Pędem ruszyła w stronę wodopoju.Słońce mocno grzało,co jej nie pomagało.Pomału zwalniała,nie miała jednak zamiaru się zatrzymać.W końcu,dobiegła do wodopoju i od razu,rzuciła się na wodę.Chłeptała ją,nie przejmując się niczym do o koła.Kiedy..wylądowała w wodzie.Od razu,wyszła na brzeg i posłała piorunujące spojrzenie winowajcy.Hakimu zaśmiał się i udał,że nic nie wie.Naomi rzuciła się na niego i chwile później,leżał już przyciśnięty jej ciężarem.
-Cześć siostrzyczko,czy mogłabyś że mnie zejść.Tak się chyba nie wita braciszka,-uśmiechnął się szyderczo
-Aha,a siostrę to tak można?-zeszła z niego,a uśmiech nie schodził z jej pyska,po chwili jednak,znowu posmutniała.Jej brat widocznie to dostrzegł.
-Ej! Nie smuć się tak! Co powiesz,na mały spacerek,przed..
-Proszę nie kończ,-warknęła cicho,po czym zaczęła iść przed siebie,-idziemy na ten spacer,czy nie?
Szli w ciszy,od czasu do czasu zagłuszanej łamaniem patyków,po których stąpali.Hakimu objął prowadzenie,po czym zaprowadzić siostrę na wysoką górkę.Wejście na nią,nie zajęło im aż tyle czasu,jak wtedy,gdy byli lwiątkami.Tak,byli już kiedyś na tej górce.Kiedy więc znaleźli się na samym szczycie,od razu wiedzieli gdzie należy się udać.Wspięli się na niewielki kamień,a ich wzrok powędrował daleko.Naomi zawarło wdech w piersiach.Widok ich królestwa,był niezwykły.Zwłaszcza z góry.Uśmiechnęła się do brata,nie tracąc wzroku z widnokręgu.Siedzieli tak dość długo.Naomi teraz,wpatrywała się w daleki horyzont,inne ziemię.Ciekawiły ją.To nowe życie,nowe miejsca.Może..tym razem będzie mogła być taka,jaka chce.
Z zamyśleń,wyrwał ją głos brata.
-Musimy już wracać
-Niestety..-westchnęła i wraz z bratem,zeszła z górki.Udali się do jaskini królewskiej.Tam,obojga przygotowali do ceremonii ślubnej.Naomi wpięto różowy kwiat,a Maji niebieski.Obie lwice były gotowe.Maji z uśmiechem,stanęła przed jej bratem.Naomi,wolała okazać smutek.Niespokojnie ruszała ogonem,kiedy król udzielał im ślubu.Jej brat,był już żonaty.Na chwile się uśmiechnęła,lecz ten uśmiech znikł..kiedy na nich przyszła pora.Nie słuchała niczego,stała wmurowana i czekała na koniec.Zamknęła oczy,przed którymi pokazał jej się widok..no właśnie czego.Z początku było to zamazane,lecz z czasem,widziała to coraz wyraźniej.Był to biały kwiat.Przepiękny.Uśmiechnęła się nieumyślnie.Czyżby to był znak? Coś kazało jej uciekać.Otworzyła oczy i..
-Nie chce tego..-warknęła,po czym zwróciła się do rodziny,-żegnajcie!
I tyle,po prostu uciekła.Wiedziała,że ją gonią.Nie zamierzała zwolnić.Mimo iż pomału traciła siły,biegła dalej.
Słońce przestało mocno grzać,przypominając,że nie długo zachód.Strażnicy już jej nie gonili,a jednak nie zwalniała.Była daleko.Nawet nie znała tej okolicy.Wiele zostawiła za sobą.Podążała za słońcem,to ono wskazywało jej drogę.
Naomi
Pamiętam,że minęły dwie noce i dwa dni.Spałam,tylko jednej ciemnej nocy i tyle.Nie zwalniałam,pomimo zmęczenia.Na szczęście,przynajmniej nie byłam głodna.Duża antylopa gnu,została dzisiaj przeze mnie zjedzona.Zniknęła w moim brzuszku.
Biegłam i biegłam,w końcu dotarłam do jakiejś ziemi.Było pełno zwierząt,wodopoje,jaskinie,w tym jedna wielka na końcu sawanny.A co mnie najbardziej uszczęśliwiło,białe kwiaty.O tym miejscu,mówiły duchy.Zwiedzałam je długo,zapamiętując każdy szczegół.W końcu,dotarłam pod wielki baobab.Wspięłam się na niego,bez najmniejszych problemów.W środku było zupełnie pusto,no może oprócz owoców,liści i flakoników,butelek z drewna i misek,walających się w środku.Pomyślałam,że mogę tu zamieszkać.Chodź,znalazłam też inną jaskinię,ale w niej było pusto,nie licząc wgłębień-tak jakby półek.
Od razu,zajęłam się za porządki.Następnego dnia,wszystko wyglądało pięknie i czysto.Zrobiłam też wiele leczniczych mikstur,z ziół które przyniosłam (niektóre z mojego starego domu przez "przypadek").
Mieszkałam tu zaledwie dwa dni,a już po wielkiej ziemi,rozniosła się plotka "kim jest ta lwica?".Nie przejęłam się tym w ogóle.Wolałam zwiedzić pewną ziemię,niedaleko tej na której się znajdowałam.Kiedy miałam już przekroczyć granicę,zatrzymała mnie pewna zebra.
-Nie radzę tam iść.Często wybuchają pożary..właściwie dość często,-powiedziała,a ja tylko kiwnęłam głową,-jak masz na imię? Nigdy cię tu nie widziałam..
Zaniemówiłam.Miałam powiedzieć "Jestem Naomi,z daleka",kiedy ja nie chciałam być tamtą lwicą? Nie chciałam i tyle.Nie chciałam wracać do przeszłości.Tęskniłam tylko za Hakimu,Kifo i rodzicami,tylko za nimi.Za niczym innym,nie musiałam tęsknić.Wzięłam głęboki wdech i kierując się pewną zasadą medyków kubadilisha maisha*,powiedziałam:
-Nazywam się...Matibabu? Tak,Matibabu! Jestem tutejszą szamanką,medyczką
O nic więcej nie pytała,po prostu odeszła,a ja zerwałam jeden z białych kwiatów i wróciłam na baobab.
Po tym zajściu,odwiedzały mnie zwierzęta,prosząc o pomoc.A ja zawsze im pomagałam.Pewnej nocy..
Robiłam miksturę,uciskając owoce,kiedy poczułam ból głowy...
***
-Co ci było?-spytała Lajla
-Nic wielkiego,po prostu musiałam więcej spać,-uśmiechnęła się Matibabu,po czym spojrzała na niebo przez liście,-lepiej już wracajcie,zaraz się ściemni
Lwiątka wstały i pożegnały się,po czym opuściły baobab i pobiegły do domu.Wise spojrzała na szarą lwicę z uśmiechem.
-Dziękujemy za historię Matibabu,dobrej nocy,-i także wyszła.
***
Patrzyłam jeszcze chwile,na znikającą w oddali rodzinę królewską.Nie,nie powiedziałam im jednego.Wróćmy do historii..
Objawił mi się duch-duch białego lwa (Mfalme).Wskazał na ścianę,na której pojawił się biały kwiat.Niebo rozświetliły gwiazdy.Lew zniknął,a przede mną pojawiła się biała lwica z czarnym uchem.Uśmiechnęła się,jej niebieskie oczy kryły w sobie tyle mądrości.Spojrzała nimi na TĄ ziemię i zniknęła.
Nie czekając długo,wzięłam się do rysowania.Narysowałam białą lwice z czarnym uchem na ścianie,dorysował jeszcze kilka postaci na kamieniach,które tutaj przyniosłam.Postacie te,były przyjaciółmi białej lwicy,jednak to ona była najważniejsza.Dotknęłam jej łapą:
-Poczekam,nie spiesz się.Poczekamy Wise..
KONIEC CZĘŚCI 3-OSTATNIEJ
1.I jak? Podoba wam się historia Matibabu?