce jest na Białej Ziemi,u boku rodziny i przyjaciół.
Podeszłam do lwiątek wraz z partnerem.
-Wciąż nie mogę uwierzyć,moje marzenia się spełniły,-wyszeptał biały.
Oczy mi się zamgliły.
-Tak mogliśmy postąpić od razu,może nasz syn...-spojrzałam na własne łapy,-mógły umrzeć i ja przy okazji..
-Hej,-podniusł mój pyszczek i lekko musnął,-Już będzie wszystko dobrze.Jesteśmy razem.-Spojrzał na naszą córeczkę,-Musimy ją jakoś nazwać.
-Co powiesz na ...Lea?-zaproponowałam
-A może Luna?-uniusł jedną brew
Przewróciłam oczami.
-Pójdźmy na kompromis...
-Lara!-do jaskini wbiegła Mady.Pochyliła się nad moimi lwiątkami.-Są piękne!
-Co powiedziałaś?-spytał Msimu,-to pierwsze..
-Lara,tak wołam na coś co mnie cieszy,ekscytuję,albo gdy za długo gadam...-zaśmiała się.
Skinęłam głową.
-Podoba mi się.Niech będzie Lara*
-Hodari i Lara,świetnie,-uśmiechnął się Msimu.
-Mama mówiła,że ceremonia za dwa dni,zostaną uznane za dzieci królewskie,tak jak Wakati,-szepnęłam,-a przynajmniej do czasu,puki moja matka będzie władać.
-Oby jak najdłużej,-polizał mnie po policzku.
Hodari i Lara |
*
Hasira
-Co!-krzyknęłam.Uderzyłam w twarz wychudzoną lwicę,która przyniosła mi nieciekawe informacje.Jak wogóle śmiała.Wskoczyłam na nią i ugryzłam mocno z łapę.Pisnęła z bólu.
-Przepraszam pani...ale to prawda.
Sawa wszedł do jaskini.
-Może ją puścisz?
-Nie mów mi co mam robić!
-Ale druga także potwierdziła,-zmarszczył brwi,-i się nie dziwię,że Msimu odszedł.Zawsze był głupi.
Lwica szybko uciekła,kiedy z niej zeszłam.Warknęłam:
-To mój syn ,moja krew.Wiem,że ma jakiś plan.
-Nie działałby sam,-wzruszył ramionami Sawa,-poza tym,przypominam ci,że od urodzenia miał białą sierść,co jest bardzo dziwne.-uniusł do góry brew,-no chyba że mnie zdradziłaś.
-Nie zrobiłam tego,ale gwarantuję,że zaraz to zrobię,jeśli za pięć sekund nie wezwiesz stada!-warknęłam jadowicie.
Sawa cofnął się przerażony.
-Co chcesz zrobić?
-Wise gra w złą grę.Ona zabrała mi syna..ja zabiorę jej synów,-zaśmiałam się chytrze.Plan zrealizuje nie długo i podbiję Białą Ziemię! Chodź bardziej,zależy mi na śmierci jej i jej dzieci.Zemsta na niej i Moto..
*
Miesiąc później
Dni minęły szybko dla Białoziemców.Wise uwielbiała codzienne zabawy z wnukami.Lajla i Aishi świetnie sprawdzały się w roli mam,a Msimu i Huru w roli ojców.Dni mijały spokojnie,co niepokoiło większość mieszkańców,a inną część radowała.Shani,starała się jak najwięcej czasu poświęcać dziecią,podobnie jak Idia i Kora.Idia często zabierała córkę na polowania,sama wkońcu była główną dowodzącą.
Nyeusi minęła tłum lwic,rozmawiających w najlepsze blisko skałek.Nie znosiła,gdy miały wolne i tłoczyły się jak cielęta.Nim jednak zdołała wdrapać się na Białą Skałę,jej wzrok skierował się na niedaleko bawiące lwiątka.
Kilio II wskoczyła na synka Lajli i leciutko powaliła go na ziemię.Lewek zaśmiał się.Był mniejszy niż towarzyszka,bo młodszy.Hodariemu,pomimo kłopotów z oddychaniem,udawało się być najsilniejszym z samczyków (obok Wakatiego).Miał też niewonpliwy spryt.Przeszkadzało mu jednak to,że nie mógł zbyt szybko biegać.
Nyeusi zmarszczyła brwi.Kilio i Hodari byli wybuchową mieszanką.Mieli uszczypliwe poczucie humoru.Nyeusi podeszła bliżej nich.
-Cześć.
-Dzień dobry,-przywitały się grzecznie lwiątka.
-Kilio,masz może ochotę na króciutki trening z walki? Oczywiście łatwy.
Kilio zmarszczyła brwi.
-Uwielbiam wyzwania!
-Będziesz kiedyś świetną przywódczynią lwic walczących,-rzuciła Nyeusi,-tylko spytaj mamy ,czy możesz że mną iść.
-Ja też mogę?-zaptał Hodari.
-Przykro mi,ale jesteś jeszcze zbyt młody,masz dopiero miesiąc.Może innym razem,co?
-Nie obrażaj się,tylko ruszaj tą słoniową dupę,-rzuciła Kilio.Lwiczka odbiegła,by spytać Shani o zgodę,a gdy lwica się zgodziła,Kilio i Nyeusi udały się na niewielką łąkę.Ćwiczyły tam głównie doskoki i odskoki.
Hodari wolał udać się do jaskini.Nie mógł jeszcze nawet iść do wodopoju,chyba ze z rodzicami lub Kambą.Marzył,by być już dużym!
Wszedł w łapy Lajli.Miał ochotę się zdżemnąć.Kusił go jednak ogon siostry niedaleko,więc go ugryzł.
-Ał!-Lara spojrzała na niego z gniewem,po czym się zaśmiała,-baldo(bardzo) świeczne(śmieszne).
-A rzebyś(żebyś) wiedziała!
Rodzeństwo,bardzo się lubiło.Hodari zwykle spędzał czas i z siostrą i z przyjaciółką,Kilio.Wskoczył na białą lwiczkę i wyślizgneli się,goniąc po całej jaskini.Lara uwielbiała zabawy z bratem i nie mogła się doczekać,aż wyruszą na pierwszą samodzielną wyprawę.A może..nie musieli czekać.Zatrzymała braciszka i pochyliła się do szeptu.
-Mam pomysł,chodź,pójdziemy do granicy.
-To świetny pomysł,odważny,-wysapał czarny.
Lajla,która jako jedyna z dorosłych lwic została w jaskini,przeniosła uwagę na dzieci.
-Co jest maluchy?
-Nic!-krzyknęły równocześnie.
Lajla usiadła.
-Dzisiaj z tatą zabierzemy was pod gwiazdy.CO w na to?
Lwiątka zgodnie pokiwały głowami,z entuzjazmem.
Huru i Aishi wyszli z synem na spacer.Wakati długo nalegał żeby poszła z nimi jego przyjaciółka.Zgodzili się.Teraz biały lewek ganiał wraz z Mady.Lwiczka była dla niego jak siostra,a on pragnął rodzeństwa.Bawili się długo ,ganiając za sobą.Zatrzymali się dopiero wtedy,kiedy przed sobą zauważyli,idących także na spacer Borę,Barafu i ich córki.Aishi i Huru podeszli porozmawiać z dorosłymi lwami.Natomiast Wakati i Mady,podbiegli do sióstr.Sun i Rihaya,bardzo się kochały,były przykładnymi ,pomagającymi i uśmiechniętymi lwiczkami.Sun wyprostowała się dumnie.
-Nauczyłam się nowych zwrotów:Zła Ziemia!
-Nieźle.Chodź sama wyglądasz jak ziemia,taka brudna,-rzuciła Mady.
Sun rzuciła się na nią i obie ze śmiechem,turlały się.Rihaya i Wakati przyłączyli się do zabawy.Skączyła się jednak szybko,kiedy Huru i Aishi zaczęli iść dalej.Mady i Wakati pożegnali się,pobiegli za opiekunami.
-Chodźcie tu ,moje księżniczki!-zawołał Barafu.Córeczki przytuliły się do niego z radością.Bora zaśmiała się cicho.
-Widać,musicie iść razem na oglądanie gwiazd.
-O nie,moja panno,-Barafu uniusł jedną brew,-nie wykręcisz się.
-Tu mnie masz,-Bora przewróciła oczami.Polizała każdą z córek osobno po główce,nim poszła dalej z rodziną w stronę wodopoju.
-Jeszcze młoda dorosła,-upomniała Nora,-proszę,nie przekazuj mi tak nagle królestwa.
Wise skinęła głową.Nora z uśmiechem podeszła do Kisu i oboje wybrali się na miły spacer.Wise obserwując ją ,zdała sobie sprawę,że lata uciekają,a ona sama wkrótce odejdzie jako gwiazda.Cieszyła się szczęściem dzieci i tym,że dobrze je wychowała.Zeszła z Białej Skały.
Tym czasem,Lara i Hodari,zjedli grzecznie posiłek i czekali,aż rodzice zasną popołudniową dżemką.Kiedy tak się stało,wybiegli cicho z jaskini.Skierowały się w stronę granicy.Nie mieli dobrego orientu w terenie,do tego szybko się zmęczyły i zgłodniały.Hodari usiadł.
-Jesteś pewna,że idziśmy(idziemy) w dobrym kiehunku(kierunku)
-Tak,-odparła na to lwiczka,-patrz! woda!
Dzieci Lajli podbiegły do wodopoju.Napiły się szybko chłodnej wody,ale widząc,że ktoś nadchodzi,kontynuowały swoją wędrówkę.
Udało im się w długim,długim czasie,pełnym zmęczenia,dojść do granicy.Lara i Hodari z zaciekawieniem przeglądali każdy odcinek.Usiedli.
-Trochę strasznie..
-Nie marudź,-powiedział brat,-ważne,że tak żyją inne lwy,wyrzutki!
-Ważne?
-No..będzie zabawa! Przegonimy je!-syknął udając walkę.Lara skinęła głową.Przegonią je.
Postawili kilka kroków poza linią graniczną,opuszczając białe królestwo.
Wtedy na ich drodze wyrosła lwica.Jej futro mieniło się ciemnozłoto.Uniosła do góry jedną brew.Lwiątka cofnęły się przerażone.Hodari zasłonił siostrę,wystawił pazurki.
-Coś za jehna(jedna)?
Lwica zaśmiała się.
-Chyba powinnam spytać o to samo.Jesteście z Białej Ziemi? Kogo jesteście dziećmi?
-Lajli,-szepnęła lwiczka.
Lwica uśmiechnęła się.
-Znam Lajlę.Księzniczka Lara i Książę Hodari,jak mniemam.Jesteście za małe,by się tu kręcić.Chodźcie,odprowadzę was.
Pchnęła lwiątka,a te bez wahania poszły na przód.
Kiedy dotarły do Białej Skały (chodź lwica musiała je wcześniej nieść na grzbiecie) z ulgą stwierdziły,że Lajla ich nie szuka.Upiecze im się.Poprosiły lwicę,by nic nie mówiła ich mamie,a same pobiegły szybko,by ukryć się w łapać królewskiej córki.
Lwica odwróciła się i ruszyła w stronę baobabu.Wiedziała,że tam ją zastanie.
Wise siedziała pod drzewem i w najlepsze dyskutowała z Taje,kiedy dojrzały ciemnozłotą lwicę.Uśmiechnęły się.
-Hej Kilio,jesteś wcześnie.
-Tak..szybko poszło,-mruknęła Kilio,-przynajmniej już coś umią.
-Gdzie Busara?-spytała Taje.
-Za chwile przyjdzie.Macie gościa...-zawiesiła głos,-muszę wam o czymś powiedzieć.
-Nie gryziemy.-Taje.
Kilio westchnęła.
-Kiedy byłam w Białej Przystanii,był ze mną Kion.Sprawdzałam,czy się zmienił.I muszę mu przyznać rację.Śledziłam go,rozmawiałam,obserwowałam.Wybaczcie mi,ale uważam,że powinnyście dać mu drugą szanse.Będzie dzisiaj czekał na granicy.Będziecie?
-Kilio,chyba cię za przeproszeniem pogrzało!-syknęła Taje,-nigdy!
-W życiu!-syknęła Wise
Kilio wzruszyła ramionami.
-Jak coś,będzie czekał,-następnie odeszła,chciała spotkać się z wnukami.
Kiedy Wise i Taje dojrzały brązowe futro Kiona,chciały uciec.Przeszły jednak pewnie.Syn Mfalme,uśmiechnął się szeroko.
-Wise.Taje.
-Mów szybko,nie mamy czasu,-syknęła Taje.
-Naprawdę się zmieniłem dziewczyny,-mówił,-proszę,na wszystko.Byłem lwiątkiem,wybaczycie?
-Lwiątkiem niezbyt rozgarniętym,jak dałeś radę wysłać za nami pogoń,zabić niewinną lwicę,złamać naszą przyjaźń,-syknęła Wise.
-Nie ja...to matka sprawowała władzę,-szepnął Kion,-ciągle się zastanawiałem,jak by to było,gdybyście zostały i wiem...chciałbym mieć was u mojego boku.Moje kochane przyjaciółki.
Wise zmarszczyła brwi,nim lekko się uśmiechnęła.
-Dobrze,wybaczymy ci.
-Możemy się przyjaźnić?-spytał
-Tak,-skinęła głową Taje.
Szybko się przytulili.Wise wyszeptała coś pomarańczowej do ucha,po czym ona i Busara odeszli.Wise została sama z Kionem.
-Dalej cię kocham,-szepnął Kion
-Nawet nie wiesz,co to oznacza,-westchnęła,-posłuchaj,wracaj do Tęczowej Krainy i żyj własnym życiem,bo nasze drogi już się rozeszły.Pozostańmy przyjaciółmi,bo nie dam rady zapomnieć.Udowodnij,że się zmieniłeś.
Odeszła.
Prosto w stronę wodopoju.Stamtąd szybko się napiła.Miała ochotę,porozmawiać z Mfalme.Ale...tak dawno go nie widziała.Swojego Duchowego Przewodnika.
Wróciła na Białą Skałę,gdzie zdążyła pobawić się z wnukami,nim całe stado,zapodło w głeboki sen.
Ale spokój został zerwany.
-----------------------------------------------------------------
*zdolny (dziękuję za imię Mfalme Lioness)Huru i Aishi wyszli z synem na spacer.Wakati długo nalegał żeby poszła z nimi jego przyjaciółka.Zgodzili się.Teraz biały lewek ganiał wraz z Mady.Lwiczka była dla niego jak siostra,a on pragnął rodzeństwa.Bawili się długo ,ganiając za sobą.Zatrzymali się dopiero wtedy,kiedy przed sobą zauważyli,idących także na spacer Borę,Barafu i ich córki.Aishi i Huru podeszli porozmawiać z dorosłymi lwami.Natomiast Wakati i Mady,podbiegli do sióstr.Sun i Rihaya,bardzo się kochały,były przykładnymi ,pomagającymi i uśmiechniętymi lwiczkami.Sun wyprostowała się dumnie.
-Nauczyłam się nowych zwrotów:Zła Ziemia!
-Nieźle.Chodź sama wyglądasz jak ziemia,taka brudna,-rzuciła Mady.
Sun rzuciła się na nią i obie ze śmiechem,turlały się.Rihaya i Wakati przyłączyli się do zabawy.Skączyła się jednak szybko,kiedy Huru i Aishi zaczęli iść dalej.Mady i Wakati pożegnali się,pobiegli za opiekunami.
-Chodźcie tu ,moje księżniczki!-zawołał Barafu.Córeczki przytuliły się do niego z radością.Bora zaśmiała się cicho.
-Widać,musicie iść razem na oglądanie gwiazd.
-O nie,moja panno,-Barafu uniusł jedną brew,-nie wykręcisz się.
-Tu mnie masz,-Bora przewróciła oczami.Polizała każdą z córek osobno po główce,nim poszła dalej z rodziną w stronę wodopoju.
*
-Jesteś już dorosła,-powiedziała z czułością Wise.-Jeszcze młoda dorosła,-upomniała Nora,-proszę,nie przekazuj mi tak nagle królestwa.
Wise skinęła głową.Nora z uśmiechem podeszła do Kisu i oboje wybrali się na miły spacer.Wise obserwując ją ,zdała sobie sprawę,że lata uciekają,a ona sama wkrótce odejdzie jako gwiazda.Cieszyła się szczęściem dzieci i tym,że dobrze je wychowała.Zeszła z Białej Skały.
Tym czasem,Lara i Hodari,zjedli grzecznie posiłek i czekali,aż rodzice zasną popołudniową dżemką.Kiedy tak się stało,wybiegli cicho z jaskini.Skierowały się w stronę granicy.Nie mieli dobrego orientu w terenie,do tego szybko się zmęczyły i zgłodniały.Hodari usiadł.
-Jesteś pewna,że idziśmy(idziemy) w dobrym kiehunku(kierunku)
-Tak,-odparła na to lwiczka,-patrz! woda!
Dzieci Lajli podbiegły do wodopoju.Napiły się szybko chłodnej wody,ale widząc,że ktoś nadchodzi,kontynuowały swoją wędrówkę.
Udało im się w długim,długim czasie,pełnym zmęczenia,dojść do granicy.Lara i Hodari z zaciekawieniem przeglądali każdy odcinek.Usiedli.
-Trochę strasznie..
-Nie marudź,-powiedział brat,-ważne,że tak żyją inne lwy,wyrzutki!
-Ważne?
-No..będzie zabawa! Przegonimy je!-syknął udając walkę.Lara skinęła głową.Przegonią je.
Postawili kilka kroków poza linią graniczną,opuszczając białe królestwo.
Wtedy na ich drodze wyrosła lwica.Jej futro mieniło się ciemnozłoto.Uniosła do góry jedną brew.Lwiątka cofnęły się przerażone.Hodari zasłonił siostrę,wystawił pazurki.
-Coś za jehna(jedna)?
Lwica zaśmiała się.
-Chyba powinnam spytać o to samo.Jesteście z Białej Ziemi? Kogo jesteście dziećmi?
-Lajli,-szepnęła lwiczka.
Lwica uśmiechnęła się.
-Znam Lajlę.Księzniczka Lara i Książę Hodari,jak mniemam.Jesteście za małe,by się tu kręcić.Chodźcie,odprowadzę was.
Pchnęła lwiątka,a te bez wahania poszły na przód.
Kiedy dotarły do Białej Skały (chodź lwica musiała je wcześniej nieść na grzbiecie) z ulgą stwierdziły,że Lajla ich nie szuka.Upiecze im się.Poprosiły lwicę,by nic nie mówiła ich mamie,a same pobiegły szybko,by ukryć się w łapać królewskiej córki.
Lwica odwróciła się i ruszyła w stronę baobabu.Wiedziała,że tam ją zastanie.
Wise siedziała pod drzewem i w najlepsze dyskutowała z Taje,kiedy dojrzały ciemnozłotą lwicę.Uśmiechnęły się.
-Hej Kilio,jesteś wcześnie.
-Tak..szybko poszło,-mruknęła Kilio,-przynajmniej już coś umią.
-Gdzie Busara?-spytała Taje.
-Za chwile przyjdzie.Macie gościa...-zawiesiła głos,-muszę wam o czymś powiedzieć.
-Nie gryziemy.-Taje.
Kilio westchnęła.
-Kiedy byłam w Białej Przystanii,był ze mną Kion.Sprawdzałam,czy się zmienił.I muszę mu przyznać rację.Śledziłam go,rozmawiałam,obserwowałam.Wybaczcie mi,ale uważam,że powinnyście dać mu drugą szanse.Będzie dzisiaj czekał na granicy.Będziecie?
-Kilio,chyba cię za przeproszeniem pogrzało!-syknęła Taje,-nigdy!
-W życiu!-syknęła Wise
Kilio wzruszyła ramionami.
-Jak coś,będzie czekał,-następnie odeszła,chciała spotkać się z wnukami.
*
Wbrew jednak wszystkiemu,lwice wiedziały,że Kilio ma dobre zamiary.Dlatego zdecydowały się tam pójść.Przywitały się wcześniej z Busarą i poprosiły go,by czekał blisko,na wszelki wypadek.Kiedy Wise i Taje dojrzały brązowe futro Kiona,chciały uciec.Przeszły jednak pewnie.Syn Mfalme,uśmiechnął się szeroko.
-Wise.Taje.
-Mów szybko,nie mamy czasu,-syknęła Taje.
-Naprawdę się zmieniłem dziewczyny,-mówił,-proszę,na wszystko.Byłem lwiątkiem,wybaczycie?
-Lwiątkiem niezbyt rozgarniętym,jak dałeś radę wysłać za nami pogoń,zabić niewinną lwicę,złamać naszą przyjaźń,-syknęła Wise.
-Nie ja...to matka sprawowała władzę,-szepnął Kion,-ciągle się zastanawiałem,jak by to było,gdybyście zostały i wiem...chciałbym mieć was u mojego boku.Moje kochane przyjaciółki.
Wise zmarszczyła brwi,nim lekko się uśmiechnęła.
-Dobrze,wybaczymy ci.
-Możemy się przyjaźnić?-spytał
-Tak,-skinęła głową Taje.
Szybko się przytulili.Wise wyszeptała coś pomarańczowej do ucha,po czym ona i Busara odeszli.Wise została sama z Kionem.
-Dalej cię kocham,-szepnął Kion
-Nawet nie wiesz,co to oznacza,-westchnęła,-posłuchaj,wracaj do Tęczowej Krainy i żyj własnym życiem,bo nasze drogi już się rozeszły.Pozostańmy przyjaciółmi,bo nie dam rady zapomnieć.Udowodnij,że się zmieniłeś.
Odeszła.
Prosto w stronę wodopoju.Stamtąd szybko się napiła.Miała ochotę,porozmawiać z Mfalme.Ale...tak dawno go nie widziała.Swojego Duchowego Przewodnika.
Wróciła na Białą Skałę,gdzie zdążyła pobawić się z wnukami,nim całe stado,zapodło w głeboki sen.
Ale spokój został zerwany.
-----------------------------------------------------------------
*oznacza gadułę/wahałam się między imionami,ale myślę,że to imię będzie dobrym wyborem/ (imię wybrały Kamila Zaleśna i Lea)
Rozdział dedykuję Kamili Zaleśnej,która jako pierwsza poznała dzieci Lajli.
Cześć! Co myślicie o rozdziale? Podobał się? Przepraszam,że taki haotyczny,ale niewiele brakuję,do zakończenia 2 sezonu.
To...chyba tylko tyle.Czekam na komentarze i Pozdrawiam c:
~Udanego Poniedziałku!~