poniedziałek, 6 maja 2019

Rozdział 133

Na Białej Ziemi wstał nowy dzień. Zwierzęta przebudziły się do życia. Zapowiadał się słoneczny dzień. Stado białoziemców, właśnie się obudziło, gotowe do działania. Nora i Kisu wybrali się jako para królewska by wysłuchać raportów, natomiast lwice polujące pod czujnym okiem Idii, ruszyły w stronę pastwisk. Po drodze jak zawsze trwała gorąca dyskusja.
-Czemu nie ma lwów polujących!?  Tylko ciągle LWICE POLUJĄCE,-zaznaczyła z naciskiem Kiki, maszerując przed siebie.
Najbliżej niej była Zoe. Młoda lwica prychnęła.
-Bo samce nie mają do tego talentu. Pewnie nawet nie odróżniają antylop od zebr!
-Racja!-przytaknęła Kiki
-Co oni by bez nas zrobili?-zaśmiała się złota lwica z pomarańczowymi uszami.
-Nie każdy samiec. Jicho i Hakimu lubię polować,-mruknęła Imani, która miała dość tych rozmów. Specjalnie przyspieszyła, by zrównać się z Idią i Lili.
Towarzyszki przewróciły oczami.
-Ale jedno trzeba przyznać, żaden lew nie będzie równie dobry w tym jak lwica,-zakończyła temat Kiki. Jak zawsze.

Gdy lwice dotarły na pastwisko, rozdzieliły się, dzieląc na grupy. Miały tylko kilka minut na upolowanie oryxów na śniadanie dla całego stada.
Imani uśmiechnęła się. Była w swoim żywiole. Przywarła do ziemi i razem z Idią, mknęły w stronę zwierzyny, starając się być jak najbardziej niewidoczne.
***
Kilio przeciągnęła się, czując jak łagodne promienie słońca wpadające do jaskini ogrzewają ją. Pomlaskała kilka razy, czując, że ma ochotę się napić. W nocy nie można było wychodzić z jaskini. To znaczy, można było, ale tylko w nagłych wypadkach, jak mówiło prawo założone przez Norę i Kisu, mające służyć ich bezpieczeństwu. Tym samym, od ostatniej pory gdy piła, upłynęło dużo czasu.
Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy wyjść teraz czy pózniej, ale właśnie w tym momencie podeszła do niej Nyeusi.
-Za ile dni wrócisz do treningów?
-Hej, Nye,-przywitała się uprzejmie lwica. Znała swoją przyszłą rolę i wiedziała, że gdy tylko Nyeusi uzna to za osobne, miała zostać główną lwicą walczącą, więc trzeba było trenować.-Daj mi jeszcze miesiąc, malutka powinna niedługo przestać pić mleko.
-Stęskniłam się za moją najlepszą lwicą, co zrobić,-uśmiechnęła się czarna lwica. Przez chwilę stała wpatrując się w lwiątko w łapach Kilio, pewnie rozmyślając o czymś, nim odwróciła się, by porozmawiać z Kodą.
Kilio chwyciła delikatnie lwiątko w swój pysk. Zauważyła, że Hodari opuścił jaskinię, a ponieważ nie czuła się głodna, postanowiła go poszukać.
Zeszła z Białej Skały pełna optymizmu. Od razu skierowała się w stronę wodopoju czyli w najbardziej pewne miejsce.
Intuicja lwicy jak zawsze jej nie zawiodła.
Hodari leżał na płaskim kamieniu, wpatrując się w błękitną wodę. Kilio podeszła do niego. Hodari odwrócił się w jej stronę, a na jego pysku od razu pojawił się szeroki uśmiech.
-Wiedziałem, że przyjdziesz. Mam dla ciebie góralka na śniadanie,-przyciągnął łapą małe martwe zwierzątko. Kilio ułożyła się obok niego, odkładając Asantę obok nich.
Polizała Hodari'ego za uchem, po czym zabrała się do jedzenia.
Hodari wziął lwiczkę w łapy i zaczął się z nią bawić. Mała chwytała jego nos, śmiejąc się, albo zabawiając ojca kilkoma ledwo wypowiedzianymi zdaniami.
Gdy Kilio zjadła, również przyłączyła się do zabawy.
***
Kira zanurzyła kły w mięsie oryksa, przeżuwając je szybko. Było ciepłe i pyszne. Zjadalne. Obok niej siedział Mfalme, także zajadając się ze smakiem. Pozostali członkowie stada, czekali aż przyjdzie ich kolej. Najpierw jedli członkowie rodzin królewskich, doradcy, lwiątka, liderzy poszczególnych dziedzin, pózniej dopiero lwice polujące i lwice i lwy walczące.
Gdy Kira w milczeniu skończyła swój posiłek, wyszła z jaskini. Mfalme pobiegł za nią, zatrzymując siostrę.
-Kira, masz ochotę się pobawić?
-Pózniej Mfalme, jestem zajęta,-burknęła lwiczka, schodząc z Białej Skały.
-Nie martw się książę.
Smutny biały lwiak, odwrócił się na dzwięk swojego imienia. Zaza, siedziała w oczekiwaniu. Mfalme westchnął:
-Nic mi nie jest.
-Wiem co mówię, książę. Miło jest obserwować jak ty i twoja siostra dorastacie. Byłam u twojej babci, Wise. Powiedziała mi , że jeśli chodzi o problemy z Kirą, to jedynie jej przyjaciele mogą zapewnić jej dość siły.
Mfalme po chwili zamyślenia kiwnął głową.
-Dziękuję.
-Do usług, książę Mfalme!-po tym słowach wzbiła się w niebo i odleciała by dalej patrolować Białą Ziemię.  Mfalme wstał na równe łapki i dołączył do Hakimu, który właśnie szykował się do wyjścia na sawannę.
***
Kira mknęła przez sawannę, kierując się w stronę skałek. Domyślała się, że będzie to jedyne miejsce, gdzie zapanuje cisza. Skałki były co prawda rozgrzane, ale księżniczce to nie przeszkadzało. Usiadła na jednej ze skał, by przyglądać się ze zmrużonymi oczami w horyzont.

I wtedy szczerze zatęskniła.
Miała ochotę wezwać swoich przyjaciół i wyruszyć z nimi na wielką misję.  Co jednak, jeśli tak naprawdę nie była na to gotowa? Mała lwiczka. Jedna z misji była niewypałem, a Hasira na pewno czekała na odpowiednią okazję by nią zawładnąć. Kira nie chciała być problemem.
W nagłym przypływie wstała.
Łapki same poniosły ją w stronę wodopoju.  Zmęczonym wzrokiem wpatrywała się w bawiące tam lwiątka. Nguvu bawił się w zapasy z Luną, natomiast jej brat z Hakimu. Na widok najsilniejszego z lwiątek, Kira uśmiechnęła się szczerze. Widać, że dobrze bawił się z córką Binti, a ją to cieszyło.
-Kira! Chcesz dołączyć?-Kukaa spoglądała prosto w oczy ciemnozłotej lwiczki,-Właśnie łowie kamyki z kałuży. To świetna zabawa!
-Może pózniej,-odrzekła lwiczka. Wyprostowała się.-Muszę z wami porozmawiać. Z moja Lwią Gwardią.
Nguvu, pozwolił powalić się Lunie na ziemię. Jicho i Jasiri wymienili spojrzenia. Jedynie Kukaa od razu podbiegła do księżniczki, zarzucając jej łapki na szyję.
-Tak się cieszę! Czyli znów działamy jako straż?
-Zle mnie zrozumiałaś,-Kira odepchnęła delikatnie przyjaciółkę. Obiegła wzrokiem zgromadzonych,-Przyszłam ostatecznie zamknąć straż. Na zawsze. Myślę, że nie jesteśmy gotowi.
-Szkoda, że wyrzekasz się tak pięknego daru,-westchnęła Giza, siedząca obok Lea. Ogonem dała znać towarzyszką i wspólnie odeszły trochę dalej. Luna odwróciła się jeszcze w stronę Nguvu, posyłając mu znaczące spojrzenie.
-Mfalme, masz ochotę.. poszukać góralków?-zaproponował zmieszany Hakimu
-Em.. okej,-mruknął Mfalme. Wstał z miejsca i z lewkiem zagłębili się w wysokiej trawie.
Kira została sama z towarzyszami, bo nawet Kamba i Hope odeszły, pozostawiając ich samych.

-Więc..-Jicho nerwowo przebierał łapkami,-Czy ta decyzja jest ostateczna?
-Przecież świetnie sobie radziliśmy, Kira! To tylko jedna misja..-Jasiri prychnął,-Jesteśmy świetni. To był nas cel, nasz znak, na bycie kimś!
-Jasiri ma racje. Pozycja była..-Jicho nie dokończył, bo przerwała mu Kukaa:
-Kira, co się dzieję? Czemu tak się zachowujesz?
-Jak! Zachowuję się zupełnie normalnie!-zdenerwowała się lwiczka,-Robię to co muszę! JA.. ja nie chce być jak ona, a będę taka, jeśli nie okiełznam ryku. Jestem.. zbyt słaba.
-Nie jesteś!-zaprzeczył Jasiri
-Koniec, zamykam,-mruknęła odważnie Kira, prostując się.
Wtedy odezwał się milczący przez całą rozmowę Nguvu. Podszedł tak blisko Kiry, że niemal dotykali się nosami.
-Zrobiłaś to już dawno, ale powstrzymało cię to, że chcesz dalej prowadzić naszą straż.Uważam, że powinnaś być z nami szczera, jako przyjaciółka. Więc pytam, co takiego się stało? I nie mów że nic.
Kira nerwowo spoglądała na niego.
-Hasira mi się objawiła.
-A ty się boisz ,że staniesz się jak ona?-Nguvu wyglądał na wyraznie zdziwionego,-Nigdy się taka nie staniesz Kira, a wiesz dlaczego? Bo my ci na to nie pozwolimy. Jesteśmy Lwią Gwardią. Na zawsze połączeni, co kolwiek się stanie. Prawda?
-Tak.
Kira przytuliła się do piersi Nguvu. Lewek mocno przycisnął czoło do jej główki, by dodać jej otuchy. Reszta przyjaciół zbliżyła się, również przytulając się do Kiry. W takiej pozycji czuli się dobrze. Znów byli w komplecie.

Gdy od wielkiego , pełnego przyjazni przytulasa się odkleili, Jicho zaproponował zabawę w wodzie, na co reszta przystała. Nguvu, Jicho rzucili się w stronę wody. Kukaa przystanęła jeszcze na moment, by polizać Kirę za uchem, po czym również za nimi pobiegła, dzierżąc na ramieniu znamienie lwiego strażnika.

Kira przyglądała się przyjaciołom z uśmiechem malującym się na pyszku. Po raz kolejny jej pomogli. Kira postanowiła , że znów uwierzy w siebie i stanie się silną księżniczką. Teraz, była gotowa rzucić wyzwanie wszystkiemu.

Dopiero po chwili zorientowała się, że obok niej stoi Jasiri, wpatrujący się we własne łapki. Zmarszczyła brwi.
-Nie lecisz za resztą?
-To przeze mnie tak?-najodważniejszy znowu podniósł wzrok na lwiczkę,-Przez to co działo się tamtej nocy. Wtedy kiedy uciekłaś i zamknęłaś straż. Kira, ja..
-To nie twoja wina, ale Hasiry
-Nie dokońca. Gdybym się wtedy z nią nie całował..
-Serce nie sługa.
-Ty myślisz, że ja coś do niej czuję? To mnie zaskoczyło!-upierał się lewek,-Mi zależy tylko na tobie.
Kira zamrugała.
-Jesteśmy lwiątkami, skąd mam wiedzieć że to prawdziwe, trwałe uczucie? Nguvu przeszło.
-Nie przeszło mu, możesz mi wierzyć. I mi też nigdy nie przejdzie, bo czuję , że naprawdę się w tobie zakochałem. Chcę byś była szczęśliwa, dlatego zrozumiem , jeśli wybierzesz go.
-Nie wybieram żadnego. Przynajmniej narazie. Jeśli chcesz to poczekaj aż podrośniemy , a może pewnego dnia dam ci szanse,-Kira odwróciła się, by dołączyć do towarzyszy bawiących się w wodzie.
Jasiri przyglądał jej się chwilę, nim ruszył w ślad za nią.

Basa wzięta stąd--->https://historia-ksiezniczki-valentine.blogspot.com/

Dziękuję za przeczytanie (i skomentowanie) rozdziału :) Następny już w drodze! 
Dawno nie było pytanek:
1.Myślicie, że Kira da szanse Jasiri'emu? Czy pasuję do siebie?
2.Kira dobrze zrobiła, że dalej prowadzi Lwią Gwardię?
3.Myślicie, że między Nguvu a Luną coś zaiskrzyło?
Pozdrawiam! ^_^

2 komentarze:

  1. Hurra, nowy rozdział! :)
    1. Kto wie.
    2. Tak.
    3. Tak xD
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, mam też nadzieję, że niedługo wrzucisz coś na blog o Uasi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Cieszę się, że rozdział się spodobał i dzięki za odpowiedz na pytania! ^_^ Nowy rozdział z Uasi już prawie gotowy. Również pozdrawiam c:

      Usuń