Westchnęłam cicho.Życie tak szybko przemija.Moje przyjaciółki zostaną wkrótce babciami,a moje maluchy,staną się nastolatkami.Życie,faktycznie ma smak owoców-jak to kiedyś powiedziała mi Matibabu.
Usłyszałam ciche kroki,więc się odwróciłam.Lajla,podeszła do mnie,po czym wtuliła się w moją pierś.
-Mamo,możemy iść już na sawanne?
-Oczywiście,córeczko,-polizałam ją w główkę.Biała lwiczka zachichotała,po czym pobiegła w stronę przyjaciół.Cała szóstka,ruszyła w stronę sawanny.Za nimi poszli synowie Kamby,oraz jej córka,wraz że swoją przyjaciółką.
Kiedy zniknęli mi z punktu widzenia,odwróciłam się ponownie.Znów,wpatrywałam się w piękno Białej Ziemi.W te liczne złoża białych kwiatów.Przymużyłam oczy,wsłuchując się w dźwięki do okoła mnie.Ponownie usłyszałam kroki.Odwróciłam się gwałtownie,lecz po chwili się uśmiechnęłam.Podobnie jak dwie lwice,które stały za mną.
-Co was do mnie sprowadza?-zaśmiałam się
-O wielka królowo! my..-Taje także się zaśmiała
-Daj spokój z tymi tytułami,o Taje śmiechawo jedna!-zaśmiałam się jeszcze głośniej.
-I kto to mówi?!
Śmiałyśmy się jeszcze trochę,po czym przestałyśmy.Spojrzałam na nią wyczekująco.
-Więc?
-Więc..zastanawiałyśmy się,czy nie poszłabyś z nami po Nyeusi,Mto i Busarę?
-Mhm,,ależ po co?
-Ponieważ widzimy,że świta u ciebie nudą.No weź,każdy dzień jest taki sam! Co powiesz,na małą zabawę,jak wtedy,kiedy mieszkałyśmy jeszcze u Nzuri?
-W sensie? Miałyśmy wiele zabaw jako lwiątka..
-Oj,po prostu chodź!-pogoniła mnie Kilio.
Wstałam i ruszyłam za dziewczynami.Szybko zeszłyśmy z Białej Skały i równie szybkim tempie,biegłyśmy przez sawanne.Wiatr muskał nasze pyszczki.Biegłyśmy tak szybko,że nie zdążyłyśmy się zatrzymać,więc wpadłyśmy na czarną lwicę.
Nyeusi,zgromiła nas spojrzeniem,po czym wstała.
-Uważajcie,co?
-No spoko,możesz zawsze powiedzieć,że poleciałyśmy na ciebie,-Taje wybuchnęła śmiechem,podobnie jak ja.
-Lepiej mówcie,gdzie tak wam szpieszno,-przewróciła oczami
-Właściwie,to po ciebie.Mamy sprawę,ale powiemy ci przy chłopakach,nie warto mówić kolejny raz,-odparła Kilio,-może,zapolujemy.Nie daleko widziałam stada antylop!
Przytaknęłyśmy,po czym ruszyłyśmy za czerwonooką.
Nie wiele czasu później,znalazłyśmy się nie daleko stada antylop.
Bezszelestnie,podchodziłyśmy w ich stronę.Przuczupnęłyśmy,kiedy dotarliśmy do wysokich traw.Pomału,zaczęłyśmy cołgać w ich stronę,oczywiście unikając wiatru.Kilio szła na przodzie,pewnym krokiem.Za nią kroczyłam Nyeusi,ja wolałam być na tyłach,by pilnować Taje.Pomarańczowa,radziła sobie jednak lepiej.Jakoś udało jej się unikać szelestu.W końcu,stanęłyśmy nie daleko jednej z antylop,która odłączyła się od grupy.Kilio dała nam znak ogonem,żebyśmy poczekały,oraz,że mamy iść w boki.Nyeusi poszła na lewo,ja na prawo,Taje i Kilio zostały na środku.
Kiedy tylko,dała nam znać,skoczyłyśmy.Reszta antylop uciekła w panice.Ta na którą skoczyłyśmy,wyrywała się co i rusz.Taje i Kilio,skoczyły na nią,kiedy nie miała już prawie sił,z resztą tak jak my.Ujęła dobrą strategie,dzięki której,u naszych łap padła antylopa.Pociągnęłyśmy ją trochę dalej,po czym zaczęłyśmy ucztę.Po skączonym posiłku,ruszyłyśmy dalej na poszukiwanie lwów.
Słońce rzucało swoimi promieniami,prosto na nasze futra.Zrobiło mi się przez to,strasznie gorąco.Szłam jednak dalej.Wciąż z jednej strony,nie rozumiałam,po co dziewczyny mnie wyciągają,ale z drugiej,jest to pokonanie nudy.
Po drodze,minęłyśmy wodopój,przy którym bawiły się lwiątka.Uśmiechnęłam się na widok moich dzieciaków.
Kiedy go minęłyśmy,przyspieszyłyśmy kroku,aż w końcu,zaczęłyśmy biec.Bardzo się to przydało,gdyż szybko znaleźliśmy Mto i Busarę.Rozmawiali że sobą,lecz na nas widok,przestali.Busara przytulił Kilio,a Mto Taje.Na ten widok,zrobiło mi się smutno.Przypomniał mi się Moto.Ah! Tęsknie za nim.Nyeusi,nie tęskni za swoim byłym..a ja? Czemu w takich sytuacjach,muszę rozpamiętywać chwilę?
-Szukałyście nas?-spytał Mto
-Upolowałeś dwa złączone słonie,geniuszu!-warknęła Nyeusi,-jasne,że tak.Dziewczyny coś wymyśliły i właśnie w tym momemcie, nam o tym powiedzą!
-Dokładnie..-przyznała Kilio,po czym spojrzała na Taje,-pomyślałyśmy,że przyda nam się jakaś odmiana.Ciągle tylko to samo.Więc,mamy pomysł.Otóż..
-Otóż..-dołączyła się Taje,-nie macie ochotę się pobawić w te zabawę,w którą bawiliśmy się u Nzuri?
-W sensie?-dopytał Busara
-Ja nie znam waszych zabaw z tamtego czasu,-powiedział Mto
-W mbele yako,-powiedziała Taje
-Wyścignę cię?-spojrzałam na nią ciekawa,-pamiętam.Każdego dnia,kiedy Nzuri wychodziła na polowanie,wybiegaliśmy z jaskini.Bawiliśmy się wówczas w wyścigi.Ścigaliśmy się,robiliśmy nagłe zwroty.Kiedy Nzuri wracała,biegliśmy w jej stronę.Wygrywał ten,kto był pierwszy,-wyjaśniłam
-I chcecie się w to bawić? Jak małe lwiątka?-spytał roześmiany Mto
-A czemu by nie? Długo żyć nie będziemy!-roześmiała się Kilio,lecz po chwili zpoważniała,-zaczynamy?
Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco.Zmrużyłam oczy,po chwili je otworając z szyderczym uśmiechem.
-Zaczynamy!
-Pamiętaj,Mto,żeby przed zakrętem wystawić pazury..żebyś się nie przewrócił,-upomniała go Taje.Lew kiwnął tylko głową,po czym czule polizał partnerkę po policzku.
Moi przyjaciele,jak i ja,ustawiliśmy się przy jednym z kamieniów.Przygotowałam się,podobnie jak oni,by za chwile wystartować.To był na prawdę długi bieg.Znajdowaliśmy się na środku sawanny,a naszym celem,była granica Ptasiej Ziemi. Kiedy ptak,siedzący obok (poprosiłyśmy go) dał znać,pod postacią ćwierku,wystartowaliśmy.Pełni energi i zapału,pognaliśmy do przodu.
Nasze odechy,były wyrównane.Co i rusz,jedno z nasz przyszpieszało,by być na przodzie.Próbowałam,wyścignąć Mto,co mi się w końcu udało.Teraz wraz z Taje,szłyśmy włeb włeb.Kilio i Nyeusi,królowały na przodzie.Oczywiście córka Miiby,w końcu ją wyprzedziła,ale tylko o centymetr.Była wprawdzie ,przyzwyczajona do biegania (polowanie,zrobiły swoje).Ja z Taje,biegłyśmy za nimi.Za nami natomiast Mto,a za nim Busara.Nigdy nie lubił zbytnio tej zabawy,chodź raz udało mu się być na przodzie.Zawsze jednak,przegrywał ,przy zakrętach zwłaszcza.
Przyszpieszłyłam,resztkami sił.Strasznie bolały mnie łapy,a byliśmy dopiero,kilka metrów za granicą naszego królestwa.Westchnęłam ciężko.Kiedyś,mieliśmy krutszą mete,a może..tylko mi się zdawało? Musiałam uspokoić odech.Nie chcesz chyba paść na ziemię! Nie jesteś aż tak stara.Dawaj Wise,troche wysiłku ci nie zaszkodzi-pomyślałam,po czym z całej pary,wyszczeliłam naprzód.Muszę dać radę!
***
Narrator
Kiedy Wise,Taje i ich przyjaciele,ścigali się niczym małe lwiątka,prawdziwi posiadacze tego tytułu,bawili się nad wodopojem.Zaczęło się od berka,chowanego,zapasów i pluskania się w wodzie,a skączyło na leżakowaniu na skałkach.Żeby przerwać nudę,postanowili porozmawiać.Najpierw o tym co zwykle,jaki pyszny był dzisiaj obiad i obstawianie,co będzie jutro.Później o tym,gdzie są ich rodzice,lub o tym,że brat Kisu zostanie ojcem,a on sam wujkiem.W końcu jednak,Lajla,poruszyła inny temat.
-Nie boicie się dorosłości?
-Tak szczerze..to trochę tak,-odparła Aishi
-A ja nie! Będę w końcu mugł robić,co mi się żżywnie podoba!-powiedział śmiało Huru (prawie taki sam punkt widzenia,jak ja xd)
-Taaa..i jakaś magiczna siła,przyniesie ci pod nogi żarło!?-zaśmiał się Kisu,na co Huru warknął
-Tobie to łatwo mówić,kim niby będziesz?! Król od siedmiu boleści? Nigdy nic nie wiadomo Kisuniu!
-A co,bić się chcesz!?
-Pewnie!!
-Chłopcy!!!-warknęła Lajla,-cicho już! My tu rozmawiamy,idźcie się lepiej ochłodzić..
-Dobrze Rozłączyni! -zaśmiał się Kisu,wraz z synem Wise,podążając nad wodopój
-Kto?
-Rozłączyni konfliktów! Tylko ty potrafisz rozwiązywać konflikty,-na słowa lewka,na policzkach Lajli pojawiły się lekkie rumieńce.
Kiedy lewki odeszły,a za nimi Ndoto,lwiczki mogły w spokoju pogadać.
-Boisz się Nora,bycia królową?-spytała Aishi
-No więc...-zawachała się przez chwilę.Nie lubiła zdradzać co czuję w tej sprawie,postanowiła więc zmienić temat.Wstała,podeszła do lwiczki,tyknęła ją łapką,po czym mówiąc "berek!" zaczęła uciekać.Zdezorientowana Aishi,chwilę potem,ruszyła w ślad za nią.Lajla zaśmiała się cicho,po czym także przyłączyła się do zabawy.
***
Kamba leżała przytulona do Arro,na pobliskiej polanie.Przyglądała się swoim dzieciom,biegającym nie daleko.Imani skoczyła nagle na Teo,po czym ugryzła go w ucho.Nie zauważyła,skradającego się Chaki.Lewek,skoczył na starszą siostrę,po czym przygwoździł ją do ziemi.Mimo iż oboje wybuchli śmiechem,córka Nzuri,była zła.Wstała,po czym podeszła do swoich dzieci.Wzięła w pysk zdezorientowaną córkę,po czym odeszła kawałek dalej.Każdego zdziwiło jej zachowanie.
Imani wierciła się,ale i tak wylądowała w jej łapach.Kamba umyła ją starannie,po czym spojrzała na nią surowo,chodź ta i tak tego nie widziała.
Warknęła cicho na matkę.
-Dobrze się bawiłam,co znowu?
-Po prostu..-zawiesiła się,sama niewiedziała,co odpowiedzieć,więc po prostu westchnęła,-Po prostu się o ciebie martwie
-Nie potrzebnie!-odparła lwiczka.Wyszła z łap matki,po czym pobiegła przed siebie.Kamba ziewnęła.Patrzyła jeszcze chwile za córką,po czym wraz z mężem i synami,wróciła na Białą Skałę.Wiedziała,że jej córka wróci,ale kiedy?
***
Bieg,zdawał sie dłużyć w nieskączoność.Powiem w prost,że się zmęczyłam.W końcu,mimo wiatru i tak było gorąco.Czułam,że mam spocone łapy.Oddech ,próbowałam uspokoić,ale nie zawsze mi się udawało.Na prowadzeniu,biegła Kilio i Taje,za nimi Nyeusi,za mną Mto i Busara.No cóż..musiałam przyspieszyć.Przyznam,że nie było to za miłe.Łapy piekły mnie dalej,ale w końcu się udało.Dogoniłam Nyeusi,która także nie traciła pomału siły.
Nigdy nie byłam tak szczęścila,jak w momencie,kiedy dotarliśmy do granicy Ptasiej Ziemi.Jednak,to nie oznaczało przerwy,wręcz przeciwnie.Miał nastąpić zwrot,by wrócić na Białą Ziemię.Kilio pewnie,przyspieszyła,żeby jako pierwsza,wykonać zgrabny zwrot.Była w tym dobra,ale nic dziwnego,lata polowań zrobiły swoje.Taje,ja i Nyeusi,zrobiłyśmy także zwrot.Mto także się przyłączył.Także,wystawił pazury,przesunął nimi po ziemi,dzięki czemu,mógł szybko skręcić.Busara z wielkich trudem,zrobił podobnie.Kiedy każdy z nas skączył,usiedliśmy na chwilę,by odpocząć.Nie trwało to jednak długo i chwile później,musieliśmy z powrotem ,biec w stronę domu.Taje i Kilio,poganiały mnie,żebym była szybsza.Cóż,nie zamierzałam aż tak bardzo przyspieszać.Już i tak,byliśmy blisko granicy.
Przyspieszyłam,już po granicy.Poprostu wyszczeliłam ,a reszta zaskoczona za mną.Nasza szóstka,z głośnym westchnieniem,dotarła do wodopoju.Tak szybko,chyba nigdy,nie piłam wody.Ulżyło mi,kiedy poczułam jej smak,na moim języku.Po prostu,pragnienie zostało zaspokojone.W naszym mbele yako zwyciężyła Kilio.
Spojrzałam na niebo,które przybrało już kolor granatowy.Uśmiechnęłam się do przyjaciół.
-Dziękuję wam za ten....wyjątkowy dzień,-powiedziałam,-a teraz,może wrócimy na Białą Skałe?
-No pewnie!-wykrzyknęli
-Mam nadzieję,że lwice coś upolowały,bo jestem głodny,-westchnął Mto i spojrzał na Kilio
-Na pewno upolowały,ale i tak dostaniesz ostatni,-zgasiła go,po czym wraz ze mną i Taje,odeszła.
Chodziłyśmy jeszcze trochę po sawannie,puki na niebie nie pokazały się pierwsze gwiazdy.Właśnie wtedy,wróciłyśmy do domu.Od razu się położyłam,po czym zapadłam w sen.To był..naprawdę fajny dzień.Tyle wspomnień ożyło.
***
Narrator
Kilka godzin wcześniej
Imani,po swojej "ucieczce" od rodziny,położyła się na skale,nie daleko pastwiska.Zamknęła oczy,w ten sposób,lepiej było jej się skupić.Usłyszała,skukot kopyt,a po chwili wyraźny ryk.Słyszała,dzwięki ucieczki,po czym..Ah! uwielbiała słuchać polowań lwic.
Otworzyła oczy.Żałowała,że ich nie widzi.Sama chciałaby polować.Miała nadzieję,że może kiedyś jej się to uda.Uśmiechnęła się lekko,po czym spojrzała w lewo.Usłyszała otóż,że ktoś się zbliża.Zawsze była gotowa do walki,ale rozum podpowiadał jej,że lepiej w razie czego uciekać.Już chciała,to zrobić,kiedy do jej uszu,dobiegł znajomy głos.Mogła słuchać,jak mówi godzinami.Miał taką cudowną nutę w głosie,ciepłą i czułą.Uśmiechnęła się więc szeroko,po czym wróciła na miejsce.Koło niej,położył się jej przyjaciel.Znała go,właściwie od dziecka.Nie..nic więcej nie czuła,tylko przyjaźń i wdzięczność.Opiekował się nią,właściwie nie wiedziała dlaczego,aż tak bardzo mu na tym zależało.
-Co tak siedzisz i słuchasz?-odezwał się
-Wiesz,że lubię słuchać polowań lwic,poza tym...
-Poza tym?
-Poza tym...matka jest zbyt naopiekuńcza.Nie lubię,kiedy ktoś okazuję mi litość.Ja dam sobie radę!
-Robi to,bo ciebie kocha,Imani,-odparł,po czym się także uśmiechnął,-przypominasz mi kogoś,kogo bardzo dobrze znałem.Chodź..ona była jedyna w swoim rodzaju.
-Znam ją?
-Nie,odeszła zanim się jeszcze urodziłaś..
-Ale w sensie,że umarła?-Imani wstrzymała odech
-Nie,po prostu wróciła na swoją ziemie.Ciekaw jestem,czy dalej tam jest.Zawsze lubiła podróżować,zwiedzać inne ziemie..
-Przecież to było możliwe,prawda?-spytała ciekawa,wstając.Lewek także wstał.
-Po części,-powiedział,po czym puścił jej oczko.Odszedł od lwiczki,rozmyślając.Miał wielką nadzieję,że jeszcze ją spotka,chodź wiedział,że to nie takie łatwe.Może kiedyś,wyruszy na jej ziemię?
Imani także odeszła,już bardziej szczęśliwa.Skierowała się w stronę Białej Skały,kiedy była na miejscu,wtuliła się w futro matki,po czym zasnęła.Takie momenty,były dla niej szczególnie ważne.
*****
Hej! Jak widzicie,dzisiaj znowu się nic wielkiego nie działo.Ostatnio właśnie,olśniło mnie,że nigdy do końca,nie poznaliśmy dzieciństwa Wise i jej przyjaciół,kiedy mieszkali u Nzuri.Nigdy,specjalnie o tym nie pisałam,aż do dzisiaj.Teraz przynajmniej wiecie,jaka była ich ulubiona zabawa razem (no nie licząc zapasów!)
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał ^-^
Pytanka:
1.Czy Kamba przesadza z nadopiekuńczością?
2.Czy przyjaciele dobrze zrobili,urządzając takie wyścigi?
3.Z kim Imani rozmawiała,pod koniec rozdziału?
A teraz,obrazki Wise,Taje,Kilio,Busary,Nyeusi jako lwiątek:
"Mały wyścig!" Od lewej:Taje,Nyeusi,Wise,Busara,Kilio |
"Dooobra,zaryzykujmy!" Busara,Taje,Nyeusi i Wise |
"No pokaż te ząbki!" Kilio |
Pozdrawiam c: