Reszta stada, uda się wykonać swoje obowiązki;czyli treningi walki, polowania, opieka nad lwiątkami, rządzenie całą sawanną i doradzanie. Była jeszcze Zaza, która jak codzień składała swoje długie raporty.
***
-Na pewno dobrze się czujesz?-spytał zatroskany Ndoto
-Tak, mówiłam, że czuję się dobrze!
Dwa lwy siedziały na skałach blisko Białej Skały, pochłonięci w rozmowie. Ndoto miał akurat przerwę w obowiązkach, a Imani zakończyła polowanie. Tym razem, lwica zamierzała polować, dopuki jej brzuch nie urośnie;była to przecież jej największa, trudna pasja.
-Wiesz, że martwię się..
-Nic mi nie będzie. Urodziłam już dwójkę wspaniałych synów, zapomniałeś?-spytała Imani , podnosząc jedną brew do góry. Ndoto wywrócił oczami. Mocniej przytulił do siebie ukochaną, złączyli się w długim, namiętnym pocałunku.
Imani westchnęła, po czym się położyła.Głowę ułożyła na łapach. Ndoto poszedł w ślad za ukochaną.
-Mam nadzieję, że to będzie kolejny chłopiec,-westchnęła Imani,-Hakimu i Jicho są wręcz cudowni.
-Ja wolałbym dziewczynkę. Tak mądrą i piękną jak jej mama,-powiedział czule Ndoto.
Imani rzuciła na niego ślepe spojrzenie, ale się uśmiechnęła.
Nagle, coś przykuło uwagę Ndoto. Wytężył wzrok.
-Imani... musimy iść...
-Co się stało?
-Muszę coś sprawdzić,-mruknął lew i pomógł wstać partnerce, a pózniej razem weszli na Białą Skałę.
Imani westchnęła, po czym się położyła.Głowę ułożyła na łapach. Ndoto poszedł w ślad za ukochaną.
-Mam nadzieję, że to będzie kolejny chłopiec,-westchnęła Imani,-Hakimu i Jicho są wręcz cudowni.
-Ja wolałbym dziewczynkę. Tak mądrą i piękną jak jej mama,-powiedział czule Ndoto.
Imani rzuciła na niego ślepe spojrzenie, ale się uśmiechnęła.
Nagle, coś przykuło uwagę Ndoto. Wytężył wzrok.
-Imani... musimy iść...
-Co się stało?
-Muszę coś sprawdzić,-mruknął lew i pomógł wstać partnerce, a pózniej razem weszli na Białą Skałę.
***
Treningi wśród walczących szły bardzo dobrze. Młode, starsze lwice i lwy radziły sobie dokładnie tak, jak było zaplanowane. Kilio II także robiła znaczące postępy, mimo iż często nie było jej na treningach, przez obowiązki złączone z opieką nad córką. Nyeusi była jednak z niej dumna jako mentorka.Widziała w niej godną następczynię i coraz bardziej żałowała, że nie ruszyła do Tęczowej Krainy z Wise. Co ona teraz robiła... jak wyrosła Zunia... jak ją tam traktują... i czy wróci???? Tyle pytań rzucało się na głowę liderki, że ćwicząc była nawet zbyt mocna.
Lwy walczące trenował Teo, następca Mto , który ruszył z Taje i Wise, do Tęczowej Krainy, by Zunia odbyła trening na przyszłą królową. Teo, także sobie dobrze radził. Był świetnym liderem, chodz trochę zbyt wyniosłym.
Lwice polujące nie zmieniały swoich strategii, ale ich przybywało. Zawadi, córka Kamby, była jedną z nich-jedną z najlepszych. Jej siostra ,Maisha, wybrała drogę lwicy walczącej. Nie przeszkadzało jej to, bo dalej miały ze sobą świetny kontakt.
Jak narazie, nikt nie umierał, nikt nie odchodził poza bezpieczną linię Królestwa Białej Ziemi.
***
Nora zakończyła swoje lekcje-dzisiaj o tolerancji i godzeniu zwierząt-ze swym jednym synem. Pozwoliła mu więc dołączyć do innych lwiątek nad wodopojem, a sama udała się na Białą Skałę. Królowa czuła taką dumę, że po tylu nieudanych próbach i łzach została matką, że chciała tylko chronić ,kochać i dbać o swoje dzieci. Może właśnie dlatego miała z nimi wielką wiez, a stado widziało ją jako zupełnie inną lwicę, niż ta co zasiadła na tronie. Wydoroślała, zmądzała. Pozostała dalej uśmiechnięta, służąca pomocą.
Gdy doszła na Białą Skałę, przywitała się ze swoim partnerem, Kisu. Wspólnie mieli zamiar miło spędzić resztę dnia.
Ich plany przerwał jednak Ndoto, który wybiegł im naprzeciw, wraz z Msimu, Lajlą i Imani.
-Coś się stało, bracie?
-Oczywiście. Muszę wam coś pokazać... coś bardzo złego...-westchnął Ndoto i w pośpiechu zaczął wspinać się na czubek Białej Skały. Na szczęścia, jako byłemu księciowi, można mu było to zrobić. Kisu i Nora zaskoczeni poszli za nim, a Lajla powlokła się na samym końcu.
-Oczywiście. Muszę wam coś pokazać... coś bardzo złego...-westchnął Ndoto i w pośpiechu zaczął wspinać się na czubek Białej Skały. Na szczęścia, jako byłemu księciowi, można mu było to zrobić. Kisu i Nora zaskoczeni poszli za nim, a Lajla powlokła się na samym końcu.
Ndoto wskazał coś na granicznych horyzoncie. Ciemne sylwetki, wynurzające się zza prowincji, powolnym, złowieszczym krokiem. Rosły w oczach. Prawie przekroczyli granicę.
-Co..to..-Nora wydała z siebie pisk.
-Zdrajcy,-syknął Kisu, obejmując małżonkę ogonem,-Zapowiada się kolejna wojna.
Sylwetek było mnóstwo, a Biała Ziemia nie miała już szans wezwać swoich posiłków. Czy aby napewno?
-Musimy szybko działać. Znowu wygrać,-mruknął Kisu.Spojrzał w stronę Ndoto,-Poleć Msimu, by zawiadomił lwice walczące, ty zajmij się lwami walczącymi. Sprowadz wszystkich pod Białą Skałę, oby byli gotowi...
-Lajla, ty pobiegniesz zawiadomić lwice polujące, a ja powiadomię Kambę i Hope, by zabrały lwiątka. Kilio i Imani pójdą z nimi.
-Jak rozkazesz,-Imani skłoniła się, słysząc słowa przyjaciółki, chodz nie podobało jej się, że znów będzie musiała uciekać ,kiedy inni walczą. Dlatego podeszła do Ndoto i mocno go przytuliła. Oby nikt nie zginął. ... nie on.
-Zajmiesz się synami,-szepnął Ndoto do niej czule,-Kocham cię.
A następnie z resztą poszedł wypełniać swoje obowiązki. Imani weszła do jaskini po Kilio II i jej córkę. Kisu pobiegł natomiast w stronę jaskini medyków, by sprowadzić do bezpiecznej kryjówki za wodospadem również medyków.
Zwierzęta spłoszyły się, czując narastające zagrożenie i pole bitwy opusztoszało.
***
-Kamba! Hope!-Nora wbiegła na teren obok wodopoju. Zawołane lwice gwałtownie się podniosły.Spojrzały na nią z szacunkiem i przestrachem. O co mogło chodzić?
-Zabierzcie lwiątka do kryjówki za wodospadem.Szybko! Wrogowie atakują!
-Wojna?-Hope wydała się przerażona,-Mogę walczyć?
-Nie jesteś wyszkolona, a ja nie chce ryzykować stratą jakiegoś członka stada,-I wtedy Norze przyszło coś do głowy,-Ale możesz pobiec do Białej Przystanii po posiłki.
-Nie jesteś wyszkolona, a ja nie chce ryzykować stratą jakiegoś członka stada,-I wtedy Norze przyszło coś do głowy,-Ale możesz pobiec do Białej Przystanii po posiłki.
-Rozkaz wykonam,-skłoniła się lwica i nie czekając, pobiegła w inną stronę granicy.
Kamba spojrzała szybko na królową, ale nie opierając się, wołała do siebie lwiątka. Te, bawiące się nad wodopojem, spojrzały na nią szybko i niechętnie do niej podeszły.
Kamba otoczyła je ogonem.
-Musimy szybko iść. Zapowiada się coś bardzo strasznego.
-Co się dzieję?-spytała rozsądnie Lea
-Będziemy walczyć,-szepnęła spokojnie Nora
-Mogę też?-zapytała Luna,za co Kamba trzepneła ją lekko łapą w ucho.
-Nie. To nie zabawa, malutka. Musimy już uciekać.
-Nie chce uciekać. Gdzie mama i tata?-Adele wydała się przerażona. Siostry ją przytuliły. Nora wiedziała, że nie ma już czasu nic tłumaczyć.
Kamba skinęła jej głową i popchęła piątkę lwiczek, by szły za nią. Kilio i Imani, już pewnie są blisko miejsca.
-Mamo..-Mfalme spojrzał na Norę.
-Będzie dobrze, kochanie,-biała lwica polizała syna i córkę za uszami i odbiegła szybko.
Mfalme westchnął.
Kira na szczęście, była obok niego. Wpatrywała się w ślad za matką, smutna i pełna żalu.
-Musimy iść,-szepnęła.
Dała ogonem znać swoim przyjaciołom i wszyscy ruszyli za partnerką Arro. Każde lwiątko było teraz niespokojne, czy aby nie po raz ostatni, wiedzieli swoich bliskich.
***
Wrogie stado, przeszło przez granicę Białej Ziemi, łamiąc gałęzie i rosnąc w oczach. Poruszali się spokojnie, pełni zwyciężtwa.Był to atak z zaskoczenia, a oni byli wyszkoleni, wypoczęci i mieli duże stado.
Białoziemcy nie zamierzali jednak odpuścić. Nora i Kisu stali na czele swojej grupy, wpatrując się w wrogów z nienawiścią. Reszta;całe stado, oczekiwało. Walczący nie mogli się doczekać, aż wypłoszą wrogów, zostawiając na nich rany.Reszta modliła się do przodków, żeby to był fałszywy alarm.
Na czele obcych szła biała lwica, szczupłej postury, której krwawe spojrzenie budziło strach o własne życie. U jej boku kroczył jej partner, a za nimi całe zebrane z wyrzutków i włóczęgów stado, idealnie wyszkolone. Sawa przyglądając się Johari, był dumny, że udało mu się ją wyszkolić, na lwicę z pełną nienawiścią do całej rodziny Wise i białoziemców.
Johari zatrzymała się przed Norą i Kisu, niewiele metrów od nich. Uśmiechnęła się szyderczo. Nora i Kisu odpowiedzieli warczeniem, a całe ich stado, wystawiło pazury. Podobnie uczyniło stado Kissasi.
-Sawa..-Nyeusi dostrzegła znajomego lwa i nie mogła powstrzymać się od walczenia,-A więc to ty teraz próbujesz dostać taki sam los co Hasira!
-Nie ,moja droga Nyeusi, ja tu dzisiaj tylko walczę, by zdobyć to co mi się należy,-mruknął lew, z szarmańskim uśmiechem, po którym czarnej lwicy zrobiło się niedobrze. Ależ ona go nienawidziła.
-Poddajcie się teraz, a sprawa rozejdzie się po kościach,-warknęła Nora, jeżąc białą sierść.
Biała lwica o czerwonych oczach, wyszła jej naprzeciw.
Biała lwica o czerwonych oczach, wyszła jej naprzeciw.
-Miło cię widzieć Wise. A mówiąc szczerze, miło będzie patrzeć na twoją śmierć.
-Kim jesteś?!-syknął Kisu
-Nazywam się Johari, uczennica Hasiri, najlepszej lwicy ,którą zabiliście bojąc się jej potęgi! Przychodzę teraz po zemstę.
-Hasira sama była sobie temu winna!-krzyknął głos za parą królewską. Nikt nie domyślił się, że należał do Msimu, któremu trudno było wymówić te słowa, chodz były prawdą.
-Wise..
-Nie jestem Wise,-wyprostowała się Nora,-A Nora. Królowa Białej Ziemi, której nie dam ci skrzywdzić. Córka Wise.
Johari wybałuszyła oczy ,widocznie zdziwiona. Spojrzała kontem oka na Sawę.On wiedział. Pózniej się z nim policzy ,że zzakrył taką ważną informację.
Ponownie zabrała głos, przybierając kamienny wyraz pyska.
-Nie obawiam się ciebie. Nikogo. Jestem potęgą. Zabiję wszystkich, którzy należą do twojego nędznego rodu. A tak właściwie, to gdzie jest teraz twoja matka?
-Daleko stąd.
-Więdz uciekła, jak tchórz,-zarechotała Johari.
Dla Nory było to już za wiele. Podeszła bliżej lwicy, nie bojąc się jej ani trochę. Zmierzyła ją wrogim spojrzeniem. Johari także wyszła jej naprzeciw, zostawiając za sobą stadko. Stada obu liderek warczały na siebie wzajemnie.
-To nie musi się tak skończyć.
-Mylisz się..
(Kolejna piosenka, którą przerobiłam z siostrą.)
Johari
: Przecież
jesteś inteligentną lwicą
I
chyba nie sądzisz naprawdę, że ona, ta Wise... hyy
Moja
droga ,wiesz zapewne,jakie życie jest dzisiaj niepewne,
Bywa
też bardzo kosztowne, trzeba zadbać o swój byt
Nora:
Nic mi nie da rozlew
krwi
Nie
pomoże gdy zimno jest mi
Muszę
być wierną bez względu na koszt
A
wtedy odpłaci się los
Johari:
Skończmy już ten
cyrk i po prostu się już wycofaj
Nora:
Nie wiem jak ty
śmiesz tak ublizać tu MI _
Mnie
nie można kupić!
Johari&Nora:
Bierz co życie ci da
J:
Chwytaj okazję bo będzie ci żal, wierzę w twój rozum i spryt,
pora zakończyć
ten
cyrk
Bierz
co daję ci los
J:
Gdy przegrasz tą bitwę, pozbędą się ciebie ot tak.Nie jesteś nic wart.
Musisz
zrozumieć,że tylko jedno życie masz.
N:Ja
nie spocznę.
J:Ach
kochana, nie wiesz dokąd prowadzi nas wiara..
Dawniej
wierzono że księżyc to lew,dziś tylko wzbudza to śmiech.
N:Przyjaźń
wieczna jest,czerpię siłę z gwiazd,nieskończoną
J:Starczy
już tych brzdur,przestań bredzić i w końcu zejdź na ziemię.
Bierz
co los dał ci już,
N:
Weź mnie nie strasz
nie boję się gróźb, miłość wypełnia mnie i nie wyrzęknę się
jej.
Bierz
co życie ci da
N:Musisz
się wreszcie pogodzić z tym Johari,już
zawsze przyjaźń w sercu chce mieć i być kochaną
bo
tylko jedno życie mam
J:Ślicznotko
uwierz mi,zaraz znajdę ci tysiąc innych ziem,słabych tak jak ty,
które
dadzą
ci wieczny ból i durne gwiazdki z nieba.
Bierz
co daję ci los,
J:Skącz
z tym uporem lub czeka cię zgon
N:Siła
uwolni mnie z twoich łap i będę wolna jak ptak
Bierz,co
daje ci świat,
J:Koniec
rozmowy już pora się bać.
N:Poczekam
u piekła bram, szybka tam znajdzie się również
ty
J:Tylko
jedno życie masz
N:Wolę
to niż być jak ty
Tylko
jedno życie masz!!
Nora spojrzała na Johari.
-Biała Ziemia, do ataku!
-Głupcy, do ataku!
Nora i Johari wskoczyły na siebie.
Kisu, poprowadził resztę stada , tak jak Sawa . I teraz dwoje wrogich sobie stad, rzuciło się na siebie z pazurami i kłami, by zawalczyć o to, co według takżego z nich się należało.
Przewracali siebie nawzajem, mocno bili, okaleczali. Uniósł się chmar dymu. Bili się, uderzając masywnymi łapami, skakali sobie na plecy, ranili brzuchy. Przewracali, by odebrać życia.
Dwie przywódczynię i dwoje przywódców, walczyli między sobą, z krwią. Nora wskoczyła na Johari. Podrapała jej brzuch. Lwica syknęła, ale zdołała uderzyć łapą królową, tym samym wyciągając się spod jej łap i zadając ranę z wyciągniętych pazurów. Nora odskoczyła do tyłu i ponownie wykonała atak. Johari wskoczyła na nią.Nora Zwaliła z siebie białą lwice,stając z nią twarzą w twarz.Przyjrzała jej się.Rysy twarzy,były charakterystyczne dla wyrzutków, nos jednak nie. Wydała się niewinna, ale czy płonęły nienawiścią...Nora warknęła głośno i skoczyła na lwicę.Tarzały się chwilę,po czym doskoczyły do siebie z pazurami.Wyrzutka powaliła ją na ziemię i ugryzła dziko w tylną łapę,co spowodowało wielki ból u Nory.Kto wychował Johari, na tak dobrze walczącą? i przedewszystkim, dlaczego Nora nie dała rady jej wcześniej uratować. Zyskała nowego wroga, a wizja śmierci, stała się lekka. Johari powaliła ją, by zbliżyć bliżej zakrwawiony pysk.
-Żegnaj.
Wtedy Nora odepchnęła ją.Biała lwica zacisnęła zęby,w by nie wydobyć z siebie krzyku.Córka Wise ,kopnęła lwicę w brzuch,odzucając ją do tyłu.Skoczyła na równe łapy,po raz kolejny wskakując na lwicę.Uderzyła ją z całej siły,a złoziemka tylko burknęła coś pod nosem.Johari ponownie wykonała cios, tym razem tak mocny, że Norze zakręciło się w głowie. Na szczęście, Kisu już ruszył jej na pomoc, zostawiając Sawę wściekłej Nyeusi.
***
Matibabu leżaca w jaskini za wodopojem, udawała że śpi.Tak naprawdę, dręczyły ją złe wizje i tylko Rafa to wiedział. Widziała piątkę lwiątek, z którego zostało tylko jedno. Szara lwica otworzyła gwałtownie oczy i cicho wyszeptała:-Z Lwiej Gwardii, rykiem złączonej, pozostanie tylko jedno z pięciu lwiątek. Przeleje się krew, płacz lwiątka usłyszy, lwica co w deszczu padnie na ciemną ziemię.
To nie była przepowiednia Białej Ziemi, a jedynie niewinnych dotąd lwiątek. Tylko co takiego złego może się wydarzyć w przyszłości, że niesie ze sobą takie mroczne słowa?
Kira zbliżyła się bliżej swojej straży, by im wyszeptać. Jej brat spał, więc nie musiała się go obawiać, a reszta lwiątek była zbyt skoncentrowana na Kambie, by na nich zwracać uwagę .To była doskonała szansa.
-Co planujesz? Ten wzrok...-Jasiri spytał liderki.
-Musimy im pomóc. Walczyć u boku naszych rodaków.
-Kira, zwariowałaś, jesteśmy tylko lwiątkami,-syknęli Jicho z Nguvu
-Nie zwrócą uwagi. Imani zajmuję się Hakimu. Nikt nie zwróci uwagi... chodzcie. -po czym dodała wolniej,-Zaufajcie mi.
Lwia Gwardia postanowiła po raz kolejny, zaufać swojej liderce.Za nią ruszyli w stronę wyjścia, by dalej biec najszybciej jak mogli w stronę pola bitwy.
Wokół rozgrywały się głosy walczących, którzy walczyli teraz na śmierć i życie. Gryzli się, drapali, krew tryskała wokół. Nie daleko leżało kilka martwych ciał, w tym do trójki białoziemek. Biała Przystań zdążyła przybyć w samą porę, by pomóc Białej Ziemi i teraz szanse były wyrównane, gdyż w Białoziemcach płonęła krew obrony własnego domu.
Lwiątka minęły Hope, która z początku ich nie zauważyła, a potem krzyknęła by wracali. Lwia Gwardia nie miała jednak na to ochoty.
Rzucili się w wir bitwy, wiedząc, że ich szanse są małe. Większe lwice, z łatwością ich powalały,więc musieli użyć sprytu. Nguvu kierował się siłą, a Kukaa i Jasiri u swojego boku swoimi specjalnościami. Jicho tylko unikał ataków, przewidując przeciwniczkę. Kira skakała wysoko na plecy i raniła oczy wrogów.
-Kira! Królowa Nora!
-Co się stało?
Kira znalazła się u boku Jicho i przyjrzała temu co on. Nora ciężko oddychała, pod łapami obcej białej lwicy, o czerwonych oczach. Kisu walczył z innymi, bojąc się o partnerkę.
Kira syknęła:
-Lwia Gwardia, do mnie!
Przyjaciele w mgnieniu oka znalezli się u jej boku i teraz piątka lwiątek biegła ku królowej. Ale skręcili... tak , skręcili.
Wbiegli na Biała Skałę, gdzie Kira stanęła na jej szczycie. Skupiła się na Johari i zaryczała. Ryk, głośny i mroczny, usłyszeli wszyscy, jeszcze nim dostrzegli głowy lwów na czarnym niebie. Johari, pod siłą ryku poleciała daleko . Kira użyła ryku jeszcze kilka razy, a zaskoczeni wrogowie puścili się w stronę granicy, zostawiając Białą Ziemię w stanie bitewnym.
Johari, która znalazła się na granicy, spojrzała w stronę Białej Skały, zaskoczona. Sawa stanął u jej boku, ale go odepchnęła. Warknęła gardłowo pod nosem.
-Wszyscy do mnie i słuchajcie! Gdy nadejdzie czas, ponownie zaatakujemy, już na wszystko przygotowani!
-A co z tą lwiczką?-spytała brązowa złoziemka.
-Ją zostawcie mnie. Mam nowego wroga,-wbiła pazury w ziemię.
Johari ze stadem, uciekli w stronę swojego terytorium.
Białoziemcy ciężko się podnosili. Opłakiwali zmarłych, szukali ukochanych. Nora i Kisu przytulili się do siebie wdzięczni.
-Musimy wezwać Matibabu,-szepnął Kisu.
Nora pokiwała głową na tak, ale jej wzrok powędrował gdzie indziej. Kira, zeszła z Białej Skały, by przytulić mamę.
-Jak dobrze, że nic ci nie jest.
-Kira..-Kisu zmarszczył brwi.
Nora nie czekając, wzięła córkę w pysk i odeszła z nią znacznie dalej. Kisu spojrzał na jej przyjaciół.
-Macie szlaban.
Lwiątka westchnęły.
Nora ułożyła córkę na płaskiej skale i spojrzała na nią.
-Co to miało być?! Ryk Przodków?! Miałaś ukrywać się!
-Nie mogłam,-Kira także zmarszczyła brwi,-Jestem księżniczką i liderką, zawsze stanę w obronie swojej ziemi!
-To zbyt niebezpieczne,-szepnęła Nora
-Zależy mamo. Ja nie skończę z tym ryzykiem. Widziałaś tą lwicę, w jej sercu płonie gniew,-sykneła córka,-Ja... ja nie zostawię Białej Ziemi. Musisz mi pozwolić.
-To było takie ryzykowne..... a ty dałaś radę...... jestem dumna.
Nora wyprostowała się, by spojrzeć na córkę. Nie była już tą lwiczką, którą trzymała niedawno w łapach, która bała się swojego cienia. Nie, ona była godna tytułu księżniczki, białoziemki i przede wszystkim, nazwania jej dorosłą.
Dalej była lwiątkiem, ale Nora nie wahała się ze swoją decyzją, mimo iż ją bolała.
-Możesz mieć swoją Lwią Gwardię, nawet teraz.
-Dziękuję mamo! Marzyłam o tym!-Kira wybałuszyła oczy i rzuciła się matce na szyję.Długo się przytulały, aż Nora westchnęła:
-Ale i tak masz szlaban.
***
Białoziemcy wrócili do siebie. Mfalme ucieszył się,że jego siostrze, nic nie jest. Podobnie zareagował na Kukęę, do której dalej jego serce biło szybciej. Hakimu także ucieszył się, że bratu nic nie jest.Lewek zaczął już nawet rozmyślać o swojej przyszłości, ale pozostawił to sobie.
Wszyscy przyjeli wiadomość o gwardzie księżniczki i ich zwyciężtwie, które zostało poniesione dzięki niej. Lwy z Białej Przystani wrócili do siebie, a białoziemcy mogli odetchnąć z ulgą, pochować zmarłych i wypocząć. Nie wiadomo było, kiedy wróg ponownie zaatkuję, ale jedno było pewne-stawią mu czoła razem.
Cześć! Pisałam to długo, a miałam przecież szykować się na wigilię :P Ważne jest jednak to, żebyście byli ucieszeni! Maraton dobiegł końca, a następne rozdziały pokażą się w marcu. Mam nadzieję, że dobrze wam się go czytało. Mam już pomysł na czwarty sezon,rozdziały specjalne, więc muszę przyspieszyć trochę sezon 3. Miałabym zestaw pytań, ale myślę, że sami znacie już odpowiedzi. Jesteście cudowni, dziękuję, że jesteście.
Ale by oczekiwanie nie było takie złe, macie zwiastun kolejnego rozdziału _
Rozdział 129 - Podczas pożaru, Lwia Straż świetnie sobie radzi. Syn Teo i najodważniejszy, kłócą się o miłość do lwiczki. Kira jest na nich wściekła, sama uświadamia sobie,że podoba jej się ........ ,ale nie lubi takich głupot .Jicho bawi się z bratem, Kukaa i Mfalme zostają parą, na co nie zgadza się Kira.
Ale by oczekiwanie nie było takie złe, macie zwiastun kolejnego rozdziału _
Rozdział 129 - Podczas pożaru, Lwia Straż świetnie sobie radzi. Syn Teo i najodważniejszy, kłócą się o miłość do lwiczki. Kira jest na nich wściekła, sama uświadamia sobie,że podoba jej się ........ ,ale nie lubi takich głupot .Jicho bawi się z bratem, Kukaa i Mfalme zostają parą, na co nie zgadza się Kira.
TEN. MARATON. BYŁ. SUPER!!!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że następne rozdziały dopiero w marcu... Ale rozumiem ;) Szkoła :P