czwartek, 27 lipca 2017

Rozdział 57

Kolejny dzień na Białej Ziemi,zaczął się nadwyraz słonecznie.Więc kiedy tylko promienie słońca,oświetliły moją twarz,wstałam niemal od razu,a wraz że mną całe stado.Lwice Polujące,ruszyły na polowanie.Nie musieliśmy wiele czekać,żeby pod naszymi łapami,znalazły się antylopa gnu i dwie zebry.Aishi,od razu podeszła do anylopy gnu i zaczęła ją zjadać.Huru,ruszył w ślad za nią.Po chwili,całe stado,zaczęło zajadać.Ja byłam na końcu,mimo iż powinnam być podobno na początku.Nie byłam specjalnie głodna.Kiedy więc wszyscy jeszcze jedli,wyszłam z jaskini,udając się na szczyt Białej Skały.Wpatrywałam się zaczarowanym wzrokiem,w Białą Ziemię.Przypomniałam sobie,jak jeszcze nie dawno,wpadłam do dziury i postawiłam łapę w tym miejscu.
Westchnęłam cicho.Życie tak szybko przemija.Moje przyjaciółki zostaną wkrótce babciami,a moje maluchy,staną się nastolatkami.Życie,faktycznie ma smak owoców-jak to kiedyś powiedziała mi Matibabu.

Usłyszałam ciche kroki,więc się odwróciłam.Lajla,podeszła do mnie,po czym wtuliła się w moją pierś.
-Mamo,możemy iść już na sawanne?
-Oczywiście,córeczko,-polizałam ją w główkę.Biała lwiczka zachichotała,po czym pobiegła w stronę przyjaciół.Cała szóstka,ruszyła w stronę sawanny.Za nimi poszli synowie Kamby,oraz jej córka,wraz że swoją przyjaciółką.
Kiedy zniknęli mi z punktu widzenia,odwróciłam się ponownie.Znów,wpatrywałam się w piękno Białej Ziemi.W te liczne złoża białych kwiatów.Przymużyłam oczy,wsłuchując się w dźwięki do okoła mnie.Ponownie usłyszałam kroki.Odwróciłam się gwałtownie,lecz po chwili się uśmiechnęłam.Podobnie jak dwie lwice,które stały za mną.
-Co was do mnie sprowadza?-zaśmiałam się
-O wielka królowo! my..-Taje także się zaśmiała
-Daj spokój z tymi tytułami,o Taje śmiechawo jedna!-zaśmiałam się jeszcze głośniej.
-I kto to mówi?!
Śmiałyśmy się jeszcze trochę,po czym przestałyśmy.Spojrzałam na nią wyczekująco.
-Więc?
-Więc..zastanawiałyśmy się,czy nie poszłabyś z nami po Nyeusi,Mto i Busarę?
-Mhm,,ależ po co?
-Ponieważ widzimy,że świta u ciebie nudą.No weź,każdy dzień jest taki sam! Co powiesz,na małą zabawę,jak wtedy,kiedy mieszkałyśmy jeszcze u Nzuri?
-W sensie? Miałyśmy wiele zabaw jako lwiątka..
-Oj,po prostu chodź!-pogoniła mnie Kilio.
Wstałam i ruszyłam za dziewczynami.Szybko zeszłyśmy z Białej Skały i równie szybkim tempie,biegłyśmy przez sawanne.Wiatr muskał nasze pyszczki.Biegłyśmy tak szybko,że nie zdążyłyśmy się zatrzymać,więc wpadłyśmy na czarną lwicę.

Nyeusi,zgromiła nas spojrzeniem,po czym wstała.
-Uważajcie,co?
-No spoko,możesz zawsze powiedzieć,że poleciałyśmy na ciebie,-Taje wybuchnęła śmiechem,podobnie jak ja.
-Lepiej mówcie,gdzie tak wam szpieszno,-przewróciła oczami
-Właściwie,to po ciebie.Mamy sprawę,ale powiemy ci przy chłopakach,nie warto mówić kolejny raz,-odparła Kilio,-może,zapolujemy.Nie daleko widziałam stada antylop!
Przytaknęłyśmy,po czym ruszyłyśmy za czerwonooką.

Nie wiele czasu później,znalazłyśmy się nie daleko stada antylop.
                                                 
Bezszelestnie,podchodziłyśmy w ich stronę.Przuczupnęłyśmy,kiedy dotarliśmy do wysokich traw.Pomału,zaczęłyśmy cołgać w ich stronę,oczywiście unikając wiatru.Kilio szła na przodzie,pewnym krokiem.Za nią kroczyłam Nyeusi,ja wolałam być na tyłach,by pilnować Taje.Pomarańczowa,radziła sobie jednak lepiej.Jakoś udało jej się unikać szelestu.W końcu,stanęłyśmy nie daleko jednej z antylop,która odłączyła się od grupy.Kilio dała nam znak ogonem,żebyśmy poczekały,oraz,że mamy iść w boki.Nyeusi poszła na lewo,ja na prawo,Taje i Kilio zostały na środku.
Kiedy tylko,dała nam znać,skoczyłyśmy.Reszta antylop uciekła w panice.Ta na którą skoczyłyśmy,wyrywała się co i rusz.Taje i Kilio,skoczyły na nią,kiedy nie miała już prawie sił,z resztą tak jak my.Ujęła dobrą strategie,dzięki której,u naszych łap padła antylopa.Pociągnęłyśmy ją trochę dalej,po czym zaczęłyśmy ucztę.Po skączonym posiłku,ruszyłyśmy dalej na poszukiwanie lwów.

Słońce rzucało swoimi promieniami,prosto na nasze futra.Zrobiło mi się przez to,strasznie gorąco.Szłam jednak dalej.Wciąż z jednej strony,nie rozumiałam,po co dziewczyny mnie wyciągają,ale z drugiej,jest to pokonanie nudy.
Po drodze,minęłyśmy wodopój,przy którym bawiły się lwiątka.Uśmiechnęłam się na widok moich dzieciaków.
Kiedy go minęłyśmy,przyspieszyłyśmy kroku,aż w końcu,zaczęłyśmy biec.Bardzo się to przydało,gdyż szybko znaleźliśmy Mto i Busarę.Rozmawiali że sobą,lecz na nas widok,przestali.Busara przytulił Kilio,a Mto Taje.Na ten widok,zrobiło mi się smutno.Przypomniał mi się Moto.Ah! Tęsknie za nim.Nyeusi,nie tęskni za swoim byłym..a ja? Czemu w takich sytuacjach,muszę rozpamiętywać chwilę?

-Szukałyście nas?-spytał Mto
-Upolowałeś dwa złączone słonie,geniuszu!-warknęła Nyeusi,-jasne,że tak.Dziewczyny coś wymyśliły i właśnie w tym momemcie, nam o tym powiedzą!
-Dokładnie..-przyznała Kilio,po czym spojrzała na Taje,-pomyślałyśmy,że przyda nam się jakaś odmiana.Ciągle tylko to samo.Więc,mamy pomysł.Otóż..
-Otóż..-dołączyła się Taje,-nie macie ochotę się pobawić w te zabawę,w którą bawiliśmy się u Nzuri?
-W sensie?-dopytał Busara
-Ja nie znam waszych zabaw z tamtego czasu,-powiedział Mto
-W mbele yako,-powiedziała Taje
-Wyścignę cię?-spojrzałam na nią ciekawa,-pamiętam.Każdego dnia,kiedy Nzuri wychodziła na polowanie,wybiegaliśmy z jaskini.Bawiliśmy się wówczas w wyścigi.Ścigaliśmy się,robiliśmy nagłe zwroty.Kiedy Nzuri wracała,biegliśmy w jej stronę.Wygrywał ten,kto był pierwszy,-wyjaśniłam
-I chcecie się w to bawić? Jak małe lwiątka?-spytał roześmiany Mto
-A czemu by nie? Długo żyć nie będziemy!-roześmiała się Kilio,lecz po chwili zpoważniała,-zaczynamy?
Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco.Zmrużyłam oczy,po chwili je otworając z szyderczym uśmiechem.
-Zaczynamy!

-Pamiętaj,Mto,żeby przed zakrętem wystawić pazury..żebyś się nie przewrócił,-upomniała go Taje.Lew kiwnął tylko głową,po czym czule polizał partnerkę po policzku.
Moi przyjaciele,jak i ja,ustawiliśmy się przy jednym z kamieniów.Przygotowałam się,podobnie jak oni,by za chwile wystartować.To był na prawdę długi bieg.Znajdowaliśmy się na środku sawanny,a naszym celem,była granica Ptasiej Ziemi. Kiedy ptak,siedzący obok (poprosiłyśmy go) dał znać,pod postacią ćwierku,wystartowaliśmy.Pełni energi i zapału,pognaliśmy do przodu.
Nasze odechy,były wyrównane.Co i rusz,jedno z nasz przyszpieszało,by być na przodzie.Próbowałam,wyścignąć Mto,co mi się w końcu udało.Teraz wraz z Taje,szłyśmy włeb włeb.Kilio i Nyeusi,królowały na przodzie.Oczywiście córka Miiby,w końcu ją wyprzedziła,ale tylko o centymetr.Była wprawdzie ,przyzwyczajona do biegania (polowanie,zrobiły swoje).Ja z Taje,biegłyśmy za nimi.Za nami natomiast Mto,a za nim Busara.Nigdy nie lubił zbytnio tej zabawy,chodź raz udało mu się być na przodzie.Zawsze jednak,przegrywał ,przy zakrętach zwłaszcza.

Przyszpieszłyłam,resztkami sił.Strasznie bolały mnie łapy,a byliśmy dopiero,kilka metrów za granicą naszego królestwa.Westchnęłam ciężko.Kiedyś,mieliśmy krutszą mete,a może..tylko mi się zdawało? Musiałam uspokoić odech.Nie chcesz chyba paść na ziemię! Nie jesteś aż tak stara.Dawaj Wise,troche wysiłku ci nie zaszkodzi-pomyślałam,po czym z całej pary,wyszczeliłam naprzód.Muszę dać radę!
***
Narrator
Kiedy Wise,Taje i ich przyjaciele,ścigali się niczym małe lwiątka,prawdziwi posiadacze tego tytułu,bawili się nad wodopojem.Zaczęło się od berka,chowanego,zapasów i pluskania się w wodzie,a skączyło na leżakowaniu na skałkach.Żeby przerwać nudę,postanowili porozmawiać.Najpierw o tym co zwykle,jaki pyszny był dzisiaj obiad i obstawianie,co będzie jutro.Później o tym,gdzie są ich rodzice,lub o tym,że brat Kisu zostanie ojcem,a on sam wujkiem.W końcu jednak,Lajla,poruszyła inny temat.
-Nie boicie się dorosłości?
-Tak szczerze..to trochę tak,-odparła Aishi
-A ja nie! Będę w końcu mugł robić,co mi się  żżywnie podoba!-powiedział śmiało Huru (prawie taki sam punkt widzenia,jak ja xd)
-Taaa..i jakaś magiczna siła,przyniesie ci pod nogi żarło!?-zaśmiał się Kisu,na co Huru warknął
-Tobie to łatwo mówić,kim niby będziesz?! Król od siedmiu boleści? Nigdy nic nie wiadomo Kisuniu!
-A co,bić się chcesz!?
-Pewnie!!
-Chłopcy!!!-warknęła Lajla,-cicho już! My tu rozmawiamy,idźcie się lepiej ochłodzić..
-Dobrze Rozłączyni! -zaśmiał się Kisu,wraz z synem Wise,podążając nad wodopój
-Kto?
-Rozłączyni konfliktów! Tylko ty potrafisz rozwiązywać konflikty,-na słowa lewka,na policzkach Lajli pojawiły się lekkie rumieńce.

Kiedy lewki odeszły,a za nimi Ndoto,lwiczki mogły w spokoju pogadać.
-Boisz się Nora,bycia królową?-spytała Aishi
-No więc...-zawachała się przez chwilę.Nie lubiła zdradzać co czuję w tej sprawie,postanowiła więc zmienić temat.Wstała,podeszła do lwiczki,tyknęła ją łapką,po czym mówiąc "berek!" zaczęła uciekać.Zdezorientowana Aishi,chwilę potem,ruszyła w ślad za nią.Lajla zaśmiała się cicho,po czym także przyłączyła się do zabawy.
***
Kamba leżała przytulona do Arro,na pobliskiej polanie.Przyglądała się swoim dzieciom,biegającym nie daleko.Imani skoczyła nagle na Teo,po czym ugryzła go w ucho.Nie zauważyła,skradającego się Chaki.Lewek,skoczył na starszą siostrę,po czym przygwoździł ją do ziemi.Mimo iż oboje wybuchli śmiechem,córka Nzuri,była zła.Wstała,po czym podeszła do swoich dzieci.Wzięła w pysk zdezorientowaną córkę,po czym odeszła kawałek dalej.Każdego zdziwiło jej zachowanie.

Imani wierciła się,ale i tak wylądowała w jej łapach.Kamba umyła ją starannie,po czym spojrzała na nią surowo,chodź ta i tak tego nie widziała.
Warknęła cicho na matkę.
-Dobrze się bawiłam,co znowu?
-Po prostu..-zawiesiła się,sama niewiedziała,co odpowiedzieć,więc po prostu westchnęła,-Po prostu się o ciebie martwie
-Nie potrzebnie!-odparła lwiczka.Wyszła z łap matki,po czym pobiegła przed siebie.Kamba ziewnęła.Patrzyła jeszcze chwile za córką,po czym wraz z mężem i synami,wróciła na Białą Skałę.Wiedziała,że jej córka wróci,ale kiedy?
***
Bieg,zdawał sie dłużyć w nieskączoność.Powiem w prost,że się zmęczyłam.W końcu,mimo wiatru i tak było gorąco.Czułam,że mam spocone łapy.Oddech ,próbowałam uspokoić,ale nie zawsze mi się udawało.Na prowadzeniu,biegła Kilio i Taje,za nimi Nyeusi,za mną Mto i Busara.No cóż..musiałam przyspieszyć.Przyznam,że nie było to za miłe.Łapy piekły mnie dalej,ale w końcu się udało.Dogoniłam Nyeusi,która także nie traciła pomału siły.

Nigdy nie byłam tak szczęścila,jak w momencie,kiedy dotarliśmy do granicy Ptasiej Ziemi.Jednak,to nie oznaczało przerwy,wręcz przeciwnie.Miał nastąpić zwrot,by wrócić na Białą Ziemię.Kilio pewnie,przyspieszyła,żeby jako pierwsza,wykonać zgrabny zwrot.Była w tym dobra,ale nic dziwnego,lata polowań zrobiły swoje.Taje,ja i Nyeusi,zrobiłyśmy także zwrot.Mto także się przyłączył.Także,wystawił pazury,przesunął nimi po ziemi,dzięki czemu,mógł szybko skręcić.Busara z wielkich trudem,zrobił podobnie.Kiedy każdy z nas skączył,usiedliśmy na chwilę,by odpocząć.Nie trwało to jednak długo i chwile później,musieliśmy z powrotem ,biec w stronę domu.Taje i Kilio,poganiały mnie,żebym była szybsza.Cóż,nie zamierzałam aż tak bardzo przyspieszać.Już i tak,byliśmy blisko granicy.

Przyspieszyłam,już po granicy.Poprostu  wyszczeliłam ,a reszta zaskoczona za mną.Nasza szóstka,z głośnym westchnieniem,dotarła do wodopoju.Tak szybko,chyba nigdy,nie piłam wody.Ulżyło mi,kiedy poczułam jej smak,na moim języku.Po prostu,pragnienie zostało zaspokojone.W naszym mbele yako zwyciężyła Kilio.
Spojrzałam na niebo,które przybrało już kolor granatowy.Uśmiechnęłam się do przyjaciół.
-Dziękuję wam za ten....wyjątkowy dzień,-powiedziałam,-a teraz,może wrócimy na Białą Skałe?
-No pewnie!-wykrzyknęli
-Mam nadzieję,że lwice coś upolowały,bo jestem głodny,-westchnął Mto i spojrzał na Kilio
-Na pewno upolowały,ale i tak dostaniesz ostatni,-zgasiła go,po czym wraz ze mną i Taje,odeszła.

Chodziłyśmy jeszcze trochę po sawannie,puki na niebie nie pokazały się pierwsze gwiazdy.Właśnie wtedy,wróciłyśmy do domu.Od razu się położyłam,po czym zapadłam w sen.To był..naprawdę fajny dzień.Tyle wspomnień ożyło.
***
Narrator
Kilka godzin wcześniej
Imani,po swojej "ucieczce" od rodziny,położyła się na skale,nie daleko pastwiska.Zamknęła oczy,w ten sposób,lepiej było jej się skupić.Usłyszała,skukot kopyt,a po chwili wyraźny ryk.Słyszała,dzwięki ucieczki,po czym..Ah! uwielbiała słuchać polowań lwic.
Otworzyła oczy.Żałowała,że ich nie widzi.Sama chciałaby polować.Miała nadzieję,że może kiedyś jej się to uda.Uśmiechnęła się lekko,po czym spojrzała w lewo.Usłyszała otóż,że ktoś się zbliża.Zawsze była gotowa do walki,ale rozum podpowiadał jej,że lepiej w razie czego uciekać.Już chciała,to zrobić,kiedy do jej uszu,dobiegł znajomy głos.Mogła słuchać,jak mówi godzinami.Miał taką cudowną nutę w głosie,ciepłą i czułą.Uśmiechnęła się więc szeroko,po czym wróciła na miejsce.Koło niej,położył się jej przyjaciel.Znała go,właściwie od dziecka.Nie..nic więcej nie czuła,tylko przyjaźń i wdzięczność.Opiekował się nią,właściwie nie wiedziała dlaczego,aż tak bardzo mu na tym zależało.
-Co tak siedzisz i słuchasz?-odezwał się
-Wiesz,że lubię słuchać polowań lwic,poza tym...
-Poza tym?
-Poza tym...matka jest zbyt naopiekuńcza.Nie lubię,kiedy ktoś okazuję mi litość.Ja dam sobie radę!
-Robi to,bo ciebie kocha,Imani,-odparł,po czym się także uśmiechnął,-przypominasz mi kogoś,kogo bardzo dobrze znałem.Chodź..ona była jedyna w swoim rodzaju.
-Znam ją?
-Nie,odeszła zanim się jeszcze urodziłaś..
-Ale w sensie,że umarła?-Imani wstrzymała odech
-Nie,po prostu wróciła na swoją ziemie.Ciekaw jestem,czy dalej tam jest.Zawsze lubiła podróżować,zwiedzać inne ziemie..
-Przecież to było możliwe,prawda?-spytała ciekawa,wstając.Lewek także wstał.
-Po części,-powiedział,po czym puścił jej oczko.Odszedł od lwiczki,rozmyślając.Miał wielką nadzieję,że jeszcze ją spotka,chodź wiedział,że to nie takie łatwe.Może kiedyś,wyruszy na jej ziemię?

Imani także odeszła,już bardziej szczęśliwa.Skierowała się w stronę Białej Skały,kiedy była na miejscu,wtuliła się w futro matki,po czym zasnęła.Takie momenty,były dla niej szczególnie ważne.
*****
Hej! Jak widzicie,dzisiaj znowu się nic wielkiego nie działo.Ostatnio właśnie,olśniło mnie,że nigdy do końca,nie poznaliśmy dzieciństwa Wise i jej przyjaciół,kiedy mieszkali u Nzuri.Nigdy,specjalnie o tym nie pisałam,aż do dzisiaj.Teraz przynajmniej wiecie,jaka była ich ulubiona zabawa razem (no nie licząc zapasów!)
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał ^-^
Pytanka:
1.Czy Kamba przesadza z nadopiekuńczością?
2.Czy przyjaciele dobrze zrobili,urządzając takie wyścigi?
3.Z kim Imani rozmawiała,pod koniec rozdziału?
A teraz,obrazki Wise,Taje,Kilio,Busary,Nyeusi jako lwiątek:
"Mały wyścig!" Od lewej:Taje,Nyeusi,Wise,Busara,Kilio
"Dooobra,zaryzykujmy!" Busara,Taje,Nyeusi i Wise
"No pokaż te ząbki!" Kilio
Chciałam was jeszcze powiadomić,że za kilka rozdziałów (być może w 60) nasze lwiątka,staną się ...nastolatkami! Co za tym idzie? Nie mogę spoilerować,ale na pewno nie będzie spokojnie! Cieszmy się nim,puki panuję na Białej Ziemi.
Pozdrawiam c:

sobota, 22 lipca 2017

Rozdział 56

Kiedy tylko,na niebo wzeszło słońce,czwórka lwiątek wybiegła z jaskini.Wbiegli na szczyt Białej Skały,po czym spojrzeli na widnokrąg.Widok zapierał wdech w piersiach.Po chwili,podeszłam do nich i usiadłam nie daleko dzieci.
-Za każdym razem,zapiera wdech w piersiach,-sprostowała Nora z uśmiechem
-Masz rację,siostro,-przytaknął Ndoto
Mój rysunek (proszę,nie kopiować)
Wpatrywaliśmy się w sawanne jeszcze chwilę,po czym z niej zeszliśmy.Zatrzymałam jednak Norę w połowie.
-Pokażę ci coś ciekawego..wraz z Matibabu,-uśmiechnęłam się lekko,miałam nadzieję,że się zgodzi.Córka,spojrzała jeszcze tylko,jak jej rodzeństwo zbiega z Białej Skały,po czym ponownie,zwróciła się do mnie:
-No..dobrze.Oby tylko nie było nudno
Kiwnęłam tylko głową,po czym wraz z Norą,zeszłyśmy z Białej Skały.Skierowałyśmy się w stronę jaskini medyków.Droga minęła nam zaledwie chwile.Szara lwica,czekała na nas cały czas przed swoją jaskinią.Kiwnęłam w jej stronę głową,po czym cała nasza trójka,udała się w głąb sawanny.

Musiałam przyznać,że Biała Ziemia była ogromna.Droga mi się bardzo dłużyła.Wielkie dzięki przodkom,że chociaż było chłodno i nie świeciło,aż tak bardzo słońce.
Zerknęłam na Norę.Szła dzielnie,chodź pewnie także była zmęczona.W końcu,Matibabu się zatrzymała,a ja wyszczerzyłam oczy ze zdziwienia.Staliśmy przed małą jaskinią,tą samą w której zamieszkiwałam z przyjaciółmi,gdy musieliśmy odejść z jaskini Nzuri.Długo wędrowaliśmy (może jakieś 2,3 dni) zanim się w niej znaleźliśmy.

Spojrzałam na szarą lwicę ciekawa,już wiedziałam,że jesteśmy przy granicy.
-Muszę zebrać kilka ostrych cierni z pustynii,-wyjaśniła,-idziecie?
-Dasz radę Noro?-spytałam,pochylając się
-No..skoro już tak daleko poszłam,to..Jasne!
Ponownie ruszyłyśmy.Tym razem,droga wydawała się bardziej dłużyć i była,bardziej męczonca.Słońce zaczynało mocniej grzać.Co znaczyło,że zbliżamy się do granicy.Przyszpieszyłyśmy więc,by przed końcem dnia,dostać się w to miejsce i wrócić do domu.Spojrzałam więc na niebo,ale na szczęście,nie było jeszcze w zenicie.

W końcu,medyczka zatrzymała się,po czym odwróciła się do towarzyszek.
-Zostańcie tutaj,muszę pobiec trochę dalej..
-Nie chcesz..-nie dokończyłam,bo mi przerwała
-Sama dam radę,-po tych słowach,pobiegła dalej.No cóż,trzeba czekać.Usiadłam,a w moje ślady poszła córka.Siedziałyśmy tak w chwile w milczeniu,którą w końcu przerwałam.
-Jesteście z Kisu razem,tak?
-Tak,-powiedziała krótko,po czym spojrzała na niebo,ja także.Niewiele się zmieniło,od ostatniego razu.Jednak,gdy wróciła Matibabu,był już prawie wieczór.Chłodniej.Zgromiłam ją wzrokiem,kiedy tylko się zjawiła.Nigdy nie lubiłam kłutni,ale tym razem,musiałam jej to wypomnieć.
-Czemu tak długo!?
-Nie gniewaj się Wise,-uśmiechnęła się.W koszyku z lian i lin,zawieszonym na swojej szyi,wystawało kilka ostych cierni.Przypominały nieco korzenie z kolcami.

Spojrzałam na nią
-Po co ci to?
-Do kilku mikstur,-powiedziała i ruszyła przodem.Wzięłam Norę na grzbiet,po czym ruszyłam za nią.
-Tak naprawdę,z nich robi się świetne lekarstwa,chodź mało osób o tym wie,-kontynułowała szara lwica
-Nie wiedziałam,teraz wiem,-uśmiechnęłam się,po czym spojrzałam kontem oka,na Norę,leżącą na moim grzbiecie.Spała.Przyspieszyłam trochę,by jak najszybciej dostać się na Białą Skałę.Niestety,było pomału ciemno.Byliśmy przed naszą starą jaskinią,więc zaproponowałam Matibabu,żebyśmy w niej zostały na noc.Zgodziła się i po chwili,spałyśmy smacznie w koncie.Nore umyłam,po czym położyłam ją w swoich łapach.Nie mogłam uwierzyć,że jeszcze tylko kilka miesięcy i ta mała kuleczka,stanie się nastolatką.Uśmiechnęłam się blado i z tą myślą,zasnęłam.

Nadszedł kolejny dzień.Obudziłam się wcześnie,żeby zapolować.Umyłam się więc,po czym wyszłam z jaskini.Podążyłam za węchem,który się nie mylił.Chwilę później,stałam niedaleko stada antylop.Zaczęłam się skradać,obserwując przy tym wiatr.Wiał na szczęście we właściwym kierunku.Nie zmieniało to jednak faktu,że przez białe futro,trudno było mi się ukrywać.W końcu jednak,udało się i po chwili,skoczyłam na antylopę.Padła martwa,reszta uciekła.Zabrałam zdobycz do jaskini,gdzie odrazu,zaczęłyśmy ją jeść z Matibabu i Norą  (obudziły się).
Kiedy zjadłyśmy ,ruszyłyśmy w stronę Białej Skały.Szybko dotarliśmy na miejsce.Matibabu oczywiście,poszła odrazu,do swojej jaskini,gdzie już czekał Rafa.Mieli razem robić mikstury.My natomiast z Norą,wdrapałyśmy się na szczyt.Od razu,otoczyło nas stado.Wytłumaczyłam,że musiałyśmy gdzieś iść z Matibabu.Na szczęście,tyle wystarczyło,by stado wróciło do jaskini.Na środku,leżała zebra.Nie miałyśmy jednak na nią ochoty.Ja dlatego,że byłam już najedzona,Nora dlatego,że wolała iść bawić się z rodzeństwem i przyjaciółmi.

Porozmawiałam chwilę z Taje,Kilio i Nyeusi,po czym położyłam się na końcu jaskini.Zmróżyłam oczy.Nie miałam ochoty spać,ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy.Niewiele się ostatnio działo,co było w sensie dobrę.Kiedy miałam już zasnąć,usłyszałam kroki.Ciekawa,spojrzałam na wyjście z jaskini.Moja ciocia (dla jasnośći,siostra mojej mamy) podeszła do mnie,po czym mnie przytuliła.
-Cześć ciociu,dawno cię tu nie było.
Ciocia Sherr,mieszkała w dolnej części jaskini,wraz z Kają i kilkoma lwicami.Żadko tu przychodziła,chyba że od czasu do czasu,zjeść z rodziną i stadem.Patrzyłam więc na nią zdziwiona.
-Nie patrz tak ,Wise,-upomniała mnie,-przyszłam spędzić z moją siostrzenicą,trochę czasu
Kiwnęłam głową,wstałam i ją przytuliłam.
-Wiesz kochanie,wkrótce ja odejdę z Kręgu Życia..
-Nawet tak nie mów?!-oburzyłam się
-Taka prawda,przecież wiesz.Rodzimy się,żyjemy,osiągamy,po czym odchodzimy z tego świata,robiąc miejsce nowemu pokoleniu
-Wiem o tym ciociu,po prostu..smutno mi..rozumiesz?
-Rozumiem..-przytuliła mnie
***
N (narrator)
Idia,Kora,Shani,opuściły właśnie jaskinię medyków.Z uśmiechem,podążały sawanną.
-No kto by pomyślał,-westchnęła Kora,-teraz już tylko kolej Mii i Bory
-Bora to prawie  moja rodzina,-powiedziała córka Maji,-za kilka dni mój ślub z Bahatim,nawet nie wiecie,jak się cieszę,zwłaszcza teraz..
-Ja także się cieszę! Chodź,to dziwne..ślub razem i jeszcze w tym samym czasie,zaszłyśmy w..-Idia nie dokończyła,gdyż z daleka zauważyły znajome sylwetki.Byli to Bahati,Koda,Isaka,Bora i Mia.Lwice pobiegły pierwsze,właściwie to najszybsza Bora,za nią Mia i na kończy lwy.Córki Kilio i Shani,uśmiechnęły się do zebranych,po czym każda wbiła wzrok we własnego partnera.
-Możemy porozmawiać?-spytały niemal równocześnie,po czym się zaśmiały
-Razem? Czy każdy na osobności,-odpowiedział Isaka
-Jasne,że na osobności,-zaznaczyła Idia,po czym wraz ze swoim narzeczonym,oddaliła się daleko od grupy.Podobnie zrobili Kora i Koda,Bahati i Shani,prawie też,gdyby nie przerwała im Bora.
-Oj,nie mogę iść z wami,bo mnie także żżera ciekawość!
-Nie możesz,-odparła szara z uśmiechem,po czym ruszyła przed siebie.Syn Kilio,ruszył w ślad za nią.Mia i Bora,położyły się znudzone.

Nie czekały jednak długo na grupę.Po chwili,cała szóska,znalazła się przed lwicami.
-Powiecie w końcu,o co chodzi?-spytała Mia
-Idia jest w ciąży!-pochwalił się Isaka
-Kora też!-także pochwalił się Koda
Siostry się zarumieniły,a lwice je przytuliły.
-Shani także! To takie cudowne,będę ojcem,-ucieszył się Bahati,a Shani tylko kiwnęła głową.
-Jeśli będzie to córka,będzie nazywać się Binti,-zaznaczyła córka Maji
-Będzie syn mówię ci
-Zobaczymy,-sprostowała Shani,-a teraz przepraszam,muszę powiedzieć wszystko mamie i cioci Wise,ty chyba  też powinieneś to zrobić!
-Dooobra,tylko twoja przynajmniej cię nie zabiję,-burknął Bahati,po czym wraz z siostrą,ruszyli na Białą Skałę.Shani natomiast na skałki,gdzie przebyła jej mama.Idia i Kora,przewróciły oczami,po czym poszły szukać matki.
*
Znalazły ją nad wodopojem.Kiedy Taje je dostrzegła,uśmiechnęła się miło,po czym podbiegła do nich,od razu je przytulając.Najpierw Idię,później Korę.

-Cześć mamo!-powiedziały równocześnie
-Witajcie córeczki,co was do starej matki sprowadza?
-Oj mamo! Nie jesteś aż taka stara,-zaznaczyła Idia z uśmiechem,jej siostra przytaknęła.
-Miło słyszeć,ale na prawdę..znam was i wiem,że o coś chodzi..
-No...tak,-przyznała Idia,a Taje spojrzała na nią wyczekująco,-bo widzisz jestemwciąży
-Co? Kochanie,mów wyraźniej
Idia wzięła wdech,podobnie jak Kora,obie powiedziały:
-Jestem w ciąży!
Taje zmroziło.Stała wpatrzona w nie,jak na jakieś małpy,tańczące na słoniu,który gra na pianinie.Tego się nie spodziewała.Po chwili,przełknęła ślinę i ciepło się uśmiechnęła.
-Bardzo się cieszę,będę babcią,a wy wspaniałymi matkami!
Wszystkie się przytuliły,po chwili podszedł do nich Busara.
-Taje,musimy pogadać o sprawach królestwa..
-Możemy przesunąć to na jutro? Muszę spędzić czas z dziećmi!
-Już nie takimi dziećmi,-burknęła z uśmiechem Idia
-A ty wujku,nie cieszysz się że będziesz dziadkiem?-spytała nieśmiało Kora
-Ja? ja się cieszę,tylko..Kilio mi tu świruję,nie chce wysłuchiwać tej "przyjemnej" rozmowy Kuhusu maua yetu na marafiki
*
Wise
Dzień jednak nie był nudny.Dowiedziałam się otóż,że większość młodych par z Białej Ziemi,doczeka się wkrótce potomstwa.Shani,Idia i Kora,napewien czas,muszę odłożyć lekcję.To nawet dobrze,niech trochę odpoczną.Zwłaszcza Idia,która za kilka miesięcy,będzie musiała przejąć status Głównej Lwicy Polującej.
Maji-moja siostra,bardzo cieszy się,że będzie babcią.Właściwie,prawie wszyscy się cieszą.Tylko Kilio i Nyeusi,wrzasku narobiły,ale już dobrze.
Ziewnęłam,po czym zeszłam z czubka.Ułożyłam się na podwyżu,obok moich skarbów.Zerknęłam okiem na stado,po czym zasnęłam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał! ^^
Zakładka z Bohaterami,jest już zaktualizowana.Jak myślicie,co wydarzy się dalej?
Pozdrawiam c:

niedziela, 9 lipca 2017

Rozdział 55

Cztery tygodnie później..

Słońce pomału sunęło się ku niebu.Wszyscy mieszkańcy sawanny spali,to znaczy prawie wszyscy.Tylko ja nie spałam.Stałam na czubku skały,wpatrując się w Białą Ziemię.Wiatr przyjemnie muskał mój pyszczek.Uśmiechnęłam się,po czym wróciłam do jaskini.Podeszłam do Nory i delikatnie musnęłam ją nosem.Wstała,spoglądając na mnie leniwie.Po chwili jednak,razem że mną udała się na szczyt Białej Skały.

Widok,który z tamtą widzieliśmy,wprost zabierał wdech w piersiach.Obie się uśmiechnęłyśmy.
-O czym dzisiaj będzie lekcja,mamo?-spytała
-Dzisiaj,chce z tobą porozmawiać o tym,jak ważna jest pozycja,-zaczęłam,-jak pewnie wiesz,każdy lew czy lwica w stadzie,ma określoną pozycję.Ty jako przyszła królowa,masz wysoką rangę.Niektóre lwice,mogą być lwicami polującymi,niektóre walczącymi.Podobnie tyczy się lwów..
-W takim razie..-zamyśliła się,-skoro ja będę królową,to kim będzie moje rodzeństwo?
-Dobre pytanie Noro,ale skierowane do złej osoby.To właśnie królowa,bądź król,podejmuję decyzję.Więc kochanie,jak myślisz,kim powinni być?
-Mhm..Lajla jest bardzo mądra i umie rozwiązać każdy konflikt,myślę,że zostanie moją doradczynią!-powiedziała,-Huru świetnie walczy,powinien być Głównym Lwem Walczącym!
-Dobre decyzję,kochanie,-pochwaliłam córkę,-kończymy na dzisiaj lekcję..

-Możemy iść się pobawić?-spytała Nora,kiedy schodziliśmy ze szczytu.Kiwnęłam tylko głową.Zielonooka uśmiechnęła się szeroko,po czym podbiegła do zebry i zaczęła ją jeść.Kiedy wszystkie lwiątka zjadły śniadanie,od razu wybiegły z jaskini.Moje dzieci na czele.Zaśmiałam się cicho i sama,zanurzyłam zęby w mięsie zebry.

Po chwili,zdałam sobie sprawę,że w jaskini jest także Kamba.Brązowa spała,a u jej boku jej dzieci.Nie były to już te same małe kuleczki.
Chaka,wstał i podreptał do córki Nzuri.Tyknął ją łapą,na co ta otworzyła leniwie jedno oko.
-O co chodzi,synku?
-Mamo,zapomniałaś? Dziś wyjdziemy po raz pierwszy sami na dwór
U boku lwiątka,stanęło jego rodzeństwo,błagalnie spoglądają na matkę.
                                     Kamba zamyśliła się.
-Na pewno sami? Mogę pójść z wami..
-Na pewno,-powiedział szczęśliwy Teo
-Możemy? Proszę!-tym razem odezwała się Imani.Lwiczka pomimo swojej ślepoty,dobrze się poruszała.Miała wspaniały słuch.Ndoto,bardzo lubi się z nią bawić.
-Dobrze możecie,-powiedziała w końcu Kamba,po czym przytuliła dzieci,-ale nie wracajcie zbyt późno!
-Dobrze!!-krzyknęły,po czym wybiegły z jaskini.
Uśmiechnęłam się lekko do Kamby.Położyłam się u jej boku,żeby ją wesprzeć.Pamiętam ten dzień,kiedy to moje dzieci,po raz pierwszy wyszły same.Też się bałam,ale wiedziałam,że nic im się nie stanie.Mam nadzieję,że Kamba też tak myśli..

Narrator
Starsi nastolatkowie,stali się młodymi dorosłymi.Idia coraz częściej,uczęszczała na lekcje polowania z Kilio i lwicami.Kora podobnie,tylko na lekcje walki.Lwia Gwardia natomiast,patrolowała wciąż teren.Mimo iż wszyscy byli bardzo zajęci,zawsze mieli dla siebie czas.
Właśnie teraz,leżeli na skałkach,rozmawiając.Shani była wtulona w Bahatiego,Idia w Isakę,Kora w Kodę,natomiast Bora i Mia,leżały obok siebie.Jako jedyne nie miały partnerów,ale jakoś im to nie przeszkadzało.Córka Kilio,cieszyła się,że jej brat jest z Shani.Nie mogła się doczekać ślubu,nie tylko jej brata,ale także jej przyjaciół.Miał się odbyć za tydzień.
-Jak ten czas leci,-szepnęła sama do siebie,po czym ułożyła głowę na łapach i zasnęła.
***
Dzieci Kamby,nie bały się przygód,wręcz przeciwnie-pragnęły ich.Po długim biegu,w końcu dotarli do wodopoju.Od razu,napili się chłodnej wody,po czym spojrzeli na bawiące się niedaleko lwiątka.Poznawali je.Czwórka z nich,to królewskie dzieci.Bawiły się że swoimi przyjaciółmi,Aishi i Kisu.Rodzeństwo uśmiechnęło się,po czym podeszło do bawiących się przyjaciół.
-Możemy dołączyć do zabawy?-spytał Teo
-Pewnie,-odpowiedziała Nora
-A w co się bawicie?-dopytał Chaka
-No..teraz to nic,-odpowiedział Kisu,-macie jakieś pomysły?
-Ja proponuję chowanego,-zaproponowała Aishi i Lajla,w tym samym czasie,z czego się obie zaśmiały
-A ja,żebyśmy popływali,-powiedział Ndoto
-To może zapasy?-zapytał Huru
-Ja mam lepszy pomysł..-mruknęła Nora,-w berka?
-Tak!-zgodzili się wszyscy

Nora dotknęła łapką Kisu,po czym zaczęła uciekać.Lewek ruszył w stronę Lajli.Kiedy udało mu się ją dotknąć,odbiegł.Lajla ruszyła w stronę dzieci Kamby.Bracia zaczęli uciekać,natomiast ich siostra,stała chwilę nasłuchując,po chwili także zaczęła biec.Udało jej się uciec,lecz pobiegła zbyt daleko.Oddaliła się.Nie przejęła się tym zbytnio.Usiadła na trawie i zaczęła myć swoją łapkę.Po chwili,usłyszała szelest.Odwróciła się gwałtownie,dalej nasłuchując.Ktoś wyszedł z krzaków i podreptał w jej stronę.Kroki te,były jej obce.Wiedziała jednak,że należą do lwiątka.Wzięła głęboki wdech i wydech.
-Kim jesteś?-spytała,po czym ustawiła się w pozycji,gotowej do walki.
-Jestem Amara!-powiedziała kremowa lwiczka,po czym spojrzała swoimi turkusowymi oczami na córkę Arro,-a ty to kto?
-Jestem Imani,-odpowiedziała,odwróciwszy się w jej kierunku.
-Jesteś ślepa!-wykrzyczała Amara
-No i co!?
-Nic..po prostu mnie zaskoczyłaś,-powiedziała nowo poznana,-bawimy się w coś?
-Pewnie,-przytaknęła lwiczka,-może w chowanego?
-Tak!
Amara miała liczyć,natomiast Imania się chować.Lwiczka od razu wiedziała,gdzie się schowa.Weszła z małą trudnością na drzewo,po czym położyła się na nim.
-Szukam!!
Amara zaczęła szukać koleżanki.Nie było jej ani w krzakach,ani za kamieniami.Spojrzała na drzewo i uśmiechnęła się szyderczo:
-Mam cię!
Córka Kamby,zaśmiała się,zeskakując z drzewa.
-To teraz..może zapasy?
-Spoko,-oparła Amara,-chodź nie przepadam za tą zabawą

Lwiczki zaczęły się siłować,po kilku minutach,Imani była nad kremową.Lwiczki zaśmiały się,po czym Imani pomogła wstać koleżance.
-Idziemy popływać?-spytała
-No pewnie!
Lwiczki skierowały się w stronę wodopoju.Kiedy znalazły się już nad wodą,wskoczyły do niej i zaczęły pływać.Amara była w tym dobra.Pływały bardzo długo,po czym wyszły z wody i położyły się na kamieniu niedaleko.
              Amara spojrzała na niebo,które przybrało odcień pomarańczowo-żółty.
-Oho! Już prawie nocka,-powiedziała do Imani
Lwiczka tylko kiwnęła głową,po czym postawiła po sobie uszy.Na szczęście,nie na długo.Poznała te kroki i się uśmiechnęła.
Taje podeszła do lwiczek,po czym położyła się obok nich
-Co jest malutkie?
-Żadne malutkie,-oburzyła się Imani,po chwili jednak się zaśmiała,-miło cię widzieć ciociu Taje! To moja przyjaciółka,Amara..
-Dzień dobry,-przywitała się kremowa
-Witaj,-odpowiedziała pomarańczowa,po czym spojrzała przed siebie.Zachód słońca-zawsze ją wzruszał.Pochyliła się nad Imani i opowiedziała jej,co widzi przed sobą.Opisała jej wszystko.
Lwiczka koloru toffi,zaśmiała się.
-Piękny widok!
-Masz rację Ni,-powiedziała Amara,-jest cudowny!

Lwica i lwiczki,wpatrywały się w nie,jeszcze kilka minut,po czym wrócili na Białą Skałę.Imani od razu,przywitała się z rodzicami i braćmi,po czym usiadła i opowiedziała im o swojej przyjaciółce.Wszyscy wysłuchali tego z uśmiechem.
Po tych wszystkich emocjach,lwiczka szybko zasnęła,przytulona do braci.
***
Kisu podszedł do Nory.Biała akurat leżała,patrząc się w sufit,kiedy jednak zobaczyła przyjaciela,spojrzała na niego z uśmiechem.
-Przejdziemy się?-spytał
-Wybawienie!-zaśmiała się,-z przyjemnością
Biała lwiczka,pobiegła do matki,by się jej spytać o zgodę,kiedy ją dostała,kiwnęła głową tylko i wyszła z jaskini.Kisu odetchnął z ulgą i także miał wyjść,kiedy zatrzymała go łapa.
-Do kąt się pan wybiera?-spytała Kilio,na co lewek się uśmiechnął.
-Z Norą na dwór,mogę..proszę!
-No dobrze,-powiedziała po namyślę lwica.Kisu przytulił matkę,po czym wybiegł z jaskini,w ślad za przyjaciółką.

Kisu i Nora,szli przez sawannę,w stronę wodopoju.Na dworze,było już ciemno,ale nie na tyle,żeby nic nie było widać.Dwójka lwiątek,doszła do wodopoju.Nora napiła się wody,po czym spojrzała na przyjaciela.
Syn Busary,odszedł na chwilę,co zdziwiło białą lwiczkę.Po chwili wrócił z kwiatkiem w pyszczku.Dał go Norze.
-Dzięki,-powiedziała i wzięła kwiatka.Spojrzała ponownie na przyjaciela,oczekując wyjaśnień.Ten tylko wziął wdech,po czym powiedział:
-Noro,czy uczynisz mi ten zaszczyt..-zaczął pewnie,-i zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak!-krzyknęła szczęśliwa.Podeszła do lewka i polizała jego policzek.Ten na początku się zdziwił,potem jednak odwzajemnił gest.
Oboje położyli się,wpatrując się w wodę.
***************************************************
Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.
Całkiem sporo się działo,co nie? ^^
1.Nora i Kisu razem,cieszycie się?
2.Co myślicie o Imani i Amarze?
Pozdrawiam c:

Rozdział 54

N
Lajla wstała delikatnie,by nie zbudzić rodzeństwa.Dalej było ciemno.Westchnęła i szybkim krokiem,udała się w kierunku przeciwnym do rodzeństwa.Ku jej zdziwieniu,znalazła się nad wodopojem.To pewnie ten drugi-pomyślała,po czym zanurzyła w nim język.Napiła się,a następnie położyła koło niego.Spojrzała na swoje odbicie.Jej ciemnoniebieskie oczy pobłyskiwały w świetle nocnego nieba.Uśmiechnęła się lekko,przewracając na plecy.Mogła teraz lepiej,przyglądać się gwieździstemu niebu.Było piękne.Kochała gwiazdy,noc..to było dla niej coś cudownego!
Po kilku minutach wstała,z powrotem,zatapiając wzrok w wodzie.Westchnęła.
-To przeze mnie,nie potrafiłam ich zaprowadzić do domu..
......
-To nie twoja wina

Lajla odwróciła się gwałtownie,nikogo jednak nie zauważyła,z powrotem spojrzała na wodę.
-Jak nie moja,-westchnęła,-poza tym,kim jesteś?
-Nie poznajesz mnie słonko,-nagle koło jej boku pojawił się brązowy lew o czerwonej grzywie.Spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami.Uśmiechnęła się szeroko,dobrze go znała.Nie mogła uwierzyć,że stoi tu przed nią.Zdziwiła się tylko,że jest strasznie jasny,a nawet przeźroczysty.
-Tato?! Tato!-ucieszyła się,-co ty tutaj robisz? Jak to możliwe?!
-Jestem twoim duchowym przewodnikiem,Lajlo,-powiedział,lecz widząc minę córki,opowiedział jej trochę więcej o duchowych przewodnikach.Że tylko ona go widzi,że będzie jej pomagał w trudnych chwilach.
Lajla kiwnęła głową
-Nie martw się,wiem,że uda wam się wrócić,poczekaj tylko do rana,-uśmiechnął się i zaczął znikać.Po chwili,już go nie było.Lajla jeszcze długo wpatrywała się w miejsce,gdzie przed chwilą wstał,po czym skierowała się do przyjaciół i rodzeństwa.Przytuliła się do Ndoto i Nory,po czym szybko zasnęła.
***
Z samego rana,szóstka przyjaciół,ruszyła w stronę domu.Nie dokończa wiedzieli,gdzie są,ale ponieważ było jasno,mogli się lepiej zorientować.Po około kilku minutach,znaleźli dobrze im znany wodopój.Napili się wody,po czym Nora skoczyła na pobliski kamień,Zauważyła Białą Skałę.Okazałą,obromienioną,przez promienie słoneczne.

Zaczęli biec,by jak najszybciej znaleźć się w domu.Kiedy już weszli po "schodkach" na górę i znaleźli się przed główną jaskinią,odetchnęli z ulgą.Dzieci Wise,weszły do środka,wraz z przyjaciółmi.Podeszli do matki,po czym dotknęli ją łapkami.Kiedy cztery białe łapki,dotknęły futra lwicy,otworzyła swoje niebieskie oczy.

Wise
Otworzyłam leniwie oczy,kiedy poczułam dotyk łap.Myślałam,że to Taje i Kilio,lecz szybko dotarło do mnie,że to nie one.Moje dzieci,stały nade mną,uśmiechając się blado.Jeszcze nigdy,nie byłam tak szczęśliwa.Od razu usiadłam i je przytuliłam.Tuliłam je długo,wciąż nie mogąc uwierzyć że wróciły,że to nie sen.
-Gdzie byłyście?-w końcu zapytałam,kiedy stado się obudziło.Wszyscy byli szczęśliwi,z powrotu lwiątek.
-Zgubiliśmy się,-powiedział Ndoto,-przepraszamy mamo!
-Za co? Że się zgubiliście,eh! Każdemu się zdarza,-znowu je przytuliłam,-pewnie jesteście głodni? Zaraz będzie śniadanie,a później..prześpijcie się trochę
-Dobrze mamusiu,-odparły,po czym usiedli,czekając na świeżo upolowany posiłek.
Kiedy zjadły zebrę,przytulili się i niemal błyskawicznie zasnęli.Zaśmiałam się w duchu,po czym wyszłam z jaskini,udałam się na sawannę.

Udałam się na polane.Usiadłam na kamieniu i tak leżałam.Chłodny wietrzyk,muskał mój pyszczek.Słońce przyjemnie ogrzewało moją białą sierść,połyskującą w słońcu.Mój wzrok powędrował w zarośla,w których coś się poruszyło.Był to Góralek.Gryzoń chodził w te i wewte.Aż wstyd nie skorzystać z takiej okazji.Przypomniało mi się,jak byłam lwiątkiem i chciałam na takiego zapolować.Pamiętam jeszcze smak gleby,w którą walnęłam,zamiast w śmiejącego się góralka.
O nie! teraz będzie inaczej!
Pocichu,zeszłam z kamienia.Wystawiłam pazury,przyległam do podłoża i cicho,bez szmeru,skradałam się do gryzonia.Kiedy byłam wystarczająco blisko,skoczyłam.Złapałam go.Nie zamierzałam jednak go zabijać,więc go puściłam.Szczęśliwa,ułożyłam się z powrotem na kamieniu,zasypiając.
***
Słońce było już na najwyższym punkcie.Wstałam więc i pochodziłam trochę po sawannie,Spotkałam po drodze moje dzieci,bawiły się że swoimi przyjaciółmi.Na ten widok się uśmiechnęłam.Spotkałam także moją przyjaciółkę-Taje.Pogadałyśmy trochę,po czym każda z nas poszła w swoją stronę.

Kiedy na dworze,zapanował wieczór,dzieci wróciły do domu.Położyły się u moich łap.Wzięłam każdego w nie,wymyłam,po czym położyłam się na łapach.Zamknęłam oczy,z zamiarem zaśnięcia.Po chwili,mi się to udało.Moje dzieci także zasnęły.Usłyszałam jednak kroki,więc otworzyłam lekko oczy.Lajla wyszła z jaskini,po czym położyła się na samym czubku.Spojrzała w gwiazdy.Uśmiechnęłam się ciepło,po czym ponownie zasnęłam.
*
*
*
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał,chociaż jest taki krótki
Pozdrawiam c:

sobota, 8 lipca 2017

Rozdział 53

Narrator
Słońce powoli opromieniało całą Białą Ziemię.Ptaki,wzniosły się w powietrze,ćwierkając radośnie.Zwierzęta sawanny,przebudziły się że snu.Lwice polujące,ruszyły na polowanie.Kilio szła na przodzie,a u jej boku Idia,która musiała się uczyć do przyszłego stanowiska.Za nimi szły inne białoziemki.Kiedy lwice,doszły na polankę.Kilio odwróciła się do lwic,przeszyła je wzrokiem,po czym kiwnęła głową.Cztery z nich,ruszyły wytropić zwierzynę,reszta czekała.Kiedy wróciły,każda podała inną zwierzynę. "zebry!" "antylopy!" .Przyjaciółka Wise,wysłuchała ich,po czym z powrotem odwróciła się do lwic.
-Zapolujemy dzisiaj na świeżutką zebrę,-odparła i ruszyła przed siebie,reszta poszła za nią.
Zebry pasły się niczego nie świadome.Lwice je okrążyły.Skradały się,czekając na znak.Jedna z zebr,oddaliła się od grupy.To był idealny moment.Najbliższa piątka,skoczyła na nią i od razu zabiła.Pozostałe,rzuciły się na inne.Kilio spojrzała na to z uśmiechem i obliczyła w myślach,ile upolowały zebr.Ponad 4,wystarczy-pomyślała i wraz z towarzyszkami,zaczęła ciągnąć je na Białą Skałę.
*
Białoziemcy,po skończonym posiłku,wyszli z jaskini.Lwice i lwy walczące,ruszyli na treningi.Lwice polujące,do pory kolacji,miały wolne.Lwia Gwardia,ruszyła na patrol-jak co dzień,mieli w zwyczaju.Zaza,wzniosła się w powietrze i także poleciała na patrol.Pozostali,wyszli po prostu,za własnymi sprawami.
W jaskini,została tylko Wise,Kamba i ich dzieci.Królewskie rodzeństwo,spojrzało na siebie porozumiewawczo,po czym podeszło do matki.
-Mamo?-zaczęła Lajla
-Możemy wyjść?-dodała Nora
-Proszę!-dokończyli Ndoto i Huru
Wise uśmiechnęła się
-Oczywiście,ale nie wracajcie zbyt późno
-Dobrze!!-krzyknęli i wybiegli z jaskini.Biała lwica,uśmiechnęła się,po czym położyła się obok Kamby.Brązowa miała w łapach swoje maluchy.Trzy kuleczki,były porządnie wymyte i najedzone.Teo spał,to znaczy próbował.Jego siostra,gryzła jego ucho,podobnie zrobiła z uchem kolejnego brata.Kamba zaśmiała się cicho,podobnie jak Wise.
*
Białe lwiątka,biegły przez sawanne,zawzięcie.Huru i Nora,byli na prowadzeniu,co i rusz próbując się wyminąć i zdobyć prowadzenie.Ta dwójka,kochała rywalizację że sobą.Ndoto i Lajla,mogli tylko patrzeć na ich docinki.W końcu,rodzeństwo zatrzymało się niedaleko wodopoju.Lwice tam odpoczywały,mając na oku lwiątka.Dzieci Wise,dostrzegły Aishi i Kisu,bawiących się pośród kilku innych lwiątek.Huru przewrócił oczami.

-Wołamy ich i idziemy,co nie?
-No pewnie,-odparła Nora
-A właściwie,to dokąd w końcu idziemy?-spytał Ndoto
-Na przygodę..chyba.-odparła Lajla,-ogółem przed siebie
-Dobra,my tu gadu gadu,a słońce nie poczeka,-powiedział trochę zły Huru.

Biały podszedł do swojej przyjaciółki i Kisu,szepnął im coś na ucho,a oni poszli za nim.Aishi szła za przyjacielem pewnie,uśmiechając się do niego szeroko.Zawsze dobrze czuli się w swoim towarzystwie.To się nigdy nie zmieniło.Syn Moto,posłał jej uśmiech i zatrzymał się,by stanąć przed rodzeństwem.
-Idziemy,-powiedziała pewnie Nora
Jedną łapkę wystawiła do przodu,a za nią drugą.Szła łapa za łapą,coraz dalej.Jej rodzeństwo jak i przyjaciele,ruszyli za nią.Wszyscy szli w ciszy.
Chłodny wiatr,muskał ich pyszczki.Lajla zmrużyła oczy i spojrzała na słońce,było już wysoko na niebie.Wzięła głęboki wdech,wąchając świeże powietrze sawanny.Wzięła rozbieg i dogoniła siostrę.Nora,jak i Lajla,uśmiechnęły się do siebie.Zawsze dobrze się dogadywały i wspierały w trudnych chwilach.Lajli przypomniał się dzień,kiedy poszli do Miejsca Płomieni.Wtedy,jej siostra znalazła się w niebezpieczeństwie.Bała się i to bardzo,kiedy zaginęła.Na szczęście,szybko się odnalazła.
Lwiątka przyspieszyły.Były w środku sawanny.Ich łapki,pomału odmawiały posłuszeństwa,a pyszczki,domagały się wody.Żeby zaspokoić pragnienie,skręcili w lewo.Musieli biec,żeby jak najszybciej,znaleźć się przy wodopoju.Dobrze znali Białą Ziemię,więc wiedzieli gdzie znajduję się drugi wodopój.Szybko do niego dotarli i od razu,zaczęli pić wodę.
Ndoto,kiedy tylko ostudził swoje pragnienie,wskoczył do wody i zaczął pływać.Lajla poszła w jego ślady i po chwili,oboje byli cali mokrzy.Wyszli z wody i otrzepali się.Nora usiadła na chwilę,rozglądając się.Jej wzrok utkwił,na dalekim punkcie na końcu sawanny.Nie,nie była to granica.Zaciekawiona,zaczęła biec w tamtym kierunku.Reszta,pobiegła w ślad za nią,nie dokończa wiedząc,gdzie lwiczka ich prowadzi.

Jak się później okazało,miejscem do którego ich zaprowadziła,było jezioro.Huru spojrzał na nią z drwiną.
-Serio? Aż tak cię suszy!
-Haha,uspokój się lepiej i patrz przed siebie,-warknęła Nora,po czym pchnęła brata do wody.Czarnogrzywy,wpadł do niej z pluskiem.Wszyscy wybuchnęli śmiechem,oprócz poszkodowanego,który wynurzył się wściekły,lecz po chwili także się zaśmiał.Cała szósta,śmiała się bardzo długo,puki coś nie przykuło wzroku Aishi.Lwiczka dźgnęła przyjaciela.Huru spojrzał w miejsce w które patrzyła i aż zaniemówił z wrażenia.Pozostali,spojrzeli tam gdzie oni,powtarzając czyn Hurumy.
Przed nimi,na środku jeziora,był wielki wodospad.Lwiątka zgodnie kiwnęli głowami i pobiegli wzdłuż jeziora,prosto przed wodospad.Pierwszy na miejsce dotarł Ndoto,za nim Huru,Aishi,Nora,Lajla i Kisu.Usiedli i jak zaczarowani,wpatrywali się w wielki wodospad.Mówiąc szczerze,nikt nie wiedział o jego istnieniu dotychczas,nawet królewskie rodzeństwo.

Lajla wstała i podeszła bliżej jeziora.Wskoczyła do niego,wytwale wymachując łapkami.Prąd był tu silny,ale córka Wise,dała radę przedostać się na drugą stronę.Pomachała przyjaciołom i zaczęła się rozglądać.Wiedziała,że jest niedaleko granicy.Otrzepała swoje futerko i ponownie wlepiła ciemnoniebieskie oczy w wodospad.

Skacząc po średnich kamieniach,była coraz wyżej.Zatrzymała się na ostatnim.Niepewnie spojrzała w dół.Nie była aż tak wysoko,ale nie najniżej.Westchnęła i już miała zejść z powrotem na dół,kiedy coś przykuło jej uwagę.Wytężyła wzrok,by uważniej przyjrzeć się wodzie.Musiała coś sprawdzić,więc postawiła łapkę prosto w wodę,po chwili kolejną,aż w końcu całkowicie zniknęła.
*
*
Nora,Ndoto,Huru,Kisu i Aishi,leżeli wpatrzeni w swoje znalezisko.Właściwie to Nora i Ndoto,wpatrywali się w "spacerek" swojej siostry.Kiedy jednak biała zniknęła,oboje wstali.
-Gdzie Lajla?-spytała Nora brata
-Sam nie wiem..-zamyślił się,-chodź!
Wskoczyli do wody,szybko ją przepływając.Kisu poszedł w ślad za przyjaciółkami,natomiast Huru i Aishi,siedzieli zastanawiając się nad czymś.
-Idziesz Huru?!-spytał Kisu
-No!-westchnął i wskoczył do wody,Aishi poszła w ślad za nim.Lwiczka z gracją,przepłynęła wodę i pierwsza,znalazła się obok Nory i Ndoto.
-Co robimy?-spytała dzieci Wise
-Lajla!!-krzyknął niebieskooki,lecz nie otrzymał odpowiedzi,skoczył więc na kamień i oboje wraz z Norą,pneli się w górę.Huru,Aishi i Kisu,poszli w ślad za nimi.Po chwili,cała piątka,była w miejscu,gdzie przed paroma minutami stała Lajla.
Kisu rozejrzał się i dopiero po chwili,dojrzał to co Lajla.Podszedł bliżej wody i..po prostu w nią skoczył.Nora przeraziła się,że spadł,ale nie..on nie spadł.Znalazł się w ukrytym przejściu za wodą.

Nora odetchnęła z ulgą.
-Tam jest przejście,chodźcie,-zwróciła się do reszty i wykonała czynność,którą wykonał jej przyjaciel.Pozostali,zrobili to samo.
W ukrytym przejściu,panował przyjemny chłodek.Jaskinia,nie była duża,ale przyjemna.Lwiczki położyły się na ziemi i zmrużyły oczy.Lajla podeszła do wszystkich.
-Fajnie,nie?-zaśmiała się,-może nazwiemy jakoś to miejsce?
-Kwa siri? -zaproponował Kisu
-Tak!-krzyknęli wszyscy
-Tylko pamiętajcie..to nasza tajemnica!-upomniała Aishi,a wszyscy kiwnęli głowami.

-Berek!-krzyknęła Nora,dotykając boku syna Kilio,ten uśmiechnął się do niej i ruszył w pogoń za lwiczką.Lajla,Ndoto,Aishi i Huruma,przyłączyli się do zabawy.Bawili się bardzo długo w berka,po czym postanowili zagrać w inną grę.
-Chowanego?-zaproponował Ndoto
-I gdzie się schowasz,-przewrócił oczami Huru,-proponuję zapasy
-Okey,-Kisu przybrał pozycję gotową do walki,po czym wskoczył na białego.Siłowali się długo,ale ostatecznie,wygrał Huru.Lewek,był wyszkolony w tej dziedzinie.Od zawsze trenował,pod okiem ojca.Uśmiechnął się szyderczo,po czym stanął z boku.
Następnie walczyły Lajla i Nora.Wygrała Nora.Podała łapą siostrze,żeby pomóc jej wstać.Uśmiechnęły się i odeszły na bok.
Następne starcie odbyli z kolei,Ndoto i Aishi.Wygrał Ndoto.Nie musiał odchodzić w bok,gdyż od razu skoczył na niego Huru.Zaczęli walczyć,siłować się,ale po długim czasie,wygrał czerwonooki.Teraz,podszedł do siostry.
-Gotowa na porażkę,Noro?
-Chyba śnisz!-wyszczerzyła ząbki i skoczyła na brata.
Ich walka,także trwała długo,ale zwyciężył Huru.Po wygranej,wszedł na niewielki głaz i dumnie wypiął pierś.
-Ha! Pokłony przed wielkim Huru!-zaśmiał się,po czym zaryczał.Reszta mu tym odpowiedziała.Ich ryki,nie brzmiały może najlepiej,ale najważniejsze było przesłanie.Cała szósta,padła zdyszana na ziemię,wtulili się w siebie,po czym szybko zasnęli.
*
*
Lajla otworzyła jedno oko,a po chwili drugie.Wstała szybko i ryknęła,na co cała piątka się obudziła,oczywiście niezadowolona.Był w końcu środek nocy,a oni chcieli...Zaraz chwila! Środek nocy!!
Zerwali się na równe łapy,kiedy to do nich dotarło.Rodzeństwo,spojrzało na siebie ze strachem,już dawno mieli być w domu.Paczka przyjaciół,wybiegła ze swojego sekretnego miejsca w pośpiechu.Szybko przedostali się przez jezioro i ruszyli biegiem przed siebie.

Nie widzieli zbyt dobrze w nocy,ale niespecjalnie ich to obchodziło.Musieli szybko dotrzeć do domu.W nocy nie było bezpiecznie.Zwłaszcza na końcu królestwa.Zatrzymali się przed wodopojem,szybko się napili i pobiegli dalej.Przyspieszyli.Łapy tak jak poprzednio,kiedy pokonywali tą trasę,odmawiały im posłuszeństwa.Nie zamierzali jednak zwalniać.Lajla prowadziła grupę,gdyż jako jedyna,dobrze widziała w nocy.Przyczyniło się do tego,częste przebywanie wieczorami na dworze.Świetnie poprowadziła przyjaciół,przez większość trasy.Z daleka,ukazała im się Biała Skała.Przyspieszyli..

Wise
Cały dzień,upłynął jakoś spokojnie.Dopiero pod wieczór się skomplikowało.Nigdy..ale to nigdzie nie było naszych dzieci.Wysłałam na poszukiwanie szóstki lwiątek,pół stada,a i tak wrócili bez nich.Byli nawet na Ziemi Stachu,czy Miejscu Płomieni-chodź wiem,że tam by nie poszli.
Bardzo się boję.Nie chce stracić dzieci,nie przeżyłabym tego! Kiedy grupy poszukiwawcze,jak i Lwia Gwardia,wrócili bez nich,załamałam się.Kazałam im udać się na spoczynek,a sama wspięłam się na czubek Białej Skały.
Kilio,Busara,Maji,Aria(przybrana matka Aishi) także się martwili,w końcu to ich dzieci zaginęły.Westchnęłam.Teraz,spali niespokojni  w jaskini.
Położyłam się,po czym spojrzałam w gwiazdy.
-Wielcy przodkowie,jeśli mnie słyszycie,sprowadźcie moje dzieci z powrotem do domu,-szepnęłam,-pomóż naszym dzieciom,Moto
*
Narrator
Przyspieszyli..Dopiero kiedy lwiątka znalazły się pod "Białą Skałą",zdały sobie sprawę że swojego błędu.Nie była to Biała Skała,a inna zwykła skała,do tego mniejsza.Nie wiedzieli,jakim cudem im się pomieszało.Rozejrzeli się wokół,by się upewnić,lecz po chwili padli zrezygnowani na ziemię.Było zbyt ciemno,nawet gwiazd było mało.Nie wiedzieli,co zrobić.Z oczu lwiatek,poleciały łzy.Przytulili się i zasnęli.
*********************************
I jak? Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Kolejny będzie..możliwe że jutro.
1.Czy lwiątka wrócą do domu?
2.Jak tak,to ktoś im pomoże,czy może same dadzą sobie radę?
Pozdrawiam c:

sobota, 1 lipca 2017

Rozdział 52

Cztery dni później..
Wczoraj padał deszcz.Na trawie,widać było jeszcze rosę.Leżałam na czubku Białej Skały i wpatrywałam się w Białą Ziemię.Ogółem,dzień zaczął się dość spokojnie.Niewiele się działo.Nie licząc tego,że było strasznie gorąco.Ziewnęłam i przewróciłam się na drugi bok,teraz tylko kontem oka,obserwowałam naszą ziemię.Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy.Niestety,nie na długo.Po chwili,usłyszałam kroki lwic i chcąc czy nie chcąc,wstałam i zeszłam z czubka.Lwice polujące,upolowały dwie zebry.Udałam się więc,by ją skonsumować.Nie minęła minuta,a całe stado zebrało się wokół zebr i zaczęło je pochłaniać.Kiedy wszyscy skończyliśmy,podbiegły do mnie moje maluchy.
-Co tam skarby?-spytałam z uśmiechem
-Możemy już wyjść,mamusiu?-spytał Ndoto
-Pewnie,tylko wróćcie przed zachodem,-odparłam,a one tylko kiwnęły głową.Wybiegły z jaskini.Patrzyłam chwile w ślad za nimi,a następnie ułożyłam się na podwyżu.Obok mnie,położyła się Taje.Trochę pogadałyśmy.

Poczułam tyknięcie,więc otworzyłam jedno oko,a następnie kolejne.Nade mną stała Kamba.
-Co się stało?-spytałam
-Wise..ja chyba..no wiesz..
Wstałam
-Naprawdę? To co ty tu jeszcze robisz,już dawno powinnaś iść do Matibabu
Taje także wstała
-Rodzi?
-A jak myślisz,-westchnęłam,-Kamba,połóż się w koncie,ja biegnę po Matibabu..Taje,zostań z nią!
Wybiegłam z jaskini i biegiem,skierowałam się w stronę jaskini medyków.Musiałam biec bardzo szybko,żeby zdążyć na czas.Wparowałam do jej jaskini,zdyszana.Szara podeszła do mnie szybko.
-Co jest? Pali się?
-Nie..tylko mamy nieoczekiwane przyjście na świat nowego członka stada
Matibabu kiwnęła głową i wraz ze mną,ruszyła w stronę Białej Skały.Na miejscu,kazała mi i Taje wyjść i poczekać na zewnątrz.
Całe stado,zgromadziło się wokół jaskini.Arro dreptał niespokojnie w kółko.Przypomniał mi się ten dzień,kiedy to ja byłam na miejscu Kamby.Teraz,to przed nią i jej pociechami,całe życie rodzinne.Uśmiechnęłam się szeroko,kiedy z jaskini wyszła szara lwica.
-Kamba,chce widzieć was oboje,-Matibabu zwróciła się do mnie i do męża Kamby(tak,wzięli ślub).Arro od razu,wbiegł do jaskini,ja poszłam w ślad za nim.

Córka Nzuri,leżała na końcu jaskini.W jej łapach,leżały trzy lwiątka.Arro ułożył się koło brązowej i czule polizał jej policzek.Spojrzał na pociechy.
-To są dziewczynki?
-Tylko ta koloru toffi,-uśmiechnęła się Kamba,-pozostali to samczyki
-Jak ich nazwiecie,-spytałam,wpatrując się w zielone oczka brązowego lwiątka.Miał on taki sam pasek na główce,jak jego matka.Futro też miał po niej.Jego brat,miał jasnozłote futro po Arro,kolor oczu,odziedziczył po Kambie.Lwiczka,była koloru toffi.Jeszcze nie otworzyła oczu,więc zaczęłam się zastanawiać,jaki będą miały kolor.
-Jak ich nazwiecie?-spytałam,a młodzi rodzice spojrzeli po sobie.
-Najmłodszego,czyli brązowego,nazwiemy Teo,-odezwał się z uśmiechem Arro,-natomiast drugiego synka,Chaka
-Córka jest pierworodna,-zamyśliła się niespokojnie Kamba,co mnie zdziwiło,-myślałam nad Shani,ale teraz..niech nazywa się Imani
-Pięknie,-uśmiechnęłam się szerzej
Jasnozłoty lew,musiał na chwile opuścić jaskinię.Zostałam sama z Kambą.Lwica zaczęła myć swoje młode.
-Adele miała rację,nie ma nic lepszego niż posiadanie potomstwa,-powiedziała i ponownie polizała swoje dzieci.W tej właśnie chwili,jej córka otworzyła oczy.W pierwszej chwili,zamurowało mnie.Kamba cicho warknęła.Imani była..ślepa.Jej oczka nie miały koloru.
-Jak?
-Ah,to przez ten wypadek,ten z antylopami,-zasmuciła się,-przeszkadza ci,że ona jest ślepa?
-Nie..-powiedziałam po namyślę,-mogę ci obiecać,że będzie miała dobrą pozycję
Przytuliłam Kambę,polizałam małą po główce,po czym wyszłam,żeby zostawić ją samą z dzieciakami.Na dworze,było już zupełnie ciemno.Te noc,spędzimy na dworze.Lajla się ucieszy,-pomyślałam.

Narrator
Isaka i Idia,spojrzeli sobie głęboko w oczy.Byli nad wodopojem.W nocy,woda cudownie lśniła.Spojrzeli na chwilę na nią,a córka Taje wzięła jeden łyk wody.Spojrzała ponownie na lwa.
-Idia,wiem że znamy się krótko,ale..zastanawiałem się..czy chcesz,zostać moją partnerką?-spojrzał na swoje łapy,-zakochałem się w tobie
-Też cię kocham,-polizała jego policzek,po czym wstała,-zgadzam się,a teraz wracajmy,robi się zimno
Lew kiwnął głową i ruszył za pomarańczową
***
Miejsce Płomieni,nie było już takim obskurnym miejscem.W jego głębi,było kilka jaskiń,a każda zamieszkana.
Shetan walczył dla zabawy z Sawą.Starszy lew,bez trudu powalił brata Arro.
-I co teraz,he?
-Teraz..to złaź że mnie!-warknął brązowy
-Jasne!-zaśmiał się,lecz natychmiast umilkł,kiedy dobiegł go potężny i wściekły ryk.Niedługo potem,koło niego stanęła czarna lwica.Spojrzała na lwy swymi zielonymi oczami i warknęła zajadle.
-Złaś z niego
Sawa niechętnie szedł z zielonookiego
-W Co ja się wżeniłem? W jakiegoś giermka,-warknął pod nosem Sawa
-Żebyś wiedział kretynie,-zaśmiał się szyderczo Shetan.Czarna lwica znowu warknęła
-Daj memu mężowi odetchnąć Shatanie! bo będziesz szorował każdy centymetr tego odludzia!!
Shetan skulił ogon.Hasira wskoczyła na niewielki kamień,po czym ryknęła.Całe stado,od razu zgromadziło się pod jej łapami.Stali w ciszy,nikt nie śmiał nawet drgnąć.Hasira zmierzyła ich wzrokiem.
-Ile ich jest?-zwróciła się do Sawy
-Dziesięć lwic i trzy lwy,nie licząc nas,-odpowiedział
-Tak mało!! Beznadziejnie! Jak mam wypełnić mój plan,z takimi pokurczami!-zeskoczyła z kamiania,a całe stado udało się do swoich jaskiń,odetchnowszy z ulgą.Sawa poszedł za lwicą.Weszli do największej z jaskiń.Lwica udała się w najciemniejszy kont.Było tam posłanie z liści,na którym leżało białe lwiatko.Lwica ułożyła się obok niego.
-Spójrz na niego,oto potomek zemsty,-powiedziała,a lwiątko spojrzało na nią swoimi zielonymi oczami,-będzie zwał się Msimu!
Polizała go po łebku,po czym opuściła jaskinię,za nią podążył Sawa.
-----------------zapraszam do nowej zakładki--------------------------
Kamba i Imani