niedziela, 31 marca 2019

Rozdział 129

Kira otworzyła leciutko oczy. Księżniczka ziewnęła, a następnie się przeciągnęła, wystawiając
przed siebie łapki. Rozejrzała się wokół. Czuła ogrzewające ją futro brata. Z uśmiechem pochyliła się by go polizać za uchem. 
Mfalme przekręcił się na drugi bok, z czego Kira zachichotała.
Lwiczka wstała na równe łapy i w miarę szybko opuściła jaskinię. Słońce widniało już w pomarańczowych barwach. Księżniczka rozkoszowała się ciepłem słońca. Usiadła na czubku Białej Skały, wpatrzona w horyzont. W rzeczywistości, nie podziwiała widoków, a patrolowała. Jako liderka Lwiej Gwardii, musiała być zawsze w pogotowiu.

Za nią rozległy się ciche kroki, więc się odwróciła. Nora zbliżyła się do córki i z czułością polizała ją po policzku. 
-Cześć, słonko. Już nie śpisz?-Kira skinęła głową,-Dobrze, więc obudzę lwice, niech coś upolują.
Nora zmarszczyła brwi,-Może masz ochotę przejść się dzisiaj z nami na polowanie? Widziałabyś jak to wygląda z bliska.
-Sama nie wiem...
Minęły trzy tygodnie, spokojnych dni i nocy, od czasu wielkiej bitwy, która rozegrała się na Białej Ziemi. Przez ten czas, nikt nie słyszał o Johari, nikt nawet o niej nie mówił. Biała Ziemia znów była przyjazna dla jego mieszkańców. 
Szlaban Kiry i jej przyjaciół zakończył się. Lwiątka prawie zawsze, przebywały na sawannie, rozwiązując problemy  zwierząt, albo bawiąc się nad wodopojem jako lwiątka. Nora uważała jednak, że przede wszystkim, powinni skupić się na przyszłych aspektach. Wiek nastoletni zbliżał się ogromnymi krokami, a Kira raptem raz, widziała jak się poluję.
-Bez dyskusji, myślę, że to ci się przyda,-ogonem przejechała po policzku córki.
Kira przyglądała się w milczeniu, jak do białej lwicy podchodzi Kisu i całą trójką zeszli z Białej Skały. 
Nora z Kirą u boku, skierowały się za lwicami polującymi, a Kisu z niezadowoleniem poszedł wysłuchać raportu.

Mfalme został więc sam. Gdy tylko lwiak się obudził, zdziwił się, że nie musiał iść na książęce lekcje. Był niezadowolony, że siostra zniknęła, bo strasznie mu się nudziło. Do tego był głodny.
Mfalme zbliżył się do wyjścia z jaskini, by uważnie przyjrzeć się niebu. Może gdy teraz wyjdę, nikt nie zauważy? Wrócę od razu na śniadanie-pomyślał , marszcząc brwi.
-HEJ!
Na dzwięk niespodziewanego głosu, lwiak podskoczył. Zaskoczony, spoglądał na Kukkę, która śmiała się radośnie z jego zaskoczenia. Na widok lwiczki, serce lwiątka zaczęło bić szybciej.
-O..hej, Kukaa!
-Cieszę się, że nie śpisz. Jasiri ciągle jeszcze chrapie, a mi się tak nudzi!
-Myślałem, że ty się nigdy nie nudzisz. Jesteś w końcu członkinią Lwiej Gwardii,-odpowiedział Mfalme.
-Co prawda to prawda... zwykle biegam przed śniadaniem, ale dzisiaj zrobiłam wyjątek,-lwiczka westchnęła,-Może masz ochotę pójść nad wodopój? Jestem pewna, że nie zauważą, jak się wymkniemy.
Kucce zrobiło się zle na wspomnienie,
 jak w czasie szlabanu, musiała bawić się samotnie kamykami, lub dłużej spać,by tylko mieć co robić.
Zbyt energiczna lwiczka, nie czekała na odpowiedz przyjaciela, ale wymknęła się już z jaskini. Mfalme obejrzał się w chwili, gdy jej pędzelek ogona, znikał już z Białej Skały. Mfalme rozejrzał się. Postanowił za nią pobiec.
Z uśmiechem malującym się na pyskach, dwójka lwiątek gnała przed siebie w stronę wodopoju.
Na miejscu, rzucili się do chłodnej wody, pluskając na wszystkie strony. Oboje śmiali się, wygłupiali i bawili w najróżniejsze gry.
***
Lwice polujące kierowały się w stronę pastwiska. Imani i Amara szły akurat koło Nory, więc lwice mogły wymieniać się ploteczkami.  Na czele grupy wielu białoziemiec kroczyła Idia, czyli Główna Lwica Polująca.  Kira niechętnie podążała naprzód, co chwilę się rozglądając. Co takiego ciekawego było w polowaniu?

Zauważyła pięknego motyla. Kira nie mogąc się powtrzymać,  machnęła ogonem i rzuciła się na kolorowego owada. Nora spoglądała na nią z uśmiechem, natomiast inne lwice, które się zatrzymały z oburzeniem.
-Nie skacz tak wysoko, księżniczko,-powiedziała z szacunkiem brązowa lwica.  Kira odwróciła się w jej stronę. Rozpoznała Wemę.
-Dlaczego?
-Możesz wystraszyć zwierzynę  jeśli jest niedaleko.  Na przykład góralki.
Kira skinęła głową, czując lekkie zażenowanie. Jedna z lwic otworzyła pysk, by wyczuć powietrze.
-Nie ma wiatru.
-Idealnie, Molly,-mruknęła Idia,-Lepiej się rozdzielić na kilka grupek. Królowa Nora, chce iść ze mną?
Nora uprzejmie schyliła głową.
-Zapoluję w tych okolicach. Muszę pokazać coś Kirze.
-Rozumiem, ale w razie problemów wołaj,-powiedziała Idia, nim zdążyła ugryzć się w język. To jest królowa, nie wypada mówić, że czegoś może nie umieć!
-Umiem polować Idia,-uśmiechnęła się szeroko biała lwica,-W razie problemu pośle po ciebie.
Idia skłoniła się. Ogonem dała znać wybranym lwicą i w takim składzie ruszyły przed siebie. Reszta lwic również się podzieliła. 
Nora, Kira, Imani i Amara zostały same, blisko wysokiej trawy i kamieni. Nora dotknęła ogonem boku córki.
-Dobrze, Kira, postarasz się zapolować na góralki, dobrze?
-To łatwa zwierzyna!-powiedziała Amara, z błyskiem w oczach,-Kukaa złapała za jednym razem dwa! 
-Ma talent,-mruknęła Imani. Przytuliła policzek do boku przyjaciółki,-Chodz, pójdziemy bliżej granicy. Widziałam tam karibu! 
-Pamiętasz  jak poluję się?-spytała Nora swojej córki.
-Oczywiście. Skrada się do zwierzyny, bez szelestu, wystawia się pazury, a będąc blisko atakuję.
-Musisz jeszcze pamiętać, by unikać wiatru,-powiedziała spokojnie matka lwiczki. Ogonem wskazała wysoką trawę,-Złap mi góralka.
Kira pokiwała z determinacją głową.   Księżniczka wbiegła w wysoką trawę, z wyostrzonymi zmysłami. Chciała udowodnić, że potrafi polować.  Nieświadoma pilnie przyglądającej się jej Norze,  parła do przodu, nasłuchując znajomych dzwięków.
Lwiczka przywarła do ziemi, słysząc szelest. Powoli skradała się do przodu.Starała się iść na tyle wolno, by nie wywołać żadnego hałasu. Było to trudne w miejscu pełnym patyków i kamieni. Kira jeszcze mocniej się pochyliła do ziemi.    Jest! Jej oczom ukazał się dorodny góralek, w spokoju jedzący ziarenka . Lwiczka przygotowała się do skoku.

Kira ucieszyła się, gdy pod łapkami poczuła lekki ciężar góralka. W pysku przyniosła go pod łapy mamy. Nora nie posiadała się ze szczęścia. Pochyliła się , by polizać córkę po głowie.
-Kira!
Głos należał do Nguvu. Kira uniosła głowę.  Trójka lewków i jedna lwiczka, biegli w jej stronę. Oczywiście, Kukaa dotarła pierwsza.
-Dzień dobry, wasza wysokość
-Nie musisz mnie tak nazywać, Kukoo,-powiedziała spokojnie Nora,  a gdy reszta towarzyszy dotarła na miejsce, spytała,-Dokąd Lwia Gwardia się wybiera?
-Na patrol graniczny, mieliśmy go odbyć równo ze środkiem położenia słońca,-odparł natychmiast Jasiri.
Kira zmarszczyła brwi, ale pokiwała głową.
-Mogę iść mamo? Zabierzesz mojego góralka?
-Sama go upolowałaś? Świetnie! Kiedyś wybierzemy się razem, co?-odezwała się Kukaa
Nora podejrzliwie przyglądała się dziecią, ale udzieliła im zgody na wyjście. Sama złapała góralka, by wrócić na Białą Skałę.

Gdy lwiątka zostały same, Kira spytała:
-Wiem, że nie chodzi o patrol, co jest?
-W Miejscu Płomieni wybuchł kolejny pożar. Chyba ktoś został uwięziony, bo słyszeliśmy krzyki,-powiedział szybko Jasiri
-No to na co czekamy?-Kira poderwała się z miejscu, do biegu.-Biała Ziemia będzie ochroniona..
-..Gdyż Lwia Gwardia jej pilnować!
Jej towarzysze pognali za nią. Kukaa , najszybsza z Lwiej Gwardii, wysunęła się na prowadzenie.

Gdy dotarli do Miejsca Płomieni, ich oczom ukazał się najpierw dym, pózniej ogień. Kukaa zmarszczyła brwi. Na początku myślała, że wzrok Jicho zawiódł, ale zyskała dowód, że lwiak miał rację. Nie żałowała , że zostawiła Mfalme nad wodopojem. Była potrzebna przyjaciołom.
-Co robimy?
Kira uważniej przyjrzała się dymowi.
-Jest bardzo gęsty. Jicho, jak daleko do wody?
-Stoimy blisko strumienia,-odparł lewek.
-Może poprosimy o pomoc słonie?-zaproponował Nguvu
-To nie będzie konieczne. Nie chcemy gasić ognia, a jedynie poszukać rannych,-powiedziała Kira, kierując się w jego stronę,-W Miejscu Płomieni często wybuchają pożary.  Żaden nie dociera do Białej Ziemi, bo jest gaszony przez strumień. Sam się zakończy.
-Racja. Zróbmy co trzeba, by..-zaczęła Kukaa, ale przerwało jej piskliwe wołanie o pomoc,-Słyszeliście?
-Unikajcie płomieni i nie wdychajcie dymu!-warknęła Kira,-Jak najszybciej musimy do nich się rzucić. Jicho, nie możemy ryzykować, że coś się stanie twoim oczom. Zostaniesz na najwyższej skale i będziesz dawał nam znać, jeśli kogoś zobaczysz.
Jicho skinął głową.
Kukaa poczuła dreszcze emocji przebiegający przez futro. Rzuciła się za drużyną w stronę dymu i płomieni. Zapomniała o strachu i biegła tak szybko jak tylko mogła.
Jej oczom niemal od razu ukazał się mały góralek. W tym czasie, słyszała również odgłos łapania. Otworzyła szerzej oczy, gdy konar drzewa zaczął spadać.
-Nie!
Nguvu był pierwszy i złapał drzewko plecami, nim to zwaliło się na góralka. Ciężko dysząc trzymał je, dopóki Kukaa nie zabrała stamtąd góralka na Białą Ziemię.
-Dobra robota,-szepnęła do Nguvu i oboje rzucili się przez płomienie do kolejnych rannych.

Jicho śledził cały czas uważnie ich akcje, wydając co jakiś czas polecenie Jasiri'emu, gdzie znajduję się potrzebujący pomocy. Okazało się, że całe stadko góralków wyruszyło w poszukiwaniu nowego domu, obierając akurat Miejsce Płomieni za trasę przeprawy.
Kira, błądziła przez dym i pożar, kaszląc. Czuła, jak łzawią jej oczy, ale się nie poddawała. To przypomniało jej historię Nory, gdy ta jako lwiątko z rodzeństwem znalazła się w podobnej sytuacji do nich. Mamę wtedy porwała Hasira, wujek Huruma stracił czucie w jednej z łap, a reszcie udało się wyjść wtedy bez szwanku.  Kira zmarszczyła nos. Miała nadzieję, że będą bezpieczni.
Znalazła wzrokiem brązowego góralka, chwyciła go za skórę na karku i poddała stojącemu obok Jasiriemu. Lewek spoglądał dłuższą chwilę w oczy księżniczki, nim skinął głową. Ruszył ku Białej Ziemi , tak szybko jak mógł.
Kira wskoczyła na głaz obok Jicho.
-Czy to wszyscy?
-Wema, ich przywódca, mówi, że tak,-odpowiedział syn Imani,-To było niebezpieczne. Zdecydowali się zostać na Białej Ziemi.
Kira odwróciła się pyskiem  w stronę płomienii. Uniosła go następnie na chmury i zaryczała w ich kierunku. Deszcz spadł na ziemię , gasząc ogień.
Ciężko oddychając, Lwia Gwardia powlokła się w stronę granicy. Góralki były bezpieczne, dziękowały. Kira rzuciła im czułe spojrzenie. Kolejna misja zakończona sukcesem.
-Dziękuję wam,-powiedziała w stronę kompanów
-Zawsze do usług,-odpowiedziała Kukaa, kładząc się na ziemi. W tej chwili straciła wszelkie siły . Kira, Jasiri, Nguvu i Jicho poszli w ślad za nią.

-Kira! Nic ci nie jest?!
Lwiczka błyskawicznie otworzyła oczy, wybudzając się z dżemki. Nad nią stała Nora, spoglądając z niepokojem na córkę.
Reszta jej towarzyszy zniknęła. Lwiczka rozglądając się po pomieszczeniu, zdała sobie sprawę, że znajduję się u medyczki. Ale... jak?
-Góralek imieniem Wema zawiadomił nas o waszym pobycie tutaj. Zaniepokoił się, gdy zasnęliście i poprosił pobliskie stadko słoni, by was zabrało do jaskini medyczki. Nawet nie wiesz, jakiego narobiłaś mi strachu!  Jak mogłaś walczyć w ogniu?
-Przepraszam mamo, ale musiałam im pomóc,-Kira uniosła głowę, czując , że nie jest już tak słaba jak wcześniej. Porządny sen i zapewne zioła Matibabu, dobrze jej zrobiły,-wiesz, że zawsze dam sobie radę.
-Jesteś moją dzielną córeczką,-lwica polizała ją po głowie.
-Gdzie moi przyjaciele?-spytała Kira,-I tata?
-Tata został na Białej Skale. Nie chcieliśmy zapełniać całej jaskini...
-Twoi przyjaciele czuli się na tyle dobrze, że poszli nad wodopój,-Kira usłyszała odpowiedz Matibabu. Medyczka Białej Ziemi podeszła bliżej, by przytulić pysk do policzka Kiry,-Dobra robota.
-Chcesz wrócić na Białą Skałę?
-A mogłabym do nich dołączyć?-i widząc zawahanie na pysku mamy, dodała-Jeśli się zle poczuję, to wrócę na Białą Skałę.
Nora westchnęła:
-Zgoda
Kira ucałowała mamę, po czym powolnym krokiem ruszyła w kierunku wyjścia z jaskini. Kira rzuciła się biegiem w stronę wodopoju, czując jak wiatr ociera się o jej futro.

Gdy dotarła nad wodopój zdyszana, jej oczom ukazał się taki widok: Jicho bawił się z Hakimu. Oboje ciągnęli się za uszy, warczeli i skakali sobie na plecy w celu powalenia przeciwnika.
Obok nich walkę toczyli Nguvu i Jasiri. Kira usiadła na kamieniu, by im się przyjrzeć. Gdy czujny wzrok Jicho ją dojrzał, podbiegł do niej, wraz z bratem.
-To było super, musicie mnie kiedyś zabrać,-powiedział z entuzjazmem Hakimu
Kira stuknęła się nosem z Jicho.
-Wszystko poszło dobrze.-odsunęła się,-Gdzie mój brat i Kukaa?
-Pobiegli po piłkę,-wzruszył ramionami lewek,-My bawimy się właśnie w zapasy.
Hakimu spojrzał w stronę Nguvu i Jasiriego.
-Kira przyszła!
Jednak lewki nie przestały walczyć, wciąż gryząc się i drapiąc. Kira poszła odrobinę do przodu i zmarszczyła brwi. To wcale nie wyglądało na zabawę.
Przeszła kilka kroków do przodu.
-Chłopaki, przestać!
-Ona mi się podoba, jasne?!-Nguvu warknął, uderzając w pysk Jasiriego,-Jestem jej najlepszym wyborem
-Mi się też podoba!
-Mi bardziej, mysi mózgu!
Kira wskoczyła pomiędzy nich, rozdzielając.  Ktoś uderzył ją w bok. Zjeżyła się i warknęła:
-Przestać! Co się tu dzieję!?
-My tylko się bawimy..-odpowiedział Jasiri
-Akurat..-mruknął Nguvu
-Właśnie , Nguvu,-spojrzała na niego lwiczka,-O co poszło?
-Wcześniej rozmawiali o tobie,-mruknął Hakimu, idąc z bratem w ich stronę. Uniósł wyżej pysk,-Podoba wam się Kira!
-Nie prawda!-syknął Jasiri.
Nguvu jednak nie zaprzeczył. Kira szerzej otworzyła oczy.
-To prawda? Podobam się wam?
-Bardzo!-odpowiedział Nguvu,-Jesteś taka odważna . Idealna lwiczka dla mnie.
-I myślicie..-Kira zmarszczyła brwi,-..że walką zdobędziecie moje serce?  Twoją lwiczką?  Należę do siebie i to ja mam prawo zadecydować!-syknęła, jeżąc sierść,-Opanujcie się lepiej! Nie wybieram żadnego i gdy następnym razem zrobicie to samo, pozwolę wam się pozabijać.
Nguvu i Jasiri skinęli ponuro głowami.  Hakimu próbował powstrzymać śmiech, więc Jicho stanął mu na łapie. Hakimu spojrzał na niego ze złością.  Jicho poderwał się z miejsca, by ruszyć za Kirą. Lwiczka spojrzała w jego stronę i uniosła łapę.
-Pójdę tylko po Mfalme i Kukęę. Mam ochotę jednak zagrać w tą piłkę.

Co oni sobie wyobrażają!?-w myślach Kiry kotłowało, gdy zmierzała w stronę baobabu. Łapki odmawiały jej posłuszeństwa zmęczone po misji, ale nie zamierzała się zatrzymać czy zawrócić. Chłodne powietrze uspokajało. Księżniczka zmarszczyła pysk, czując smród z pastwiska bawołów.
Przyspieszyła odrobinę, gdy na horyzoncie pokazały się dwie mały sylwetki. Dzieląc się na drużyny, miała nadzieję, że nie będzie z Jasirim i Nguvu. Jakoś dziwnie się czuła w ich obecności. Nguvu otwarcie wyznał jej swoje uczucie..
Kira spojrzała na własne łapki, zwalniając. Wiedziała, który z lewków podbił jej serce i była odrobinę szczęśliwa, że chciał o nią walczyć. Czy jednak ma odpowiedzieć na jego uczucie tak od razu?
Bała się...  pierwszy raz się bała.
***
Mfalme odbił piłkę od grubej kory baobabu. Kukaa roześmiała się, gdy ta uderzyła lewka prosto w nos. Mfalme wydał z siebie siłe "Ał", ale rozbawiony również się roześmiał.
Dwójka lwiątek ruszyła powolnym krokiem w stronę wodopoju, tocząc przed sobą zrobioną z owocu piłkę.
-Miejsce Płomi jest dość niebezpieczne. Dobrze, że pomogliście tym góralką.
-Też się cieszę,-powiedziała cicho Kukaa, skupiając się na ruchach piłki. Przyspieszyła, by ją popchnąć do przodu.
Mfalme podniósł wzrok z owocu w stronę Kukii i zatrzymał się. Córka Chaki również tak postąpiła, biorąc w przednie łapki owocową piłkę.
-Chcesz grać w mojej drużynie, Kukaa?
-Pewnie..-powiedziała lwiczka, jednak lewek nie dał jej dokończyć, kładąc ogon na jej ramieniu.
-Chodzi mi o inną drużynę. Czy.... Kukaa, świetnie się z tobą bawię. Lubię spędzać z tobą czas, nigdy się nie nudzę.Jesteś też odważna, sprawiedliwa, silna i... i.. piękna,-oczy zaświeciły się lewkowi gdy to mówił. Gdyby nie sierść, byłby zapewne czerwony.
Kukaa otworzyła szerzej oczy, nic  nie mówiąc. Mfalme wziął głęboki wdech:
-Kukaa, czy zgodzisz się zostać moją dziewczyną?
Lewek był pewien swoich snów. Byli już prawie nastolatkami, spędzał z lwiczką niemal każdą wolną chwilę i to uczucie, rosło z dnia na dzień. Jeśli nie wyjdzie, trudno.. wolał spróbować i chodz raz podjąć decyzję należącą tylko do niego.
Po długim milczeniu, Mfalme przestraszył się, że zranił lwiczkę. Gdy jednak uważniej przyjrzał się oczom córki Amary, zauważył że jej oczy są zaszklone.
-Myślałam, że nigdy nie zapytasz,-zbliżyła się, by go pocałować. Był to lekki i krótki pocałunek. W tej chwili, oboje poczuli motyle w brzuchach.
Gdy lwiczka się odsunęła, spojrzała uważnie w zielone oczy księcia,-Kocham cię, Mfalme. Jestem tego pewna.
Mfalme również wyznał jej miłość. Pochylił się do przodu, by polizać ją po uchu. Kukaa zaśmiała się wdzięcznie. Lwiczka przytuliła się do białego.

Kira czując , że nie może dłużej czekać, wyszła zza kamienia i z pochmurnym wyrazem pyska, wpatrywała się w brata i przyjaciółkę. Kukaa i Mfalme szybko od siebie odskoczyli.
-Kira..  jesteś...-zaczął Mfalme
-Razem? Czy was bolą ogony? Nie możecie być ze sobą!
-Niby dlaczego nie?-Kukaa wyżej podniosła głowę.
-Bo ty należysz do Lwiej Gwardii,-syknęła Kira, wskazując w jej stronę ogonem,-Jeśli kiedykolwiek coś ci się stanie, mój brat przejdzie żałobę. Nie można być też królową i równocześnie strażniczką!
-Nie zależy mi na koronie, a na misjach będę ostrożna!
-Nie możesz mieć tej gwarancji!  Ty Mfalme, jesteś księciem, musisz trzymać obowiązki!-Kira zjeżyła się mocniej. Możliwe, że gdyby nie nerwy z dzisiejszego dnia, nie zachowałaby  się tak ostro. Teraz było jednak na to zbyt pózno
Cała trójka mierzyła się wzrokiem. Mfalme zrobił krok do przodu. W jego oczach siostra dojrzała ogromny smutek. Biały lwiak otworzył pysk, by coś powiedzieć...

***
Rozdział dedykowany mojej wspaniałej kotce Lucynce[*]

Hejka!
Między poprzednim rozdziałem, a tym, jest duża przerwa, prawda? Zbyt duża. Powracam w wielkim stylu, z nowym rozdziałem, który jest raczej przeciętny. Postaram się dodawać teraz rozdziały dwa razy w tygodniu (pomimo szkoły, musimy przyspieszyć sezon 3). Dziękuję, że czekaliście. Koniecznie napiszcie jak minął wam dzień :D
Pozdrawiam ^^
-Emilka Uru-

Pytanka:
1.Kogo wybierze Kira?  Jasiri'ego czy Nguvu? 

2.Czy związek Mfalme i Kukii przetrwa?