poniedziałek, 13 maja 2019

Rozdział 136

Taki obrazek na początek :)

Mfalme przeciągnął się. Promienie słońca wpadające przez wejście do jaskini ogrzały jego futro. Książę usiadł, pomlaskał, po czym przystąpił do mycia swojego futra. Obok niego leżała Kira. Lwica od razu pod naciskiem ruchu, otworzyła oczy.
-Rodzice jeszcze nie wrócili?-szepnęła, nie chcąc budzić reszty stada.
Mfalme rozejrzał się po jaskini. Zeszłego dnia z samego poranka rodzice ruszyli do Tęczowej Kraini by uczęstniczyć w ceremonii koronacyjnej Zunii.  Mfalme i Kira stawiali, że dzisiaj powinni wrócić na Białą Ziemią.
Poprzedniego dnia poradzili sobie z rządami, jednak musieli oboje przyznać, że było ciężko.
Kira usiadła, następnie ziewając.
-To może śniadanko, wasza wysokość?
-Nie nazywaj mnie tak, proszę,-zaśmiał się jej brat.
Kira wzięła głęboki wdech. Zaryczała na tyle głośno, by zbudzić stado. Lwice bez zbędnego przedłużania, podniosły się z ziemi, by chwilę pózniej zniknąć na zewnątrz. Idia, przywódczyni lwic polujących, podeszła do królewskich dzieci.
-Jakieś specjalne życzenia na obiad?
-Może antylopa?-zaproponowała Kira z uśmiechem,-Uwielbiam ich smak!
-Świetny wybór,-skinęła głową Idia.
Lwica skłoniła się szybko, po czym wyszła z jaskini.
Pozostali musieli czekać, a niektórzy nawet jeszcze spali.

Mfalme podniósł się na równe łapy. Gdy opuścił jaskinię, wiatr pomuskał jego pysk. Lew cieszył się udanym dniem.  A przynajmniej na taki się zapowiadał, póki nie pojawiła się Zaza. Majordamuska skłoniła się z szacunkiem.
Mfalme zdziwiony przyjął ten gest. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że chwilowo on rządzi.
-Ee.. jakiś raport?-zapytał
-Oczywiście, książę! Powinieneś go wysłuchać!-Mfalme machnął zachęcająco ogonem,-Odejście królewskiej pary spowodowało niepokój wśród zwierząt. Największe pretensje ma stado bawołów pod przywódctwem Kifo, które kłóci się o władzę. Krokodyle nie sprawiają problemów, natomiast stadko małp Pee skarżyło się, że ich dom spłonął w pożarze.
-Jak zawsze zmyślają, nie było pożarów od czasu dziciństwa mojej matki!-mruknął Mfalme,-No dobrze, czy to tyle?-skinęła dziobem,-Dziękuję, Zazo.Dzisiaj możesz zrobić sobie wolne.
-Dziękuję!
Gdy majordamuska odleciała, Mfalme usiadł ciężko. Obowiązki jego rodziców były ciężkie... nawet bardzo.
Ksiażę zauważył, że lwice polujące wróciły z antylopą. Teraz spoglądały na niego wyczekująco. Pierwszeństwo miała rodzinna królewska nim reszta mogła się najeść.
Mfalme dał im jasny znak ogonem, że mogą już zacząć, a przy okazji zawołał Kirę.

Lwica lekko stąpała po ziemi . Jej ciemnozłote futro zafalowało przez wiatr. Kira stanęła obok niego.
-O co chodzi?
-Czy mogłabyś ze swoją Lwią Gwardią przerwać kłótnię o przywódctwo bawołów od Kifo, oraz znajdziecie małpą Pee nowy dom?
-A co ze starym?
Mfalme westchnął:
-A kto tam wie.
Kira skinęła poważnie głową.
-Tylko ich obudzę.
Kira zawróciła ponownie do jaskini. Wyszła z niej dość szybko z zaspanymi Jasirim i Nguvu, oraz ze zdziwionym Jicho. Kukaa opuściła jaskinię jako ostatnia. Posłała Mfalme pocieszające i czułe spojrzenie, po czym pognała za drużyną.

Mfalme usiadł na czubku Białej Skały, wpatrzony w horyzont.
-Obowiązki są ciężkie,-szepnął sam do siebie, przyglądając się stadu zebr daleko na horyzoncie. Zerwał się mocny wiatr, który poczochrał grzywą nastolatka.
-Obowiązki są ciężkie , ale ty sobie świetnie radzisz. Do tego zostałeś powołany.
Prędko uniósł głowę, rozglądając się szokowany. Nie znał ani tego głosu, ani lekkiego zapachu. Ewidentnie jednak słyszał kogoś. Zjeżył sierść na grzbiecie.
-Kim jesteś?!
Poczuł dotyk na sierści. Lekki. To jednak sprawiło, że odwrócił się. Spodziewał się ujrzeć lwicę ze swojego stada, gdyż postać nosiła delikatny zapach białoziemców, ale  odrobinę zbyt ostry.
Gdy jednak Mfalme odwrócił się, dojrzał piękną ciemną lwicę, o błyszczących niebieskich oczach. Jej wizerunek był zamglony. Nieznajoma, a może nawet duch, wpatrywała się w niego uważnie i z pięknym uśmiechem.
Mfalme cofnął się kilka kroków do tyłu, omało nie spadając. Lwica zjeżyła futro na karku.
-Uważaj, mój mały, bo jeszcze się zranisz!
-K-kim jesteś? Czego chcesz?!-syknął Mfalme
-Jestem twoją Duchową Przewodniczką...
-Duchową Przewodniczką??-przerwał Mfalme, szeroko otwierając oczy,-Słyszałem kiedyś o tym, nawet miałem nadzieję na spotkanie, ale z czasem jak podrosłem, zdałem sobie sprawę z tego, że szanse na to są małe.
-Każdy ma Duchowego Przewodnika. Nie tylko lwy. Przewodnik ma wiele podopiecznych, którymi pragnie się opiekować w każdej chwili i wspierać. Nie każdy jednak może doczekać się jego pojawienia. Niektórym się nie objawi, ale on sam może się domyśleć, kim jest.
-Więc dlaczego ja cię widzę?
-Jesteś w ogromnym zmartwieniu. Chcę cię pocieszyć,-powiedziała lwica,-Mfalme wyrasta z ciebie bardzo dobry król, wbrew temu co sądzisz. Pędziesz prowadził dalej ród twojej babci i mamy. Będziesz władcą odważnym i silnym. Dzięki tobie Biała Ziemia zyska nowe hektary. To wydarzy się w nie tak odległej przyszłości. 
-Wow,-zdziwiony Mfalme usiadł. Już tak bardzo nie bał się lwicy, a nawet poczuł do niej sympatię,-ale co jeśli mi się nie uda?
-Podejmuj decyzję tak jak do tej pory, staraj się  i troszcz o swych najbliższych, kieruj się sercem, a zapewniam, że spełni się twój los.
Mfalme przytaknął, jeszcze w lekkim szoku. Lwica postanowiła więc zmienić temat, wciąż nie przestając się uśmiechać. Jej futro wygładziło się. Okryła łapy ogonem, również siadając.
-Twoja mama miała problemy z zajściem w ciążę. Nie były jej pisane lwiątka, mimo iż zasłużyła. Wtedy w tej obawie, że ród umknie, przodkowie wysłali mi wizję. Mogłam poświęcić własne życie, byś ty i twoja siostra mogli przyjść na świat. Kochałam Norę i byłam gotowa wykonać ten gest. Wciąż jestem pewna, że podjęłam dobrą decyzję, wybierając się wtedy na śmiertelne polowanie.
Mfalme zdębiał i przez chwilę nie mógł się ruszyć. Lwica wstała na równe łapy, podobnie jak on.
-Oddałaś za nas życie? Ja.. ja dziękuję!
Lwica skinęła głową. Pomału jej sylwetka zaczęła znikać.
-Zawsze będę przy tobie Mfalme, gdy będziesz mnie potrzebował. I przy twoich córkach. I wnukach.-przerwała na chwilę,-Podążaj za przeczuciem , Mfalme
-Czekaj! Nawet nie wiem jak się nazywasz!
-Maji. 
Na tym słowie lwica zniknęła. Mfalme wciąż w lekkim szoku, wszedł do głównej jaskini. Prawie nikogo tam nie było. Nyeusi siedziała w cieniu, rozmawiając ze swoją wnuczką Luną. Obie przerwały, gdy Mfalme stanął obok nich.
-Wszystkiego najlepszego , Nyeusi,-złożył życzenia Mfalme
-Dziękuję, za przypomnienie mi, jaka to jestem stara,-odpowiedziała z uśmiechem czarna lwica,-Urodziny mijają mi spokojnie.
Mfalme poczuł smutek na myśl na tym, że Taje, Wise, Busara i Kilio nie mogą być z nią w tym ważnym dniu. Pewnie gdyby nie obecność prawnuczki,wnuka  i syna, czułaby się bardzo samotna.
-Nyeusi? Wiesz może kim była Maji?
Nyeusi poruszyła uszami, wyraznie zaskoczona  zadanym pytaniem.
-Była siostrą twojej babci, Wise,-odpowiedzieć płynnie wypłynęła z jej pyska,-Oraz mamą Shani. Ona ci więcej o niej opowie.
-Jak zginęła?
-Mfalme, dość dziwne twoje pytanie,-przewróciła oczami Luna
Nyeusi uciszyła ją jednak ostrzegawczo.
-Oczywiście, mój drogi. Maji zginęła z głupoty. Wybrała się na niebezpieczne polowanie mimo ostrzeżeń. Była mimo wszystko miła i pomocna.
Zginęła nie bez przyczyny,-pomyślał Mfalme.
Skinął lwicy w podziękowaniu głową, po czym wyszedł, by udać się na patrol.
Gdy jednak chciał zejść ze schodków, zatrzymała go Luna.
-Mfalme! Czy Maji jest twoją Duchową Przewodniczką?
Lew odwrócił się w jej kierunku, zdziwiony, że lwica tak szybko to odgadła. W oczach córki Kume, kryła się ogromna ciekawość, więc odpowiedział.
-Tak. Dzisiaj mi się pokazała,-nic więcej nie mówiąc, ruszył ku sawannie.

Luna z grymasem na pysku wróciła do jaskini, by położyć się obok Nyeusi.
-Idziemy nad wodopój? Jest południe, pewnie całe stado udało się tam by odpocząć,-powiedziała czarna lwica.
Luna skinęła głową z westchnieniem. Nyeusi dotknęła jej koniuszkiem ogona.
-Podoba ci się Mfalme , że tak się zachowujesz?
Luna potrząsnęła głową.
-Nie, nie, oczywiście, że nie! Nguvu ma w sobie więcej ... no... wdzięku? Martwię się tylko o jego narzeczoną. Jak ona znosi relacje księcia z Kukką?
Nyeusi podniosła się.
-Nie zajmuj się tym moja droga. Chodz, pózniej możemy wyjść na polowanie.
Na tym zakończyły swoją rozmowę i udały się do wyjścia z jaskini.
***
Tym czasem, Lwia Gwardia mknęła przez sawannę. Kira prowadzi, za nią podążała Kukaa z Jicho, a koniec zamykali Jasiri i Nguvu.  Straż milczała, skupiając się na swoim zadaniu. Dumnie na ich ramionach błyszczały znaki przynależności.

Gdy dotarli do miejsca w którym najczęściej można było spotkać bawoły pod przywódctwem Kifo, zastał ich widok bijących się  dwójkę samców bawołów. Wzbijali w niebo tumany kurzu. Ich potycce towarzyszyły szczęśliwe dzwięki reszty ich stadka, oraz odgłos potężnych kroków obijających o ziemię.
Kira wywróciła oczami. Odwróciła się następnie do swojej straży. Dała im znać ruchem ogona. Zeszli po stromym zboczu i bez cienia strachu podeszli do grupki bawołów.
Kira mocnym rykiem zwróciła na siebie uwagę większości.
-Co tutaj się dzieję?!
Nie była już małą lwiczką i miała świadomość swojej potęgi bijącej z nastoletniej sylwetki i drużyny stojącej u boku. Agresywne zwierzęta wpatrywały się w nich dłuższą chwilę,nim jeden z najmłodszych powiedział:
-Próbują rozstrzygnąć kto będzie nami przewodził.
-A Kifo już wami nie włada?
-Kifo na emeryturę przeszedł
-W takim razie wasza walkę macie przełożyć na albo miejsca przeznaczone do treningów walki, albo granicę! Tutaj jest zbyt wiele  zwierząt , które możecie zranić, a poza tym wybory nowego przywódcy powinny odbywać się bez napięcia i tylko przez najsilniejsze osobniki!-omiotła wzrokiem dwa bawoły, po czym z sykiem odeszła.
Jeszcze dosłyszała co prawda, jak bawoły prychają, ale nie przejęła się tym. Wiedziała, że jej posłuchają. Nie chcieli wygnania.
-A już myślałem, że to walka o samicę,-szepnął do niej Jasiri
-Takie maczo,-prychnęła Kira. Musnęła bok Jasiri'ego koniuszkiem swojego ogona, po czym przyspieszyła, by wyjść przed szereg.

-Gdzie teraz?
Na pytanie Jicho, Kira odparła szybko:
-Do tych sławnych małp
-A pózniej nad wodopój,-ziewnęła Kukaa,-mam ochotę na dżemkę.
-Rafa mówił , że lew ma odpoczywać 20 godzin na dobę.
-Co to znaczy "godzina"?-spytał Jicho, przewracając oczami.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Ah ten Rafa! 

Gdy dotarli do sławnego małpiego drzewa, Kira niechętnie stawiała przed siebie łapy. Już z daleka wyczuwała małpy i domyślała się, że oberwie owocem.
-Uwaga!-syknął Nguvu i odepchnął ją, nim dostała czymś dziwnym. Kira otrzepała się z kurzu, polizała w podzięce Nguvu w bok, po czym ze złowieszczą miną, spojrzała w górę.
Na drzewie  siedziało około 20 małp z tej grupki. Kira przewróciła oczami.
-Gdzie Kioo?-syknęła
Szybko przed nią stanęła najstarsza i najbardziej puchata małpa, jaką Kira widziała w życiu. Kioo pochyliła głowę.
-Co cię do nas sprowadza, księżniczko? Owocka?-spytała i wkrótce na ziemię spadło kilka owoców, brudząc trawę.
Kira skrzywiła się z niesmakiem.
-Jestem z moją Lwią Gwardią, by poprowadzić  wasz do nowego domu, bo "podobno" wasze drzewo zostało spalone,-nacisnęła mocno na ostatnie słowo.
Kioo skinęła szybko głową. Małpy zaniosły się głośnym śmiechem i po kolei zaczęły schodzić z całego drzewa samodzielnie.
-Lwia Gwardia poprowadzimy ich do..
-..Drzewa na obrzezach? Jest dość duże,-zaproponował Jicho
-Myślałam, o tym przy wodospadzie, ale masz rację. Tam nie będą przeszkadzać,-ostatnie zdanie wyszeptała, przez co gwardia się uśmiechnęła.
Poprowadzili małpki w stronę nowego domu. 
Oczywiście droga była ciężka i pełna głośnych dzwięków, ale w końcu opłacił się cel i Lwia Gwardia z małpkami doprowadzili ich do nowego drzewa.
Małpy wdrapały się na nie niepewne. Lwia Gwardia przyglądała się, czy drzewo będzie dość solidne, by utrzymać ich ciężar.
-Wygląda na to, że wszystko dobrze,-mruknął Jicho
-Wcale nie! Jest za... brzydkie... i duże!-prychnęła młodsza małpka
-Chcemy inne!-zarechotała inna
Kukaa zmarszczyła brwi.
-No nie!
-Spokojnie.-Kira spojrzała uważnie na małpy,-Gdy to się spali po miesiącu, możecie zmienić miejscówkę.
Małpy skinęły głowami, po czym ze śmiechem zaczęły wspinać się na coraz większe gałęzie.
-Tutaj też są owoce?-spytał Nguvu
-Tak,-odpowiedziała mu pozostała czwórka, szykując się już do odejścia.
-To teraz krótki patrol,-powiedziała Kira,-I na dzisiaj koniec.
-Właściwie, koniec będzie szybszy,-Kukaa wskazała na coś ogonem, więc Kira powędrowała wzrokiem w tamtym kierunku. W oddali widziała kilka sylwetek. Zrobiło jej się milej na sercu. Wracali!
***
-Nie rozumiem, czemu mama odwołała powrót,-mruknął Ndoto,-Tak się za nią stęskniliśmy!
-Chce wspierać Zunię przez jej pierwszy czas,-powiedziała Nora, kierując się przed siebie.
-Napewno niedługo wróci,-Lajla pocieszająco otarła się o bok brata. Jej także było smutno , ale co mogli zrobić.
Kisu , który cały czas prowadził, nagle się zatrzymał.
-Spójście!
Nora , Lajla i Ndoto, zrobili to. W ich kierunku biegła cała Lwia Gwardia z Kirą na czele. Księżniczka rzuciła się w ramiona ojca i matki. Nora energicznie zaczęła myć ją za uszami, natomiast Kisu mocno przytulił, ciesząc się jej bliskością. 
Jicho podszedł do Ndoto, do którego się przytulił. 
-Wreście jesteście,-szepnęła Kira
-Czy pod naszą nieobecność coś spłonęło?-spytał zaciekawiony Kisu z uśmiechem.
Kira odkleiła się od rodziców i ze śmiechem pokręciła głową.
-Mfalme jest bardzo dobrym księciem. 
-Oboje są,-wtrąciła się Kukaa,-Dobrze wykonywali swoje obowiązki.
Kira rzuciła przez ramię przyjaciółce wdzięczny uśmiech. 
Znów spojrzała na rodziców.
-Opowiemy wam więcej na Białej Skale. Zbliża się noc i pewnie jesteście spragnieni i zmęczeni.
-Tak,  ale... dobrze być w domu,-odparła Nora, spoglądając na wszystkich z osobna. 




Hejka!  Kolejny rozdział za nami. Jeszcze sześć do zakończenia sezonu 3. Nie długo też pojawią się rozdziały na blogach o Uasi i Uru, więc również polecam tam zaglądać.  Nowy rozdział tutaj, czyli już 137 postaram się dodać jak najszybciej. Napiszcie koniecznie komentarze, bo one motywują mnie do dalszej pracy-a zapewniam, że warto poczekać na nowy rozdział!   Pozdrawiam serdecznie i życzę miłej nocy/dnia :)

sobota, 11 maja 2019

Rozdział 135

Krótki był czas dzieciństwa. Kirze, Mfalme i reszta lwiątek, nie mogła uwierzyć, że tak szybko nadeszły nastoletnie lata.Koniec czasu beztroskiej zabawy i niewinności. Rodzice swoich dzieci z dumą wpatrywali się w ich dorosłe sylwetki i silne charaktery. Było to nowe pokolenie Białoziemców z pełnej krwi. Łapy lwic wydłużyły się, a one same wypiękniały. Natomiast u lwów urosły grzywy. Emocje buzowały , a jeśli chodzi o miłość, nikt nie zdziwił się, gdy Lea i Hakimu ogłosili , że zaczęli się spotykać. Także w związku Kukii i Mfalme działy się same najlepsze rzeczy. Lew miał co prawda więcej obowiązków , które przybyły wraz z wiekiem, ale zawsze znajdował czas dla rodziny. Kira skupiła się na  obronie swojego państwa jako lwia strażniczka.

Nora cała w emocjach oczekiwała przed jaskinią. Obok niej siedział Kisu, oraz Mfalme. Książę wypatrywał dwóch swoich najdroższych lwic. Nora z uśmiechem również wyglądała pojawienia się jednej z nich. Tradycyjnie, gdy lwica dorastała, musiała udowodnić swoją dojrzałość poprzez pierwsze polowanie.Lwice polowały w grupach... ale nie księżniczki. Norze przypomniało się jej polowanie wraz z siostrą. Kira jako jedyna księżniczka powinna wziązć udział sama w łowach, jednak po namowach, rodzice zgodzili się by razem z nią polowała Kukaa.  Luna, Lea, Adele, Giza i Nzuri pomimo wyraznego bycia starszym rocznikiem, musiały polować następnego dnia po księżniczce i jej towarzyszce.
Nora zdawała też sobie sprawę z tego, że młode lwy musiały zmierzyć się ze sobą by określić swoją siłę. Zerknęła kątem oka na Mfalme. Była pewna, że jej ukochany syn poradzi sobie.

Stado zamarło. Z pojedyńczych ust wydobywały się westchnięcia ulgi. Lwice rzucały pojedyńcze zdanie: "Jak one wyrosły!" "Śliczne!" "Idealne" "Patrzcie, jaka podobna do rodziców!" "Ciekawe, jak im pójdzie" "Jeszcze niedawno były takie malutkie!".
Kira i Kukaa powoli opuściły jaskinię i z rozkoszą przyjmowały komplementy, gdy zmierzały w stronę pary królewskiej. Kira rzuciła się do przodu, by dostać błogosławieństwo od najbliższych, tym samym przytulas. Natomiast Kukaa wtuliła się w niewielką grzywę Mfalme, by poczuć ulgę.
-Uważaj na siebie,-szepnął.
-Będzie dobrze, skarbie,-szepnęła tym czasem do ucha córki, Nora. Biała lwica uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Kisu polizał córkę za uchem. Przyglądał się następnie, jak Kira z błyszczącymi oczami się odsuwa i razem z Kukąą schodzą z Białej Skały, kierując się na wyznaczone pastwisko.
-Twoja kolej, synu,-powiedział Kisu, wpatrując się w Mfalme. Młody książę skinął głową. Pora skierować się na równinę i zmierzyć z rówieśnikami. Coś podpowiadało Mfalme, że wróci cały poobijany. Przyjął błogosławieństwo rodziców, rzucił w ich stronę pewne spojrzenie, po czym szybko ruszył na sawannę.

No no.. przystojniaczek z tego Mfalme xD

***
-Mamoooo,-Asanta wybiegła z jaskini. Omal nie przewróciła Kilio, która wraz z innymi lwicami, siedziała przed jaskinią stada. Młoda mama, zwróciła wzrok w stronę córki.
-O co chodzi kochanie?
-Dlaczego nie mogę wyjść na sawannę!? Czemu Hope mi zabrania?-oburzyła się lwiczka.
-Ponieważ dopóki Kira i Kukaa nie upolują zwierzyny, nie możemy opuszczać Białej Skały.
-Ojej!-oczy lwiczki zaświeciły,-Czy ja też mogę polować?
-Pewnego dnia, malutka
-Żadna malutka,-obruszyła się lwiczka. Gdy jednak mama polizała ją po główce, nie mogąc się gniewać, wtuliła się w jej bok, z rozkoszą zamykając oczy.
***
Kira i Kukaa ruszyły prosto przez sawannę, równym, szybkim krokiem, chcąc dostać się jak najszybciej na pastwisko. W oczach obu lwic widać było podekscytowanie.To był idealny dzień na łowy-zero wiatru. Obie czuły, że pójdzie im szybko. 

Kira zawęszyła w powietrzu, gdy tylko dotarły na miejsce. Od razu jej oczom ukazało się stado zebr.  Kira oblizała pysk, czując już ich smak. Księżniczka odwróciła się do swojej towarzyszki:
-Ja zostaję tutaj
-Okej, ja wolę upolować jakiegoś oryksa, albo antylopę,-ambitnie odparła Kukaa. Dotknęły się nosami, by się wesprzeć, po czym każda ruszyła w swoją stronę.

Kira odetchnęła głęboko. Musiała się postarać. Lwica przywarła do ziemi, wystawiając pazury.Upewniła się, że nie ma wiatru, oraz że jej łapy przylegają do ziemi. Następnie zaczęła skradać się, prosto w wysokiej trawie. Towarzyszyły jej mieszane uczucia. Z zadowoleniem pomyślała jednak, że pamięta wszystkie lekcje matki, chodz minęły trzy tygodnie od ostatniej.  Niestety przez nieuwagę, lwica stanęła na gałązce, co wywołało niewielki hałas.  Zebry uniosły głowy, następnie puszczając się galopem przed siebie. Kira zaklnęła pod nosem i podjęła pogoń za nimi.
***
Kukaa, była pełna nadziei, jeśli chodzi o jej polowanie. Wiedziała, że jest bardzo szybka. Poza tym, Amara przyłożyła duży nacisk na to, by jej córka umiała polować. Kukaa nie bała się więc. Musiała przypodobać się stadu i coś sobie udowodnić.  Wytropiła prędko stado antylop. Jasna lwica przycupnęła, wystawiając pazury. Zaczęła się skradać. 
Gdy była już dość blisko, przygotowała się do skoku. Wypatrzyła jedną antylopę, na którą od razu skoczyła. Przycisnęła ją do ziemi, nie zwracając uwagi, na uciekające stado. Przydusiła, wbijając kły w jej szyję. Gdy miała pewność, że zdobyła zwierzynę, zaczęła ciągnąć ją w stronę Białej Skały. Przecież Krąg Życia.. prawda?
***
Mfalme i inne nastoletnie lwy, miały swój własny rytuał. Wszystkie wkraczające w dorosłość samce, zgromadziły się na polanie, na której według czasu przyjścia na świat (np. jeśli ktoś urodził się 10 kwietnia walczy z tym, kto urodził się najwcześniej po tej dacie) mieli ze sobą walczyć.
W ten sposób sprawdzali swoją siłę i wytrzymałość. Wiedzieli też, czy mogą być lwami walczącymi.  Mfalme czuł więc dreszcze emocji. 
Nguvu, siedzący obok niego, posłał mu współczujące spojrzenie. Mfalme był najmłodszym nastoletnim samcem. Mfalme ucieszył się jednak, że nie będzie musiał walczyć z Nguvu. Znał wynik tej rozgrywki, jeszcze zanim syn Teo i Jasiri, wyszli przed szereg.
Jasiri i Nguvu stanęli w odpowiedniej pozycji. 
-Czyń swoją powinność,-mruknął Jasiri
Nguvu jak na zawołanie rzucił się na lwa. Krótko ze sobą walczyli. Nguvu jako zwycięzca odszedł dumnie na bok. 
Jasiri otrzepał się z kurzu, by za nim pózniej podążyć.

Następnie mieli zmieszyć się Jicho i Hakimu. Bracia stanęli naprzeciw siebie warcząc. Rzucili się na siebie, obijając się silnymi łapami, odpychając do tyłu, gryząc i drapiąc. Ich walka trwała o wiele dłużej. Wygrał jednak Hakimu.
Brat z uciechą podskoczył, by pózniej pogratulować szczerze Hakimu. Syn Imani przyjął to skinieniem głowy, a pózniej z zamyśleniem usiadł na płaskiej skale. Jicho był wyraznie zdziwiony, tym że brat nie cieszy się zwyciężtwem, ale nic nie powiedział.
-No wiesz, Jicho!-Nguvu wybuchł śmiechem
-Ej, wiesz , że nie jestem specjalnie silny,-mruknął syn Ndoto,-Stawiam bardziej na wzrok!

Przyszła kolej na Mfalme, który miał walczyć z Jicho. Ponieważ jednak bystrooki odmówił, Jasiri miał stoczyć z nim walkę.
Książę ustawił się w odpowiedniej pozycji, po czym wraz z Jasirim, z rykiem rzucili się na siebie. Następnie długo się mocowali, drapali i gryzli. Stał się remiz. 
Zmęczone lwy, postanowiły wrócić na Białą Skałę, w nadziei, że czeka już tam jedzenie.
***
Kukaa z dumą zaciągnęła swoją zwierzynę do rodzinnego domu. Stado gratulowało nastolatce. Zwierzyna była pyszna i młoda. Wystarczyło jej  dla większości stada. Kukaa promieniała dumą, podobnie jak Chaka i Amara.  

Gdy tylko Mfalme i Jasiri wrócili, Kukaa podbiegła do nich prędko.
-Zostawiłam wam trochę mojej zdobyczy. Ja nie jestem głodna,-z uśmiechem rzekła lwica
-Co upolowałaś? Mówiłem, że ci się uda,-powiedział Jasiri, przytulając siostrę. Mfalme wykonał taki sam gest.  
Kukaa z zadowoleniem usiadła, owijając łapy ogonem.
-To niespodzianka! No.. lećcie, bo wam zjedzą
***
Już zmęczona ciemnozłota lwica, przestała gonić zebry. Zdecydowała się zmienić ofiarę. Ruszyła wzdłuż sawanny, w poszukiwaniu nowego celu. Szybko odnalazła antylopy. Zdecydowała się spróbować sposobu lwic polujących i zagonić zwierzynę w ślepy zaułek.  
Skradała się do wybranej antylopy cicho i bez szmeru.  Zaatakowała jednak prędko. Tym razem antylopa nie dała rady jej umknąć. Cierpliwość się opłaciła i Kira zdobyła swoją pierwszą prawdziwą zwierzynę.  Z zadowoleniem, wyprostowała się dumnie.

Gratuluję, kochanie!

Kira uniosła pysk, rozglądając się nerwowo.Głos jednak wydawał się ciepły i znajomy. Kira odetchnęła z ulgą dopiero jednak wtedy, gdy ujrzała bladą sylwetkę Kilio.  Jej Duchowa Przewodniczka, jak zawsze uśmiechała się szeroko w jej kierunku. 
Kira westchnęła:
-Babciu Kilio, obserwowałaś mnie uważnie?

Oczywiście. Widzisz, cierpliwość się opłaciła.

-O tak. Mogę teraz zabrać tą antylopę na Białą Skałę. Powiem szczerze, że widzę się jako lwica polująca. Chyba geny,-zaśmiała się lekko.
Kilio skinęła głową.

To prawda. Widzę w tobie mojego ducha. Najważniejsze, droga Kiro, to to byś łapała życie pełną parą. Zawsze będę przy tobie, pamiętaj..

Wnuczka Wise skinęła głową. Wizerunek Kilio zaczął zanikać i wkrótce zerwał się mocny wiatr, który ściągnął kilka pojedyńczych liści z drzew. Obkrążyły one Kirę. Lwica zmrużyła oczy, rozkoszując się muskaniem po pyszczku. 
Gdy to uczucie przeminęło, zdecydowała się odwiedzić jeszcze Matibabu, nim wróci na Białą Skałę. Chwyciła swoją zdobycz za nogę w pysk, po czym skierowała się prosto w stronę jaskini medyka.
***
Droga do jaskini medyków nie była wcale długa, ale z pewnością męcząca. Zwłaszcza, gdy ciągnęło się za sobą całą antylopę.
Kira z ulgą przekroczyła więc próg jaskini medyczki. Matibabu siedziała bardzo blisko wyjścia i akurat mieszała coś w skorupie żółwia. Ugniatała łapami energicznie żółtą farbę. Gdy jednak wyczuła Kirę, odwróciła się w jej kierunku z uśmiechem.
Kira rzuciła się w jej stronę, by ją przytulić.
-Nie spodziewałam się ciebie tutaj dzisiaj. Jak poszło polowanie?
-Jak widzisz,-Kira wskazała głową zabitą antylopę,-Nie najgorzej. Chciałam cię odwiedzić, zanim  wrócę na Białą Skałę.
Matibabu milczała dłuższą chwilę, nim westchnęła.
-Wyrosłaś na piękną lwicę. Mam nadzieję, że los będzie dla ciebie łaskawy.
Kira odsunęła głowę do tyłu.
-Przepraszam za wszelkie przykrości jakich mogłaś przezemnie doświadczyć.
-To nic. Jestem dumna z ciebie,-po czym dodała,-Poprostu wyczuwam coś złego.
-Nie obawiaj się , Matibabu. Od kilku dobrych miesięcy trwa pokój!-z uśmiechem powiedziała lwica,-Muszę już lecieć. Do zobaczenia pózniej!
Ponownie przytuliła szarą lwicą, po czym złapała swoją antylopę, by zaciągnąć ją do domu.

Matibabu odwróciła się, by wrócić do mieszania swojej farby. Postanowiła, że pózniej odwiedzi Rafę. Tą farbą powinni namalować nowy rysunek. 
Gdy jednak zamoczyła długie łapy w misce z żółtą farbą, poczuła jednak znów złe przeczucie. Coś czuła, że pokój już się zakończył.
***
Kira zaciągnęła swoją zdobycz do jaskini stada. Lwice zdecydowanie się nudziły, czekając tak długo na Białej Skale. Na widok pożywienia, nie powiedziały jednak nic, a jedynie rzuciły się do jedzenia. Kira odetchnęła z ulgą.
Chwile pózniej poczuła na swoim ramieniu czyiś ogon. Odwróciwszy się, zobaczyła uśmiechniętą Norę.
-Wiedziałam, że ci się uda kochanie! Dobra robota.
-Dziękuję, mamo,-uprzejmie skinęła głową Kira
Lwice krótko się przytuliły, po czym równym krokiem ruszyły ku szczytowi ich domu. Tam już oczekiwali na nich Kisu i Mfalme. 
Dumny biały książę, spoglądał na swoje królewstwo, natomiast Kisu na widok córki, zbliżył się, by ją przytulić. 
Rodzice z dziećmi usiedli, wpatrzeni w krajobraz.

Kira ma tutaj biały brzuszek, co musicie mi wybaczyć, ale to zdjęcie pochodzi
jeszcze z czasów, gdy właśnie tak miała wyglądać. Korzystając z okazji,
zapraszam do zakładki z Pokoleniem III.

-Zawsze zachwyca mnie ten widok. To życie w harmonii,-westchnęła Nora, obserwując odległe ruchy zwierząt.
-Wszyscy dbamy o Krąg Życia,-przytaknął dzielnie Kisu
-Mfalme, Kira, my z tatą chcemy wam powiedzieć, że jesteśmy z was dumni.
-Chcemy wam też przekazać pewną tajemnicę,-powiedział Kisu,-Jutro ruszamy z mamą do Tęczowej Krainy. Wy zostaniecie na miejscu i będziecie pilnować porządku.
Mfalme przechylił głowę na bok.
-Ale.. ale czemu tam? Po tym co wam kiedyś zrobili?
-Jutro jest ważny dzień dla mojej siostry, Zunii,-uśmiechnęła się szeroko Nora,-I najprawdopodobniej, wrócimy tu nie sami. 
Po tych słowach oboje zeszli z czubka ogromnej skały.
Mfalme dołączył do nich po chwili. 
Natomiast Kira, dłużej spoglądała na Białą Ziemię, po czym  wróciła do głównej jaskini. Tam dopadł ją Jasiri. 
-Kira, przejdziesz się ze mną do wodopoju?
-W celu..?
-Muszę ci coś powiedzieć.
-No dobrze,-Kira skinęła głową.
Była zmęczona, ale ciekawość zwyciężyła. Minęli rozmawiających Nguvu i Hope. Kira na chwilę znowu zakuło. Nguvu był bardzo kochliwy. Luna niby była jego partnerką, a niby nie była. Kira ze śmiechem uświadomiła sobie, że lwica nie musi się obawiać Hope. Wystarczy tylko uświadomić Nguvu pojęcie genetyki.

Kira szła szybciej od Jasiri'ego przez sawannę, a lew starał się dotrzymać jej kroków. Już przy wodopoju, Kira pochyliła się blisko wody, by ochłodzić się. Jasiri usiadł obok niej, czekając. Gdy lwica spojrzała na niego z wyczekiwaniem, najodważniejszy wziął głęboki wdech.
-Powiedziałaś mi, że mam poczekać, aż będziemy dość starsi. Więc..
-Więc?
Jasiri zaśmiał się pod nosem.
-Chciałem ciebie zapytać..
-Miałeś się starać, myślisz, że się postarałeś?-Kira zmrużyła oczy, spoglądając na niego. Jasiri przystępował z łapy na łapę. Wiedział, że to jego ostatnia szansa by przekonać do siebie liderkę.
Wstał na równe łapy i odszedł kilkanaście kroków dalej.
Kira w zamyśleniu przyglądała się jemu, jak wraca z kwiatem w pysku. Płatki kwiatu były typowe białe. Jasiri ułożył kwiat pod jej łapami. Następnie jedną ze swoich łap, ułożył na jej. Uśmiechnął się.
-3 tygodnie to za mało, by przekonać cię, że moje  uczucie jest prawdziwe. Mogę cię jednak zapewnić, że niepoprzestanę, póki nie zgodzisz się zostać moją partneką.Bo dla mnie liczyć się tylko ty , Kira. I byłbym najszczęśliwszym lwem na świecie, gdybyś dała mi szansę. Ja...-nie dokończył, bo Kira mu przerwała, kładąc końcówkę ogona na jego ramieniu.
Wybuchła śmiechem, co zmyliło lwa z tropu.
-Nie widzę problemu z tym, żebyśmy spróbowali.
Pochyliła się do przodu, tak by jej i Jasiriego pyski się dotknęły we wspólnym pocałunku.
***
Tym czasem: poza Białą Ziemią

Biała lwica wyszła z jaskini na tyle szybko, że w niebo wzbiły się tumany kurzu. Zaklnęła pod nosem. Tu wciąż było brudno! Ale już niedługo... niedługo...
Zgromadzeni na polanie, przerwali swoje treningi walki, by oddać pokłon liderce. Czerwonooka prychnęła pod nosem, otwarcie wyrażając swój stosunek do sprzymierzeńców. Według niej byli tylko marnymi kupami futra, które nie dość że trzeba żywić, to jeszcze pokazać im jak się walczy!
Mimo jednak szczerej niechęci, biała lwica była wdzięczna, że chociaż ma kogoś po swojej stronie. Szykowała wielki plan, mimo iż uważała , że ma za małe siły.
-Jest nas coraz więcej,-odezwał się głos za jej plecami. Lwica odwróciła się, stając pysk w pysk z Sawą. Lew uśmiechnął się zawadiacko,-Przekonałem czwrórkę samotnych lwów, by do nas dołączyli.
-Umieją chociaż coś?
-Jakoś walczyć,-mruknął Sawa.
Obserwował chwilę, jak lwica wskakuję na głaz, po czym wskoczył za nią, ustawiając się oczywiście z tyłu. Ogonem wskazał nowe lwy. 
Lwica zaryczała potężnie, zwracając tym uwagę wszystkich.
-Stado! Powitajcie nowych..!
-Jestem...-chciał odezwać się szary lew, ale przerwał mu wściekły ryk Sawy. Johari warknęła i ponownie zabrała głos.
-Nie interesuję mnie jak się nazywacie. Od teraz należycie do mnie. Stado! Jest nas coraz więcej, macie ćwiczyć i być gotowi, bo wkrótce dopełni się zemsta i z Białej Ziemi pozostanie piach!
Uniosły się wiwaty zgody i szacunku. Johari wyprostowała się z wielkością.
***
Następnego dnia

Nora wzięła głęboki wdech, rozkoszując się świeżym powietrzem. Poranki na Białej Ziemi, zawsze ją zachwycały. Poczuła energię tego dnia. Odwróciła się w stronę Kisu. Lew podążał cały czas za nią w towarzystwie Lajli i Ndoto. 
To gdzie zmierzali wciąż pozostało wielką tajemnicą. Nora nie chciała zabierać wszystkich przyjaciół jej matki, gdyż uważała, że Tęczowa Kraina powinna jak najmniej wiedzieć o rosnącej potędze ich sąsiadów. Teraz liczyła się ich siostra, Zunia i Nora była pewna, że lwica będzie świetną królową. 

Kira i jej straż odprowadziła wszystkich do granicy , a następnie odwrócili się by wrócić na Białą Skałę. Norze ciężko było co prawda opuścić swój dom, swoje królestwo. Była pewna jednak, że taki egzamin przyda się jej dzieciom.Głównie Mfalme, następcy tronu. 

-Tyle czasu minęło od naszej podróży,-szepnął Kisu, zrównując z nią kroki.
-To była najlepsza przygoda w naszym życiu,-westchnęła z zachwytem Nora, po czym wybuchła śmiechem,-I zdecydowanie najbardziej niebezpieczna!
Lajla przyspieszyła, podobnie jak Ndoto.
-Lepiej przyspieszmy, bo nie dotrzemy na czas. Powinniśmy byli ruszyć już wczoraj,-powiedział Ndoto
Nora nie odpowiedziała, a jedynie zmusiła swoje łapy do większego wysiłku.
-Jestem taka dumna z Zunii. Ciekawe jak wyrosła,-pomyślała na głos Lajla.
Nora spojrzała na siostrę.
-Wkrótce ją zobaczymy. Podobnie jak mamę.-na chwilę przerwała, zwalniając kroku. Ndoto i Kisu wysunęli się więc na sam przód. Lajla i Nora zwolniły by porozmawiać.
-Lajla, czy nie zazdrościsz Zunii? Nie chciałabyś być królową?-spytała nieoczekiwanie Nora
-Co ci też przyszło do głowy, głuptasie?-zaśmiała się Lajla,-Oczywiście, że nie.
-Widziałabym w tobie odpowiednią władczynię,-uśmiechnęła się na to jej siostra
-Ty też jesteś dobrą królową,-obruszyła się biała lwica,-To chyba rodzinne...   Z resztą, ja bym nie chciała władać. Msimu nie byłby aż takim dobrym królem, a Hodari mówił, że go to nieinteresuję, o Larze niewspominając...
-Tęsknisz za nią?
-Bardzo,-westchnęła córka Wise,-Mam nadzieję, że jest bezpieczna.
-Napewno. Kto wie, może także przybędzie na ceremonię?
Lajla wydała się nagle bardziej ożywiona.
-Ej, nie guzdrajcie się!-Ndoto ze śmiechem zwrócił się do sióstr.
Nora i Lajla wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, po czym przyspieszyły.
***
Tęczowa Kraina

Zunia niespokojnie chodziła po jaskini. Raz na jakiś czas mocno brała głęboki wdech i wydech. Wise, obserwowała chodzącą niespokojnie córkę z lekkim uśmiechem. Przypomniał jej się dzień jej koronacji, a pózniej koronacji Nory. Każda stresowała się tak samo. 
-Kochanie, może usiądziesz?
Brązowe futro Zunii lśniło czystością. Córka Wise naprawdę wydoroślała. Miała łagodne rysy pyska, śliczną sylwetkę i przedewszystkim była bardzo zdolna. Idealna przyszła królowa.
W końcu udało się lwice na tyle uspokoić, by usiadła. 
-Czekałam na ten dzień tak dużo czasu,-westchnęła Zunia,-Tyle o nim marzyłam.
-I teraz nie ma co się denerwować, będzie dobrze,-Wise ułożyła ogon na ramieniu córki, po czym ją przytuliła i polizała za uchem z czułością.

W jaskini rozległy się nowe kroki. Zunia odwróciła się, po czym z uśmiechem przywitała swojego ojca. Kion stanął pewnie w miejscu.
-Mam niespodziankę.
-Jaką?-Zunia skoczyła na pewne łapy. 
Długo nie musiała czekać na odpowiedz, bo wkrótce do jaskini weszła czwórka znajomych lwów. Wise również skoczyła na cztery łapy, a zaskoczenie i szczęście w jej oczach było wyraznie widoczne. Rzuciła się w stronę białych lwic, przytulając je mocno do siebie.
Nora i Lajla wtuliły się w się w ciepłą sierść matki. Ndoto także przytulił się do mamy. 

Zunia podeszła do Kisu i przywitała go przytuleniem. Następnie usiadła obok ojca, przyglądając się rozmawiającej mamie z rodzeństwem. 
Kion spojrzał kątem oka na córkę.
-Czujesz się gotowa?
-Nie..-pokręciła głową lwica. Błagalnie spojrzała w oczy brązowego lwa,-Nie możemy tego przełożyć?
-Zwierzęta i stado już czekają, podobnie jak lwy z kilku pobliskich ziem,-uśmiechnął się lekko Kiongozi,-Uważam, że jesteś gotowa, by zostać królową. Dobrze zaopiekujesz się Tęczową Krainą, a ja zawsze będę by ci pomóc.
Zunia wtuliła się w grzywę ojca, wdychając jego przyjemny zapach. Kion pochylił się, by polizać  córkę po głowie.

-Zunia, jak ty wyrosłaś!-Lajla odwróciła się w stronę siostry, a gdy tylko brązowa do niej podeszła, przytuliła ją mocno.
Nora po chwili do nich dołączyła, wraz z Ndoto.
-Tęskniłam,-wyznała szeptem Zunia
-My też,-szepnęła Nora
-Masz się nie bać, słyszysz? Moja mała siostra, nigdy się nie poddaje,-powiedział z czułością Ndoto, przez co zarobił kuksańca od brązowej lwicy.

Wise stojąca za swoimi dziećmi, podeszła bliżej, a jej pysk zdobił wielki uśmiech. Tą czułą rodzinną chwilę, przerwało pojawienie się pomarańczowej lwicy. Taje przywitała skinieniem głowy dzieci Wise, po czym szepnęła coś do Kiona.
Lew spojrzał uważnie na córkę.
-Już czas. 
Zunia przełknęła głośno ślinę. Długo na ten dzień czekała, ale czy była gotowa?
Jej rodzeństwo, Kisu, Taje i ojciec, opuścili jaskinię. Natomiast Wise szybko jeszcze polizała ją za uchem, nim także wyszła, by zostawić Zunię samą z jej myślami.

Księżniczka usiadła w swoim legowisku, gdzie miała przygotowany kwiat. Był czerwono biały i miał ją roprezentować.

 Zunia
Urodziłam się białoziemką, ale część mnie zawsze należała do Tęczowej Krainy. Jako mała lwiczka, nie byłam jeszcze tego taka świadoma. Dzieciństwo minęło mi z ciekawością na Białej Ziemi, pod okiem ukochanej matki i rodzeństwa. Wszyscy mnie tam znali. Bycie lwiątkiem minęło więc mi beztrosko. 
Nadszedł czas nastoletni. Wtedy opuściłam swój dom, by zamieszkać w nowym. Tata zawsze mi powtarzał: Płynie w tobie krew dwóch wielkich królestw i dwóch potężnych władców. Oczywiście, chodziło mu wtedy  o dziadka i mamę.
Bałam się przekraczając granicę z Tęczową Krainą, która była dla mnie obcym miejscem. Lwy z początku powitały mnie niechętnie, co prędko minęło. Uczyłam się na przyszłą królową , z czego byłam dumna. Miałam kiedyś władać ziemią i byłam pewna, że nie zawiodę moich najbliższych.
Dobrze polowałam, chociaż wciąż odczuwałam strach, po wydarzeniu z okresu lwiątka, nie lubiłam tego. Walczyłam dobrze. 
Dzisiaj chciałam prezentować sobą dwie ziemie, ale nie tylko. Chciałam by dojrzeli we mnie dorosłą i odpowiedzialną lwicę. Problem w tym, że strasznie się bałam. Pierwszy raz od wielu miesięcy.

Gdy opuściłam jaskinię, z kwiatem wpiętym w ucho, oraz ze lśniącym , czystym futrem, oczy mojego stada zwróciły się na mnie. Tęczowoziemki szeptały zachwycone, jak to wyrosłam, oraz wypiekniałam. Niektórzy szeptali , że ciekawe jaką będę królową.
Na samym końcu czekała moja mama i tata. Z gracją ruszyłam w ich kierunku, witając się przy tym skininiem głowy ze wszystkimi oraz z Hofu.
Gdy dotarłam do rodziców, oni wspieli się na sam szczyt. Zamknęłam oczy, słysząc najpierw ryk ojca, pozniej ich wspólny. 
Ruszyłam w ich kierunku, dość powoli. Gdy stanęłam obok nich, oni cofnęli się, bym mogła wziązć głęboki wdech. Zaryczałam, a mój ryk rozniósł się echem. Spojrzałam na dół, na te wszystkie zwierzęta z ciekawością przyglądającym się mnie. 

Poczułam, że rodzice cofają się do tyłu. Zostałam sama. Przekazali mi właśnie koronę. Hofu , stanął na Tęczowej Skale obok mnie.
-Mieszkańcy Tęczowej Krainy,-jego głos był  ochrypły, ale nie dziwię mu się, pewnie też na starość będę tak mówić,-Król Kiongozi, po wielu miesięcach rządów, zdecydował się oddać tron, swojej jedynej córce . Dzisiaj nadchodzi nowa era. Niech królowej los dogodzi, by jej rządy upłynęły w szczęściu i radości. Wasza wysokość..-spojrzał w moim kierunku. Skinęłam głową i zaryczałam. Wraz ze mną całe stado. Słonie zatrąbiły , zebry i antylopy zerwały się do pokłonów, natomiast ptaki wzniosły się w niebo, z radością. To naprawdę mnie pocieszyło i dało nadziei. 
Stanęłam dumnie , oglądając Tęczową Krainę. Moje królestwo. Uśmiechnęłam się, gdy promienie słońca mnie oświeciły.
Nadszedł czas królowej Zunii Lilii. 




Hej! Witam was w kolejnym rozdziale, który według mnie wyszedł naprawdę długi. Był pisany ponad trzy dni i wiele się w nim działo. Podzielcie się koniecznie w komentarzach swoimi wrażeniami :) Czy Zunia będzie dobrą królową?
A tu taki obrazek na zakończenie:
Pozdrawiam! 💙

wtorek, 7 maja 2019

Rozdział 134

(Tego samego dnia co w rozdziale 133)
Mfalme mknął przez sawannę, a wiatr ocierał się o jego futro. Lewek zmrużył oczy, ciesząc się tym dniem. Obok niego biegł Hakimu. Oba lewki oddaliły się znacząco od rozmawiających z Kirą członków Lwiej Gwardii. Mfalme swoją drogą, był bardzo ciekawy jak to wszystko się potoczy. Znał upartość swojej siostry, oraz poznawał pomału łagodność Kukii. Domyślał się więc, że przyjaciele się nie pogodzili. Czemu nie mogli zachowywać się tak zwyczajnie jak on i Hakimu?
Czy Hakimu mógł odczuwać zazdrość o brata?

Hakimu zatrzymał się , ciężko dysząc. Uniósł jedną łapkę do góry, wyraznie zmęczony. Mfalme usiadł obok niego, także ciężko dysząc. Ah, ten wysiłek!
Luna, Lea, Adele, Giza, Nzuri, również się zatrzymały. Starsze lwiątka od razu jednak skoczyły do zabawy, wyraznie rozbawione zachowaniem Hakimu i księcia.  Hakimu prychnął pod nosem. Nie jego wina, że łapki odmawiają mu posłuszeństwa!
-Ej, Haki!-Lea podniegła do lewka i dotknęła łapką jego boku. Syn Imani od razu skoczył na równe łapki i rozbawiony dołączył do zabawy.
Mfalme uniósł jedną brew do góry. Aha, bardzo zmęczony!-pomyślał z rozbawieniem. Przeciągnął się tym czasem, starając się rozluznić mięśnie. Słońce świeciło na tyle mocno, że miał ochotę ułożyć się do snu. I właśnie tak postąpił.
***
-Wstawaj leniuchu!
Mfalme nagle otworzył oczy, czując uderzenie w bok. Skołowany rozejrzał się na boki. Nie widział w pobliżu ani Hakimu ani starszych koleżanek. Nie wyczuł też zapachu swojej siostry, ale inny... znajomy. Z jękiem przewrócił się na plecy.
-Zasnąłem?
-Tak. Hakimu mówił, że nie chcieli cię budzić. Dołączyli do nas nad wodopojem. 
Kukaa uśmiechnęła się w kierunku lewka. Mfalme od razu poczuł się lepiej. Ona tak ślicznie się uśmiechała! W ogóle, dostarczała mu dobrej energii.
Stanął na równe łapki.
-I jak? Pogodziliście się?
-Zgadłeś!  I na dodatek znowu jesteśmy Lwią Gwardią!
Mfalme zmarszczył nos. Kukaa wyraznie zdziwiona tym gestem, odchyliła głowę do tyłu. Biały lewek w porę się opamiętał , a jego pyszczek rozjaśnił uśmiech.
-To super!
-Akurat. Mfalme, ja potrafię wyczuć gdy kłamiesz,-prychnęła córka Chaki, marszcząc brwi,-Nie cieszysz się?
-Cieszę z tego , że się pogodziliście, ale..-lwiak westchnął,-..gdyby Kira nie otworzyła na nowo Lwiej Gwardii, byłaby bezpieczna. Poza tym, Kukka myślałaś kiedyś co będzie gdy dorośniemy?
Jasna lwiczka odeszła kilka kroków, po czym położyła się na jednym z kamieniu. Mfalme podszedł bliżej do niej.

Basa wzięta stąd--->https://historia-ksiezniczki-valentine.blogspot.com/

-Co masz na myśli?
-Gdybyś nie należała do straży, mogłabyś bez obaw zostać moją królową
-A już nie jestem,-zaśmiała się lwiczka. W jej oczach odbił się jednak głuchy strach,-Mfalme, ja nie zostawię Kiry. Poza tym, przecież jeszcze daleko do naszej dorosłości i objęcia przez ciebie władzy. Gdy to się wydarzy.. cóż... nie myślałam jeszcze o tym. 
-Idziemy nad wodopój?-zmienił temat biały lewek, przez co jego partnerce ulżyło,-Do grupy.
-Idziemy!-odparła z pewnością Kukaa. Skoczyła na równe łapki.-Biegniemy?
-Oszalałaś? Nie miałbym z tobą szans!
Ze śmiechem ruszyli w znajomą stronę.

Idąc w stronę wodopoju, Kukaa myślała nad czymś bardzo intensywnie, nim zdecydowała się zadać to pytanie przyjacielowi. 
-Mfalme, czy ty chciałeś być następcą tronu?
-Urodziłem się pierwszy, więc..
-Nie pytam  o to dlaczego jesteś, tylko czy gdybyś miał wybór, nie wolałbyś urodzić się drugi.. z rykiem..?
Mfalme zmarszczył nosem , wyraznie rozmyślając nad odpowiedzią. Wiedział, że jego ukochaną nie usadysfakcjonuję zwykłe "Nie".
-To znaczy... bycie następcą tak młodego państwa to wielka odpowiedzialność. Będę wiecznie zajęty. Tyle jeszcze przede mną nauki i obowiązków. Do tego te królewskie przepisy, utrzymanie porządku. Zastanawiałem się, czy gdybym był zwykłym lwem byłbym szczęśliwsi. Ale wiesz co? raczej nie, gdyż nic  nie sprawia mi większej sadysfakcji, jak dobrze wykonane zadanie królewskie. Mama jest ze mnie bardzo dumna. Wiesz, miała trudności z urodzeniem lwiątek. Była możliwość, że nigdy nie zostanie matką. Nie chce jej zawieść.
-Oboje z siostrą dajecie sobie świetnie radę,-powiedziała Kukaa,-Dla mojej mamy ja i Jasiri to też wielkie szczęście. Przyspieszyła,-Ale nie odpowiedziałeś mi jeszcze na pytanie.
-Aaa.. wolę być następcą tronu niż strażnikiem,-mrugnął w jej kierunku.
Akurat dotarli na miejsce.
Wszystkie lwiątka radośnie wbiegali i wybiegali z wody. Nawet mała Asanta, pod opieką rodziców, bawiła się na brzegu wody, mocząc łapki. Mfalme rzucił wymowne spojrzenie w  stronę Kukii, która lekko skinęła głową. Oboje dołączyli do wspólnej zabawy.
***
Tymczasem na granicy...

Szare stworzenie powiodło wzrokiem po bogatej w zwierzynę i roślinność krainie. Z uśmiechem malującym się na pysku, zwrócił się do brązowej towarzyszki.
-Myślisz, że się zgodzą?
-Mam nadzieję,-westchnęła brązowa. Następnie obie z szarym przekroczyli granicę, kierując się w stronę Białej Skały.
***
W Tęczowej Krainie

Wise
Dzień zaczął się naprawdę miło. Kion obudził mnie jak zawsze, muskając mój policzek. Z uśmiechem zawsze wstawałam, budziłam lwice na polowanie i zabierałam się z nimi oraz Taje. Kion tym czasem z Mto odprawiał patrol do granicy. 
Po udanym polowaniu i pysznym śniadaniu, Zunia odbywała lekcje albo ze mną, albo z Kionem. Gdy miałam wolne, poświęcałam ten czas na albo wysłychanie raportu majordamusa, albo rozmowę z Taje lub Mto. 
Po lekcji, razem z Kionem rozwiązywaliśmy sprawy królewstwa. I dopiero  pod wieczór mieliśmy na tyle wolnego czasu, że poświęcaliśmy go na wspólne spacery. 
Dzisiaj udało nam się wybrać na taki o wiele wcześniej. Było dopiero popołudnie. 
Najedzona musiałam zmrużyć oczy, rozkoszując się promieniami słońca opromieniającymi moje futro. Westchnęłam z ulgą.
-Przyjemny dzień, nie uważasz Kioni?
-Czy możesz przestać mnie tak nazywać?-wybuchł śmiechem,-Nie jestem już małym lwiątkiem
-Naprawdę?-udałam zdziwienie.
Kion polizał mnie za uchem, przez co ja mimowolnie zamruczałam. 
Gdy dotarliśmy do naszej ulubionej kotliny, położyliśmy się w wysokiej trawie na płaskim kamieniu.
Kion zmarszczył brwi, więc zwróciłam głowę w jego kierunku.
-O czym tak intensywnie rozmyślasz?  O tym co jutro na obiad?
-Nie.. nie.. Właściwie, to o naszej córce, Zunii. 
-Nie masz innych dzieci,-odparłam, zmrużywszy oczy. Ja miałam.
Kion spojrzał na mnie większymi oczami.
-Racja, ale mogliśmy mieć, gdyby nie to..
-Byliśmy mali. Nie rozwlekaj tego, proszę,-powiedziałam, wtulając się w jego grzywę,-Ważne są teraz wszystkie chwile.
-Gdy wrócimy na Białą Ziemię będziemy mieli go więcej,-Kion nagle uniósł głowę. Szybko na niego spojrzałam większymi oczami. Co miał na myśli?... Kion posłał mi tajemniczy uśmiech.-Za trzy tygodnie kochanie, nasza Zunia obejmie tron.
-Tak szybko minęło..
-Uważam , że jest gotowa. Będzie świetną królową, tak jak jej mama.
-Może nawet lepszą,-uśmiechnęłam się z ulgą. Wtuliłam się ponownie w jego grzywę, marząc o śnie. Niestety znalazł nas nowy majordamus- Nick- i trzeba było wysłuchać długiego raportu. Eh!!
***
Na Białej Ziemi

Kira
Byłam cała mokra! Czułam jak moje futro przykleja się do skóry na tyle mocno, że ledwie wyszłam z wody. Do tego woda była lodowata. Mimo wszystko, miałam ochotę się śmiać. 
Kukaa rzuciła się na mnie, zaczynając gryzć moje ucho.
-Lwiątka! Jest podwieczorek na Białej Skale!-usłyszałam głos Kamby, więc odwróciłam się w jej kierunku. Podwieczorek? Mhm..
-A co jest?-spytał szybko Jicho, zwracając się do swojej babci.
Kamba uśmiechnęła się promiennie.
-Góralki!..
-A ten kto ostatni dotrze na Białą Skałę dostanie go z robakami!-zaśmiała się Hope.
Wystawiłam język. Fe, ktoby chciał jeść robale!
Widocznie moi przyjaciele uznali to samo, bo rzucili się za dwoma lwicami i małą Asantą w pysku Hope, zmierzając prosto w stronę Białej Skały.
Mfalme też szedł radośnie. 
Zostałam sama z Kukką.
-Idziemy?-spytałam
-Pewnie, tylko się napiję,-odparła moja przyjaciółka, wracając nad wodopój  z zamiarem zanurzenia pyska.-Ciekawe, czy każdy najszybszy tak się męczy.
-Nie znam innych, jesteś chodzącym eksperymentem,-zaśmiałam się, obserwując lwiczkę.
Coś jednak mnie zaniepokoiło. A było to na tyle silne uczucie, że musiałam odwrócić głowę. Przyjrzałam się uważnie dwóm plamom na horyzoncie: szarej i brązowej. Zmarszczyłam pysk.Wiatr wiał od ich strony. Wyraznie czułam mdły zapach hien.
-Co się dzieję? Wezwać Jicho?-spytała Kukaa, spoglądając w tą samą stronę co ja. Także zmarszczyła nos czując ten zapach.
-Niekoniecznie. Nie ma sensu zbierać nas wszystkich, jeśli może chodzić o coś błachego. Chodz.
I nie czekając na jej sprzeciw ruszyłam w stronę dwóch punktów. Kukaa powoli ruszyła za mną. 
Dwie hieny nie ruszały się. Wyraznie nas oczekiwały, co jeszcze bardziej dodało mi pewności siebie.

Jedna hiena-samica-była brązowa. Samiec był szary. Nie wyglądali na groznych, ale razem z Kukką wystawiłyśmy pazury.
Wyprostowałam się z dumą.
-Jestem księżniczka Kira, liderka Lwiej Gwardii, i żądam żebyście...
-Księżniczka?!-szara hiena wyraznie się ucieszyła. Podeszła do nas bliżej, co trochę... muszę przyznać... zmyliło mnie z tropu. Helloł, to one były wrogami Białej Ziemi.-Księżniczka Kira, słyszałaś, Fibi, to córka królowej Nory i króla Kisu! Czyli.. czyli może nam pomóc!
Brązowa wydawała się bardziej nieśmiała.
-Chwileczkę! Zacznij od początku, w czym mamy wam pomóc?-spytałam nieufnie
-I może powiecie kim jesteście?-dodała Kukaa
-No tak.. jestem Tibo, a to moja siostra Fibi. Jesteśmy hienami z Strasznej.. przepraszam.. z Miejsca Skał. Przybyliśmy do władców tej ziemi prosząc o pomoc. Niestety, król i królowa uznali, że muszą to przemyśleć.
-Czyli byliście już u moich rodziców? W jakiej sprawie?
-Chodz nasza ziemia wygląda lepiej, wciąż ciężko tam przebywać, gdy brakuje resztek. Prosiliśmy królową i króla o zgodę na polowanie na waszej ziemi, by wykarmić swoje szczenięta. Jest nas naprawdę mało , a to by pomogło.
-W sumie przydałby się ktoś do jedzenia padlin,-powiedziała z zamyśleniem Kukaa
-Padliny wyrzucacie na naszą część, ale jest jej za mało. Potrzebujemy mięsa,-powiedział Tibo
-Nie zapominaj jednak, że próbowaliście obalić moją babkę wraz z tą podłą Hasirą!-na dzwięk imienia lwicy zabolało mnie gardło.
Fibi pochyliła głowę.
-Wybacz, księżniczko, ale czy mamy za ten jeden błąd cierpieć całe życie? To już przeszłość, hieny są wiernymi sprzymierzeńcami Białej Ziemi.
Prychnęłam.
-Jasne..
-Księżniczko Kiro, czy moglibyśmy prosić, byś wraz ze swoją towarzyszką odwiedziła nasz dom? Jeśli to cię nie przekona..
-Do czego?
-..do tego, że się zmieniliśmy, to odejdziemy,-z pewnością powiedział Tibo i odwrócił się w stronę do granicy. Podobnie zrobiła Fibi. Ruszyła za bratem.
-Chcesz tam  iść tylko we dwójkę?
-Damy sobie radę,-powiedziałam, ruszając w stronę za nimi.


Miejsce Skał rozrastało się z sukcesem. Miejsce w którym mieszkały hieny znajdowały się blisko granicy z pustynią i było porośnięte bujnie przez roślinność. Z ulgą uświadomiłam sobie, że dobrze być lwem. Hieny patrzyły na nas nieprzyjemnie na samym początku. Pózniej otoczyli nas gościnnością w postaci wody i  radosnym szczekaniem małych hienek. Jednak padlinożercy byli chudzi i zmęczeni. Z Kukąą nie mogłyśmy długo z nimi siedzieć, więc wkońcu wkróciłyśmy do siebie.

Gdy znalazłyśmy się z powrotem na Białej Skale, wbiegłyśmy z Kukąą do głównej jaskini, w poszukiwaniu moich rodziców. Mama wyraznie ucieszona, podeszła do mnie.
-Gdzie wy byłyście,dziewczynki? Wiecie jak jest pózno?
Faktycznie, już prawie pojawiły się gwiazdy. Niebo pokryło się granatem. 
Pochyliłam głowę z szacunkiem przed mamą.
-Możemy porozmawiać na osobności? Zawołasz tatę?
Mama pokiwała głową, ale widać było, że jest zdziwiona.

Wraz z Kukką usiadłyśmy na czubku Białej Skały, wpatrzone w horyzont.
-Dostaniemy wielki szlaban,-mruknęła Kukaa
-To należy do naszych obowiązków,-odpowiedziałam z pewnością.
Usłyszałam za sobą kroki moich najbliższych, więc odwróciłam głowę w ich stronę. Mama i Tata spojrzeli na mnie z wyczekiwaniem. Owinęłam łapki ogonem, dumnie prostując plecy.
-Znalazłyśmy z Kukką dzisiaj dwie hieny. Tibo i Fibi. Powiedzieli nam, że oni i ich towarzysze nie mają co jeść, padlina im nie wystarcza, a ich szczeniaki tracą energię.
-Poszłyśmy do ich domu. Wygląda smutno,-powiedziała Kukaa z wyrzutem kierując się w stronę władców,-Podobno byli u państwa?
-Byli, to prawda, ale powiedzieliśmy im , że musimy to przemyśleć,-odpowiedział pewnie Kisu,-Nie powinni byli wchodzić wam tym na głowę.
-Tato!-obruszyłam się, jeżąc futro,-Nigdy nie odwrócę się od tych którzy mnie potrzebują. Nie ważne, czy będzie to hiena, krokodyl czy wyrzutek. Nie spojrzę ponad przesądami. Moja Lwia Gwardia jest tylko dla Kręgu Życia.
-Kiro, wiem, że jesteś przywiązana do wszystkich stworzeń . Małych czy dużych.-mama uśmiechnęła się promiennie,-I to bardzo dobrze, że jesteś na ich punkcie wrażliwa. Nie martw się, kochanie, ja też jestem na tyle wrażliwa. Pozwolimy im polować raz dziennie na jedno duże zwierzę. Na samym początku powinno to wystarczyć. Hieny też są nam potrzebne jako sprzymierzeńcy. 
Z uciechą zbliżyłam się do mamy, by ją przytulić. Mama polizała mnie za uchem. Wtuliłam się w nią mocniej, wdychając jej świeży, matkowy zapach. 
Tata uniósł oczy ku górze.
-Rozumiem, że wasza wizyta w Miejscu Skał ma oznaczać, że wracacie do swoich obowiązków?
-Oczywiście!-tym razem przytuliłam moją przyjaciółkę, Kukkę. 


Hejka! Dziękuję za przeczytanie rozdziału! Podobał się? Jeszcze 8 do zakończenia III sezonu! ^^
A oto pytanka:
1.Czy Kira jest odpowiednią liderką Lwiej Gwardii?
2.Czy Zunia będzie dobrą królową? 
Pozdrawiam! :D

poniedziałek, 6 maja 2019

Rozdział 133

Na Białej Ziemi wstał nowy dzień. Zwierzęta przebudziły się do życia. Zapowiadał się słoneczny dzień. Stado białoziemców, właśnie się obudziło, gotowe do działania. Nora i Kisu wybrali się jako para królewska by wysłuchać raportów, natomiast lwice polujące pod czujnym okiem Idii, ruszyły w stronę pastwisk. Po drodze jak zawsze trwała gorąca dyskusja.
-Czemu nie ma lwów polujących!?  Tylko ciągle LWICE POLUJĄCE,-zaznaczyła z naciskiem Kiki, maszerując przed siebie.
Najbliżej niej była Zoe. Młoda lwica prychnęła.
-Bo samce nie mają do tego talentu. Pewnie nawet nie odróżniają antylop od zebr!
-Racja!-przytaknęła Kiki
-Co oni by bez nas zrobili?-zaśmiała się złota lwica z pomarańczowymi uszami.
-Nie każdy samiec. Jicho i Hakimu lubię polować,-mruknęła Imani, która miała dość tych rozmów. Specjalnie przyspieszyła, by zrównać się z Idią i Lili.
Towarzyszki przewróciły oczami.
-Ale jedno trzeba przyznać, żaden lew nie będzie równie dobry w tym jak lwica,-zakończyła temat Kiki. Jak zawsze.

Gdy lwice dotarły na pastwisko, rozdzieliły się, dzieląc na grupy. Miały tylko kilka minut na upolowanie oryxów na śniadanie dla całego stada.
Imani uśmiechnęła się. Była w swoim żywiole. Przywarła do ziemi i razem z Idią, mknęły w stronę zwierzyny, starając się być jak najbardziej niewidoczne.
***
Kilio przeciągnęła się, czując jak łagodne promienie słońca wpadające do jaskini ogrzewają ją. Pomlaskała kilka razy, czując, że ma ochotę się napić. W nocy nie można było wychodzić z jaskini. To znaczy, można było, ale tylko w nagłych wypadkach, jak mówiło prawo założone przez Norę i Kisu, mające służyć ich bezpieczeństwu. Tym samym, od ostatniej pory gdy piła, upłynęło dużo czasu.
Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy wyjść teraz czy pózniej, ale właśnie w tym momencie podeszła do niej Nyeusi.
-Za ile dni wrócisz do treningów?
-Hej, Nye,-przywitała się uprzejmie lwica. Znała swoją przyszłą rolę i wiedziała, że gdy tylko Nyeusi uzna to za osobne, miała zostać główną lwicą walczącą, więc trzeba było trenować.-Daj mi jeszcze miesiąc, malutka powinna niedługo przestać pić mleko.
-Stęskniłam się za moją najlepszą lwicą, co zrobić,-uśmiechnęła się czarna lwica. Przez chwilę stała wpatrując się w lwiątko w łapach Kilio, pewnie rozmyślając o czymś, nim odwróciła się, by porozmawiać z Kodą.
Kilio chwyciła delikatnie lwiątko w swój pysk. Zauważyła, że Hodari opuścił jaskinię, a ponieważ nie czuła się głodna, postanowiła go poszukać.
Zeszła z Białej Skały pełna optymizmu. Od razu skierowała się w stronę wodopoju czyli w najbardziej pewne miejsce.
Intuicja lwicy jak zawsze jej nie zawiodła.
Hodari leżał na płaskim kamieniu, wpatrując się w błękitną wodę. Kilio podeszła do niego. Hodari odwrócił się w jej stronę, a na jego pysku od razu pojawił się szeroki uśmiech.
-Wiedziałem, że przyjdziesz. Mam dla ciebie góralka na śniadanie,-przyciągnął łapą małe martwe zwierzątko. Kilio ułożyła się obok niego, odkładając Asantę obok nich.
Polizała Hodari'ego za uchem, po czym zabrała się do jedzenia.
Hodari wziął lwiczkę w łapy i zaczął się z nią bawić. Mała chwytała jego nos, śmiejąc się, albo zabawiając ojca kilkoma ledwo wypowiedzianymi zdaniami.
Gdy Kilio zjadła, również przyłączyła się do zabawy.
***
Kira zanurzyła kły w mięsie oryksa, przeżuwając je szybko. Było ciepłe i pyszne. Zjadalne. Obok niej siedział Mfalme, także zajadając się ze smakiem. Pozostali członkowie stada, czekali aż przyjdzie ich kolej. Najpierw jedli członkowie rodzin królewskich, doradcy, lwiątka, liderzy poszczególnych dziedzin, pózniej dopiero lwice polujące i lwice i lwy walczące.
Gdy Kira w milczeniu skończyła swój posiłek, wyszła z jaskini. Mfalme pobiegł za nią, zatrzymując siostrę.
-Kira, masz ochotę się pobawić?
-Pózniej Mfalme, jestem zajęta,-burknęła lwiczka, schodząc z Białej Skały.
-Nie martw się książę.
Smutny biały lwiak, odwrócił się na dzwięk swojego imienia. Zaza, siedziała w oczekiwaniu. Mfalme westchnął:
-Nic mi nie jest.
-Wiem co mówię, książę. Miło jest obserwować jak ty i twoja siostra dorastacie. Byłam u twojej babci, Wise. Powiedziała mi , że jeśli chodzi o problemy z Kirą, to jedynie jej przyjaciele mogą zapewnić jej dość siły.
Mfalme po chwili zamyślenia kiwnął głową.
-Dziękuję.
-Do usług, książę Mfalme!-po tym słowach wzbiła się w niebo i odleciała by dalej patrolować Białą Ziemię.  Mfalme wstał na równe łapki i dołączył do Hakimu, który właśnie szykował się do wyjścia na sawannę.
***
Kira mknęła przez sawannę, kierując się w stronę skałek. Domyślała się, że będzie to jedyne miejsce, gdzie zapanuje cisza. Skałki były co prawda rozgrzane, ale księżniczce to nie przeszkadzało. Usiadła na jednej ze skał, by przyglądać się ze zmrużonymi oczami w horyzont.

I wtedy szczerze zatęskniła.
Miała ochotę wezwać swoich przyjaciół i wyruszyć z nimi na wielką misję.  Co jednak, jeśli tak naprawdę nie była na to gotowa? Mała lwiczka. Jedna z misji była niewypałem, a Hasira na pewno czekała na odpowiednią okazję by nią zawładnąć. Kira nie chciała być problemem.
W nagłym przypływie wstała.
Łapki same poniosły ją w stronę wodopoju.  Zmęczonym wzrokiem wpatrywała się w bawiące tam lwiątka. Nguvu bawił się w zapasy z Luną, natomiast jej brat z Hakimu. Na widok najsilniejszego z lwiątek, Kira uśmiechnęła się szczerze. Widać, że dobrze bawił się z córką Binti, a ją to cieszyło.
-Kira! Chcesz dołączyć?-Kukaa spoglądała prosto w oczy ciemnozłotej lwiczki,-Właśnie łowie kamyki z kałuży. To świetna zabawa!
-Może pózniej,-odrzekła lwiczka. Wyprostowała się.-Muszę z wami porozmawiać. Z moja Lwią Gwardią.
Nguvu, pozwolił powalić się Lunie na ziemię. Jicho i Jasiri wymienili spojrzenia. Jedynie Kukaa od razu podbiegła do księżniczki, zarzucając jej łapki na szyję.
-Tak się cieszę! Czyli znów działamy jako straż?
-Zle mnie zrozumiałaś,-Kira odepchnęła delikatnie przyjaciółkę. Obiegła wzrokiem zgromadzonych,-Przyszłam ostatecznie zamknąć straż. Na zawsze. Myślę, że nie jesteśmy gotowi.
-Szkoda, że wyrzekasz się tak pięknego daru,-westchnęła Giza, siedząca obok Lea. Ogonem dała znać towarzyszką i wspólnie odeszły trochę dalej. Luna odwróciła się jeszcze w stronę Nguvu, posyłając mu znaczące spojrzenie.
-Mfalme, masz ochotę.. poszukać góralków?-zaproponował zmieszany Hakimu
-Em.. okej,-mruknął Mfalme. Wstał z miejsca i z lewkiem zagłębili się w wysokiej trawie.
Kira została sama z towarzyszami, bo nawet Kamba i Hope odeszły, pozostawiając ich samych.

-Więc..-Jicho nerwowo przebierał łapkami,-Czy ta decyzja jest ostateczna?
-Przecież świetnie sobie radziliśmy, Kira! To tylko jedna misja..-Jasiri prychnął,-Jesteśmy świetni. To był nas cel, nasz znak, na bycie kimś!
-Jasiri ma racje. Pozycja była..-Jicho nie dokończył, bo przerwała mu Kukaa:
-Kira, co się dzieję? Czemu tak się zachowujesz?
-Jak! Zachowuję się zupełnie normalnie!-zdenerwowała się lwiczka,-Robię to co muszę! JA.. ja nie chce być jak ona, a będę taka, jeśli nie okiełznam ryku. Jestem.. zbyt słaba.
-Nie jesteś!-zaprzeczył Jasiri
-Koniec, zamykam,-mruknęła odważnie Kira, prostując się.
Wtedy odezwał się milczący przez całą rozmowę Nguvu. Podszedł tak blisko Kiry, że niemal dotykali się nosami.
-Zrobiłaś to już dawno, ale powstrzymało cię to, że chcesz dalej prowadzić naszą straż.Uważam, że powinnaś być z nami szczera, jako przyjaciółka. Więc pytam, co takiego się stało? I nie mów że nic.
Kira nerwowo spoglądała na niego.
-Hasira mi się objawiła.
-A ty się boisz ,że staniesz się jak ona?-Nguvu wyglądał na wyraznie zdziwionego,-Nigdy się taka nie staniesz Kira, a wiesz dlaczego? Bo my ci na to nie pozwolimy. Jesteśmy Lwią Gwardią. Na zawsze połączeni, co kolwiek się stanie. Prawda?
-Tak.
Kira przytuliła się do piersi Nguvu. Lewek mocno przycisnął czoło do jej główki, by dodać jej otuchy. Reszta przyjaciół zbliżyła się, również przytulając się do Kiry. W takiej pozycji czuli się dobrze. Znów byli w komplecie.

Gdy od wielkiego , pełnego przyjazni przytulasa się odkleili, Jicho zaproponował zabawę w wodzie, na co reszta przystała. Nguvu, Jicho rzucili się w stronę wody. Kukaa przystanęła jeszcze na moment, by polizać Kirę za uchem, po czym również za nimi pobiegła, dzierżąc na ramieniu znamienie lwiego strażnika.

Kira przyglądała się przyjaciołom z uśmiechem malującym się na pyszku. Po raz kolejny jej pomogli. Kira postanowiła , że znów uwierzy w siebie i stanie się silną księżniczką. Teraz, była gotowa rzucić wyzwanie wszystkiemu.

Dopiero po chwili zorientowała się, że obok niej stoi Jasiri, wpatrujący się we własne łapki. Zmarszczyła brwi.
-Nie lecisz za resztą?
-To przeze mnie tak?-najodważniejszy znowu podniósł wzrok na lwiczkę,-Przez to co działo się tamtej nocy. Wtedy kiedy uciekłaś i zamknęłaś straż. Kira, ja..
-To nie twoja wina, ale Hasiry
-Nie dokońca. Gdybym się wtedy z nią nie całował..
-Serce nie sługa.
-Ty myślisz, że ja coś do niej czuję? To mnie zaskoczyło!-upierał się lewek,-Mi zależy tylko na tobie.
Kira zamrugała.
-Jesteśmy lwiątkami, skąd mam wiedzieć że to prawdziwe, trwałe uczucie? Nguvu przeszło.
-Nie przeszło mu, możesz mi wierzyć. I mi też nigdy nie przejdzie, bo czuję , że naprawdę się w tobie zakochałem. Chcę byś była szczęśliwa, dlatego zrozumiem , jeśli wybierzesz go.
-Nie wybieram żadnego. Przynajmniej narazie. Jeśli chcesz to poczekaj aż podrośniemy , a może pewnego dnia dam ci szanse,-Kira odwróciła się, by dołączyć do towarzyszy bawiących się w wodzie.
Jasiri przyglądał jej się chwilę, nim ruszył w ślad za nią.

Basa wzięta stąd--->https://historia-ksiezniczki-valentine.blogspot.com/

Dziękuję za przeczytanie (i skomentowanie) rozdziału :) Następny już w drodze! 
Dawno nie było pytanek:
1.Myślicie, że Kira da szanse Jasiri'emu? Czy pasuję do siebie?
2.Kira dobrze zrobiła, że dalej prowadzi Lwią Gwardię?
3.Myślicie, że między Nguvu a Luną coś zaiskrzyło?
Pozdrawiam! ^_^