czwartek, 24 sierpnia 2017

Rozdział 59

-AAAAA!!!
Po jaskini rozległ się krzyk.Od razu,otworzyłam oczy,po czym się rozejrzałam.Na środku zwijała się z bólu Kora.Taje podeszła do córki przerażona,ja z resztą także.
-To już! Strasznie boli!
Koda nie czekając na znak,pobiegł po szamanów.Tym czasem ja,wyprosiłam wszystkich z jaskini,żeby córka Taje miała spokój.Na moje nieszczęście,Shani także zaczęła rodzić.Bahati,poleciał także po szamana,a Maji podeszła do córki niespokojna.
-Moje maleństwa,także chcą wyjść na świat,-uśmiechnęła się pomimo bólu.
Przez pewien czas,musiałyśmy pomagać lwicą,puki nie pojawiła się Matibabu z Rafą.
-Taje,Maji,możecie jako matki zostać,ciebie natomiast królowo,muszę..
-Rozumiem Matibabu,-dokończyłam,po czym wyszłam z jaskini.Przed nią czekało stado,na którym czele byli młodzi tatusiowie.
Spojrzałam na Aishi i resztę młodych nastolatek.
-Ruszajcie na wasze pierwsze polowanie,-uśmiechnęłam się miło.Lwice ruszyły w stronę sawanny.Zwróciłam się do stada,-macie wolny dzień,zajmijcie się czymś innym,niż czekanie pod jaskinią.
Jak na zawołanie,wszyscy odeszli,a przed jaskinią zostali tylko przyszli ojcowie,oraz Isaka i Idia.Pomarańczowa,dziwnie się czuła,tak więc leżała przy cieniu,na plecach.

Czekaliśmy dość długo,a z jaskini dobiegały stłumione krzyki.Bahati i Koda,mieli ochotę pomóc swoim żoną-mieli ślub niedawno,ale niestety nie mogli.Kiedy jednak,z jaskini wyszła Matibabu,odetchnęli na chwile z ulgą.
-Możecie już wejść,-powiedziawszy to,także Rafa wyszedł z jaskini,a u jego boku Taje i Maji,mające uśmiech na twarzy.Podeszłam do nich,kiedy tylko lwy zniknęły w wnętrzu jaskini.
-I jak?
-Jestem babcią,-ucieszyła się Taje
-Ja także koleżanko,-zaśmiała się Maji
-Muszę je zaraz zobaczyć,-powiedziałam
-Dobrze się czujesz Idia?-spytała Taje,podchodząc do córki
-Tak..całkiem dobrze
Nic więcej nie powiedziała,dalej trwałyśmy w ciszy,lecz mojej przyjaciółce i siostrze,uśmiech nie schodził z pysków.

Po upływie czasu i ja mogłam wejść do jaskini.Na środku,leżała Kora wraz z Kodą.W łapach lwicy,było jedno lwiątko.W koncie niedaleko,leżała Shani,a u jej boku czuwał Bahati.Podeszłam do nich,by dowiedzieć się ile mają lwiątek i zaskoczenie..trójka! Uśmiechnęłam się szeroko.
-No gratulacje!
-Dziękuję ciociu królowo,-zaśmiała się Shani,-mamy dwie córki i syna,lepiej być nie mogło
Jedna z córek,była szara jak matka,miała jednak oczy ojca,co wyraźnie dostrzegłam,mimo iż oboje mieli niebieskie oczy-syn Busary miał je jaśniejsze.Druga córka,była koloru Bahatiego,oczy i pyszczek,miała jednak matki.Ich syn,był tak jak siostra,ciemnozłoty,otworzył na chwile swoje jasnoniebieskie oczka,ale szybko je zamknął.Dalej się uśmiechałam.
-Jak ich nazwiecie?
-Syna Furaha,-uśmiechnęła się Shani,-zawsze mi się podobało to imię.Natomiast podobna do niego siostrę,Binti.
-A dla tej szarej?-dopytałam
-Zawsze mi się podobało imię Shira,-uśmiechnął się Bahati,-wiem,że nietypowe,ale mi się podoba
-Mi w sumie także,-Shani polizała go w policzek
Odeszłam po chwili,by zostali sami z pociechami.Przypomniał mi się nawet moment,kiedy to ja urodziłam trojaczki.

Podeszłam do Kory.W jej łapach leżało lwiątko o takim samym futerku co ona,z tą różnicą że miał fioletowe oczy.
-To syn.Widzisz ciociu królowo,jaki wielki! to po mnie!-ucieszył się Koda
-Chyba po mnie,-burknęła Kora,-wciąż sprzeczamy się w kwestii imienia.
-Ja mam propozycję,że albo Kifo,albo Misuli
-Ja natomiast,że albo Kesho,albo Kume
-Osobiście mi się podoba Kume,-przyznałam rację brązowej
-Więc niech już będzie Kume,-Koda trącił nosem syna
-Poza tym pasuję pod względem literki,-zaśmiałam się,po czym wyszłam z jaskini.Miałam już zamiar udać się nad wodopój,ale zatrzymała mnie Matibabu.
-Wise,duchy są bardzo niespokojne,musisz iść że mną
Przeraziłam się,ale i tak poszłam za lwicą.Udaliśmy się w stronę baobabu,co mnie zdziwiło.
Co się szykuję?
***
narrator

Mia i Bora,długo warczały,nawet po tym,jak nawet lew wyszedł z krzaków.Znały go z opowieści i wiedziały,że nie można mu ufać.Był wygnańcem.Nie zamierzały przestać zachowywać czujności,co rozbawiło lekko Shetana.
-Wybaczcie,że przeszkadzam,ale musze pilnie spotkać się z Królową Wise
-Po co?!-spytała z dezaprobatą Mia
-Po to piękna lwico,że zostałem przegoniony z poprzedniego domu i zrozumiałem moje błędy.Chce wrócić..
-Nie licz na to
-Ale nawet mnie nie znacie,więc nie oceniajcie na próżno.Jestem bratem Arro.Mu daliście szanse,-lew mówił przekonująco,więc w końcu Mia i Bora,przytaknęły,po czym ruszyły wraz z lwem w stronę Białej Skały.Wciąż jednak czuły niepokój.
-Więc,czemu cię przegonili z wcześniejszego domu?-spytała Bora,nawet się do niego nie odwracając
-Bo..uznałem,że jestem dobry,pomagałem i w końcu mnie wyrzucili i tak bym odszedł,gdyby tego nie zrobili.
-Aha,ale ja i tak ci nie wierzę,-warknęła Mia
Lew przyspieszył,po czym zagrodził jej drogę.Spojrzeli sobie szeroko w oczy.
-Jestem Shetan,wiem co znaczy moję imię.Ale to nie ono decyduję o mnie,tylko ja sam.
-Mądre słowa,-powiedziała w końcu Mia
Bora przewróciła oczami.
-Idziemy?
-Tak,-powiedzieli szybko,po czym ruszyli w stronę Białej Skały.

-Shetan,pamiętaj,że jeśli mnie zawiedziesz,-Hasira wystawia pazury,-zginiesz!
-Wiem! I cię nie zawiodę.Sam dokonam zemsty! i tym razem udanej!

Kiedy dotarli na Białą Skałę,usiedli przed jaskinią.Wise nie było,trrzba było więc zaczekać.Bora poszła obejrzeć swoich bratanków,Mia i Shetan zostali więc sami.Zaczęli rozmowę.
***
Wise
Kiedy wraz z Matibabu,dotarłam do baobabu,wspięłyśmy się szybko po drzewie.W jego centrum,Rafa coś malował,kiedy jednak nas dostrzegł,wskazał tylko szarej lwicy pomieszczenie.Zdziwiłam się,ale poszłam i tak za nią.W pomieszczeniu,było sporo malowideł.Niektóre,nie za przyjemne.Podeszłyśmy do jednego z nich,na którym widniał biały lew z czerwonymi oczami.Ten,którego tak się obawiałam.
-Matibabu,dlaczego..
-Jest kolejna przepowiednia Wise...niestety,-westchnęła,a ja się przeraziłam,-duchy mówią..one czują nadciągające kłopoty!
-To..nie może być prawda
-Posłuchaj..

Trzeci dzień srogiej suchowy nadejdzie,kiedy
Biały lew wyroku dokona
Z czarnym futrem pomieszany
Krwią sroga wojna zaznaczona
Synem Białej Królowej zwany
Przez brązowego lwa ogień powzniecany

-Nie rozumiem,Matibabu..co to znaczy?!-spytałam przerażona
Nie odpowiedziała,odeszła tylko odemnie.Poczułam łzy na policzkach.To nie możliwę.Może to zły sen? Jaka wojna? Wcześniej nie było o tym mowy.
Mam nadzieję,że to nie przepowiednia..
**********************
Hej! Mam nadzieję,że rozdział się podobał.Wcześniej przepowiednia była dłuższa,ale..musiałam trochę ją ukrucić.A wy macie już jakieś przypuszczenia,wobec przepowiedni?
Pozdrawiam c:

2 komentarze:

  1. Super rozdział. Śliczne maluchy.
    Co do tej przepowiedni myśle że to Huru czekam na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział i czekam na next

    OdpowiedzUsuń