Po wielkiej wojnie z Johari, stado powoli wracało do siebie. Opłakiwaliśmy zmarłych i współczuliśmy ich rodzinom. Imani by nie dać się zbytniemu smutkowi, skupiła się na wychowywaniu Akili'ego. Często razem opuszczali jaskinię. Lwie matki również skupiły całą uwagę na swoich pociechach. Oprócz tego, większość rzeczy wróciło do normy: lwy i lwice walczące dalej trenowali, lwice polujące wciąż chodziły na łowy, a Nora i Kisu dzielnie wykonywali swoje obowiązki.
Biała Ziemia wciąż była piękna. Pełna wodopoji, zwierzyny, białych kwiatów, miejsc które cieszył się uwagą. W Miejscu Skał zaczęła rosnąć niewielka trawka, zachęcając zwierzęta do częstej wizyty, zwłaszcza przez czystą wodę. Hieny też nie stanowiły już problemów.
Przez ten tydzień, wybuchł tylko jeden pożar w Miejscu Płomieni, narodziły się nowe stworzenia i... wszystko pokrył spokój. Oprócz żałoby, przepowiednia dana Lwiej Gwardii się spełniła. Nie było zła. I to był jeden ze znaków, dlaczego znów zaczęłam wierzyć w przodków.
***
Uniosłam głowę, którą wcześniej miałam na łapach. Zamrugałam kilkukrotnie. Leżałam na podwyższeniu, koło legowiska Nory i Kisu. Obojga już nie było, podobnie jak Ndoto i Lajli, więc domyśliłam się, że wybrali się na patrol. Na podwyższeniu zostali tylko Mfalme i Kukaa, wciąż pogrążeni w śnie. Poczułam ogromny smutek, widząc jak Mfalme pod łapami ma kawałki ściółki z legowiska Kiry. Pewnie wciąż czuł tam jej zapach...
Coś poruszyło się obok nich. Ciało malutkiej jasnej lwiczki wysunęło się z łap córki Amary. Wdrapało się na jej grzbiet, by ugryzć ją w ucho. Kukaa wydała z siebie cichy jęk, po czym łapą dotknęła boku Mfalme.
-Mała się obudziła.
-Przed wschodem słońca, ty się nią opiekujesz.
-Już dawno po wschodzie,-zaśmiałam się.
Lwice polujące wstały na równe łapy i za Idią opuściły jaskinię.
Mfalme otworzył jedno oko, by na mnie spojrzeć, po czym przeciągnął się. Złapał Agenti za skórę na karku, by Kukaa mogła usiąść.
Kukaa uśmiechnęła się, a jej wzrok stał się pełen miłości. Polizała malutką. Agenti zachichotała.
-Tato, chodz, poobserwujemy wschód słońca!
-Już dawno po wschodzie,-westchnął Mfalme, spoglądając na wyjście z jaskini.
-Zabiorę cię jutro, Agenti,-wstałam z miejsca.
Niewiele czasu pózniej, lwice polujące wróciły z dwoma zebrami. Stado zebrało się, by zjeść. Akurat moje dzieci i Kisu również wrócili.
Zebra była bardzo dobra. Zrobiłam się od razu senna. Na szczęście zauważyłam Taje i Mto. Podeszłam do dwójki lwów.
-Co powiecie na spacer?
-Jestem za,-rozległ się za mną nowy głos. Odwróciwszy się, dostrzegłam Kiona, który przytulił mnie z uczuciem.
-Czyli wszystko ustalone. Może pójdziemy do granicy?-Taje przytuliła się bokiem do Mto, który skinął głową.
Ruszyliśmy w stronę wyjścia z jaskini, by pózniej skierować się na sawannę.
***
Narrator
Lajla i Msimu również postanowili wybrać się na spacer, miał im towarzyszyć Hodari. Lwy walczące i lwice walczące skierowały się na trening. Hodari nie miał dzisiaj ochoty na trening, więc jedynie pożegnał się z Kilio.
-Tęsknię za Larą,-westchnął czarny lew, gdy rodziną szli w stronę wodopoju.
Lajla pokiwała powoli głową.
-Mam nadzieję, że jest bezpieczna.
-Nie martwcie się oboje,-odezwał się Msimu z uśmiechem,-Jest silna.
***
Imani i Akili, skierowali się w stronę polany na tyle szybko, że zanim ktokolwiek zauważył jak opuszczając Białą Skałę, oni byli na miejscu. Ślepa lwica ogonem przybliżyła do siebie syna.
-Co chcesz dzisiaj robić? Może poćwiczymy walkę, lub się pobawimy?
-Możemy zapolować?-oczy Akili'ego zaświeciły.
Imani skinęła głową. Otworzyła pysk i uniosła wyżej głowę, by wychwycić zapach. Gdy poczuła góralka, przywarła do ziemi, wystawiając pazury. Jej sierść najeżyła się. Akili przysiadł obok matki, sprawdzając wiatr i obnażając kły.
Akili zaczął skradać się do przodu, a gdy był już bliżej, skoczył i jednym ruchem łapy zabił zwierzę. Imani prędko rzuciła się na kolejnego.
-Udało się.-mruknął Akili, zatapiając kiełki w mięsie.
Imani spoglądała w jego stronę dłuższą chwilę, nim także zajęła się jedzeniem.
-Chcesz poćwiczyć dzisiaj walkę?-spytała, przeżuwając mięso.
-Nie przepadam za tym,-skrzywił się.
-Nie lubisz się bić? Mhm.. wiesz, Akili, pewnego dnia będziesz musiał zadecydować kim chcesz zostać..
-Kiedy ja już wiem,-uderzył ogonem o ziemię.
Imani uśmiechnęła się życzliwie, łapą poczochrała grzywkę synka.
-Wracam na Białą Skałę. Hakimu chciał ze mną porozmawiać.
-Będę nad wodopojem.
Akili odbiegł od matki. Pobiegł w stronę wodopoju. Znał tą drogę niemal tak dobrze, że mógłby biec z zamkniętymi oczami.
Przed nim ukazał się ogromny wodopój, którego woda w słońcu błyszczała. Akili pochylił się, by napić wody.
Obok niego przysiadła Asanta. Lwiczka napiła się wody, po czym z dumnie uniesioną głową, położyła się na płaskiej skale nie daleko. Słońce ogrzewało jej futro.
Akili spojrzał w jej kierunku.
-Pobawimy się Asanta?
-Nie mam ochoty
-Nie mam ochoty
-No wez, już po raz kolejny nie chcesz się ze mną bawić!
-Jesteś taki dziecinny,-przewróciła oczami,-Nie chce się z tobą bawić i już! Daj mi spokój!
-Jesteś taki dziecinny,-przewróciła oczami,-Nie chce się z tobą bawić i już! Daj mi spokój!
Akili westchnął. Skierował się w stronę baobabu. Na jego pyszczek wlał się uśmiech. Rafa znał tyle interesujących opowieści.
***
W jaskini stada na Białej Skale, większa część białoziemców rozmawiała, ciesząc się spokojnym dniem. Kamba przeciągnęła się, budząc z drzemki. Skierowała się do Zawadi i obie lwice zaczęły wymieniać ploteczki. Obok nich Hope, lizała dwójkę lwiątek w swoich łapach. Kamba nachyliła się, by dotknąć ją czubkiem nosa.
-Mamo, opowiesz mi jakąś bajkę?-spytała ziewając Lia. Lwiczka była już większa, dobrze odżywiona, szczęśliwa i to napełniało Hope dumą. Tak długo czekała by zostać matką, że teraz musiała sprostać obowiązkom.
-Oczywiście. Tylko obudz Kamę.
Lia przekręciła się na drugi bok, uderzając łapkami swoją przybraną siostrę. Hope cieszyła się, że jest opiekunką lwiątek. Gdyby nie to, malutka zostałaby pewnie oddana jakiejś innej lwicy. Tym czasem, córka Arro mogła cieszyć się dwójką córek.
Kama nie była jej biologicznym dzieckiem. Hope przygarnęła ją po śmierci na wojnie Lotty. Hope nie ukrywała jednak przed lwiczką prawdy o jej mamie. Czuła ogromną nadzieję, gdy Kama mówiła do niej ciągle mamo, pomimo wiedzy.
Kama fuknęła pod nosem, ziewnęła szeroko odsłaniając różowy języczek.
-Co się stało?
-Wstawaj śpiochu! Pora na bajkę!-Lia i Kama usiadły. Hope pomyślała na chwilę, co może im opowiedzieć. Zdecydowała się na historię o lwie nocy i lwicy słońca. To była jej ulubiona bajka z czasów gdy ona sama była lwiątkiem. Opowiadała o dwójce bogów, którzy ciągle kłócili się o to, co powinno panować na niebo: czy dzień który należał do lwicy imieniem Sun, czy noc należąca do lwa imieniem Eclipse.
I z tego co widziała, jej lwiątką ta opowieść również przypadła do gustu.
![]() |
Od Kamili Zaleśnej. Dziękuję! |
Luna wpatrywała się w dwójkę swoich największych skarbów. Tezya leżała spokojnie, bawiąc się niewielkim kamyczkiem. Tamu wskoczyła na nią nieoczekiwanie.Pociągnęła lwiczkę o fioletowo-niebieskich oczach za ucho. Tezya pisnęła. Łapką uderzyła leciutko siostrzyczkę. Obie zaczęły się bawić.
Celem dla Wemy stał się ogon jej mamy. Córka Jicho, wpatrywała się długo, jak zasypiająca Nzuri rusza nim na dwie strony. Lwiczka przygotowała się do skoku. Nzuri poczuła lekkie ugryzienie. Wema poruszała nim, ciągnąć go i podrzucając. Nzuri wyrozumiale uśmiechnęła się do córki. Nie zamierzała przerywać jej zabawy.
Nie daleko od Nzuri leżała Giza u boku Adele. Obie rozmawiały szeptem, nie chcąc zbudzić śpiącego Dahy. Lewek całą noc nie mógł zasnąć, przez co Giza musiała go tulić, śpiewać, a nawet chodzić z nim w pysku po sawannie. Była śpiąca, ale nie dawała tego po sobie poznać. Domyślała się, że tej nocy też się nie wyśpi.
-Dobrze, że umiemy ładnie śpiewać,-Adele uśmiechnęła się leciutko,-Pamiętam, jak podczas prezentacji Kiry i Mfalme mogliśmy się zaprezentować.
Giza również się uśmiechnęła, ale widząc Kukkę bawiącą się na podwyższeniu z małą Agenti, zmarszczyła brwi. Machnęła z irytacją ogonem, po czym przeniosła wzrok na syna.
Bella również była zmęczona, ale nie po nocy, a po dniu. Vasanti ciągle ją zagadywała, pytając o najróżniejsze rzeczy. O Krąg Życia, gwiazdy, duchy przodków, Białą Ziemię, zwierzęta, członków stada... Bella cierpliwie na wszystkie odpowiadała.
Maisha podeszła do niej. Vasanti uśmiechnęła się szeroko, skupiając uwagę na drugą lwicę. Bella zamrugała z wdzięcznością.
-Hope opowiada właśnie bajkę. Może Vasanti miałabyś ochotę dołączyć?
-Tak!-Vasanti poderwała się z miejsca. Podbiegła do Hope, która polizała ją po główce, wracając następnie do swojej opowieści.
Bella spoglądała za córką dłuższą chwilę.
-To moje jedyne dziecko. Po tym co spotkało...
-To przeszłość,-odpowiedziała Maisha, kładąc jej łapę na ramieniu,-Chodz, pójdziemy na spacer.
Bella pokiwała głową. Wstała na równe łapy. Wyszła z Maishą z jaskini, obie skierowały się ku sawannie.
Celem dla Wemy stał się ogon jej mamy. Córka Jicho, wpatrywała się długo, jak zasypiająca Nzuri rusza nim na dwie strony. Lwiczka przygotowała się do skoku. Nzuri poczuła lekkie ugryzienie. Wema poruszała nim, ciągnąć go i podrzucając. Nzuri wyrozumiale uśmiechnęła się do córki. Nie zamierzała przerywać jej zabawy.
Nie daleko od Nzuri leżała Giza u boku Adele. Obie rozmawiały szeptem, nie chcąc zbudzić śpiącego Dahy. Lewek całą noc nie mógł zasnąć, przez co Giza musiała go tulić, śpiewać, a nawet chodzić z nim w pysku po sawannie. Była śpiąca, ale nie dawała tego po sobie poznać. Domyślała się, że tej nocy też się nie wyśpi.
-Dobrze, że umiemy ładnie śpiewać,-Adele uśmiechnęła się leciutko,-Pamiętam, jak podczas prezentacji Kiry i Mfalme mogliśmy się zaprezentować.
Giza również się uśmiechnęła, ale widząc Kukkę bawiącą się na podwyższeniu z małą Agenti, zmarszczyła brwi. Machnęła z irytacją ogonem, po czym przeniosła wzrok na syna.
Bella również była zmęczona, ale nie po nocy, a po dniu. Vasanti ciągle ją zagadywała, pytając o najróżniejsze rzeczy. O Krąg Życia, gwiazdy, duchy przodków, Białą Ziemię, zwierzęta, członków stada... Bella cierpliwie na wszystkie odpowiadała.
Maisha podeszła do niej. Vasanti uśmiechnęła się szeroko, skupiając uwagę na drugą lwicę. Bella zamrugała z wdzięcznością.
-Hope opowiada właśnie bajkę. Może Vasanti miałabyś ochotę dołączyć?
-Tak!-Vasanti poderwała się z miejsca. Podbiegła do Hope, która polizała ją po główce, wracając następnie do swojej opowieści.
Bella spoglądała za córką dłuższą chwilę.
-To moje jedyne dziecko. Po tym co spotkało...
-To przeszłość,-odpowiedziała Maisha, kładąc jej łapę na ramieniu,-Chodz, pójdziemy na spacer.
Bella pokiwała głową. Wstała na równe łapy. Wyszła z Maishą z jaskini, obie skierowały się ku sawannie.
***
![]() |
Od Kamili Zaleśnej. Dziękuję c: |
Agenti nie czuła się w ogóle zmęczona. Pomimo wszystkich swoich sił, ani Kukaa ani Mfalme nie potrafili zmusić jej do popołudniowej drzemki. Mfalme opowiadał Agenti o Lwiej Gwardii, do której należeli Kira i Jasiri. Lwiczka słuchała opowieści wielkimi oczami. Kira i Jasiri byli tacy niesamowici!
-Mamo, ty też należałaś do Lwiej Gwardii!-Agenti wtuliła się mocniej w łapy Kukki.
Mfalme otworzył pysk by coś powiedzieć, ale Kukaa spojrzała na niego prosząco, więc tylko skinął głową. Następnie Kukaa zaczęła się bawić z Agenti, w najróżniejsze zabawy. Zmęczenie jednak nie nadeszło.
Do jaskini weszła królowa Nora. Omiotła wzrokiem całe stado, nie szczędząc uśmiechu. Podeszła do podwyższenia. Polizała po główce Agenti.
-Jak się dzisiaj miewasz?
-Wspaniale! Zobacz, jaka jestem już duża!-sepleniąc odpowiedziała malutka, wypinając dumnie pierś.-Będę kiedyś tak szybka jak mama!
Nora pokiwała głową.
-Kukko, może dotrzymasz mi towarzystwa na Białej Skale? Mfalme, zajmiesz się małą?
-Oczywiście.-Mfalme zmarszczył brwi. Ogonem przygarnął bliżej siebie Agenti.
Kukaa ruszyła za Norą. Lwice skierowały się w stronę czubka Białej Skały, na którym usiadły, wpatrzone w królestwo.
-Piękny widok,-szepnęła Kukaa.
Dopadły ją nagle złe myśli. Była doskonale świadoma spojrzeń stada, gdy wybierała się z Agenti w pysku na skałki. Ona, Kukaa, jako jedyna przeżyła z całej Lwiej Gwardii. Tym samym, będąc partnerką Mfalme, było pewne, że zostanie w przyszłości królową. I była to jak najbardziej dobra decyzja: nie dość że kochała Mfalme, to jeszcze miała ogromną wiedzę na temat Kręgu Życia, a jej zdolność jaką była szybkość była bardzo przydatna.
Kukaa nie była jednak na to gotowa. Jej oczy zaszkliły się. Jej przyjaciele... Kira, Nguvu, Jicho... oraz brat, Jasiri... wszyscy odeszli, zostawili ją samą. Kukaa zaklnęła w myślach, dlaczego to nie ona musiała umrzeć? Za każdym razem gdy wpatrywała się w dzieci jej najbliższych, wiedziała, jak te małe istotki tęsknią.
Każdej nocy miała ochotę płakać. Tyle z nimi spędziła pięknych chwil...
Dotknęła łapą miejsca, gdzie kiedyś widniało jej znamię strażnika.
-Kukko.-z zamyśleń wyrwał ją głos Nory, więc spojrzała w jej stronę,-Powiedziałaś Agenti prawdę?
Kukaa pokręciła głową.
Nora westchnęła.
-Rozmawiałam z Kisu. Nie podoba nam się ta sytuacja. Nasza córka, Kira, była dobrą matką i zasłużyła na to, by jej córka wiedziała o niej.
-Agenti jest jeszcze zbyt mała. Nie chce jej psuć dzieciństwa. Powiem jej gdy będzie starsza... gotowa na to...
-Musisz jej powiedzieć teraz. To nie jest twoje lwiątko, nie wiesz, jakie może mieć to konsekwencje.
-Jest to moje lwiątko, moja bratanica! Tęsknie za Kirą i Jasirim bardzo mocno. Będę chronić ich córkę!-Kukaa była świadoma, że zjeżyła sierść, więc odetchnęła, by złapać spokój,-Będziemy jej z Mfalme opowiadać o nich bardzo często. Żeby znała ich.
-Może to był zły pomysł, żeby Agenti z tobą była...-Nora zmarszczyła brwi,-...Hope jest opiekunką, dałaby radę zaopiekować się malutką.
-Znowu poruszasz ten temat?-Kukaa syknęła,-Agenti śpi ze mną i Mfalme, to my ją myjemy, bawimy się z nią, to dzięki nam poznaje świat.
Agenti nie była gotowa by jeść mięso. Dlatego też Kukaa zanosiła ją do Hope, gdy tylko mała była głodna. Córka Kamby mogła wykarmić trzy pyszczki.
Nora wstała i podobnie zrobiła złota lwica.
-Martwię się...
-Rozumiem. Zaufaj mi jednak. Cokolwiek się stanie, nie zamierzam skrzywdzić Agenti!-trzepnęła ogonem o ziemię, po czym wróciły do jaskini.
Nora pokręciła głowę, następnie zwracając wzrok ponownie na horyzont.
Kukaa gdy weszła do jaskini, nie zamierzała już zwracać uwagi na Gizę, która coś mówiła pod nosem. Zamiast tego, przywitała się z mamą i ojcem, by następnie ułożyć z powrotem obok Mfalme. Zaczęła pielęgnację Agenti, która z rozkoszą przymykała oczka.
********************
Witam w sezonie 4! Przepraszam za takie spóznienie, mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Ponieważ sezon 4 ma być najdłuższym, akcja będzie się wolno rozkręcać i nim poznamy głównego antagonistę, to minie sporo czasu. Mam bardzo dużo fabuły, więc obiecuję, że będzie ciekawie.
Pozdrawiam! :)
Ps: Zakładka z bohaterami została zaktualizowana, więc polecam do niej zajrzeć.
Ps2: Sezon 4 otrzymał nazwę Walka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz