Hasira została pokonana,wraz z Shetanem.Można było powiedzieć,że odnieśliśmy zwycięstwo.Niestety zginęła dziesiątka białoziemców (bo ofiar z grupy Hasiry było o wiele więcej) i Arro, i Busara.
Pożegnałam się z Adele,która musiała wracać już do siebie ze swoim stadem i jej podziękowałam za pomoc.Podobnie zrobiłam w przypadku Kory.Kilio pożegnała się z braćmi.
Sama Kilio z Nyeusi straciły najbliższych,mi samej chciało się płakać,kiedy dowiedziałam się o śmierci Busary i Arro.Pewnie później to zrobię,ale na razie musiałam załatwić co innego.
Huruma i Aishi leżeli koło siebie.Byli w więzieniu,leżacym z innej strony Białej Skały.Była to mała grotka.Pilnowali ich strażnicy,ale na mój znak rozsunęli się.Zatrzymał mnie wcześniej Ndoto.Kiedy spojrzałam w jego oczy,zaniemówiłam.Znów były niebieskie! Teraz jeszcze bardziej widziałam w nich podobieństwo do swoich.To była dobra nowina.
-Mamo,co zamierzasz?
-Nie mieszaj się na razie synu,-powiedziałam,-sprawdź ,jak Matibabu i Rafa radzą sobie z rannymi,dobrze?
Ndoto skinął głową i odbiegł.Wybaczyłam mu,miał dobry plan,kiedy przepędził większość złych sojuszników Hasiry i powstrzymał Huru.Zyskał w moich oczach.
Weszłam do jaskini,gdzie dwa lwy Od razu wstały.
-Aishi,możesz iść spotkać się z synem.Lwiątka wróciły właśnie z kwa siri.
Aishi skinęła głową,trochę zaskoczona,że jej syn był w tamtym miejscu.Następnie,spojrzała na Hurumę i odbiegła,skinowszy mi głową.Zostałam sam na sam z Huru.
-Dlaczego to zrobiłeś?
Spojrzał na swoje łapy.Powtórzyłam pytanie.W jego oczach coś błysnęło,kiedy na mnie spojrzał.
-Zawsze czułem się gorszy.Nie byłem do ciebie podobny ,złamałem sobie łapę przez co czułem ból, nigdy nie byłem brany za prawdziwego księcia,czy nawet następcę tronu.
-Hurumo,nie byłeś brany na następcę,bo od początku była nią Nora i tylko ona,nawet nie Lajla.Miałeś być jako lew walczący.Jesteś księciem i moim synem,ale było ci to za mało,żeby walczyć u boku zabójczyni twojego ojca?
-Przybranego..
-.Ale kochał cię jak własnego.A podobieństwo? Sierść synu.Nie bez powodu przodkowie postawili cię na mojej drodze,a dzień kiedy zostałeś moim lwiątkiem stał się moim najpiękniejszym.I nigdy tego dnia nie żałowałam.
Huru oczy się zaszkliły.
-Przepraszam,mamo.
-Tyle złego dzisiaj się wydarzyło,ale przekaże ci co jest cechą wielką rodzica.Przebaczenie,-przytuliłam syna.
-Naprawdę? Na to nie zasuguje,mamo.
-A żałujesz?
-Tak.
-Więc ci wybaczam,-przytulił mnie mocniej.
Wyszliśmy z jaskini.Nora,Lajla i Ndoto podbiegli do mnie i Huru.
-Przepraszam..-powiedział Huru,-..Nora,Lajla,Ndoto tak bardzo was kocham.Przepraszam.
Nora spojrzała na rodzeństwo i podeszła krok do przodu.
-Wybaczamy.
Cała trójka się przytuliła.
*
Podeszłam do Kiona.Brązowy lew czekał na mnie na czubku Białej Skały,wpatrzony w horyzont.Usiadłam obok niego,a chłodny wiatr musnął mój pyszczek.
-Muszę już wracać ze stadem na Tęczową Krainę.Powiem ci,że mówili,że dobrze,że walczyli.Niektórzy przyznali,że miło było cię zobaczyć.
Skinęłam głową.Kion dodał.-Naprawdę teraz się zajmę Tęczową Krainą.Moje lwy zaczynają już rozumieć współczucie.
-Kion..dobrze,że jesteś,-szepnęłam i nieoczekiwanie go przytuliłam.
Kion chyba się uśmiechnął,bo poczułam jak przesuwa językiem za moim uchem.
-Może to za wcześnie,ale czy mógłbym wracać na Białą Ziemię prawie codziennie.
-A dasz radę zajmować się swoją ziemią?-spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Zdecydowanie,-nasze usta musnęły się w długim pocałunku,-Kocham cię,Wise.
-Ja ciebie..-niebieskie oczy mi błysnęły,-..też.
Znów się pocałowaliśmy.
*
Narrator
Kilio i Hodari, czyli lwiątka, wybiegły z jaskini mimo zakazu.Pobiegły nad wodopój,gdzie usiedli na płaskim kamieniu.Kilio II wpatrzyła się w horyzont.Wkrótce odbędzie się pogrzeb.W oczach mignęła jej łza.
-Co teraz będzie,Hodari?
-Teraz..teraz będzie już dobrze,-uśmiechnął się lewek.Położył łapkę na łapce Kilio.-Wiesz..może chciałabyś zostać ..moją...
-Hodari,mam pytanie,-przerwała mu lwiczka.Uśmiechnęła się.-Może zostaniesz moim chłopakiem?
Hodari zaśmiał się cicho.Tak,to było w jej stylu.
Przytulił ciemnozłotą.
-Oczywiście,że się zgadzam.A ty,zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak,-odsunęła się i dotknęła jego łapki,-a teraz..gonisz!
Hodari poderwał się i ruszył za lwiczką.
*
Bora postawiła sobie za cel,że będzie dobrą matką dla Rihayi.Lwiczka przewróciła się w jej łapach i Bora wiedziała,że za chwilę będzie musiała ją obudzić na pogrzeb jej dziadka.Bora przeniosła wzrok na wyjście z jaskini.Gdzie kolwiek była Sun,napewno żyła i wróci.Bora wtuliła się w Barafu,który polizał ją za uchem.Lew przeniósł spojrzenie na Rihaye.
-Jest piękna.
-Najpiękniejsza,-szepnęła Bora
*
Wise
Pogrzeb był dla każdego smutkiem.I prawie wszyscy płakali.Przytuliłam się bliżej Kilio,która stała jak z kamienia,podczas kiedy ja ryczałam.Matibabu pochyliła się nad ciałami zmarłych.
-Niech ich spokój będzie dla nas rytuałem.Odchodzą z Kręgu Życia,ale pamięć o nich i dobre słowo tu pozostanie.
Mto także płakał nad śmiercią przyjaciela,I Taje i dzieci Busary.Wszyscy ,którzy byli bliscy.Nawet Maji.
Kamba wyglądała jak siódme nieszczęście.Po pogrzebie pobiegłam więc za nią.Kamba ułożyła się w ciemnym koncie z kilkoma jagodami w łapie.Wybałuszyłam oczy.
-Kambi,proszę..nie możesz ich zjeść,są trujące..
-A po co mam zostać?
-Bo masz dla kogo.Chaki,Teo i Imani.Dla mnie,Taje,Kilio..Kambi..
-Wiem Wise,-podniosła na mnie wzrok,-tylko to takie trudne.Bardzo go kocham.
-I kiedyś znów się spotkacie,-przytuliłam ją.
Kamba się jednak odsunęła i położyła ogon na brzuchu.
-Cieszył się z tego,że znów jestem w ciąży.
Byłam zdziwiona,ale i szczęśliwa.Przytuliłam ją delikatnie.
*
Wspięłam się na czubek Białej Skały.Zwierzyna wróciła,ale ja kierowałam się tylko do stada.
-To był ciężki czas.Wygraliśmy i przegraliśmy zarazem.Wiem jednak,że cokolwiek się wydarzy,przejdziemy przez to razem.
*
Narrator
Nyeusi i Kilio w końcu zaczęły płakać,kiedy umknęły wzrokowi innych.Kilio przytuliła mocno Nyeusi.Wiedziała,że ta tęskni za przyjacielem.A Kilio? Kilio tęskniła za Busarą,równie mocno co ich własne dzieci.
-Nyeusi..-w oczach Kilio coś błysnęło.
-Busara był zawsze wtedy ,kiedy go potrzebowałam.To mój przyjaciel.Ja..mi jest trudno.
-Mi także,kochałam go całym sercem.
Obie lwice mocno się przytuliły,zalewając łzami.
*
Następnego dnia.
Kiedy Wise się obudziła,od razu opuściła Białą Skałę,by stanąć na jej czubku.Z daleka widziała Imani i Ndoto,już cieszących się porankiem.Wise uśmiechnęła się lekko.Wtedy właśnie usłyszała kroki,więc się odwróciła.Huruma usiadł obok niej,a biała sierść lekko pofalowała.
-Matko..muszę ci coś powiedzieć,-spojrzał na Wise,-nie wygnasz mnie,ale ja nie potrafię tak..to już nie jest mój dom,bo o własny się dba.Aishi się zgodziła.
-Na co? Huru,co ty mówisz.To twój dom!
-Postanowiłem odejść z Białej Ziemi.Założyć własne stado.
Wise przełknęła ślinę.Jej syn chciał odejść.Było to gorzkie.Wise poczuła jednak,że mimo wszystko nie będzie w stanie go zatrzymać i gdzieś tam,decyzja jest słuszna.Pozostało jej tylko marzyć,że znowu spotka swoje dziecko.
Wise przytuliła bokiem syna.
-Dobrze,jeśli tego chcesz.
-Dziękuję
*
Wakati znalazł Mady przy skałkach.Lwiczka od razu zaproponowała zabawę .Zaczęli od berka,później zapasów i na koniec chowanego.Kiedy lwiak znalazł przyjaciółkę ,westchnął:
-Muszę ci powiedzieć coś.
-Mów.Nie gryzę.
-Tata i mama powiedzieli ,że opuszczamy Białą Ziemię.Mamy odejść daleko.
Oczy Mady rozszerzyły się.
-Ale pozostaniesz moim przyjacielEm?
-Tak,-przytulił lwiczkę ,-i pewnego dnia tutaj wrócę.
*
Przytuliłam mocniej Hurumę,żeby pozwolić mu później przytulić rodzeństwo i przyjaciela.Do mnie podbiegł Wakati.Polizałam go za uchem i przytuliłam.
-Kocham cię,Wakati,-szepnęłam,-opiekuj się mamą
-Dobrze babciu,-szepnął lwiak i mnie mocniej przytulił.
Kiedy Huru odchodził,czułam dziwne uczucie.Biały lew,wraz z Aishi i Wakatim opuścili Białą Ziemię.Mady ,Aria i ja spoglądaliśmy w ślad za nimi.
Huru znalazłam w Miejscu Płomieni,kiedy przemarzał chłodem.Taje namówiła mnie,bym ja i Moto go adoptowali.Stał się od tego dnia moim synem,bratem Lajli,Nory i Ndoto.Tym o którym mówiła przepowiednia.A teraz odchodził z partnerką i synem.Był moim synem i taka była prawda,co kolwiek by się nie stało,niczego nie żałowałam.
*
Tego samego dnia,odwróciłam się w stronę Nory,Lajli i Ndoto.Uśmiechnęłam się ciepło.
-Spełniam swoją obietniCę Ndoto.-ponownie odezwałam się do całego stada.-Strachoziemia pozostała nasza.Nosić będzie miano Miejsca Skał,gdyż pozostał w nim dalej ten mrok.Teraz to wszystko jest nasze,białoziemców.I najważniejsze,pozostała przyjaźń i miłość.Żałoba nie minęła,ale mam prośbę,świętujmy dzisiaj śluby moich dzieci.Nory i Ndoto.
Nora wyglądała pięknie z kwiatem w uszach idąc koło brata.Oboje stanęli obok swoich ukochanych,a Rafa zaczął przysięgę.Siedziałam obok Lajli i Msimu.Z uśmiechem patrzyłam w przyszłość.
Nagle się podniosłam,akurat w momencie ,kiedy Rafa ogłosił moje dzieci małżeństwem.Ogonem wskazałam na coś na nocnym niebie.Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku.
Gwiazdy.
Pełno spadających jasnych punkcików.
Uśmiechnęłam się,a wraz ze mną pozostali.To było naprawdę piękne.
KONIEC SEZONU 2
Hej,tak więc nadszedł koniec sezonu 2 i za nie długo wielki maraton sezonu 3 wschody i zachody! Wśród rozdziału ukryłam hasło,możecie go wyszukać.Trochę zagmatwany i smutny,ale myślę,że to jest idealne zakończenie tego sezonu.
Pozdrawiam c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz