-Za każdym razem,zapiera wdech w piersiach,-sprostowała Nora z uśmiechem
-Masz rację,siostro,-przytaknął Ndoto
![]() |
Mój rysunek (proszę,nie kopiować) |
-Pokażę ci coś ciekawego..wraz z Matibabu,-uśmiechnęłam się lekko,miałam nadzieję,że się zgodzi.Córka,spojrzała jeszcze tylko,jak jej rodzeństwo zbiega z Białej Skały,po czym ponownie,zwróciła się do mnie:
-No..dobrze.Oby tylko nie było nudno
Kiwnęłam tylko głową,po czym wraz z Norą,zeszłyśmy z Białej Skały.Skierowałyśmy się w stronę jaskini medyków.Droga minęła nam zaledwie chwile.Szara lwica,czekała na nas cały czas przed swoją jaskinią.Kiwnęłam w jej stronę głową,po czym cała nasza trójka,udała się w głąb sawanny.
Musiałam przyznać,że Biała Ziemia była ogromna.Droga mi się bardzo dłużyła.Wielkie dzięki przodkom,że chociaż było chłodno i nie świeciło,aż tak bardzo słońce.
Zerknęłam na Norę.Szła dzielnie,chodź pewnie także była zmęczona.W końcu,Matibabu się zatrzymała,a ja wyszczerzyłam oczy ze zdziwienia.Staliśmy przed małą jaskinią,tą samą w której zamieszkiwałam z przyjaciółmi,gdy musieliśmy odejść z jaskini Nzuri.Długo wędrowaliśmy (może jakieś 2,3 dni) zanim się w niej znaleźliśmy.
Spojrzałam na szarą lwicę ciekawa,już wiedziałam,że jesteśmy przy granicy.
-Muszę zebrać kilka ostrych cierni z pustynii,-wyjaśniła,-idziecie?
-Dasz radę Noro?-spytałam,pochylając się
-No..skoro już tak daleko poszłam,to..Jasne!
Ponownie ruszyłyśmy.Tym razem,droga wydawała się bardziej dłużyć i była,bardziej męczonca.Słońce zaczynało mocniej grzać.Co znaczyło,że zbliżamy się do granicy.Przyszpieszyłyśmy więc,by przed końcem dnia,dostać się w to miejsce i wrócić do domu.Spojrzałam więc na niebo,ale na szczęście,nie było jeszcze w zenicie.
W końcu,medyczka zatrzymała się,po czym odwróciła się do towarzyszek.
-Zostańcie tutaj,muszę pobiec trochę dalej..
-Nie chcesz..-nie dokończyłam,bo mi przerwała
-Sama dam radę,-po tych słowach,pobiegła dalej.No cóż,trzeba czekać.Usiadłam,a w moje ślady poszła córka.Siedziałyśmy tak w chwile w milczeniu,którą w końcu przerwałam.
-Jesteście z Kisu razem,tak?
-Tak,-powiedziała krótko,po czym spojrzała na niebo,ja także.Niewiele się zmieniło,od ostatniego razu.Jednak,gdy wróciła Matibabu,był już prawie wieczór.Chłodniej.Zgromiłam ją wzrokiem,kiedy tylko się zjawiła.Nigdy nie lubiłam kłutni,ale tym razem,musiałam jej to wypomnieć.
-Czemu tak długo!?
-Nie gniewaj się Wise,-uśmiechnęła się.W koszyku z lian i lin,zawieszonym na swojej szyi,wystawało kilka ostych cierni.Przypominały nieco korzenie z kolcami.
Spojrzałam na nią
-Po co ci to?
-Do kilku mikstur,-powiedziała i ruszyła przodem.Wzięłam Norę na grzbiet,po czym ruszyłam za nią.
-Tak naprawdę,z nich robi się świetne lekarstwa,chodź mało osób o tym wie,-kontynułowała szara lwica
-Nie wiedziałam,teraz wiem,-uśmiechnęłam się,po czym spojrzałam kontem oka,na Norę,leżącą na moim grzbiecie.Spała.Przyspieszyłam trochę,by jak najszybciej dostać się na Białą Skałę.Niestety,było pomału ciemno.Byliśmy przed naszą starą jaskinią,więc zaproponowałam Matibabu,żebyśmy w niej zostały na noc.Zgodziła się i po chwili,spałyśmy smacznie w koncie.Nore umyłam,po czym położyłam ją w swoich łapach.Nie mogłam uwierzyć,że jeszcze tylko kilka miesięcy i ta mała kuleczka,stanie się nastolatką.Uśmiechnęłam się blado i z tą myślą,zasnęłam.
Nadszedł kolejny dzień.Obudziłam się wcześnie,żeby zapolować.Umyłam się więc,po czym wyszłam z jaskini.Podążyłam za węchem,który się nie mylił.Chwilę później,stałam niedaleko stada antylop.Zaczęłam się skradać,obserwując przy tym wiatr.Wiał na szczęście we właściwym kierunku.Nie zmieniało to jednak faktu,że przez białe futro,trudno było mi się ukrywać.W końcu jednak,udało się i po chwili,skoczyłam na antylopę.Padła martwa,reszta uciekła.Zabrałam zdobycz do jaskini,gdzie odrazu,zaczęłyśmy ją jeść z Matibabu i Norą (obudziły się).
Kiedy zjadłyśmy ,ruszyłyśmy w stronę Białej Skały.Szybko dotarliśmy na miejsce.Matibabu oczywiście,poszła odrazu,do swojej jaskini,gdzie już czekał Rafa.Mieli razem robić mikstury.My natomiast z Norą,wdrapałyśmy się na szczyt.Od razu,otoczyło nas stado.Wytłumaczyłam,że musiałyśmy gdzieś iść z Matibabu.Na szczęście,tyle wystarczyło,by stado wróciło do jaskini.Na środku,leżała zebra.Nie miałyśmy jednak na nią ochoty.Ja dlatego,że byłam już najedzona,Nora dlatego,że wolała iść bawić się z rodzeństwem i przyjaciółmi.
Porozmawiałam chwilę z Taje,Kilio i Nyeusi,po czym położyłam się na końcu jaskini.Zmróżyłam oczy.Nie miałam ochoty spać,ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy.Niewiele się ostatnio działo,co było w sensie dobrę.Kiedy miałam już zasnąć,usłyszałam kroki.Ciekawa,spojrzałam na wyjście z jaskini.Moja ciocia (dla jasnośći,siostra mojej mamy) podeszła do mnie,po czym mnie przytuliła.
-Cześć ciociu,dawno cię tu nie było.
Ciocia Sherr,mieszkała w dolnej części jaskini,wraz z Kają i kilkoma lwicami.Żadko tu przychodziła,chyba że od czasu do czasu,zjeść z rodziną i stadem.Patrzyłam więc na nią zdziwiona.
-Nie patrz tak ,Wise,-upomniała mnie,-przyszłam spędzić z moją siostrzenicą,trochę czasu
Kiwnęłam głową,wstałam i ją przytuliłam.
-Wiesz kochanie,wkrótce ja odejdę z Kręgu Życia..
-Nawet tak nie mów?!-oburzyłam się
-Taka prawda,przecież wiesz.Rodzimy się,żyjemy,osiągamy,po czym odchodzimy z tego świata,robiąc miejsce nowemu pokoleniu
-Wiem o tym ciociu,po prostu..smutno mi..rozumiesz?
-Rozumiem..-przytuliła mnie
***
N (narrator)
Idia,Kora,Shani,opuściły właśnie jaskinię medyków.Z uśmiechem,podążały sawanną.
-No kto by pomyślał,-westchnęła Kora,-teraz już tylko kolej Mii i Bory
-Bora to prawie moja rodzina,-powiedziała córka Maji,-za kilka dni mój ślub z Bahatim,nawet nie wiecie,jak się cieszę,zwłaszcza teraz..
-Ja także się cieszę! Chodź,to dziwne..ślub razem i jeszcze w tym samym czasie,zaszłyśmy w..-Idia nie dokończyła,gdyż z daleka zauważyły znajome sylwetki.Byli to Bahati,Koda,Isaka,Bora i Mia.Lwice pobiegły pierwsze,właściwie to najszybsza Bora,za nią Mia i na kończy lwy.Córki Kilio i Shani,uśmiechnęły się do zebranych,po czym każda wbiła wzrok we własnego partnera.
-Możemy porozmawiać?-spytały niemal równocześnie,po czym się zaśmiały
-Razem? Czy każdy na osobności,-odpowiedział Isaka
-Jasne,że na osobności,-zaznaczyła Idia,po czym wraz ze swoim narzeczonym,oddaliła się daleko od grupy.Podobnie zrobili Kora i Koda,Bahati i Shani,prawie też,gdyby nie przerwała im Bora.
-Oj,nie mogę iść z wami,bo mnie także żżera ciekawość!
-Nie możesz,-odparła szara z uśmiechem,po czym ruszyła przed siebie.Syn Kilio,ruszył w ślad za nią.Mia i Bora,położyły się znudzone.
Nie czekały jednak długo na grupę.Po chwili,cała szóska,znalazła się przed lwicami.
-Powiecie w końcu,o co chodzi?-spytała Mia
-Idia jest w ciąży!-pochwalił się Isaka
-Kora też!-także pochwalił się Koda
Siostry się zarumieniły,a lwice je przytuliły.
-Shani także! To takie cudowne,będę ojcem,-ucieszył się Bahati,a Shani tylko kiwnęła głową.
-Jeśli będzie to córka,będzie nazywać się Binti,-zaznaczyła córka Maji
-Będzie syn mówię ci
-Zobaczymy,-sprostowała Shani,-a teraz przepraszam,muszę powiedzieć wszystko mamie i cioci Wise,ty chyba też powinieneś to zrobić!
-Dooobra,tylko twoja przynajmniej cię nie zabiję,-burknął Bahati,po czym wraz z siostrą,ruszyli na Białą Skałę.Shani natomiast na skałki,gdzie przebyła jej mama.Idia i Kora,przewróciły oczami,po czym poszły szukać matki.
*
Znalazły ją nad wodopojem.Kiedy Taje je dostrzegła,uśmiechnęła się miło,po czym podbiegła do nich,od razu je przytulając.Najpierw Idię,później Korę.
-Cześć mamo!-powiedziały równocześnie
-Witajcie córeczki,co was do starej matki sprowadza?
-Oj mamo! Nie jesteś aż taka stara,-zaznaczyła Idia z uśmiechem,jej siostra przytaknęła.
-Miło słyszeć,ale na prawdę..znam was i wiem,że o coś chodzi..
-No...tak,-przyznała Idia,a Taje spojrzała na nią wyczekująco,-bo widzisz jestemwciąży
-Co? Kochanie,mów wyraźniej
Idia wzięła wdech,podobnie jak Kora,obie powiedziały:
-Jestem w ciąży!
Taje zmroziło.Stała wpatrzona w nie,jak na jakieś małpy,tańczące na słoniu,który gra na pianinie.Tego się nie spodziewała.Po chwili,przełknęła ślinę i ciepło się uśmiechnęła.
-Bardzo się cieszę,będę babcią,a wy wspaniałymi matkami!
Wszystkie się przytuliły,po chwili podszedł do nich Busara.
-Taje,musimy pogadać o sprawach królestwa..
-Możemy przesunąć to na jutro? Muszę spędzić czas z dziećmi!
-Już nie takimi dziećmi,-burknęła z uśmiechem Idia
-A ty wujku,nie cieszysz się że będziesz dziadkiem?-spytała nieśmiało Kora
-Ja? ja się cieszę,tylko..Kilio mi tu świruję,nie chce wysłuchiwać tej "przyjemnej" rozmowy Kuhusu maua yetu na marafiki
*Wise
Dzień jednak nie był nudny.Dowiedziałam się otóż,że większość młodych par z Białej Ziemi,doczeka się wkrótce potomstwa.Shani,Idia i Kora,napewien czas,muszę odłożyć lekcję.To nawet dobrze,niech trochę odpoczną.Zwłaszcza Idia,która za kilka miesięcy,będzie musiała przejąć status Głównej Lwicy Polującej.
Maji-moja siostra,bardzo cieszy się,że będzie babcią.Właściwie,prawie wszyscy się cieszą.Tylko Kilio i Nyeusi,wrzasku narobiły,ale już dobrze.
Ziewnęłam,po czym zeszłam z czubka.Ułożyłam się na podwyżu,obok moich skarbów.Zerknęłam okiem na stado,po czym zasnęłam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał! ^^
Zakładka z Bohaterami,jest już zaktualizowana.Jak myślicie,co wydarzy się dalej?
Pozdrawiam c:
Uuu...! Nowe maluchy! Gadaj, kiedy się urodzą! Bo ja nie mogę się doczekać! Rozdział genialny, tak przeczuwałam, że ... Będzie ciąża! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWidać wkrótce stado Wise powiększy się o kilka nowych, malutkich lwiątek <3 Aż dwie lwice zapadły w ciążę niemal równocześnie, miły zbieg okoliczności :D Ciekawa jestem, kto miał rację -czy urodzi się syn, czy córka. Choć osobiście trzymam kciuki za córeczkę, bo Binti to prześliczne imię c:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ~ Krävariss
Super rozdział zresztą jak zwykle, czekam na next.
OdpowiedzUsuńTu Lea
Pozdrawiam