Lajla wstała delikatnie,by nie zbudzić rodzeństwa.Dalej było ciemno.Westchnęła i szybkim krokiem,udała się w kierunku przeciwnym do rodzeństwa.Ku jej zdziwieniu,znalazła się nad wodopojem.To pewnie ten drugi-pomyślała,po czym zanurzyła w nim język.Napiła się,a następnie położyła koło niego.Spojrzała na swoje odbicie.Jej ciemnoniebieskie oczy pobłyskiwały w świetle nocnego nieba.Uśmiechnęła się lekko,przewracając na plecy.Mogła teraz lepiej,przyglądać się gwieździstemu niebu.Było piękne.Kochała gwiazdy,noc..to było dla niej coś cudownego!
Po kilku minutach wstała,z powrotem,zatapiając wzrok w wodzie.Westchnęła.
-To przeze mnie,nie potrafiłam ich zaprowadzić do domu..
......
-To nie twoja wina
Lajla odwróciła się gwałtownie,nikogo jednak nie zauważyła,z powrotem spojrzała na wodę.
-Jak nie moja,-westchnęła,-poza tym,kim jesteś?
-Nie poznajesz mnie słonko,-nagle koło jej boku pojawił się brązowy lew o czerwonej grzywie.Spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami.Uśmiechnęła się szeroko,dobrze go znała.Nie mogła uwierzyć,że stoi tu przed nią.Zdziwiła się tylko,że jest strasznie jasny,a nawet przeźroczysty.
-Tato?! Tato!-ucieszyła się,-co ty tutaj robisz? Jak to możliwe?!
-Jestem twoim duchowym przewodnikiem,Lajlo,-powiedział,lecz widząc minę córki,opowiedział jej trochę więcej o duchowych przewodnikach.Że tylko ona go widzi,że będzie jej pomagał w trudnych chwilach.
Lajla kiwnęła głową
-Nie martw się,wiem,że uda wam się wrócić,poczekaj tylko do rana,-uśmiechnął się i zaczął znikać.Po chwili,już go nie było.Lajla jeszcze długo wpatrywała się w miejsce,gdzie przed chwilą wstał,po czym skierowała się do przyjaciół i rodzeństwa.Przytuliła się do Ndoto i Nory,po czym szybko zasnęła.
***
Z samego rana,szóstka przyjaciół,ruszyła w stronę domu.Nie dokończa wiedzieli,gdzie są,ale ponieważ było jasno,mogli się lepiej zorientować.Po około kilku minutach,znaleźli dobrze im znany wodopój.Napili się wody,po czym Nora skoczyła na pobliski kamień,Zauważyła Białą Skałę.Okazałą,obromienioną,przez promienie słoneczne.
Zaczęli biec,by jak najszybciej znaleźć się w domu.Kiedy już weszli po "schodkach" na górę i znaleźli się przed główną jaskinią,odetchnęli z ulgą.Dzieci Wise,weszły do środka,wraz z przyjaciółmi.Podeszli do matki,po czym dotknęli ją łapkami.Kiedy cztery białe łapki,dotknęły futra lwicy,otworzyła swoje niebieskie oczy.
Wise
Otworzyłam leniwie oczy,kiedy poczułam dotyk łap.Myślałam,że to Taje i Kilio,lecz szybko dotarło do mnie,że to nie one.Moje dzieci,stały nade mną,uśmiechając się blado.Jeszcze nigdy,nie byłam tak szczęśliwa.Od razu usiadłam i je przytuliłam.Tuliłam je długo,wciąż nie mogąc uwierzyć że wróciły,że to nie sen.
-Gdzie byłyście?-w końcu zapytałam,kiedy stado się obudziło.Wszyscy byli szczęśliwi,z powrotu lwiątek.
-Zgubiliśmy się,-powiedział Ndoto,-przepraszamy mamo!
-Za co? Że się zgubiliście,eh! Każdemu się zdarza,-znowu je przytuliłam,-pewnie jesteście głodni? Zaraz będzie śniadanie,a później..prześpijcie się trochę
-Dobrze mamusiu,-odparły,po czym usiedli,czekając na świeżo upolowany posiłek.
Kiedy zjadły zebrę,przytulili się i niemal błyskawicznie zasnęli.Zaśmiałam się w duchu,po czym wyszłam z jaskini,udałam się na sawannę.
Udałam się na polane.Usiadłam na kamieniu i tak leżałam.Chłodny wietrzyk,muskał mój pyszczek.Słońce przyjemnie ogrzewało moją białą sierść,połyskującą w słońcu.Mój wzrok powędrował w zarośla,w których coś się poruszyło.Był to Góralek.Gryzoń chodził w te i wewte.Aż wstyd nie skorzystać z takiej okazji.Przypomniało mi się,jak byłam lwiątkiem i chciałam na takiego zapolować.Pamiętam jeszcze smak gleby,w którą walnęłam,zamiast w śmiejącego się góralka.
O nie! teraz będzie inaczej!
Pocichu,zeszłam z kamienia.Wystawiłam pazury,przyległam do podłoża i cicho,bez szmeru,skradałam się do gryzonia.Kiedy byłam wystarczająco blisko,skoczyłam.Złapałam go.Nie zamierzałam jednak go zabijać,więc go puściłam.Szczęśliwa,ułożyłam się z powrotem na kamieniu,zasypiając.
***
Słońce było już na najwyższym punkcie.Wstałam więc i pochodziłam trochę po sawannie,Spotkałam po drodze moje dzieci,bawiły się że swoimi przyjaciółmi.Na ten widok się uśmiechnęłam.Spotkałam także moją przyjaciółkę-Taje.Pogadałyśmy trochę,po czym każda z nas poszła w swoją stronę.
Kiedy na dworze,zapanował wieczór,dzieci wróciły do domu.Położyły się u moich łap.Wzięłam każdego w nie,wymyłam,po czym położyłam się na łapach.Zamknęłam oczy,z zamiarem zaśnięcia.Po chwili,mi się to udało.Moje dzieci także zasnęły.Usłyszałam jednak kroki,więc otworzyłam lekko oczy.Lajla wyszła z jaskini,po czym położyła się na samym czubku.Spojrzała w gwiazdy.Uśmiechnęłam się ciepło,po czym ponownie zasnęłam.
*
*
*
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał,chociaż jest taki krótki
Pozdrawiam c:
Krótki nie krótki, rozdzialik bardzo fajny! ^^ Najbardziej podobał mi się moment, w którym Lajla odkryła, że jej ojciec jest jej duchowym przewodnikiem... było w tym coś magicznego, aż przypomniała mi się scena, w której to Mufasa ukazał się Simbie c': Lubię ją, chyba nie umiem się zdecydować, kto jest moim ulubionym bohaterem wśród dzieci Wise - Nora czy Lajla ;D
OdpowiedzUsuńLecę czytać kolejny rozdział i pozdrawiam c; ~ Kräva