piątek, 19 lipca 2019

Huruma i Johari

Witaj! Od razu mówię, że nie jest to opowiadanie specjalne. Jest to tylko fanfik, stworzony przeze mnie. Opowiadanie nie jest kanoniczne, a przedstawione tu wydarzenia nigdy nie miały, ani nie będą mieć miejsca. Huruma i Johari nigdy się nie spotkali, ani o sobie nie dowiedzieli. Potraktujcie to opowiadanie jako zwykły wymysł, co mogłoby się wydarzyć gdyby Johari nie umarła i mogliby się zobaczyć. Postanowiłam stworzyć ten fanfik, po komentarzach, w których dostawałam pytania typu "Czy Huruma i Johari się kiedyś spotkają, dowiedzą że są rodzeństwem?" Zawsze wtedy odpowiadałam dlaczego do tego spotkania dojść nie może, a oto rezultaty:
Jeszcze raz: pamiętaj, że te wydarzenia nigdy nie miały miejsca i nie będą mieć.
Zapraszam do czytania i pozdrawiam!

PS: Mimo wszystko, jest tu  ukryty Easter Egg
☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️☁️
Johari otworzyła zmęczone oczy. Całe ciało piekło ją od niewyobrażalnego bólu. Nie miała siły nawet poruszyć łapami. Rozejrzała się dookoła siebie. Znajdowała się na Białej Ziemi, blisko granicy. Wokół nie unosił się już zapach krwi, ani okrzyki bitwy. Wszystko wróciło do spokoju, białe królestwo pozostało niezniszczalne. Johari poczuła palącą jej serce nienawiść. Przegrała! Nie widziała nikogo ze swojego stada, nawet Sawy..  
Próbowała wytężyć myśli i usłyszeć głos Hasiry, ale nawet ona milczała, zawiedziona nieudolnością swojej uczennicy.
Johari zdawała sobie sprawę z tego, że uznano ją za martwą. Żyła! Była gotowa ciągnąć dalej swoją zemstę.
Ostatkiem sił, które jej zostały, podniosła się na równe łapy. Pod osłoną nocy, lwica przeszła przez granicę i ruszyła przed siebie.

Nie wiedziała, czy ponownie odnajdzie stado, partnera, i czy odzyska utracony honor. Szła nierówno przed siebie, a wiatr muskał jej pyszczek. Starała się nie upaść na ziemię.  Była przyzwyczajona do ran, więc po kilkunastu krokach zupełnie zapomniała o poranionym boku.
Wędrówka białej lwicy była długa i męcząca. Zatrzymywała się jedynie wtedy, gdy dostrzegła gdzieś zbiornik z wodą by się napić.
Johari nie przerywała swej podróży. Lwicę denerwowały tylko dwie rzeczy: gdy zbyt mocno grzało słońce, lub gdy padał deszcz i jej sierść mokła.
Cały czas lwica kierowała się przed siebie, unikając innych ziem.

W końcu jednak nawet Johari musiała nie wytrzymać. Lwica zatrzymała się nagle, po czym trzepnęła ogonem o ziemię z frustracji. W oczach odbijała się złość. Gdyby nie Kira, nie byłaby teraz do tego zmuszona!
Łapy bolały ją od podróży, dlatego usiadła. Przed chwilę wpatrywała się we własne łapy, dopiero pózniej unosząc wzrok. Zwierzyna! Tak!
Johari stanęła, krzywiąc się, na równe łapy. Rany już dawno zdążyły się zagoić, ale wciąż były widoczne. Antylopa pasła się niewiele skoków od niej. Johari ustawiła się w pozycji łowieckiej, skradając się . Miała szczęście, że biała sierść wtapiała się w piasek. Skradała się cicho, bez szmeru. Wiatr wiał od strony antylopy, przez co ona nie mogła jej wyczuć. Gdy była dość blisko, wystawiła pazury  i obnażyła kły. Skoczyła na kark antylopy, od razu ją zabijając. Prysła krew. Johari z satysfakcja zatopiła kły w mięsie, szybko przeżuwając kolejne kawałki.
-Ej ty!
Johari zjeżyła sierść na karku, gdy biały lew zbliżył się w jej kierunku. Spojrzeli na siebie z wrogością.
-Kim jesteś i co robisz na mojej ziemi?! Jakim prawem polujesz!?
-Bo mogę,-syknęła Johari
Biały lew również się zjeżył, obnażając kły.
-Tak się składa, że nie możesz. Jestem królem tej ziemi!
-A ja jestem Johari i żaden podrzędny szaraczek nie będzie mi mówił, co mam robić!-warknęła ostrzegawczo.
Biały zbliżył się do niej o krok.
-Denerwujesz mnie coraz bardziej! Mogę w jednej chwili narobić ci więcej ran niż te które masz obecnie na ciele!
-Co się dzieję Hurumo?-do białego lwa podeszła lwica o dziwnym kolorze sierści. Johari przyjrzała jej się uważniej, można było to porównać do brązu pomieszanego z burym i pomarańczowym. -Kto to jest?
-Polowała na naszym terenie i jeszcze pyskuję!-warknął Huruma,-Powinniśmy ją zamknąć w więzieniu!
-Nie przesadzaj,-położyła mu ogon na ramieniu.
Johari otworzyła szerzej oczy, gdy złość lwa momentalnie przeszła. Co ta lwica mu zrobiła?!  Partnerka Hurumy podeszła do niej i uśmiechnęła się życzliwie.
-Jestem Aishi, królowa Nowej Ziemi, na której teraz się znalazłaś..
-To się domyśliłam,-mruknęła.
Aishi uniosła jedną brew do góry, ale wciąż mówiła spokojnie.
-Oczywiście, jeśli jesteś głodna możesz zjeść tą antylopę. Nalegam jednak, żebyś nigdy więcej nie polowała na naszym terytorium, inaczej będziemy zmuszeni wraz z moim mężem.-wskazała ogonem na białego lwa z czarną grzywą,-Cię przegonić z dość dorodnymi zadrapaniami. Więc jak um...
-Johari,-warknął Huruma
-...Johari, co cię do nas sprowadza? Jesteś podróżniczką?
-Można tak powiedzieć,-lekceważąco pochyliła się, zajadając kolejnymi kęsami antylopy. Aishi obwąchała jej łup i cofnęła się kilka kroków do tyłu.-Nie lubisz antylop?
-Tylko gnu,-westchnęła Aishi, przyglądając jej się bacznie,-Zbliża się noc, może chcesz zostać dzisiaj u nas? Noce w tych okolicach są niebezpieczne.
Johari już miała zaprotestować, ale w porę się opanowała. Co jej szkodziło? Naje się, napiję , prześpi i sobie pójdzie.
Skinęła więc głowa. Aishi skinieniem głowy uciszyła warknięcie Hurumy i przyjaznym gestem zachęciła Johari by ta poszła za nią. Biała lwica zostawiła swoją zdobycz, by ruszyć za Aishi.
-Nie dbasz o Krąg Życia?-mruknął Huruma, nie ruszając się z miejsca,-Nie powinno się marnować zwierzyny.
Johari zignorowała go. Huruma ciężkimi krokami podszedł do zwierzyny, chwycił ją za tylne nogi i pociągnął w stronę jaskini.

Johari rozglądała się po Nowej Ziemi. Było tutaj dość ładnie. Zwierzyna, wodopoje, długa trawa. Zmierzali w stronę jaskini na samym środku.
-Tutaj mieszka nasze stado , a niedaleko są skałki, gdzie można odpocząć, lub obserwować zabawę lwiątek,-wskazała miejsce ogonem.
Dwójka lwiątek skakała na siebie, podczas gdy trzecie unikało ich ciosów.
-Masz partnera?-zadała kolejne pytanie Aishi, marszcząc brwi,-Oczywiście, nie chce byś uznała to za...
-Mam, ale się rozdzieliliśmy,-mruknęła biała. Coraz bardziej irytowały ją te pytanie, ale musiała grać.
-A lwiątka?
-Nie mam. Nigdy nie pragnęłam.
Gdy doszli do jaskini, Aishi pozwoliła Johari wejść pierwszej. Lwica wybrała miejsce przy ścianie, gdzie się położyła i zasnęła od razu.

Gdy tylko pierwsze gwiazdy pojawiły się na nocnym niebie, Huru u boku Aishi wybiegli z jaskini, tak by nie zbudzić stada. Nocą wody odbijały gwiazdy i to sprawiało, że ich oczy rozszerzały się z radości. Usiedli na skraju wody.
-Dlaczego pozwoliłaś jej dołączyć?-mruknął,-Nawet nie zapytałaś mnie o zgodę!
-Nie sądzę,żebyś miał coś przeciwko temu,-Aishi polizała go w policzek. Huru westchnął, ona jak nikt inny potrafiła sprawić, że zapomniał o całym świecie,-Przydadzą nam się nowe lwy. Jest silna, może i uparta, wredna. Przyda nam się jednak, myślę, że jeśli się postaramy, może nawet dołączyć do stada.
-To ryzykowny pomysł...-Huru chciał coś dodać, ale wtedy z jaskini wybiegły kolejne lwy i kierując się dalej od nich, skakały na siebie, trącały nosami i z piskiem uciekały dalej. Aishi i Huru zmarszczyli brwi, ale oboje się uśmiechnęli.
-Wakati i Mady są tacy szczęśliwi. Gdy nadejdzie czas w którym odejdziemy z Kręgu Życia, jestem pewna, że dobrze nas zastąpią,-westchnęła Aishi.
-Oby nie prędko,-mruknął Huru,-Nie zapomnij Aishi, że oboje nie doczekali nawet potomka..
Aishi trzepnęła o ziemię ogonem.
-Mają czas.
Przyglądała się chwilę, jak Mady i Wakati wciąż bawią się, wpadając co jakiś czas w jakąś większą trawę, po czym wstała, by polizać partnera w czubek głowy.
-Dajmy tej Johari szansę. Może uciekła od trudnej przeszłości?
Huru wymamrotał coś pod nosem, ale pod spojrzeniem Aishi pokiwał głową i ruszył za lwicą znów do jaskini.

Johari została nagle obudziła i instynktowanie wysunęła pazury. Otworzyła wściekłe czerwone oczy. Nad nią nachylała się Aishi. Lwica zachęcająco trąciła jej bok.
-Może chciałabyś zapolować? Rozprostować łapy?
-I po to mnie budzisz! Jesteś stuknięta,-warknęła Johari. Gdy jednak podniosła się na równe łapy, poczuła jak bardzo są zdrętwiałe. Syknęła pod nosem, przeciągając się.
Aishi wywróciła oczami, po czym u boku brązowej lwicy z zielonymi oczami i jednym ciemniejszym uchem, wyszła z jaskini. Za nimi ruszyły pozostałe lwice.
-Ty jesteś Johari?-podszedł do niej młody lew,-Ja jestem Wakati, książę, miło powitać cię w stadzie.
Johari warknęła ostrzegawczo pod nosem, więc lew wycofał się, by wraz z ojcem udać się na patrol.
Uczennica Hasiry, opuściła jaskinię. Od razu dojrzała pozostałe lwice i nawet nie zauważyła, jak łapy poniosły ją w tamtym kierunku.  Usiadła na pobliskim kamieniu i z kpiną przyglądała się jak polują na antylopy gnu. Zamiast działać osobno, atakowały i zaganiały razem.
Nowoziemką udało się upolować dwie antylopy gnu. Starczy dla całego stada.
-Jesteście beznadziejne!-fuknęła Johari, gdy przechodziły obok niej.
Lwica spojrzała następnie na granicę, po czym ruszyła w tamtym kierunku. Zanim  jednak dotarła na miejsce, ciesząc się wiatrem i promieniami słońca, ktoś na nią wpadł. Była wściekła. Otrzepawszy futro z kurzu, zauważyła że tym kimś był Huruma. Lew miał kamienny wyraz pyska i oczu.
-Odsuń się kupo futra!
-Odezwał się kleszcz,-syknął Huruma,-Jesteś taka irytująca, nie wierzę, że Aishi każe mi się z tobą zadawać.
-A ty zawsze robisz to o co cię prosi? O, biedna mała lwiczka,-warknęła zaczepnie.
-Kto to mówi? Jestem silniejszy od ciebie!
-W takim razie pokaż co umiesz?!
Johari i Huruma obkrążyli się, warcząc przy tym na siebie. Wystawili pazury. Następnie skoczyli w swoim kierunku z całą brutalnością bili się po pyskach, oraz gryzli w łapy. Obracali się w kurzu pyłu. Kopali się tylnymi łapami.
Johari ugryzła Hurumę w ucho i pociągnęła do siebie. Huruma tym czasem stanął na tylnych łapach, uderzając pazurami w jej brzuch. Johari nie pozostała dłużna, skoczyła mu na plecy, raniąc jego bok. Zaczepiła pazurem o jego bark, by mieć wolną łapę do ataku brzucha. Huruma położył się wtedy na plecy, sprawiając że ona upadła. Wykorzystał to i skoczył w jej kierunku. Szamotali się dłuższą chwilę, aż Johari została przyciśnięta przez lwa do ziemi.
Oboje oddychali głęboko, a z niektórych ran tryskała krew. Część lewego ucha Huru, była poraniona, natomiast łapa Johari prawie w całości pogryziona.
-Złaz ze mnie bizonie!
-Przyznaj tylko kto jest silniejszy?
-No dobrze... ty,-burknęła Johari
Huruma zszedł z niej. Nie daleko wpatrywała się z nich Aishi, ze zmarszczonymi brwiami. Johari stanęła na równe łapy.
-Twoja łapa... jakoś jest dziwnie wykrzywiona.
Huruma skinął głową i poruszył ogonem.
-Wiem, doznałem wypadku dla byłem lwiątkiem i jest częściowo sparaliżowana.
-Aha, czyli mogłam bez problemu w nią celować?
-I tak byś nie wygrała,-Huru wypiął dumnie pierś,-Jestem najlepszy.
Johari przewróciła oczami.
-Skoro tak, to... kto ostatni na Nowej Skale ten ciapa!
Johari i Huruma pognali we wzkazanym kierunku, na tyle szybko na ile tylko pozwalały im siły. Biegli, uderzając łapami o twardą ziemię.
Pierwsza na miejscu znalazła się Johari i z szyderczym uśmiechem, spojrzała w kierunku lwa.
-Jesteś nawet szybki.
-Ścigałem się dużo za lwiątka,-wydyszał Huru,-Więc ustalone, ty jesteś najszybsza, a ja najsilniejszy.
-Przynajmniej  na razie, -trzepnęła o ziemię ogonem, opuszczając jaskinię. Miała ochotę na polowanie.

Gdy wróciła na Nową Skałę, gdy słońce zachodziło, Huruma minął ją wybierając się na wieczorny patrol w towarzystwie jakiegoś lwa z dziwną grzywą. Johari wkroczyła do jaskini, kładąc sobie pomiędzy łapami góralka. Zjadła go ze smakiem. Następnie położyła się i odganiała warkotem dopiero uczące się chodzić lwiątka, gdy tylko któryś zbliżył się zbyt blisko niej. Przez to nowoziemki spoglądały na nią nieprzychylnie. Johari nie była do końca przyzwyczajona, zawsze otóż zaznawała strachu w oczach innych, gdy ją widzieli. To ona była dominującą lwicą i postanowiła taką pozostać.

Następnego dnia, znów została obudzona, ale tym razem przez Hurumę. Lew zaproponował jej patrol, na co od razu się zgodziła.
Ruszyli dobrze znaną białej lwicy trasą w stronę granicy. Sawanna dopiero budziła się do życia, więc wokół unosiło się czyste powietrze, a na trawie widoczna była jeszcze rosa.
-Chciałabyś dołączyć do stada?-zapoponował Huru, gdy przeskoczył jeden z kamieni. Johari właśnie zatapiała się w wodzie wodopoju, by szybciej znalezć się na drugim brzegu. Mocowała łapami wodę, aż znalazła się na drugim brzegu. Za nią wyszedł Huru, ociekając wodą.
-Nie jestem pewna,-mruknęła Johari,-Powinnam odszukać swojego.
-To chociaż na pewien czas? Mogłabyś dołączyć do moich lwic walczących. Zwykle trenują w tym miejscu.
-Nie, dzięki, wolę niszczyć innym dzień,-mruknęła. Zastanawiała się jednak-idąc dalej w stronę granicy u boku lwa-co powinna robić jeśli zdecyduję się zostać. Może będzie polować, lub walczyć? Pokręciła sprzecznie głową, w żadnej z tych pozycji nie mogłaby działać sama.
Gdy patrol dobiegał końca, szli koło miejsca, gdzie według lwa mieszkała ich medyczka. Zanim je jednak minęli, z jaskini wynurzyła się biała lwica z dwojgiem czarnych uszu. Spojrzała w ich stronę z błyskiem w oczach.
-Wuju. Nie widziałeś może podczas patrolu liści ogórecznika? Jedna z moich pacjentek właśnie wydała na świat młode.
-I?-Johari skrzywiła się, natomiast Huruma podniósł głowę.
-O co konkretniej chodzi?
-Nie ma aż takiej ilości mleka, by wykarmić całą trójkę lamparciąt. Do tego może mieć gorączkę.
-Chyba widziałem jakieś w okolicach granicznego drzewa po drugiej stronie polany,-Huruma wskazał miejsce ogonem,-ale nie jestem pewien.
-Dziękuję za informację,-westchnęła. Odwróciła się w stronę jaskini,-Neno, czy mógłbyś mi pomóc?
Neno, wyszedł z jaskini. Skinął z szacunkiem do Hurumy. Johari zdziwiła się bardzo, widziała go wcześniej jak patrolował z białym lwem. Teraz jednak, polizał lwicę która miała być medyczką za uchem i widocznie słysząc ich rozmowę, pobiegł w stronę łąki.
Oczy medyczki Nowej Ziemi zaświeciły.
-Mam nadzieję, że nie był ci dzisiaj potrzebny.
-Rozumiem, dobrze, że go masz. Moja siostra nie wybaczyłaby mi, gdyby tobie się stała jakaś krzywda. Zwłaszcza, skoro mi tyle pomogłaś,-Huruma uśmiechnął się ciepło. Miał już odejść, ale medyczka zatrzymała go ogonem.
Wpatrywała się dłuższą chwilę w dwójkę lwów, nim pokręciła głową.
-Coś się stało, Laro?
-Nie, nie, już nic.
-Na pewno?-lew wolał się upewnić.
Mała biała lwiczka wybiegła z jaskini z piskiem.
-Idę się pobawić, mamusiu!
Lara skinęła głową, po czym gestem ogona zaprosiła dwójkę lwów do środka. Lamparcica leżała wygodnie na legowisku, liząć swoje młode, więc Lara poprowadziła dwa białe lwy głębiej do jaskini.
-Nie sądziłam, że się kiedykolwiek spotkacie. Myślę,wuju, że powinieneś powiedzieć o tym spotkaniu Matibabu i naszej matce.-zmierzyła Johari nieprzychylnym wzrokiem,-Widziałam cię już doskonale.
-Kiedy niby?-Johari cofnęła się o krok.
-Gdy byłam jeszcze uczennicą, pomogłam Matibabu zobaczyć pewną wizję,-Lara spojrzała niepewnie w oczy wujka ,w  jej oczach była widać głębokie współczucie,-Scena przedstawiała twoich rodziców. Są to też jej rodzice.
-Co? Chodzi ci o Wise i Moto?
Johari otworzyła szerzej oczy, a sierść zjeżyła jej się, gdy spojrzała kontem oka na Hurumę. No tak, on był synem tej wiedzmy Wise!
Nagle przypomniała sobie, jak przyszedł jeden dzień przed bitwą do Hasiry, a ona wtedy przyglądała mu się uważnie. Był wtedy taki duży, a teraz była prawie tak samo dorosła.
Słuchała w milczeniu, podczas gdy Huruma niespokojnie chodził po jaskini.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej!? O co w tym chodzi?!
-Gdy twoi rodzice musieli cię porzucić, to wiele mięsięcy pózniej, zrobili to też z Johari, tracąc przy tym życie. Wychowywały cię złe istoty, zgadza się?-spytała,wpatrując w lwicę, która skinęła głową,-Ważne jest tylko to, że jesteście rodziną. Prawdziwą, o tej samej krwi.
Huruma zatrzymał się i spojrzał na Johari. Ona również wpatrywała się w jego oczy. Były tak samo czerwone jak jej, a sierść takiego samego odcienia. Johari wystawiła pazury, nie mogąc poradzić sobie z natłokiem emocji.
Huruma dłuższą chwilę wpatrywał się jeszcze w jej oczy, po czym przystąpił o krok do przodu i zwyczajnie ją przytulił.
-Tak się cieszę! Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę miał kogoś tak bliskiego!-gdy się od niej odsunął, polizał ją jeszcze za uchem,-Masz takie same oczy! Sierść! Charakter! Nie wątpię,  że jesteśmy rodziną i coś jednak chciało, żebyśmy się ponownie spotkali,-wziął głęboki wdech, by uspokoić myśli. Odwrócił się następnie do Lary, skinął jej głową i wyprowadził dotknięciem jej ramienia ogonem, Johari. Lwica odwróciła się jeszcze, by spojrzeć na Larę, nim ta położyła się w swoim legowisku i wzięła coś w łapy.

Johari i Huruma opuścili jaskinię medyczki. Lwica szła za nim w stronę jednego z wodopojów, gdzie akurat nie było nikogo. Gdy się zatrzymali, długo nic nie mówili. Cisza jakby nagle zapanowała na całej sawannie, a powietrze zrobiło się suche.
-Nie zrozum mnie zle, ale nie cieszę się z tej sytuacji,-Johari podniosła na niego wzrok,-Nigdy nie miałam bliskiej rodziny,a ta sytuacja jest taka trudna.
-Ja miałem rodzinę. Matkę, ojca, przybrane siostry, przybranego brata..-po czym dodał,-..ale zawsze czułem, że to mi nie wystarcza. Gdy urodził się Wakati, poczułem, że mam kogoś kto nosi moje geny. Aishi mogłem się wygadać ze wszystkiego. Zawsze jednak pragnąłem mieć kogoś takiego jak ty,moją własną biologiczną siostrę, z którą mógłbym zrobić wszystko.
-Wychowywała cię Wise prawda?
-Tak. Była dobrą matką,-nieoczekiwanie ponownie przytulił Johari,-Mamy tyle do zrobienia!
-O-oczywiście,-Johari spojrzała na niego bacznie,-I nie mów tak, miałeś chociaż kogoś bliskiego, nawet jeśli większa część twojej rodziny to beznadziejne futrzaki.-widząc jego wzrok dodała,-Chodzi mi o Wise, Moto i Norę.
-A, ja też kiedyś tak czułem w stosunku do swojej siost..przepraszam, Nory,-wydukał,-Nawet byłem gotowy sprzymierzyć się ze złą Hasirą, by przejąć tron. Na szczęście jednak na tyle się opanowałem, że dałem radę zdobyć ich wybaczenie i założyć Nową Ziemię.-odchylił głowę do tyłu,-Czekaj, Czekaj, skąd ty wiesz jak nazywa się moja Nora?
-Bo byłam uczennicą Hasiry i Sawy,-Johari twardo spoglądała na niego, nawet na chwilę nie odczuwając wstydu,-Nora, Kira, Wise.. one wszystko mi zniszczyły. Byłam tak blisko zdobycia Białej Ziemi!
-To dlatego miałaś te rany!-Huruma dotknął ogonem swojego ucha, które już się zagoiło,-Oh, Johari,tak mi przykro..
Nic nie rozumiejąc, spojrzała na niego jeszcze intensywniej.
-Gdybym tylko wiedział wcześniej, że mam siostrę... nie pozwoliłbym stać ci teraz na granicy piekła i nieba.
Johari przeniosła wzrok na własne łapy.
-Nadrobimy wszystko, Hurumo.

Nie zamierzali jeszcze wracać do jaskini. Huruma i Johari wybrali się najpierw na polowanie, gdzie złapali okazałą antylopę. Zjedli ją ze smakiem, po czym ponownie ruszyli w inne miejsce. Na spacer, podczas którego urządzili sobie zapasy, siłowanie  , a nawet zabawę w berka i piłkę nożną. Johari nie znała większości tych zabaw i odczuwała wstyd, gdy lew musiał jej tłumaczyć zasady.
Zależało jej na nim.
Gdy tylko pod wieczór, wrócili do jaskini, trąciła na pożegnanie jego bok. Huruma odszedł na podwyższenie, na którym sypiał u boku najbliższych i zachęcająco poklepał miejsce obok siebie. Ci członkowie stada, którzy nie spali, przyglądali się temu wstrzymując oddechy. Co on wyprawiał!?
Johari z dumnie uniesioną głową, ułożyła się obok niego. Huruma szepnął jej coś na ucho, przez co się zaśmiała. Następnie oboje zamknęli oczy.

Następnego dnia, nikt jej nie obudził, a nawet czekała na nią antylopa gnu. Zjadła kilka kawałków, po czym rozejrzała się. Jakaś bura lwica podeszła do niej spokojnie.
-Król wyszedł na patrol , ale prosił, bym się tobą zajęła. Czy potrzebujesz czegoś konkretnego?
-Sama potrafię się sobą zająć!-syknęła Johari.
Lwica szybko pokiwała głową.
-Oczywiście. W takim stanie powinnaś jednak leżeć w jaskini...-po czym dodała, widząc oczy Johari,-...no, jesteś brzemienna, prawda?
Johari wybuchła od razu głośnym śmiechem.
-Nie,głupia, oczywiście, że nie. Dlaczego tak uważasz?
-Bo król nagle zaprosił cię do swojego legowiska... swojej rodziny...
-Za bardzo kocha Aishi by ją zdradzić,-syknęła w jej stronę Johari,-Przekaż to lepiej stadu, nie chce tutaj żadnych plotek. Poza tym...-miała już odchodzić, ale spojrzała na burą,-Jestem jego biologiczną siostrą.
Bura lwica uśmiechnęła się szeroko. Johari domyślała się, że uwierzyła. Przecież byli podobni.
Lwica wdrapała się na dach jaskini stada. Miała stąd widok na całe królestwo. Czuła się dziwnie. Normalnie skłamała by, zamiast bronić Hurumy i Aishi. W tamtym momencie, nie chciała jednak, żeby oboje odczuwali smutek.
Co się z nią działo, do jasnej ciasnej!?
Obok niej usiadła inna lwica i Johari szybko spojrzała na nią, czując wyrazny zapach żalu. Aishi spiorunowała ją wzrokiem.
-Nie zdążyłam zapytać Huru, więc spytam ciebie... co masz do niego? Chciałam, żebyście się zaprzyjaznili, ale nie tak bardzo! Masz się od niego odczepić, słyszysz?!
Johari polizała ją za uchem.
-Spokojnie,kupo futra, to mój brat, jak mam go traktować?
-T-twój brat?
Johari przewróciła oczami i szybko wytłumaczyła Aishi całą historię. W miarę jak słuchała, jej sierść opadała, a sama lwica zaczęła się uśmiechać. 
Gdy Johari skończyła, ta zaśmiała się.
-Mogłam się tego spodziewać.
-Idę popatrzyć jak lwice walczące się tłuką,-mruknęła Johari i zeskoczyła.
Prędko znalazła się na polanie i mimo iż nie dołączyła, uważnie śledziła ich ruchy i śmiała się w myślach, że ona takie "podstawy" już doskonale umie.

Spotkała Hurumę, gdy kierowała się w stronę skałek. Lew zastąpił jej drogę, z szyderczym uśmiechem.
-Nie zgadniesz! Przyleciała Zaza, majordamuska z Białej Ziemi, dostałem zaproszenie na jakiś wielki bal... za kilka dni wyruszamy i możesz iść z nami. Jest to daleko, ale warto.
-Nie jestem tam miło widziana,-mruknęła Johari
-Możesz wszystko naprawić...
-Huruma... ja nie chce się zmieniać. Zamierzam zdobyć Białą Ziemią w całości. Wygrać. A ty mi w tym pomożesz, prawda?
-Nie wiem czy...
-Odwrócisz się od własnej siostry,-syknęła,-Dziękuję bardzo, w takim razie poradzę sobie sama.
Huruma zatrzymał ją warknięciem.
-Nie dałaś mi dokończyć. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale zrobię to, jeśli tylko tego pragniesz. Dopiero cię odnalazłem i nie stracę cię ponownie. Tylko nie wiem, czy Mady będzie chciała wziązć w tym udział. Inne lwice powinny...
-Jesteś ich królem,-Johari musnęła nosem jego policzek,-Jesteś najlepszym bratem na świecie, wiesz o tym?
Huruma skinął głową. Wraz z Johari postanowili zrobić jeszcze jeden patrol. Wojna miała się rozpocząć już nie długo.

2 komentarze:

  1. Nie czytałam w poprzednich latach Twojego bloga, więc nie znam dobrze (jeszcze) całej historii, ale muszę przyznać, że polubiłam Johari. Jest taką samotniczką, stara się zachować swoją niezależność i wzbudzać respekt nawet poza znanymi sobie terenami. Była taka oschła, może nawet trochę wredna, dla Nowoziemców (to akurat mi nie imponuje, ale i tak propsy za twardość). Szkoda, że w prawdziwej historii do tego spotkania nigdy nie doszło. Najbardziej podobały mi się przekomarzanki króla (bo jak dobrze rozumiem, to był król) i Johari. Musi być odważna, skoro nie bała się walczyć i ścigać się z dorosłym lwem.
    "Jesteś najlepszym bratem na świecie, wiesz o tym?" - Ouuu...so sweet.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie, bardzo mi się podobało :) Lubię takie historie, typu "co by było gdyby...?", powinnaś częściej je pisać. Może wrzucisz coś takiego na blog o Uasi? ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń