Obudził mnie dzisiaj wrzask.Szybko otworzyłam oczy,a widząc lwiątko w moich łapach,przypomniałam sobie.
Uśmiechnęłam się do małej, przeniosłam ją w swoje łapy i zrobiłam śmieszną minę, by przestała płakać.Na szczęście, nie obudziła stada.
Brązowa kuleczka spojrzała na mnie. Zaniemówiłam i trochę się obraziłam.Jej oczy były zielone ,jak u Kiona i ciemniejsze niż Nory. No trudno,chociaż Ndoto to po mnie odziedziczył.
Polizałam lwiczkę po główce.
-Co tam słoneczko, głodna?-rozejrzałam się,-powinniśmy obudzić stado, za chwile twoja prezentacja.
Usiadłam i od razu zaryczałam.
Stado obudziło się.
-Zazo, poleć po Rafę. Nie polujcie na razie, za chwilkę prezentacja księżniczki.
Stado skinęło głowami.
Kamba podeszła do mnie. Oddałam małą Kionowi.
-Będziesz potrzebować opiekunki?-spytała z nadzieją
-Z pewnością kiedyś,-spojrzałam na lwiczkę,-ale na razie chce z nią utworzyć jak najlepszą więź.Chce by była szczęśliwa
-Na pewno będzie,-powiedziała Kilio
Przytuliłam się z lwicą na powitanie.
Nie minęło dużo czasu, aż pojawił się Rafa i Matibabu. Szaman od razu podszedł do lwiczki. Umyłam starannie córkę ,by jej futerko błyszczało. Rafa uśmiechnął się.
-Śliczna.
Pomachał swoim kijem przed jej pyszczkiem, a brązowe łapki starały się go złapać. Matibabu przyniosła malowidło i narysowała na czole lwiczki kółko, posypała je proszkiem.Lwiczka zachichotała.
-Jesteśmy gotowi, -zawołał szaman.
*
Narrator
Nora z podziwem wpatrywała się w zwierzęta ,które zmierzały ku Białej Skale.
Nosorożce,słonie,antylopy,zebry,a nawet żyrafy i krokodyle.Wszyscy szli by oddać cześć córce Wise.
Było ich mnóstwo.
Nora wycofała się, by zająć swoje miejsce.Usiadła obok Kisu i Imani, którzy z przejęciem plotkowali o jej nowej siostrze.
Z jaskini wyszedł Rafa, Wise i Kion. Matibabu i Lara usiadły w tłumie.
Kion także musiał to zrobić ,w oczach Białej Ziemi, to Wise była jedyną władczynią.
Wspieła się bez cienia strachu na sam szczyt,gdzie oddała szamanowi córkę.
Rafa z uśmiechem przyjął lwiczkę i dał Wise znak,żeby się wycofała.
Rafa pobłogosławił lwiczkę, po czym uniósł ją do góry.
Światło padło na lwiczkę. Z góry spoglądał na małą sam wielki król Mfalme. Cieszył się z narodzin wnuczki.
Zwierzęta w hołdzie brązowej, z radością zaczęły się kłaniać. Antylopy i zebry biły kopytami o ziemię, a słonie trąbiły z zachwytu.Ptaki radośnie przelatywały nad głową księżniczki.
Brązowa z początku się wierciła i z radością próbowała złapać któryś z liści,które uniosił wiatr, później jednak się uspokoiła.
Rafa uniósł głos.
-Córka królowej Białej Ziemi, księżniczka Zunia Lila!!
Zwierzęta stały się jeszcze głośniejsze, by oddać szacunek.
W oczach Wise błysnęła niezwykła duma.
Rafa oddał jej córkę.
Lwiczka od razu ziewnęła,była bardzo zmęczona.
Wise wróciła więc do jaskini, dziękując szamanowi skinieniem głowy. Ułożyła lwiczkę na posłaniu z liści.
-Lwice polujące niech pójdą na polowanie.Dzisiaj możecie zrobić sobie dzień wolnego.Wszyscy.
Lwy z radością zgodzili się z jej słowami.
Mogli spędzić czas odpoczywając przed wodopojem, lub na skałkach.
Taje,Kilio,Wise i Kion przyglądali się za to śpiącej księżniczce.
*
Ndoto biegł przez sawannę.Kompletnie nie wiedział, gdzie będzie mógł zastać Imani.
Pewnie jest nad wodopojem,lub na polowaniu.W której grupie konkretnie jest?
Kiedy tak myślał, akurat wpadł na kogoś.
-Ndoto, myślałam,że to ja nie widzę.
Syn Wise, książę Białej Ziemi, Ndoto szczelił ogromnego buraka. Spojrzał z uśmiechem na ukochaną.
Imani stała wyprostowana, wpatrując się w niego pustymi,ślepymi oczami.
Ndoto podniósł się błyskawicznie i przycisnął nos do jej nosa.
-Wybacz,kochanie. Zamyśliłem się.
-Zauważyłam.
-Mam do ciebie jedno pytanie.Myślałam kiedyś, by założyć rodzinę?-rzucił z błyskiem w oczach.
Imani uniosła do góry jedną brew, ale na pysk wlał jej się uśmiech.
*
Nikt nie zdawał sobie sprawy,że nie tylko zwierzęta były na ceremonii księżniczki. Majordamus o czerwonych piórach.
Wzbił się z wzaskiem w niebo, by jak najszybciej dotrzeć do swojego celu.
Bolały go skrzydła, ale nie zamierzał się zatrzymać.
Dopiero gdy dojrzał jaskinię , zatrzymał się ,by wylądować u stóp brązowej lwicy.
Ta z poważną miną wpatrywała się w dal.
-Pani..
-Jakie wieści? Gdzie podziewa się mój syn?
-Właśnie, gdzie Kion!-beżowa lwica prychnęła z dołu. Brązowa warknęła na nią.
-Milcz. Ptaku,mów.
-Nazywam się Millo,-mruknął,ale pod złym spojrzeniem lwicy,skulił się.-Chyba sama nie uwierzysz,gdy powiem ci,że na ziemi tej białej urodziło się brązowe lwiątko.
-Co w tym wyjątkowego?
-Że to dziecko twojego syna
W oczach Uzuri błysnął gniew. Jej pysk wydał warkot.
-Dziecko? Mów mi zaraz, gdzie jest ta ziemia,- warknęła.
*
-Gdzie jest Ndoto? Tu jest!-książę o czerwonej grzywie, bawił się właśnie z małą. Brązowa lwiczka śmiała się i robiła głupie miny.
-Kiedy będzie mogła wychodzić?-spytała Lara, wpatrując się w małą
-Jest jeszcze zbyt malutka,- odpowiedziała spokojnie Wise.Wzięła malutką kulkę w łapy.Lwiczka wtuliła się w nią.
-Dzisiaj wszystko jest dobrze,-powiedziała Taje, wchodząc do jaskini,- żadnych awantur, problemów, cisza.
-Pamiętaj,że cisza zawsze jest przed burzą,-odparła Kilio
Przytuliły się do białej.Wise była wdzięczna za takie przyjaciółki.
Zaczęły rozmowę.
*
Tym czasem lwica była już na Białej Ziemi. Gotowa by wdrożyć swój plan w życie. Wraz z nią poszedł czarny lew, którego bardzo ceniła.
-Jesteś pewna?-spytał
Uzuri dojrzała na horyzoncie Kiona, co ciągnął antylopę wraz z Nyeusi. Prosto do Białej Skały. Lwica zmarszczyła brwi.
-Jak najbardziej. Raz na zawsze pozbędę się tej przybłędy.
Uzuri całym sercem nienawidziła Wise.Zapewne, gdyby postawić ją koło Hasiry ,byłaby bardziej chętna do zemsty.
I ta chwila po tylu latach nadeszła.
Uzuri przypomniało się nagle, jak kiedyś strażnicy zabili jej siostrę, donosząc informacje,że biała lwica uciekła- tak wtedy powiedziała Nzuri. I Uzuri tak długo musiała czekać na dogodny moment.
Ten szkodnik jeszcze się jakoś ustawił..
Nie miała zamiaru czekać do nocy, a tylko na dogodny moment.Wymyśliła plan.Spojrzała na swojego towarzysza.
-Odciągniesz wszystkich, a ja się zakradnę do jaskini.
-Dobrze..jeśli tego pragniesz..
Lew przeszedł przez granicę, podążając do wodopoju, gdzie bawiły się lwiątka. Uzuri niepostrzeżenie weszła w głębsze zarośla, by szybko, ale niewidocznie, dotrzeć do Białej Skały.
*
Lwiątka pisnęły ze strachu ,na widok obcego. Ukryły się za łapami swoich mam. Lew jakby nigdy nic napił się wody. To zirytowało Lajlę.
-Kim jesteś? Co robisz na Białej Ziemi?
-Oh, do mnie mówisz?-rzucił lew,- ja chce rozmawiać z królową i królem. Mam dla nich propozycję.
-Tak się składa,że rozmawiasz z Księżniczką Lajlą,- syknęła Shani, -córką królowej.
-To bardzo dobrze.Możesz posłać po swoją matkę? To bardzo ważne i wiążę korzyści dla stada, ale musimy o tym porozmawiać na granicy.Tam czeka moje stado.
Lajla otworzyła szerzej oczy. To było niebezpieczniejsze, niż myślała. Pobiegła na Białą Skałę po Wise.
Większość stada była w terenie, by nie denerwować i nie słuchać płaczów małej lwiczki, która dopiero co zasnęła, po długich godzinach płaczu. Wise westchnęła na informacje przyniesione przez Lajlę.
-No dobrze.Pójdę z nim porozmawiać. Kion, Kilio ,pójdziecie ze mną. Lajla prowadź,- opuścili jaskinię.
Taje położyła się obok lwiątka, by go pilnować.
Wise szła w stronę lwa. Lajli ciągle wydawało się,że go zna, ale nie mogła sobie przypomnieć z kąt. :Lew się ukłonił.
-Dlaczego chcesz ze mną rozmawiać?
-To ważne dla mojego i twojego stada, królowo. Możesz ze mną iść do nich?
Wise nie przeczuwała kłopotów, to znaczy tak,ale na niej. Nie spodziewała się, co się miało zdarzyć.
Taje także.
Kiedy usłyszała kroki, podniosła głowę,myśląc że to Wise.
Od razu skoczyła na równe łapy, doprowadzając księżniczkę do płaczu.Spojrzała z wrogością w zielone oczy Uzuri.
-Czego chcesz?! Co tutaj robisz?!
-Pamiętam cię.Jesteś córką Idii. Oh jaka szkoda,że zginęła.Chociaż pewnie się cieszy,że nie musi się z tobą dłużej męczyć.
Taje wyciągnęła pazury.
-Radzę ci odejść. Już się nie boję walki.
-Ale ja nie zamierzam walczyć,-Uzuri uśmiechnęła się szyderczo. Taje nie straciła czujności,ale nie spodziewała się takiego ciosu, kiedy lwica na nią skoczyła, doprowadzając do upadku i stracenia przytomności.
Uzuri nie czekała długo, chwyciła w zęby lwiczkę ,po czym uciekła z jaskini. Lwiczka poderwała się do wrzasku.
Lew poprowadził ich do granicy, po czym rozejrzał się udając zaskoczenie.
-Ojej,myślałem,że będą tu na mnie czekać. Niedorzeczne. Heh. Dobrze, chciałem pokoju między naszymi ziemiami,ale może rozwiążemy to kiedy indziej.Muszę wracać na ..Zieloną Ziemię,-wymyślił.
Wszyscy spojrzeli po sobie z zapytaniem. Wise chciała wywrócić oczami, ale zamiast tego skinęła głową.
Lew odbiegł.
Kionowi też wydał się znajomy.
Wise powiedziała.
-Tak to właśnie jest, gdy się włada.
-To może małe polowanie?-zaproponowała Kilio, dotykając nosem Wise
-Pójdę tylko po Taje,-odpowiedziała biała,- Kion, zaopiekujesz się Zunią ,prawda?
Brązowy lew skinął głową.
Gdy zbliżali się do jaskini, wybiegła z niej spanikowana Taje.
-Wise!
-Taje, coś nie tak z moją córką?-spytał Kion
-Uzuri była, straciłam przytomność...nie ma księżniczki!- panikowała
Wszyscy wybałuszyli oczy z przerażeniem.
-Stąd znam tego lwa.To musiał być jej pomocnik,-odparła Lajla,-trzeba go gonić.Może jeszcze zdążymy.
W oczach Wise zaiskrzyły łzy i smutku i gniewu. Spojrzała na Kiona.
-Jeśli się nie znajdzie, nie wiem co..
-Znajdziemy ją.
Kilio,Taje,Wise,Kion i Lajla puścili się biegiem w stronę granicy. Nie było czasu brać większej ilości lwów, liczyło się tylko to, by odnaleźć Zunię.
*
Uzuri z sadysfakcją szła przed siebie. Nie spieszyło się jej. Za nią podążał czarny lew z lwiczką w pysku.Akurat zbliżali się do kanionu , od którego już niewiele ich dzieliło od Tęczowej Krainy. Właśnie tam, Uzuri zabiję lwiątko i raz na zawsze przekreśli związek Kiona z Wise.A później może i życie białej lwicy.
Zatrzymali się na chwile. Położyli lwiątko na trawie. Uzuri warknęła.
-Nie znoszę gdy płaczą
-Miałaś przecież własne.
-To co innego.Było moje i Mfalme,- burknęła Uzuri,-a to coś.. nie! jest także następczynią tronu w tęczowej krainie!-wybałuszyła oczy
-Dlaczego?
-Chcą mnie rzucić z tronu,-syknęła
Położyła łapę na brzuszku lwiczki.-Ale już nie długo..
-Więc może odpoczniemy?
-Nie.-pokręciła głową,-chce mieć to szybko..
Wise,Taje,Kilio,Kion i Lajla biegli bardzo szybko, ledwo co łapiąc oddech.Łapy ich bolały, ale podążali za zapachem lwa. Ten jednak stawał się coraz bardziej lekki, i wkrótce pewnie zniknie całkowicie.
Na szczęście, udało im się dojrzeć oddalone kształty.
-Matko!- warknął Kion
-Uzuri!- krzyknęła Wise
Brązowa lwica odwróciła się. Czarny także, przygotowując się do odpowiedniej pozycji. Uzuri posłała zebranym szyderczy uśmiech.
-Witaj Wise. Nie miło wiedzieć ,że przeżyłaś. Mogłaś zakończyć swój marny żywot.
-Na twoje nieszczęście, nie zamierzam tego zrobić,-syknęła Wise,- zabiłaś Nzuri ,a teraz zabrałaś mi moją córkę. Gdzie Zunia?
-Zunia? Beznadziejne imię. Nadałabym jej bardziej Stink, ale jak chcecie.
Księżniczka miała mieć na imię Nzuri, albo Azi, ale Wise uznała,że to pierwsze pomimo dobrego brzmienia i osoby,można odnieść do Uzuri, czego nie chciała.
Biała lwica, tak jak jej przyjaciele wystawiła pazury i warknęła gardłowo.
-Gdzie królewna?!-warknęła Kilio
-Dlaczego to robisz?-spytał Kion,-przecież to także moje lwiątko
-Nie chodzi o tą małą, ale o tą brzydotę koło której stoisz,-syknęła,-wszystko co robiłam ,to tylko po to,żebyś mógł zająć tron. Ty nie wiesz, prawda? Mfalme,mój ukochany mąż, gdy Wise dość podrosła, postanowił,że to ją posadzi na tronie.
Kion zdębiał.
Warknął:
-I to by była dobra decyzja! Potrafiła stworzyć z niczego wielkie królestwo, a ja? Przez te lata nie uczyniłem nic! Ale teraz to się zmieni.. Naprawię serca moich poddanych i wszystko wróci do normy, jak za czasów mego dziadka.
Uzuri syknęła:
-Jak uważasz! Ale..-spojrzała szczelniej na Wise,- już bez niej!
W oddali coś zaczęło płakać. Lajla odwróciła się. To musiała być jej siostra. Poderwała się więc, by szybko potrzeć do miejsca, oddalonego. Biedaczka, pewnie było jej bardzo zimno.
Czarny lew, towarzyszący Uzuri, skoczył ku Kionowi. Wiedział,że nie może zrobić mu krzywdy,ale co innego w stronę Taje,z którą także postanowił walczyć.
Kilio stanęła u boku Wise i teraz obie spoglądały na Uzuri. Lwica nie była jednak sama. Wkrótce nadbiegła jeszcze dwójka innych lwów.
Jeden rzucił się na Taje.Kilio na drugiego.
Wise zgromiła wzrokiem Uzuri.Brązowa zaśmiała się szyderczo.
-Tyle czekałam na ten moment. W końcu będę mogła się ciebie pozbyć!-skoczyła w stronę lwicy.
Szybko ją ugryzła, Wise nie mogła się bronić,kiedy mocne pazury weszły głębiej w jej skórę. Syknęła tylko z bólu.
Uzuri przejechała pazurami po jej brzuchu, doprowadzając do rozlewu krwi. Wise ugryzła ją w kark, pazurami przecinając jej bok. Udało jej się odskoczyć od silnej lwicy. Mierzyły się nienawistnym wzrokiem ,ponownie rzuciły w bój.
Kilio kontem oka zauważyła,że Taje sobie nie radzi. Pokonała więc szybko lwa, tak ,że ten uciekł.Pewnie wszyscy ,którzy dzisiaj z nimi walczą, zostaną wygnani przez brązowego lwa. To dało jej sadysfakcję.
Wskoczyła na lwa, przecinając mu bok ostrymi pazurami. Lew syknął z bólu. Zamachnął się na lwice, ale w tym samym czasie, Taje ugryzła go w kark. Lew pisnął i uciekł przerażony. Taje i Kilio spojrzały na siebie z sadysfakcją. Przytuliły się do siebie bokiem.
Kion nie radził sobie z czarnym lwem. Był naprawdę silny. Widok jednak ,który ujrzał w swoich myśłach, o umierającej Wise ,nie dał mu spokoju. Nie mógł się poddać. Nawet dla najdroższej córki. Dlatego więc przechał pazurami po gardle lwa, wykorzystał jego moment nieuwagi i szybkim ruchem odebrał mu życie. Lew padł na ziemię, jeszcze trochę walcząc o życie.
Walnął mocno księcia.Nie dał rady jednak się dalej poruszyć.
Wzrok brązowego spojrzał na białą partnerkę. Stała naprzeciw Uzuri, gromiąc ją wzrokiem. Obie na siebie syczały.
-To koniec.Wracaj do siebie,-syknęła Wise.
Uzuri rozejrzała się po wszystkich, wzrok utknął na Kionie. Syknęła pod nosem. Odwróciła się. Kion,Kilio i Taje podbiegły do Wise.
Uzuri gwałtownie się odwróciła ,skoczyła ,z wysuniętymi pazurami. Zamiast jednak zabić Wise, niczego się nie spodziewającej, zderzyła się z Kilio. Rozcięła bok lwicy. Kilio rzuciła się na nią. Nigdy, nigdy, nie da skrzywdzić swojej przyjaciółki.
Wise, Taje, Kion z przerażeniem obserwowali walkę obu lwic. Taką brutalną. Kilio i Uzuri gryzły się ,drapały, mocno aż do krwi.
W końcu Kilio upadła zmęczona.
Uzuri odwróciła się z jadem w oczach w stronę Wise. Biała wystawiła szybko pazury ,przełknęła ślinę. Domyśliła się,że któraś musi dzisiaj zginąć.
Uzuri szła do niej powoli, wymachując ogonem.
Wtedy na nią wskoczono. Kilio , wytrzymała cios pazurami w brzuch, położyła łapy na oczach brązowej i z całą siłą zacisnęła łapy.
Uzuri wyskoczyła w górę, z zamkniętymi oczami, szarpiąc głową.
-Nic nie widzę! Nie widzę!
W tym momencie, poślizgnęła się i spadła do klifu. Ciało wolno spadało, w końcu roztrzaskując się z hukiem na twardym gruncie.
Kion podszedł nad krawędź i spojrzał na dół. Wise wtuliła się w niego.
-Nie jest mi przykro, to była dobra decyzja, Kion.
-Wiem o tym, ale to i tak przykre, a myślałem,że jej nienawidzę. I najgorsze,że przez nią nie doceniałem ojca..
-Kilio!
Krzyk Taje, zmusił Wise do odwrócenia się. Biała lwica zdębiała. Pomarańczowa przyjaciółka przytuliłą się do boku leżącej Kilio. W jednej chwili, Wise pokonała dzielącą je odległość, by znaleźć się przy przyjaciółce.
Przycisnęła pysk do jej boku.
Kilio spojrzała na nie.
-Wszystko dobrze? Pobiegnę po Matibabu..-wydyszała Wise
-Wise, to nic nie da,- Kilio dotknęła jej ogonem, -Każdego droga się w końcu kończy
-Ale nie twoja! Nie możesz.. -Taje płakała.
-Mfalme kiedyś uratował mnie, ja cieszę się,że mogłam oddać życie za jego podopieczną i moją przyjaciółkę,- powiedziała Kilio.
-Nie możesz..-Wise także zalała się łzami,- nie ty, nie teraz.Kilio..
Ciemnozłota lekko się uśmiechnęła.
-Obiecajcie mi,że nie będziecie za mną rozpaczać.Macie się cieszyć życiem i..proszę, zaopiekujcie się moimi dziećmi.
Kion także płakał. To było zbyt dużo.
Stał wpatrując się w Kilio,wciąż leżącą u boku. Czas nie miał teraz znaczenia.
Wise i Taje wciąż przyciskały się do jej boku.
-Kilio..
-Obiecajcie.
Taje i Wise spojrzały kontem oka na siebie. Taje polizała policzek przyjaciółki.
-Obiecujemy.
Wise polizała Kilio po futerku na brzuchu, by zmyć czerwoną plamę.
Kilio spojrzała na nie , z uśmiechem. Była wdzięczna za takie przyjaciółki. W ogóle, jej życie mimo początkowych trudności było dobre. Poznała wspaniałych przyjaciół i wiernych braci. Doczekała idealnego potomstwa i wnuków. Będzie tęsknić.
Polizała przyjaciółki w łapy . Zamknęła oczy, wiedząc,że ich już nie otworzy, a ogon ześlizgnął się na ziemię. Kilio odeszła.
-Kilio? KILIO!!
Teraz Wise i Taje mocniej zalały się łzami, przyciskając mocniej do boku przyjaciółki.
Kion wiedział, ocierając łzy ,że za chwile będą musieli wziąć lwicę, zabrać ją na Białą Ziemię.Zobaczyć co u Zuni, Przekażą stadu (Maji i Kilio już dawno się pogodziły) jak i jej dzieciom lwicy (Bahatiemu,Borze i Kisu) smutną nowinę. Pochowają lwicę tego samego dnia z honorem, wspominając jej odwagę ,siłę i przyjaźń. Była naprawdę wspaniałą lwicą.
Płakałam pisząc ten rozdział.
Bardzo polubiłam Kilio, stała się moją ulubioną postacią i bardzo ciężko było mi ją pożegnać.
Za nim jednak będzie się mnie czepiać ,wytłumaczę dlaczego musiałam to zrobić. Nie chodziło tutaj tylko o to,że musiał ktoś zabić podłą Uzuri, ale o to,że każdy z pokolenia I umrze w swoim czasie. Większym powodem było jednak to,że chciałam mocnego skoku fabularnego. Mfalme co poświęca się za Kilio ,i Kilio co poświęca się za życie przyjaciółki i wychowanki białego lwa.
[*]
Do następnego rozdziału..
1.Podoba wam się mała księżniczka?