Nora cała w emocjach oczekiwała przed jaskinią. Obok niej siedział Kisu, oraz Mfalme. Książę wypatrywał dwóch swoich najdroższych lwic. Nora z uśmiechem również wyglądała pojawienia się jednej z nich. Tradycyjnie, gdy lwica dorastała, musiała udowodnić swoją dojrzałość poprzez pierwsze polowanie.Lwice polowały w grupach... ale nie księżniczki. Norze przypomniało się jej polowanie wraz z siostrą. Kira jako jedyna księżniczka powinna wziązć udział sama w łowach, jednak po namowach, rodzice zgodzili się by razem z nią polowała Kukaa. Luna, Lea, Adele, Giza i Nzuri pomimo wyraznego bycia starszym rocznikiem, musiały polować następnego dnia po księżniczce i jej towarzyszce.
Nora zdawała też sobie sprawę z tego, że młode lwy musiały zmierzyć się ze sobą by określić swoją siłę. Zerknęła kątem oka na Mfalme. Była pewna, że jej ukochany syn poradzi sobie.
Stado zamarło. Z pojedyńczych ust wydobywały się westchnięcia ulgi. Lwice rzucały pojedyńcze zdanie: "Jak one wyrosły!" "Śliczne!" "Idealne" "Patrzcie, jaka podobna do rodziców!" "Ciekawe, jak im pójdzie" "Jeszcze niedawno były takie malutkie!".
Kira i Kukaa powoli opuściły jaskinię i z rozkoszą przyjmowały komplementy, gdy zmierzały w stronę pary królewskiej. Kira rzuciła się do przodu, by dostać błogosławieństwo od najbliższych, tym samym przytulas. Natomiast Kukaa wtuliła się w niewielką grzywę Mfalme, by poczuć ulgę.
-Uważaj na siebie,-szepnął.
-Będzie dobrze, skarbie,-szepnęła tym czasem do ucha córki, Nora. Biała lwica uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Kisu polizał córkę za uchem. Przyglądał się następnie, jak Kira z błyszczącymi oczami się odsuwa i razem z Kukąą schodzą z Białej Skały, kierując się na wyznaczone pastwisko.
-Twoja kolej, synu,-powiedział Kisu, wpatrując się w Mfalme. Młody książę skinął głową. Pora skierować się na równinę i zmierzyć z rówieśnikami. Coś podpowiadało Mfalme, że wróci cały poobijany. Przyjął błogosławieństwo rodziców, rzucił w ich stronę pewne spojrzenie, po czym szybko ruszył na sawannę.
![]() |
No no.. przystojniaczek z tego Mfalme xD |
***
-Mamoooo,-Asanta wybiegła z jaskini. Omal nie przewróciła Kilio, która wraz z innymi lwicami, siedziała przed jaskinią stada. Młoda mama, zwróciła wzrok w stronę córki.-O co chodzi kochanie?
-Dlaczego nie mogę wyjść na sawannę!? Czemu Hope mi zabrania?-oburzyła się lwiczka.
-Ponieważ dopóki Kira i Kukaa nie upolują zwierzyny, nie możemy opuszczać Białej Skały.
-Ojej!-oczy lwiczki zaświeciły,-Czy ja też mogę polować?
-Pewnego dnia, malutka
-Żadna malutka,-obruszyła się lwiczka. Gdy jednak mama polizała ją po główce, nie mogąc się gniewać, wtuliła się w jej bok, z rozkoszą zamykając oczy.
***
Kira i Kukaa ruszyły prosto przez sawannę, równym, szybkim krokiem, chcąc dostać się jak najszybciej na pastwisko. W oczach obu lwic widać było podekscytowanie.To był idealny dzień na łowy-zero wiatru. Obie czuły, że pójdzie im szybko.
Kira zawęszyła w powietrzu, gdy tylko dotarły na miejsce. Od razu jej oczom ukazało się stado zebr. Kira oblizała pysk, czując już ich smak. Księżniczka odwróciła się do swojej towarzyszki:
-Ja zostaję tutaj
-Okej, ja wolę upolować jakiegoś oryksa, albo antylopę,-ambitnie odparła Kukaa. Dotknęły się nosami, by się wesprzeć, po czym każda ruszyła w swoją stronę.
Kira odetchnęła głęboko. Musiała się postarać. Lwica przywarła do ziemi, wystawiając pazury.Upewniła się, że nie ma wiatru, oraz że jej łapy przylegają do ziemi. Następnie zaczęła skradać się, prosto w wysokiej trawie. Towarzyszyły jej mieszane uczucia. Z zadowoleniem pomyślała jednak, że pamięta wszystkie lekcje matki, chodz minęły trzy tygodnie od ostatniej. Niestety przez nieuwagę, lwica stanęła na gałązce, co wywołało niewielki hałas. Zebry uniosły głowy, następnie puszczając się galopem przed siebie. Kira zaklnęła pod nosem i podjęła pogoń za nimi.
-Ja zostaję tutaj
-Okej, ja wolę upolować jakiegoś oryksa, albo antylopę,-ambitnie odparła Kukaa. Dotknęły się nosami, by się wesprzeć, po czym każda ruszyła w swoją stronę.
Kira odetchnęła głęboko. Musiała się postarać. Lwica przywarła do ziemi, wystawiając pazury.Upewniła się, że nie ma wiatru, oraz że jej łapy przylegają do ziemi. Następnie zaczęła skradać się, prosto w wysokiej trawie. Towarzyszyły jej mieszane uczucia. Z zadowoleniem pomyślała jednak, że pamięta wszystkie lekcje matki, chodz minęły trzy tygodnie od ostatniej. Niestety przez nieuwagę, lwica stanęła na gałązce, co wywołało niewielki hałas. Zebry uniosły głowy, następnie puszczając się galopem przed siebie. Kira zaklnęła pod nosem i podjęła pogoń za nimi.
***
Kukaa, była pełna nadziei, jeśli chodzi o jej polowanie. Wiedziała, że jest bardzo szybka. Poza tym, Amara przyłożyła duży nacisk na to, by jej córka umiała polować. Kukaa nie bała się więc. Musiała przypodobać się stadu i coś sobie udowodnić. Wytropiła prędko stado antylop. Jasna lwica przycupnęła, wystawiając pazury. Zaczęła się skradać.
Gdy była już dość blisko, przygotowała się do skoku. Wypatrzyła jedną antylopę, na którą od razu skoczyła. Przycisnęła ją do ziemi, nie zwracając uwagi, na uciekające stado. Przydusiła, wbijając kły w jej szyję. Gdy miała pewność, że zdobyła zwierzynę, zaczęła ciągnąć ją w stronę Białej Skały. Przecież Krąg Życia.. prawda?
***
Mfalme i inne nastoletnie lwy, miały swój własny rytuał. Wszystkie wkraczające w dorosłość samce, zgromadziły się na polanie, na której według czasu przyjścia na świat (np. jeśli ktoś urodził się 10 kwietnia walczy z tym, kto urodził się najwcześniej po tej dacie) mieli ze sobą walczyć.
W ten sposób sprawdzali swoją siłę i wytrzymałość. Wiedzieli też, czy mogą być lwami walczącymi. Mfalme czuł więc dreszcze emocji.
Nguvu, siedzący obok niego, posłał mu współczujące spojrzenie. Mfalme był najmłodszym nastoletnim samcem. Mfalme ucieszył się jednak, że nie będzie musiał walczyć z Nguvu. Znał wynik tej rozgrywki, jeszcze zanim syn Teo i Jasiri, wyszli przed szereg.
Jasiri i Nguvu stanęli w odpowiedniej pozycji.
Jasiri i Nguvu stanęli w odpowiedniej pozycji.
-Czyń swoją powinność,-mruknął Jasiri
Nguvu jak na zawołanie rzucił się na lwa. Krótko ze sobą walczyli. Nguvu jako zwycięzca odszedł dumnie na bok.
Jasiri otrzepał się z kurzu, by za nim pózniej podążyć.
Następnie mieli zmieszyć się Jicho i Hakimu. Bracia stanęli naprzeciw siebie warcząc. Rzucili się na siebie, obijając się silnymi łapami, odpychając do tyłu, gryząc i drapiąc. Ich walka trwała o wiele dłużej. Wygrał jednak Hakimu.
Brat z uciechą podskoczył, by pózniej pogratulować szczerze Hakimu. Syn Imani przyjął to skinieniem głowy, a pózniej z zamyśleniem usiadł na płaskiej skale. Jicho był wyraznie zdziwiony, tym że brat nie cieszy się zwyciężtwem, ale nic nie powiedział.
-No wiesz, Jicho!-Nguvu wybuchł śmiechem
-Ej, wiesz , że nie jestem specjalnie silny,-mruknął syn Ndoto,-Stawiam bardziej na wzrok!
Przyszła kolej na Mfalme, który miał walczyć z Jicho. Ponieważ jednak bystrooki odmówił, Jasiri miał stoczyć z nim walkę.
Książę ustawił się w odpowiedniej pozycji, po czym wraz z Jasirim, z rykiem rzucili się na siebie. Następnie długo się mocowali, drapali i gryzli. Stał się remiz.
Zmęczone lwy, postanowiły wrócić na Białą Skałę, w nadziei, że czeka już tam jedzenie.
***
Kukaa z dumą zaciągnęła swoją zwierzynę do rodzinnego domu. Stado gratulowało nastolatce. Zwierzyna była pyszna i młoda. Wystarczyło jej dla większości stada. Kukaa promieniała dumą, podobnie jak Chaka i Amara.
Gdy tylko Mfalme i Jasiri wrócili, Kukaa podbiegła do nich prędko.
-Zostawiłam wam trochę mojej zdobyczy. Ja nie jestem głodna,-z uśmiechem rzekła lwica
-Co upolowałaś? Mówiłem, że ci się uda,-powiedział Jasiri, przytulając siostrę. Mfalme wykonał taki sam gest.
Kukaa z zadowoleniem usiadła, owijając łapy ogonem.
-To niespodzianka! No.. lećcie, bo wam zjedzą
***
Już zmęczona ciemnozłota lwica, przestała gonić zebry. Zdecydowała się zmienić ofiarę. Ruszyła wzdłuż sawanny, w poszukiwaniu nowego celu. Szybko odnalazła antylopy. Zdecydowała się spróbować sposobu lwic polujących i zagonić zwierzynę w ślepy zaułek.
Skradała się do wybranej antylopy cicho i bez szmeru. Zaatakowała jednak prędko. Tym razem antylopa nie dała rady jej umknąć. Cierpliwość się opłaciła i Kira zdobyła swoją pierwszą prawdziwą zwierzynę. Z zadowoleniem, wyprostowała się dumnie.
Gratuluję, kochanie!
Kira uniosła pysk, rozglądając się nerwowo.Głos jednak wydawał się ciepły i znajomy. Kira odetchnęła z ulgą dopiero jednak wtedy, gdy ujrzała bladą sylwetkę Kilio. Jej Duchowa Przewodniczka, jak zawsze uśmiechała się szeroko w jej kierunku.
Kira westchnęła:
-Babciu Kilio, obserwowałaś mnie uważnie?
Oczywiście. Widzisz, cierpliwość się opłaciła.
-O tak. Mogę teraz zabrać tą antylopę na Białą Skałę. Powiem szczerze, że widzę się jako lwica polująca. Chyba geny,-zaśmiała się lekko.
Kilio skinęła głową.
To prawda. Widzę w tobie mojego ducha. Najważniejsze, droga Kiro, to to byś łapała życie pełną parą. Zawsze będę przy tobie, pamiętaj..
Wnuczka Wise skinęła głową. Wizerunek Kilio zaczął zanikać i wkrótce zerwał się mocny wiatr, który ściągnął kilka pojedyńczych liści z drzew. Obkrążyły one Kirę. Lwica zmrużyła oczy, rozkoszując się muskaniem po pyszczku.
Gdy to uczucie przeminęło, zdecydowała się odwiedzić jeszcze Matibabu, nim wróci na Białą Skałę. Chwyciła swoją zdobycz za nogę w pysk, po czym skierowała się prosto w stronę jaskini medyka.
***
Droga do jaskini medyków nie była wcale długa, ale z pewnością męcząca. Zwłaszcza, gdy ciągnęło się za sobą całą antylopę.
Kira z ulgą przekroczyła więc próg jaskini medyczki. Matibabu siedziała bardzo blisko wyjścia i akurat mieszała coś w skorupie żółwia. Ugniatała łapami energicznie żółtą farbę. Gdy jednak wyczuła Kirę, odwróciła się w jej kierunku z uśmiechem.
Kira rzuciła się w jej stronę, by ją przytulić.
-Nie spodziewałam się ciebie tutaj dzisiaj. Jak poszło polowanie?
-Jak widzisz,-Kira wskazała głową zabitą antylopę,-Nie najgorzej. Chciałam cię odwiedzić, zanim wrócę na Białą Skałę.
Matibabu milczała dłuższą chwilę, nim westchnęła.
-Wyrosłaś na piękną lwicę. Mam nadzieję, że los będzie dla ciebie łaskawy.
Kira odsunęła głowę do tyłu.
-Przepraszam za wszelkie przykrości jakich mogłaś przezemnie doświadczyć.
-To nic. Jestem dumna z ciebie,-po czym dodała,-Poprostu wyczuwam coś złego.
-Nie obawiaj się , Matibabu. Od kilku dobrych miesięcy trwa pokój!-z uśmiechem powiedziała lwica,-Muszę już lecieć. Do zobaczenia pózniej!
Ponownie przytuliła szarą lwicą, po czym złapała swoją antylopę, by zaciągnąć ją do domu.
Matibabu odwróciła się, by wrócić do mieszania swojej farby. Postanowiła, że pózniej odwiedzi Rafę. Tą farbą powinni namalować nowy rysunek.
Gdy jednak zamoczyła długie łapy w misce z żółtą farbą, poczuła jednak znów złe przeczucie. Coś czuła, że pokój już się zakończył.
***
Kira zaciągnęła swoją zdobycz do jaskini stada. Lwice zdecydowanie się nudziły, czekając tak długo na Białej Skale. Na widok pożywienia, nie powiedziały jednak nic, a jedynie rzuciły się do jedzenia. Kira odetchnęła z ulgą.
Chwile pózniej poczuła na swoim ramieniu czyiś ogon. Odwróciwszy się, zobaczyła uśmiechniętą Norę.
-Wiedziałam, że ci się uda kochanie! Dobra robota.
-Dziękuję, mamo,-uprzejmie skinęła głową Kira
Lwice krótko się przytuliły, po czym równym krokiem ruszyły ku szczytowi ich domu. Tam już oczekiwali na nich Kisu i Mfalme.
Dumny biały książę, spoglądał na swoje królewstwo, natomiast Kisu na widok córki, zbliżył się, by ją przytulić.
Rodzice z dziećmi usiedli, wpatrzeni w krajobraz.
![]() |
Kira ma tutaj biały brzuszek, co musicie mi wybaczyć, ale to zdjęcie pochodzi jeszcze z czasów, gdy właśnie tak miała wyglądać. Korzystając z okazji, zapraszam do zakładki z Pokoleniem III. |
-Zawsze zachwyca mnie ten widok. To życie w harmonii,-westchnęła Nora, obserwując odległe ruchy zwierząt.
-Wszyscy dbamy o Krąg Życia,-przytaknął dzielnie Kisu
-Mfalme, Kira, my z tatą chcemy wam powiedzieć, że jesteśmy z was dumni.
-Chcemy wam też przekazać pewną tajemnicę,-powiedział Kisu,-Jutro ruszamy z mamą do Tęczowej Krainy. Wy zostaniecie na miejscu i będziecie pilnować porządku.
Mfalme przechylił głowę na bok.
-Ale.. ale czemu tam? Po tym co wam kiedyś zrobili?
-Jutro jest ważny dzień dla mojej siostry, Zunii,-uśmiechnęła się szeroko Nora,-I najprawdopodobniej, wrócimy tu nie sami.
Po tych słowach oboje zeszli z czubka ogromnej skały.
Mfalme dołączył do nich po chwili.
Natomiast Kira, dłużej spoglądała na Białą Ziemię, po czym wróciła do głównej jaskini. Tam dopadł ją Jasiri.
-Kira, przejdziesz się ze mną do wodopoju?
-W celu..?
-Muszę ci coś powiedzieć.
-No dobrze,-Kira skinęła głową.
Była zmęczona, ale ciekawość zwyciężyła. Minęli rozmawiających Nguvu i Hope. Kira na chwilę znowu zakuło. Nguvu był bardzo kochliwy. Luna niby była jego partnerką, a niby nie była. Kira ze śmiechem uświadomiła sobie, że lwica nie musi się obawiać Hope. Wystarczy tylko uświadomić Nguvu pojęcie genetyki.
Kira szła szybciej od Jasiri'ego przez sawannę, a lew starał się dotrzymać jej kroków. Już przy wodopoju, Kira pochyliła się blisko wody, by ochłodzić się. Jasiri usiadł obok niej, czekając. Gdy lwica spojrzała na niego z wyczekiwaniem, najodważniejszy wziął głęboki wdech.
-Powiedziałaś mi, że mam poczekać, aż będziemy dość starsi. Więc..
-Więc?
Jasiri zaśmiał się pod nosem.
-Chciałem ciebie zapytać..
-Miałeś się starać, myślisz, że się postarałeś?-Kira zmrużyła oczy, spoglądając na niego. Jasiri przystępował z łapy na łapę. Wiedział, że to jego ostatnia szansa by przekonać do siebie liderkę.
Wstał na równe łapy i odszedł kilkanaście kroków dalej.
Kira w zamyśleniu przyglądała się jemu, jak wraca z kwiatem w pysku. Płatki kwiatu były typowe białe. Jasiri ułożył kwiat pod jej łapami. Następnie jedną ze swoich łap, ułożył na jej. Uśmiechnął się.
-3 tygodnie to za mało, by przekonać cię, że moje uczucie jest prawdziwe. Mogę cię jednak zapewnić, że niepoprzestanę, póki nie zgodzisz się zostać moją partneką.Bo dla mnie liczyć się tylko ty , Kira. I byłbym najszczęśliwszym lwem na świecie, gdybyś dała mi szansę. Ja...-nie dokończył, bo Kira mu przerwała, kładąc końcówkę ogona na jego ramieniu.
Wybuchła śmiechem, co zmyliło lwa z tropu.
-Nie widzę problemu z tym, żebyśmy spróbowali.
Pochyliła się do przodu, tak by jej i Jasiriego pyski się dotknęły we wspólnym pocałunku.
-Powiedziałaś mi, że mam poczekać, aż będziemy dość starsi. Więc..
-Więc?
Jasiri zaśmiał się pod nosem.
-Chciałem ciebie zapytać..
-Miałeś się starać, myślisz, że się postarałeś?-Kira zmrużyła oczy, spoglądając na niego. Jasiri przystępował z łapy na łapę. Wiedział, że to jego ostatnia szansa by przekonać do siebie liderkę.
Wstał na równe łapy i odszedł kilkanaście kroków dalej.
Kira w zamyśleniu przyglądała się jemu, jak wraca z kwiatem w pysku. Płatki kwiatu były typowe białe. Jasiri ułożył kwiat pod jej łapami. Następnie jedną ze swoich łap, ułożył na jej. Uśmiechnął się.
-3 tygodnie to za mało, by przekonać cię, że moje uczucie jest prawdziwe. Mogę cię jednak zapewnić, że niepoprzestanę, póki nie zgodzisz się zostać moją partneką.Bo dla mnie liczyć się tylko ty , Kira. I byłbym najszczęśliwszym lwem na świecie, gdybyś dała mi szansę. Ja...-nie dokończył, bo Kira mu przerwała, kładąc końcówkę ogona na jego ramieniu.
Wybuchła śmiechem, co zmyliło lwa z tropu.
-Nie widzę problemu z tym, żebyśmy spróbowali.
Pochyliła się do przodu, tak by jej i Jasiriego pyski się dotknęły we wspólnym pocałunku.
***
Tym czasem: poza Białą Ziemią
Biała lwica wyszła z jaskini na tyle szybko, że w niebo wzbiły się tumany kurzu. Zaklnęła pod nosem. Tu wciąż było brudno! Ale już niedługo... niedługo...
Zgromadzeni na polanie, przerwali swoje treningi walki, by oddać pokłon liderce. Czerwonooka prychnęła pod nosem, otwarcie wyrażając swój stosunek do sprzymierzeńców. Według niej byli tylko marnymi kupami futra, które nie dość że trzeba żywić, to jeszcze pokazać im jak się walczy!
Mimo jednak szczerej niechęci, biała lwica była wdzięczna, że chociaż ma kogoś po swojej stronie. Szykowała wielki plan, mimo iż uważała , że ma za małe siły.
-Jest nas coraz więcej,-odezwał się głos za jej plecami. Lwica odwróciła się, stając pysk w pysk z Sawą. Lew uśmiechnął się zawadiacko,-Przekonałem czwrórkę samotnych lwów, by do nas dołączyli.
-Umieją chociaż coś?
-Jakoś walczyć,-mruknął Sawa.
Obserwował chwilę, jak lwica wskakuję na głaz, po czym wskoczył za nią, ustawiając się oczywiście z tyłu. Ogonem wskazał nowe lwy.
Lwica zaryczała potężnie, zwracając tym uwagę wszystkich.
Lwica zaryczała potężnie, zwracając tym uwagę wszystkich.
-Stado! Powitajcie nowych..!
-Jestem...-chciał odezwać się szary lew, ale przerwał mu wściekły ryk Sawy. Johari warknęła i ponownie zabrała głos.
-Nie interesuję mnie jak się nazywacie. Od teraz należycie do mnie. Stado! Jest nas coraz więcej, macie ćwiczyć i być gotowi, bo wkrótce dopełni się zemsta i z Białej Ziemi pozostanie piach!
Uniosły się wiwaty zgody i szacunku. Johari wyprostowała się z wielkością.
***
Następnego dnia
Nora wzięła głęboki wdech, rozkoszując się świeżym powietrzem. Poranki na Białej Ziemi, zawsze ją zachwycały. Poczuła energię tego dnia. Odwróciła się w stronę Kisu. Lew podążał cały czas za nią w towarzystwie Lajli i Ndoto.
To gdzie zmierzali wciąż pozostało wielką tajemnicą. Nora nie chciała zabierać wszystkich przyjaciół jej matki, gdyż uważała, że Tęczowa Kraina powinna jak najmniej wiedzieć o rosnącej potędze ich sąsiadów. Teraz liczyła się ich siostra, Zunia i Nora była pewna, że lwica będzie świetną królową.
Kira i jej straż odprowadziła wszystkich do granicy , a następnie odwrócili się by wrócić na Białą Skałę. Norze ciężko było co prawda opuścić swój dom, swoje królestwo. Była pewna jednak, że taki egzamin przyda się jej dzieciom.Głównie Mfalme, następcy tronu.
-Tyle czasu minęło od naszej podróży,-szepnął Kisu, zrównując z nią kroki.
-To była najlepsza przygoda w naszym życiu,-westchnęła z zachwytem Nora, po czym wybuchła śmiechem,-I zdecydowanie najbardziej niebezpieczna!
Lajla przyspieszyła, podobnie jak Ndoto.
-Lepiej przyspieszmy, bo nie dotrzemy na czas. Powinniśmy byli ruszyć już wczoraj,-powiedział Ndoto
Nora nie odpowiedziała, a jedynie zmusiła swoje łapy do większego wysiłku.
-Jestem taka dumna z Zunii. Ciekawe jak wyrosła,-pomyślała na głos Lajla.
Nora spojrzała na siostrę.
-Wkrótce ją zobaczymy. Podobnie jak mamę.-na chwilę przerwała, zwalniając kroku. Ndoto i Kisu wysunęli się więc na sam przód. Lajla i Nora zwolniły by porozmawiać.
-Lajla, czy nie zazdrościsz Zunii? Nie chciałabyś być królową?-spytała nieoczekiwanie Nora
-Co ci też przyszło do głowy, głuptasie?-zaśmiała się Lajla,-Oczywiście, że nie.
-Widziałabym w tobie odpowiednią władczynię,-uśmiechnęła się na to jej siostra
-Ty też jesteś dobrą królową,-obruszyła się biała lwica,-To chyba rodzinne... Z resztą, ja bym nie chciała władać. Msimu nie byłby aż takim dobrym królem, a Hodari mówił, że go to nieinteresuję, o Larze niewspominając...
-Tęsknisz za nią?
-Bardzo,-westchnęła córka Wise,-Mam nadzieję, że jest bezpieczna.
-Napewno. Kto wie, może także przybędzie na ceremonię?
Lajla wydała się nagle bardziej ożywiona.
-Ej, nie guzdrajcie się!-Ndoto ze śmiechem zwrócił się do sióstr.
Nora i Lajla wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, po czym przyspieszyły.
Nora i Lajla wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, po czym przyspieszyły.
***
Tęczowa Kraina
Zunia niespokojnie chodziła po jaskini. Raz na jakiś czas mocno brała głęboki wdech i wydech. Wise, obserwowała chodzącą niespokojnie córkę z lekkim uśmiechem. Przypomniał jej się dzień jej koronacji, a pózniej koronacji Nory. Każda stresowała się tak samo.
-Kochanie, może usiądziesz?
Brązowe futro Zunii lśniło czystością. Córka Wise naprawdę wydoroślała. Miała łagodne rysy pyska, śliczną sylwetkę i przedewszystkim była bardzo zdolna. Idealna przyszła królowa.
W końcu udało się lwice na tyle uspokoić, by usiadła.
-Czekałam na ten dzień tak dużo czasu,-westchnęła Zunia,-Tyle o nim marzyłam.
-I teraz nie ma co się denerwować, będzie dobrze,-Wise ułożyła ogon na ramieniu córki, po czym ją przytuliła i polizała za uchem z czułością.
W jaskini rozległy się nowe kroki. Zunia odwróciła się, po czym z uśmiechem przywitała swojego ojca. Kion stanął pewnie w miejscu.
-Mam niespodziankę.
-Jaką?-Zunia skoczyła na pewne łapy.
Długo nie musiała czekać na odpowiedz, bo wkrótce do jaskini weszła czwórka znajomych lwów. Wise również skoczyła na cztery łapy, a zaskoczenie i szczęście w jej oczach było wyraznie widoczne. Rzuciła się w stronę białych lwic, przytulając je mocno do siebie.
Nora i Lajla wtuliły się w się w ciepłą sierść matki. Ndoto także przytulił się do mamy.
Zunia podeszła do Kisu i przywitała go przytuleniem. Następnie usiadła obok ojca, przyglądając się rozmawiającej mamie z rodzeństwem.
Kion spojrzał kątem oka na córkę.
-Czujesz się gotowa?
-Nie..-pokręciła głową lwica. Błagalnie spojrzała w oczy brązowego lwa,-Nie możemy tego przełożyć?
-Zwierzęta i stado już czekają, podobnie jak lwy z kilku pobliskich ziem,-uśmiechnął się lekko Kiongozi,-Uważam, że jesteś gotowa, by zostać królową. Dobrze zaopiekujesz się Tęczową Krainą, a ja zawsze będę by ci pomóc.
Zunia wtuliła się w grzywę ojca, wdychając jego przyjemny zapach. Kion pochylił się, by polizać córkę po głowie.
-Zunia, jak ty wyrosłaś!-Lajla odwróciła się w stronę siostry, a gdy tylko brązowa do niej podeszła, przytuliła ją mocno.
Nora po chwili do nich dołączyła, wraz z Ndoto.
-Tęskniłam,-wyznała szeptem Zunia
-My też,-szepnęła Nora
-Masz się nie bać, słyszysz? Moja mała siostra, nigdy się nie poddaje,-powiedział z czułością Ndoto, przez co zarobił kuksańca od brązowej lwicy.
Wise stojąca za swoimi dziećmi, podeszła bliżej, a jej pysk zdobił wielki uśmiech. Tą czułą rodzinną chwilę, przerwało pojawienie się pomarańczowej lwicy. Taje przywitała skinieniem głowy dzieci Wise, po czym szepnęła coś do Kiona.
Lew spojrzał uważnie na córkę.
-Już czas.
Zunia przełknęła głośno ślinę. Długo na ten dzień czekała, ale czy była gotowa?
Jej rodzeństwo, Kisu, Taje i ojciec, opuścili jaskinię. Natomiast Wise szybko jeszcze polizała ją za uchem, nim także wyszła, by zostawić Zunię samą z jej myślami.
Księżniczka usiadła w swoim legowisku, gdzie miała przygotowany kwiat. Był czerwono biały i miał ją roprezentować.
Zunia
Urodziłam się białoziemką, ale część mnie zawsze należała do Tęczowej Krainy. Jako mała lwiczka, nie byłam jeszcze tego taka świadoma. Dzieciństwo minęło mi z ciekawością na Białej Ziemi, pod okiem ukochanej matki i rodzeństwa. Wszyscy mnie tam znali. Bycie lwiątkiem minęło więc mi beztrosko.
Nadszedł czas nastoletni. Wtedy opuściłam swój dom, by zamieszkać w nowym. Tata zawsze mi powtarzał: Płynie w tobie krew dwóch wielkich królestw i dwóch potężnych władców. Oczywiście, chodziło mu wtedy o dziadka i mamę.
Bałam się przekraczając granicę z Tęczową Krainą, która była dla mnie obcym miejscem. Lwy z początku powitały mnie niechętnie, co prędko minęło. Uczyłam się na przyszłą królową , z czego byłam dumna. Miałam kiedyś władać ziemią i byłam pewna, że nie zawiodę moich najbliższych.
Dobrze polowałam, chociaż wciąż odczuwałam strach, po wydarzeniu z okresu lwiątka, nie lubiłam tego. Walczyłam dobrze.
Dzisiaj chciałam prezentować sobą dwie ziemie, ale nie tylko. Chciałam by dojrzeli we mnie dorosłą i odpowiedzialną lwicę. Problem w tym, że strasznie się bałam. Pierwszy raz od wielu miesięcy.
Gdy opuściłam jaskinię, z kwiatem wpiętym w ucho, oraz ze lśniącym , czystym futrem, oczy mojego stada zwróciły się na mnie. Tęczowoziemki szeptały zachwycone, jak to wyrosłam, oraz wypiekniałam. Niektórzy szeptali , że ciekawe jaką będę królową.
Na samym końcu czekała moja mama i tata. Z gracją ruszyłam w ich kierunku, witając się przy tym skininiem głowy ze wszystkimi oraz z Hofu.
Gdy dotarłam do rodziców, oni wspieli się na sam szczyt. Zamknęłam oczy, słysząc najpierw ryk ojca, pozniej ich wspólny.
Ruszyłam w ich kierunku, dość powoli. Gdy stanęłam obok nich, oni cofnęli się, bym mogła wziązć głęboki wdech. Zaryczałam, a mój ryk rozniósł się echem. Spojrzałam na dół, na te wszystkie zwierzęta z ciekawością przyglądającym się mnie.
Poczułam, że rodzice cofają się do tyłu. Zostałam sama. Przekazali mi właśnie koronę. Hofu , stanął na Tęczowej Skale obok mnie.
-Mieszkańcy Tęczowej Krainy,-jego głos był ochrypły, ale nie dziwię mu się, pewnie też na starość będę tak mówić,-Król Kiongozi, po wielu miesięcach rządów, zdecydował się oddać tron, swojej jedynej córce . Dzisiaj nadchodzi nowa era. Niech królowej los dogodzi, by jej rządy upłynęły w szczęściu i radości. Wasza wysokość..-spojrzał w moim kierunku. Skinęłam głową i zaryczałam. Wraz ze mną całe stado. Słonie zatrąbiły , zebry i antylopy zerwały się do pokłonów, natomiast ptaki wzniosły się w niebo, z radością. To naprawdę mnie pocieszyło i dało nadziei.
Stanęłam dumnie , oglądając Tęczową Krainę. Moje królestwo. Uśmiechnęłam się, gdy promienie słońca mnie oświeciły.
Nadszedł czas królowej Zunii Lilii.
Hej! Witam was w kolejnym rozdziale, który według mnie wyszedł naprawdę długi. Był pisany ponad trzy dni i wiele się w nim działo. Podzielcie się koniecznie w komentarzach swoimi wrażeniami :) Czy Zunia będzie dobrą królową?
A tu taki obrazek na zakończenie:
Pozdrawiam! 💙
Hurra, nowy rozdział! I do tego długi, lubię takie ;) A co najważniejsze, ciekawy. Zunia wygląda pięknie, myślę, że będzie dobrą królową. Ciekawa jestem, czy teraz, gdy wstąpiła na tron, Wise wróci na Białą Ziemię, czy zostanie w Tęczowej Krainie. Mam nadzieję, że wróci, bo ostatnio coś mało jej w rozdziałach, a przecież jest główną bohaterką. Coś czuję, że Johari wkrótce zaatakuje... Zastanawiam się, czy Huruma dowie się o ich pokrewieństwie (swoją drogą, ostatnio też go nie widać... hmm).
OdpowiedzUsuńNo, ale tego dowiem się w następnych rozdziałach (serio, żałuję, że nie mam tyle weny, dyscypliny i zaangażowania co Ty, chciałabym tak często wstawiać rozdziały na swoje blogi.
Pozdrawiam