wtorek, 21 lutego 2017

Rozdział 16

Na wstępie,pragnę powiedzieć..że wydarzenia trochę przyspieszyłam,ale myślę,że rozdział mi wyszedł.Sorry,za błędy.
Dedykuję go Lea
Twoje komentarze,powstrzymują mnie na duchu~dziękuję
-------------------------------------------------------------------------------
Zwierzęta,zgromadziły się już pod skałą.Nasza nowa majordamuska,Zaza,podleciała pod moje łapy i się ukłoniła.Westchnęłam z irytacją i zaczęłam wchodzić na szczyt.Z nutą strachu,otoczona spojrzeniami.Matibabu czekała na mnie,mając w ręku niebieską farbę.Na dole zdążyłam już dostrzeć,moją siostrę,jej partnera i ich córkę-moją siostrzenicę,Shani.Widziałam także moich przyjaciół i stado.Wszyscy z zapartym tchem czekali,aż wejdę na górę.Kiedy już się tam znalazłam,dostrzegłam na niebie,Mfalme.Wpatrywał się we mnie z uśmiechem,który odwzajemniłam.Nie wiedziałam,jakie emocje mną kierowały,kiedy szamanka...namalowała na moim czole znak koła i zaszła,zostawiając mnie samą.Udała się do swojej jaskini,dokończyć mój obrazek.Patrzyłam na całe nasze królestwo,które czekało na mój znak.Ale wiecie co? Zacznę od początku.....



Jak każdego dnia,obudziły mnie piski lwiątek.Dzieci moich przyjaciół,ani na chwilę,nie mogli ustać w jednym miejscu.Złapałam się za głowę,modląc się aby ten koszmar minął.Na szczęście,wraz z zjedzeniem dużej antylopy,przeniosły swoje krzyki na sawanne.Teraz,mogłam w spokoju odetchnąć.Wtuliłam się w grzywę Moto,który uśmiechnął się do mnie.
-Jak się spało?-spytał
-NI jak,znowu miałam ten sen o lwie z czerwonymi oczami
-Może,zapytasz się Matibabu,co on oznacza?
-Masz rację,ale dopiero..kiedy mi leń przejdzie
-Wise! 
-No dobra,-ruszyłam się by wyjść z jaskini.Nie chciało mi się w ogóle chodzić,ale cóż.Poszłam więc na sawanne,a później do jaskini szamanki.Kiedy się u niej znalazłam,zobaczyłam,że siedzi do mnie tyłem i maluję coś na ścianach.Chrząknęłam.Odwróciła się i na mój widok,czule się uśmiechnęła.
-Co cię do mnie sprowadza,Wise?
-Mam od paru dni..dziwny sen.Chcem,żebyś mi powiedziała co oznacza
-Zrobię,co w mojej mocy,-wskazała mi łapą miejsce,gdzie miałam usiąść.Wykonałam jej polecenie.Szara lwica,wyciągnęła jakąś miksturę i namalowała mi na łapie znak ខ.Wypowiedziała jakieś tajemnice słowa i kazała mi powiedzieć swój sen.Opowiedziałam,nie pomijając żadnego szczegółu.PO wszystkim,zmazała mi znak i odeszła trochę dalej.
-Matibabu,co oznacza ten sen?-zapytałam,już z lekka podenerwowana 
-Uważaj Wise,szczerz się białego lwiątka o czerwonych oczach,ono przyniesie na ciebie..jak i twój ród....coś złego.Nie mogę ci więcej powiedzieć,-po czym zniknęła.Miałam ochotę ją udusić.Dalej,byłam bez niewiedzy.Chciałam,dowiedzieć się więcej,ale było już za późno by wypytywać.Po prostu,wróciłam na skałę.Czekała tam na mnie,niemiła niespodzianka.Moi przyjaciele,rozmawiali o czymś napięcie.Kiedy,dostrzegli moją obecność,zamilkli.Po chwili jednak,Taje powiedziała:
-Co do ziemi,to podjeliśmy już decyzję.
Busara:Jak wiesz,jeśli nie wybierzemy władców,naszą ziemię....
Kilio:.....zgarną inne stada.
Nyeusi:Tak więc,musimy wybrać władcę i nazwę ziemi
Ja:No tyle,to sama wiem
Taje:Już ją wybraliśmy i....
Wszyscy:....jesteś nią ty!

-Pogrzało was!!-krzyknęłam,kiedy znaleźliśmy się daleko za skałą.
-Wszyscy się zgodzili,-próbowała tłumaczyć Taje
-Zguć się,nikt inny się nie nadaję,-mówił Busara
-Jak nikt? A wy! Nie rozumiecie,że nie chcem być królową,nawet nie mam potomków!
-Ale masz partnera,-powiedziała Kilio,-pamiętaj także,że wychował cię król Tęczowej Krainy.
-Wise..proszę,przemyśl to,-na tym słowie Nyeusi,odeszła,a za nią inni.
Nie wiedziałam,co mam robić.Walnęłam w najbliższe drzewo.Obok mnie,pojawił się Moto.Przytulił mnie i szepnąć do ucha..coś w stylu ,,Będzie dobrze".Nie wiem Moto,nie wiem.Nigdy nie wiadomo co się wydarzy.DO tego czuję,że...spodziewam się lwiątek.


I tak,docieramy do obecnego momentu.Razem z lekkim wiatrem,ob krążają mnie liście.Wzdycham,czując ulgę.Wiem,że teraz wiele się zmieni.Oczywiście,że się boję,ale życie nauczyło mnie jednego,co kolwiek się stanie...warto mieć u siebie zaufane osoby.
Zamknęłam oczy i wydobyłam z siebie ryk.Po chwili,pojawił się koło mnie Moto i wspólnie zaryczeliśmy.Tą czynność,powtórzyły lwice i lwy.Natomiast zwierzęta,oddały nam ukłon.Przytuliłam się na lwa i spojrzałam,na wizerunek mojego ,,ojca",wysoko w niebie.Uśmiechał się do mnie,po chwili zniknął,a ja..już nie czułam smutku,tylko radość.Wiedziałam otóż,że co kolwiek się wydarzy,mam u swojego boku ekipę,która zawsze mi pomoże.

-Więc jak nazwiecie,naszą ziemię?-odezwało się jedno,że zwierząt na dole.Wiedziałam,że jako pierwsza królowa,mam trudne zadanie.Bo to ja i Moto,zdecydujemy o dalszym losie ziemi.W głowie miałam wiele nazw,ale jedna wydawała mi się najbardziej idealna.Symbolizowała ona to,że nie ocenia się kogoś po barwie,że jesteśmy jak inne lwy i mamy w sobie miłość i przyjaźń.Poza tym na tej ziemi,znajdowało się wiele kwiatów,o takim kolorze.Stanęłam więc prosto i z czystym spokojem,powiedziałam:
-Biała Ziemia,-co wywołało,wiele wiwatów i oklasków.

1 komentarz:

  1. Genialny rozdział !!!!!!!!!!! Dziękuje za dedykacje , kocham twój blog!!!!!!!!!!!! Biała Ziemia - Fajna nazwa !!!!

    OdpowiedzUsuń