sobota, 13 października 2018

Rozdział 119



Kroki stały się głośniejsze z każdym krokiem.Minęły dwie skały otaczające najwyższe drzewo sawanny.  Słońce przyjemnie ogrzewało futra dwóch lwic, a wiatr powiewał w ich stronę, muskając pyski. Zwierzyna odwracała się w ich stronę zaciekawiona ,ale i ze strachem. Od razu je rozpoznali, nie dało się nie poznać dwóch córek dawnej królowej.
Białe lwice szły koło siebie, że ocierały się o siebie. Nora zatrzymała się nagle, z uszami do góry.
-Może zapolujemy? Zgłodniałam.
-W porządku, ale skończmy patrol,-podpowiedziała Lajla, ogonem przejezdzając po pysku siostry. Ruszyły dalej, wciąż nie zwalniając. Lwice uważnie się rozglądały,by nie umknął im żaden szczegół.
-Jak ci się układa z Msimu?-to pytanie zdziwiło Lajlę, ale lwica odpowiedziała.
-Jest cudownie. Oboje nie mogliśmy pomyśleć, że tak to wszystko się potoczy, że będziemy mieli takie cudowne dzieci ,-spojrzała szybko na Norę, opuściła uszy,-przepraszam..
-To nic,-mruknęła Nora, uśmiechnęła się,-Patrol przebiega spokojnie. Myślałam, że pojawią się jakieś kłopoty po wczorajszym pojedynku krokodyli.
Lajla skinęła głową.
Tak, pojedynek w którym krokodyle mieli wybrać nowego przywódcę odbył się wczoraj i był bardzo krwawy.
Lajla aż poczuła niemiłe dreszcze. Pomyślała przelotnie o tym,że po patrolu musi jeszcze zapolować z grupą. Może jakby zabrała Norę spędziłyby więcej czasu razem i siostra by trochę się rozluzniła?
Otworzyła pysk by o to zapytać, kiedy Nora zatrzymała się. Ciężko dyszała. Lajla zaniepokoiła się.
-Nora, co ci jest?
-Ni...nic...zaraz...przejdzie,-westchnęła biała, ale zaczęła mocniej oddychać. Położyła uszy po sobie i usiadła. Ogon położyła na brzuchu, w oczach pojawił się ból. Lajla przycupnęła obok niej.
-Czy coś zjadłaś? Walczyłaś z kimś? Siostra, co ci jest?
-Nie wiem, od nie dawna mam takie ataki, to przez stres, tak mówiła Mati..-nie dokończyła ,bo zakręciło jej się w głowie. Położyła się, z zamkniętymi oczami. Skrzywiła się jeszcze.
Lajla poderwała się z miejsca.
-Pójdę po Matibabu
Puściła się biegiem w stronę jaskini medyków, zostawiając siostrę samą, chodz zle się z tym czuła.

Biegła nie zwalniając tempa, żeby wpaść do jaskini Matibabu. Zawołała medyczkę, której szara głowa, wynurzyła się z cienia.
W pysku miała jakiś kwiatek z którego sypały się pojedyńcze nasionka. Na pysku jej malowało się zmieszanie, kiedy zauważyła Lajlę.
-Nora..zle się poczuła,-wyksztusiła dawna księżniczka, podnosząc na nią błagalny wzrok.
Matibabu nie czekała ani chwili dłużej . Złapała jakieś liście, po czym wyszła błyskawicznie, a za nią Lajla. Dobrze,że Matibabu była lwicą ,bo poszło im szybciej.

Gdy dotarły na miejsce, w oczach obu lwic odbył się strach. Okazało się, że Norze wcale nie będzie już potrzebna pomoc.

***

Zunia ziewnęła przeciągle. Wstała, by rozprostować kości. Od razu dostrzegła mamę, która w najlepsze rozmawiała z Nyeusi i Taje. Obie się śmiały, z żartów białej lwicy. Dawno nie widać było na ich pyskach takich uśmiechów, nie od czasu śmierci Busary  i Kilio.

Zunia podeszła do nich, by przytulić się do łap matki.Wise polizała ją po główce.
-Witaj kochanie, mam nadzieję,że cię nie obudziłyśmy.
-Nie.-powiedziała mała, -o czym rozmawiacie?
-Wspominamy,- uśmiechnęła się Taje.Spojrzała na swoje przyjaciółki,- jak byłyśmy jeszcze małe.
-Oh, kiedy uciekłyście z Tęczowej Krainy?
Tą historię Zunia znała.Musiała wiedzieć jakie relacje łączyły jej rodziców.
Wise skinęła głową.Nyeusi dodała.
-I po .
-Czyli?
-Kiedy byłyśmy pod opieką Nzuri, jak dotarłyśmy na Białą Ziemię.
Zunia przechyliła na bok głowę.
-Opowiecie mi coś?
Nyeusi skinęła głową. Taje i Wise położyły się.
Nyeusi zaczęła, kiedy tylko Zunia położyła się na plecach dawnej królowej.
- To był gorący dzień, jeden dzień przed naszym próbnym polowaniem. Ostatni dzień dzieciństwa. Nzuri, wezwała nas do siebie i oznajmiła, że chce zabrać nas do dżungli. To miała być długa droga, ale lwica znała skrót. Bałyśmy się, ale to ryzyko było takie dobre ,że musieliśmy spróbować....- zaczęła swoją opowieść, ale musiała przerwać, bo do jaskini weszła Maji.
Zbliżyła się do siostry ,polizała ją w policzek. Wise skinęła jej głową.
-Hej Maji
-Ciociu, ciocia Nyeusi właśnie opowiada ciekawą historię, posiedzisz z nami?-spytała Zunia Lila.
Maji uśmiechnęła się.
-Wybacz słońce, ale miałam inne plany.-spojrzała na trójkę dorosłych lwic,- Blisko dżungli jest duże stado antylop gnu.Chciałam zapolować dla zabawy, co powiecie?
-Maji, to niebezpieczne, -sprzeciwiła się jej siostra
-Właśnie, to jest zbyt dzikie stado, mogą zrobić ci krzywdę. W dżungli o tej porze i samej jest też niebezpiecznie,-dodała Taje
Maji zmarszczyła brwi. Wzruszyła ramionami.
-Nie boję się.
-Maji, obiecaj,że tam nie pójdziesz.-poprosiła Wise
W oczach Maji coś błysnęło, że lwica posmutniała. Skinęła głową.
-Dobrze. A teraz...-spojrzała na Zunię,-..posiedzę z wami i pózniej opowiem historię o twojej mamie.
Wise posłała jej drwiące spojrzenie i obie się zaśmiały. Zunia była jeszcze bardziej zaciekawiona.
 Nyeusi kontynuowała.

***

Stado białoziemców odpoczywało. Większa część była nad wodopojem, oglądając radosną zabawę lwiątek. Maisha, Zawadi i Hope wymyśliły zabawę w morsko-ziemską wojnę i teraz wszystkie lwiątka (oprócz księżniczki Zunii) bawiły się teraz.

Nie którzy ze stada byli dla zabawy na polowaniu, albo na skałkach. Lwice plotkowały o wszystkim, co się wydarzyło dotychczas. To im sprawiało widoczną przyjemność.

Cześć lwów była jeszcze na spacerze. Pogoda na to pozwalała, a nawet do tego zachęcała.

Mto wrócił do jaskini i wyciągnął Taje na szczyt Białej Skały. Oboje usiedli wpatrzeni w horyzont i przytuleni do siebie.Rozmawiali szeptem.
Mto nagle otworzył szerzej oczy. Taje spojrzała za siebie, w tym kierunku co on i także się zdziwiła. Oboje wstali. Nie które lwice obecne na Białej Skale lub w pobliżu, odwróciły wzrok. Ze zdziwieniem wpatrywały się w wchodząc na Białą Skałę lwice.

Lajla wbiegła do głównej jaskini by zawołać mamę. Stado usiadło ,wpatrzone w jeden punkt. Nora odpowiedziała im uśmiechem. Nie mogła się odezwać, przez dwa lwiątka które niosła w pysku.
Wise, wybiegła z jaskini i z uśmiechem powitała córkę. Zunia zaczęła skakać dookoła królowej, a Nyeusi ,Taje i Mto rzucili gratulacje. Obecni na Białej Skale, dopiero wtedy odzyskali świadomość .Stłoczyli się koło białej królowej ,by gratulować, oraz zachwycać się lwiątkami. Nie które lwice pobiegły specjalnie w stronę skałek, by poplotkować.
Lwiątka w pysku Nory nie były specjalnie duże, ale zdrowe. Maji z uśmiechem wpatrywała się w maluchy.
-Mam pójść po Kisu?
Nora skinęła głową. Chciała by je poznał.
Weszła do jaskini,by położyć się na podwyżu. W łapy włożyła sobie lwiątka. Wise, Lajla i reszta, także weszli do jaskini, by dalej podziwiać potomków królewskich. Prawda była taka, że oboje należeli teraz do rodu królewskiego, a jedno będzie kiedyś nimi władać.
-Są piękne, wasza wysokość,-zachwyciła się pomarańczowa lwica, -macie już imiona?
-Jeszcze nie, -odpowiedziała spokojnie Nora. Była zmęczona.
Nawet nie wiedziała, jak mogła być w ciąży. Przecież Matibabu mówiła,że nigdy nie będzie mogła. Właśnie, szara lwica jeśli okaże się ,że się pomyliła, osobiście tego pożałuję.
Dla Nory lwiątka były prawdziwym darem, radością. Spoglądała na nie z uwielbieniem. Poczuła kogoś ogon na plecach, więc spojrzała w górę. Wise spoglądała na swoich wnuków.
-Dla lwicy największą radością jest dzień narodzin jej dzieci.
Wise była dobrą matką i widać naprawdę kochała szczerze swoje lwiątka. Nora przytuliła się głową do boku matki, nie wstawała jednak by nie obudzić śpiących potomków.
-Chce je zobaczyć!-krzyknęła Zunia
Ten ruch spowodował płacz małych członków stada. Wise skarciła Zunię wzrokiem i pomogła Norze usypiać je z powrotem.
Kamba położyła ogon na boku księżniczki.
-Musisz być ciszej, są za malutkie.
-Chce się z nimi pobawić.
-Jak podrosną. Będą cię potrzebować,-Kamba puściła do małej oczko, a Zunia się zaśmiała na ten gest. Kamba spojrzała na Wise, -może już wyjdziemy, myślę, że królowa jest zmęczona.
Szara lwica podniosła zaniepokojony wzrok na białą lwicę.
-Jesteś pani zmęczona?
-Tak, Kate, poród mnie zmęczył.
Kate skinęła głową, i to był sygnał dla reszty stada. Wszyscy za nią opuścili jaskinię. Wise ciepło uśmiechała się do córki. Także wstała, by wyjść. Lajla spojrzała uważniej na siostrę.
-Spędzaj z nimi czas, puki są malutkie,-powiedziała biała.
Pewnie myślała teraz o czasach, kiedy Lara i Hodari byli lwiątkami. A teraz..może sama nie długo doczeka się wnuków.

Gdy Nora została sama ze swoimi dziećmi , polizała je kilka razy po główkach. Otworzyła pysk,by zaśpiewać im znaną w całym stadzie kołysankę.

Najjaśniejsza gwiazda jest dla ciebie, moje maleństwo.
Kochanie, śpij, nie bój się, mama jest, pocieszy cię.
Wszystko mogę ci dać, trzynaście zebr położę do twych łap,
A ty słodko śnij i baw się, mama obroni cię przed złem,
Zabierze łzy, przegoni strach, przed burzą obroni,
Mama co na zawsze kocha cię.

***

Imani podeszła do synów. Już dowiedziała się,  dlaczego stado jest takie szczęśliwe. Ślepa lwica pewnym krokiem zmierzała w stronę wodopoju.Natknęła się na Ndoto i prawie by się przewróciła, gdyby lew jej nie złapał.
-Ndoto, słyszałeś?
Czerwonogrzywy lew pomógł utrzymać partnerce równowagę i spojrzał na nią z uśmiechem.
-Nie, co miałem słyszeć?
Imani uniosła do góry jedną brew.
-Nora urodziła dzisiaj lwiątka.
-Naprawdę?-zdziwił się. Od razu się szeroko uśmiechnął,- To cudownie! Muszę jej pogratulować.
Imani zmieniła temat.
-Widziałeś może naszych synów?
-Bawią się blisko baobabu. Zaprowadzić cię?
Imani westchnęła.
-Myślałam,że są nad wodopojem, kto to widział ,żeby się tak oddalali.
Prędko pożegnała się z partnerem, by biegiem pobiec do baobabu. Trasa była jej dobrze znana, więc szybko dotarła do miejsca ,gdzie jej synowie i ich przyjaciele grali owocem (piłką).
-Podaj do mnie!-krzyknęła Kukaa
Nguvu podał jej piłkę ,a lwiczka strzeliła gola do bramki. Hakimu zaśmiał się.
-Dobry szczał.-kopnął piłkę do Jicho, ale zanim ten zaczął biec z nią do drugiej bramki, odezwała się Imani.
-Haki,Jicho, mogę was na chwile prosić?
Synowie od razu do niej podeszli i otarli się o bok matki. Imani usiadła.
-Po pierwsze, nie wolno wam się tak oddalać. Jesteście za mali.-wpatrywała się w nich nieobecnym wzrokiem,-po drugie, zabierzcie przyjaciół i chodzcie ze mną. Poznacie książąt.
-Książąt?-zdziwił się Hakimu,-a to nie my jesteśmy?
-Nie kochanie, Ndoto nie jest królem, więc nie jesteście książętami. Gdybym Wise oddała mu tron, to byście nimi byli.
-Szkoda,-odparł Hakimu i kopnął łapką kamyk.
Imani otuliła go ogonem.
-Ciocia Nora urodziła dzisiaj dwoje lwiątek.Chcecie je zobaczyć?
-A możemy pózniej?-spytał Jicho. Z jednej strony ta wiadomość była i radosna i smutna. Nie był już następcą tronu. Spojrzawszy na brata wiedział jednak, że znów będą się dogadywać. Nie będzie między nimi napięcia, nadrobią więz.
Imani skinęła na "tak" głową, więc lwiątka wróciły do zabawy. Córka Arro ułożyła się na jednym z płaskich kamieni, by w razie czego ich pilnować. Może i była ślepa, ale jakby ktoś spróbował skrzywdzić członków jej rodziny, pożałowałby że się urodził.

***

Gdy Nora się obudziła, zachodziło już słońce. Lwica zauważyła przy sobie obecność partnera. Kisu bawił się z ich lwiątkiem. Podawał swój ogon, a młode o takim samym jak on kolorze sierści, łapało go łapkami ze śmiechem. Nora uśmiechnęła się na ten widok, milej zrobiło się jej na sercu.
-Dlaczego nie mówiłaś,że jesteś w ciąży?
-Kisu, mogę zapewnić cię, że dla mnie też to była niespodzianka,-odpowiedziała
Chwile milczeli wpatrzeni w lwiątka.
-Najdroższa, przedstawisz nam nasze dzieci?
Nora wybuchnęła wdzięcznym śmiechem.Nie żałowała, że właśnie z tym lwem się zaręczyła.
-Oczywiście. Biały to syn, a ciemnozłota to  dziewczynka.
Kisu zamyślił się, po czym wyprostował z nagłą dumą.
-Chciałem tak bardzo córkę. Mam dla niej idealne imię.-Nora spojrzała na niego z wyczekiwaniem.-Połączenie naszym imion. Kira.
Kira. Nora powtórzyła imię w myślach. Tak , to było idealne imię. Pasowało do ciemnozłotego lwiątka o takich samych zielonych oczach jak ona. Do tego było rzadkie, nikt w całym stadzie takiego nie nosił.

 Lwiątka dla nich obojgu byli czymś miłym, kiedy już miało ich nie być.

-Masz imię dla syna?
Nora zastanowiła się. Syn był starszy o trzy minuty od lwiczki, więc obejmie po niej tron.
-Właściwie, to tak. Czy mógłbyś skarbie zawołać moją mamę?
Kisu zdziwił się .Myślał, że zostaną teraz sami, by cieszyć się lwiątkami. Wstał jednak i wyszedł by poszukać dawnej królowej.

Wise od razu weszła do jaskini. Była zaniepokojona.
-Norciu, czy wszystko dobrze? Pójść po Matibabu?
-Wszystko dobrze, właśnie wybieramy imiona i chciałabym byś zgodziła się na imię dla syna ,-Nora zrobiła pauzę , by dodać ,-Chciałam następnego władcę dobrego,sprawiedliwego i odważnego. Powinien mieć dobry przykład. Chce by mój syn nazywał się Mfalme.
Wise wybałuszyła oczy. Była niezwykle wzruszona. Przytuliła się do córki.
-Dziękuję.
Kisu przypatrywał się tej scenie w milczeniu. On sam obiecał sobie, że cokolwiek się nie stanie, jego lwiątką nic się nie stanie. Spojrzał z radością w zielone oczy dzieci.Mfalme i Kira wpatrywali się w ojca oczekując uwagi, gdy ją dostały zaśmiały się, znów ciekawe otaczającego ich świata.




***

Matibabu wzięła na łapę nową maś , by skończyć obrazek. Na ścianach baobabu widniał teraz biały lew. Nad nim górowała niebieska pręga. Szara lwica obserwowała swoje dzieło w milczeniu, natomiast Rafa dalej malował swoje. Ciemnozłota lwica była niedaleko brata, także pod rodzicami.
-Tak się cieszę,że się urodziły.
Matibabu gwałtownie odsunęła się od ściany, wypuszczając z pyska miseczkę z farbą. Rafa spojrzał na nią. Nie cieszyła się z narodzin dzieci Nory?
Dopiero gdy wpatrywała się w milczeniu w ścianę, zdał sobie sprawę, że odwiedził ją jakiś duch. Jego samego otoczyły liście i ze spokojem przyjął wiadomość od duchów.
Uśmiechnął się do Matibabu.
-Już się bałem, że nikt nie pokona Johari, a tu proszę.
-To dobra wiadomość. On sobie poradzi,-w oczach medyczki zabił blask.
Rafa zdziwił się.
-Matibabu, jaki on?
-No..książę.
-Zapomniałaś, -zaczął mandryl ,-że ryk przodków dziedziczy drugie dziecko. W tym przypadku będzie to lwiczka.


Hej! 
Trochę pózno , ale jak obiecałam, w sobotę nowy rozdział! Liczę, że się spodobał. Zdecydowanie poród Nory mógł być niespodziewany i miły do przeczytania. Wise znów została babcią. Urodziła się główna postać trzeciego sezonu i moja ulubienica. Koniecznie napiszcie komentarz co myślicie o rozdziale 119. W następnym tygodniu postaram się dodać dwa :D 
1.Co myślicie o Kirze i Mfalme? Podobają wam się imiona i ich wygląd? (wygląd księżniczki mogę jeszcze zmienić)

*jeśli ktoś byłby ciekawy ,dlaczego Nora urodziła ,odpowiadam: Przodkowie musieli spełnić przepowiednie, że ryk przodków pokona Johari, dlatego wysłali wiadomość do spokrewnionej z Norą lwicy,prosząc ją, by oddała swoje życie wzamian za potomstwo królowej. Lwica uznała, że nie ma nic do stracenia. Więc...w rozdziale następnym ktoś odejdzie :( *

3 komentarze:

  1. 1. Są słodkie! *-*

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    PS. Jak Imani przedwcześnie umrze, to się obrażę -_-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. https://krollewnastepcy.blogspot.com/2018/10/rozdzia-12-ryk-praojcow.html

      ;) For you.

      Usuń
  2. Super rozdział, miło że strony Nory że dała imię przybranego ojca Wise

    OdpowiedzUsuń