czwartek, 9 sierpnia 2018

Rozdział 102

Stanęłam na szczycie Białej Skały i z niedowierzaniem wpatrywałam się w dal.
-To wszystko nie tak miało być!-krzyknęłam,odwracając się do przyjaciół.Taje stała blisko Mto,Busary i Kilio.Nyeusi natomiast obok Maji,Kamby i Arro.Nora,Kisu,Lajla także tu byli.Reszta czekała wewnątrz jaskini.
-Nie ważne jak miało być,-Nyeusi spojrzała w moją stronę,-liczy się to,co jest.Wise,twoi synowie się zbuntowali.Za chwile rozpocznie się wojna i to największa w historii Białej Ziemi!
-Nie wiadomo,czy wyjdziemy z niej cało,-mruknęła Kilio,wtulając się mocniej w Busarę.Podobnie zrobiła Kamba z Arro.
-To co według was mam zrobić!? Kazać zabić moje dzieci? Rzucić całe stado  na walkę,z której mogą nie wyjść?!
-A masz jakiś wybór,Wise?-Mto
-Możemy jedynie uciec i oddać się bez walki,-Kilio zmarszczyła brwi,-a tego nie lubię.
Westchnęłam.
-Hasira sprowadziła potężne siły.Ciężko będzie.
-Wysłałaś już kogoś na Rajską i Lwią Ziemię?
-Tak.-odpowiedziałam na pytanie Taje,-I na Białą Przystań,już są w jaskini z resztą,ale jest ich za mało.
-Jeszcze ja sprowadzę tu Tęczowoziemców,-Kion spojrzał po zgromadzonych.
-Nie nie będzie dobry pomysł.Nie będą chcieli walczyć o obcą ziemię,z szansą na śmierć i do tego,wyczują naszą słabość,-powiedziała Taje
-Masz trochę racji..ale ich przekonam.Nie mamy wyboru..
-Trawoziemcy stanęli by do boju.Ale nie zdążę ich sprowadzić,-Ni wyszedł z jaskini.
Westchnęłam gorzko.
-Dobrze.Pobiegnij po swoich.
Kion skinął głową .Odbiegł.
-Nie zabijajcie moich synów,a jedynie uwięźcie.
-Nie spodziewałam się tego po Ndoto,-szepnęła Nora
-Ja też.
Lajla nagle się gwałtownie podniosła.
-Mamo,a co z lwiątkami? Mamy je zostawić na Białej Skale?!
-Nie.Powinny udać się do jakiejś kryjówki,-rzuciłam ,spoglądając po przyjaciołach.
Oczy Lajli się zaświeciły .
-Wiem już gdzie.-biała spojrzała na Norę,jednak lwica nie znała odpowiedzi.-Kwa siri. To miejsce ukryte za wodospadem.Odkryliśmy je za dziecka.
-To dobry pomysł,-przyznała Nora
-Tylko czy Huru się nie domyśli?
-A dlaczego miałby szkodzić lwiątką?-rzuciła Lajla,-poza tym nawet wy o nim po części zapomnieliście.
Musiałam przyznać Lajli rację.To miejsce było dobre do schowania najmniejszych.

Przygotowania zaczęły się od razu.Kazałam pilnować Wakatiego,na wszelki wypadek.Nyeusi i Mto uczyli coraz zacięcie walki.Zwierzęta przeniosły się na dalsze tereny,na wszelki wypadek.Wszystko obserwowałam,modląc się,żebyśmy zdążyli.
Wybrałam do pilnowania najmłodszych Kambę,która jednak zrezygnowała,sugerując,że każdy powinnnien walczyć.Nie mogłam się niezgodzić.Tak więc w końcu miała  lwiątek pilnować Imani.Brązowa zgodziła się,jako ślepa nie miałaby niestety większych szans.Lwiątka pouczyłam by były grzeczne.

Treningi szły zapartym tchem.Msimu obawiał się trochę,ale mimo wszystko zdecydował się w tym wziąć udział.
Kion wrócił szybko z tęczowoziemcami.Było ich dużo,ale jak się spodziewałam,niespecjalnie chętni do walki.Kion jednak powiedział mi,że cieszą się,bo nigdy nie mają wrogów,a lubią walczyć.Miałam jednak złe uczucia.Te lwy śmiały się ze mnie gdy byłam mała,dlatego stadka tęczowoziemców unikałam.Przynajmniej nie było Uzuri i tej jej koleżaneczki.

Rajskoziemcy i Lwioziemcy przybyli o później nocnej porze,ale zarówno Adele jak i Kora były gotowe nas wspierać.Mogłam więc odetchnąć z ulgą,chodź bitwa nie będzie lekka.Postanowiłam ,że Imani towarzyszyć będzie również Shira.Nie chciałam by się narażała.Zgodziła się,zwłaszcza,że mogła pilnować także ciężarnych i starszych lwic,a nie tylko lwiątek.
Matibabu i Rafa mieli być w pobliżu by pomagać w razie czego rannym.
Wszystko było gotowe,oprócz moich emocji.
Tę noc spędziłam wraz z przyjaciółmi,przytulona do każdego z nich.Musieliśmy wygrać,byle żeby nikt nie zginął.
***
Siedziałam na szczycie Białej Skały i z niedowierzaniem wpatrywałam się w dal.Hasira już szła w naszą stronę ze swoimi wojskami.Koło mnie usiadła Adele.
-Wygramy.
-Musimy.To mój dom.

Narrator
Hasira zbliżała się szybko ze swoimi wojskami.Szakale,hieny,strachoziemcy i wyrzutki..wszyscy razem pod jej łapami.To było wszystko o czym marzyła.Hasira zatrzymała się przy granicy.Spojrzała na Johari,idącą u jej boku.Hasira dobrze wytrenowała lwiczkę przez te dwa dni w walce,ale wiedziała,że mała nie może mimo wszystko walczyć.Schyliła się.
-Ukryj się na granicy i obserwuj moje zwycięstwo.
-Nie mogę walczyć?
-Nie możesz.Przynajmniej na razie ..-Hasira znów wstała,spojrzała na wszystkich morderczym wzrokiem i czym prędzej ruszyła dalej.Johari wykonała jej rozkaz,natomiast Sawa i Shetan nie mogli teraz odpuścić.Zemsta się dopełniała.
 
Wise dała sygnał Imani,która wraz z Shirą wyprowadziła lwiątka z głównej jaskini.Lwiątka szły niepewnie,nie chciały  opuszczać bliskich ,a walczyć! Zwłaszcza Kilio II.Poszły jednak za opiekunkami ,ciężarnymi lwicami i starszymi.
Wszystkich poprowadziła Lajla,która później miała wrócić na Białą Ziemię,by stoczyć bitwę.
Zaprowadziła ich do Kwa siri,wprowadziła do tajnego przejścia i czule żegnając się z córką i synem,zniknęła.
Lwice ciężarne i starsi położyli się w rogu.Lwiątką odechciało się zabawy.Położyły się obok Shiry i Imani.Brązowej przypomniało się,jak przed opuszczeniem Białej Skały,pożegnała się z rodzicami i braćmi.Kamba szepnęła jej wtedy:"walcze,byście w zostali wolni".
Arro potwierdził jej słowa.
 
Kilio II wtuliła się w starszą siostrę.
-Ale..wygramy,prawda?
Shira niepewnie skinęła głową.
-Białoziemcy się nie poddają.Nie teraz.Dobro musi zwyciężyć.

*
Wise spojrzała na wszystkich.
-Wiem,że będzie ciężko.Musimy jednak walczyć..Przeciwnik jest silny,ale my mamy serca i przodków ,którzy nad nami czuwają.Trzeba bronić nie tylko Białej Ziemi,ale także honoru Kręgu Życia.Walczcie jak jeszcze nigdy.-wyprostowałam się.-Wiem,że jesteście waleczni i obiecuję,że to wszystko co teraz się wydarzy,nie pójdzie na marne.Walczmy o swój dom..-to powiedziała do białoziemców.Wszyscy krzyknęli z radością.
Kilio przybliżyła się i szepnęła do uszu Kiona.
-Tę walkę także ty wygrałeś.Zrób coś dla mnie,po tym wszystkim,ułóż życie z Wise.
Kion zaniemówił zdziwiony.Kilio podeszła do Busary i Nyeusi.Dopiero wtedy kiwnął głową.Dla jego ukochanej i bezpieczeństwa.

Wise prowadziła wszystkie cztery ziemię,podobnie Hasira ze swoimi.Każda z lwic miała inny cel,inne chęci.Ndoto niepewnie prowadził drugą grupę.
Wise i Hasira stanęły naprzeciw siebie.
-Możesz się jeszcze wycofać,-syknęła Wise
Hasira się zaśmiała.
-Zwycięzcy się nie wycofują.Mówiłam ci Wise,że z twojego królestwa wkrótce nic nie zostanie,-syknęła Hasira,-odebrałam ci męża,synów,teraz przyszła kolej na twoje życie.
-Jak mówiłaś,zwycięzcy się nie poddają,-Nora stanęła u boku matki,-Czyli chodziło ci o nas.Sama wypowiedziałaś tę wojnę,niech wszystko się raz na zawsze zakończy!
-Mówisz i masz,-Hasira przygotowała się do skoku.
Jak na komendę,całe stado stworzone przez czarną lwicę rzuciło się na grupę stworzoną przez lwicę białą.Nora spojrzała szybko na matkę,nim rzuciła się w wir walki.Rajskoziemcy,lwioziemcy,tęczowoziemcy stali po stronie Białej Ziemi.Szakale,hieny,strachoziemcy i wyrzutki stronie Hasiry.Jedno było pewne,szanse były wyrównane,a tylko jedna drużyna mogła wygrać.


Wise także rzuciła się w wir walki.

Akurat spadł deszcz.


Lwia Gwardia walczyła zacięcie.Bora i Mia u swojego boku,Shani,Bahati i Koda u swojego.Idia,Usafi i Kora walczyły razem,podobnie jak Barafu z Isaka. Z zaciętością gryźli i drapali.
Powstał gwar,a unoszący się ciemny kurz wszystko zakrywał.

Aishi walczyła z Ni.Natomiast Kisu z Ndoto.
-Co ty wyprawiasz,Ndoto?
-Mam w tym swój plan
Ndoto odsunął się,by przestać walczyć.Kisu spojrzał zaciekawiony.
-W ten sposób,dam radę pokonać Huru.Wybacz,biegnę dalej.Nie obawiaj się..
Ndoto wbiegł na czubek Białej Skały i spojrzał z tamtąt na wir walki.Pokona Hurumę ,nie był po stronie zła.

Lajla widziała Ndoto.Biała rozejrzała się.Msimu walczył z Sawą,a Nora u jej boku.Lajla pokonała lwicę z którą walczyła i zmierzyła ją wzorkiem.
-Gdzie mama?
Nora także zaczęła się rozglądać.Faktycznie nigdy nie było Wise.Nora zmarszczyła brwi,nie przestając się rozglądać.
-Może walczy w środku?
-Mam złe przeczucia.Poszukamy jej?
Nora skinęła głową i z siostrą ruszyły by szukać białej królowej.

Taje walczyła u boku Mto.Oboje zawzięcie powalali i przepędzali.Rzucili się właśnie na stado hien,z zaciekłością je drapiąc i gryząc,puki kundle nie wycofały się.Taje i Mto spojrzeli na siebie z triumfem,lekko się musnęli i dysząc,rzucili się w stronę kolejnej grupki hien.

Nyeusi,Kilio walczyły z szakalami.Busara walczył niedaleko nich.Lew pomału opadał z sił.Wiedział,że szakali jest zbyt dużo i za bardzo się bał,że zrobią krzywdę którejś z jego lwic.Z Nyeusi trzymał się od początku,Kilio pokochał całym sercem.Ba! Była matką jego lwiątek:Bahatiego,Bory i Kisu.
Busara wbiegł w sam środek grupki szakali.Rzucał się na nie,od razu zabijając,gryząc lub drapiąc.W końcu całe stado przypadło do niego.Nyeusi i Kilio nie czekając,ruszyły mu z pomocą.Busara walczył jednak dzielnie,chodź czuł,że i tak prędzej czy później z tej bitwy nie wróci.Utwierdził się przy tym,kiedy szakal wbił się w jego szyję ,a pazurami przeciął bok.

Arro też walczył zaciekle.Rzucał się na obcych,z całych sił uderzając.Pazurami rozcinał bok,gryzł i drapał.Jedna lwica rzuciła się mu na plecy,rzucił ją.
Kamba walczyła dalej.Własnie lwica  starała się na nią skoczyć,ale Kamba w porę przewróciła się na plecy i tylnymi łapami ją odepchnęła.Rzuciła się na nią od razu,wbijając kły w jej kark.Lwica padła martwa.Kamba miała walczyć dalej,kiedy wskoczył na nią brązowy lew.Shetan przycisnął ją do ziemi,pazury wbijając w szyję lwicy.Kamba syknęła z bólu.Shetan uśmiechnął się szyderczo.
-W końcu z tobą skończę!
*
wcześniej
Wise  nie spodziewała się,że to wszystko tak się potoczy.Ona sama od razu rzuciła się na walczących.Skakała im na grzbiety,wgryzając się w ich szyję,drapiąc bok.Z zaciekłością broniła swojej ziemi.
Nieznana lwica na nią wskoczyła.Wise ugryzła ją w łapę,lwica walnęła ją w nos.Wise syknęła.Wskoczyła na lwice,jednym ruchem ją powalając.Lwica sprzedała jej kopniaka w brzuch ,prędko wstając.Wise  obnażyła kły.Kiedy lwica wskoczyła w powietrze,Wise skorzystała i także wskoczyła.Przetoczyły się po ziemi.Wise walnęła ją w policzek,a nieznajoma odpowiedziała ugryzieniem w łapę.
Biała lwica znów wskoczyła na rywalkę.Przetoczyły się ponownie,tym razem Wise przycisnęła towarzyszkę do ziemi i ugryzła ją w łapę.Lwica syknęła z bólu.Wise położyła pazury na jej gardle i wbiła je,chodź miała ochotę płakać,gdy musiała odbierać życię.Ale MUSIAŁA! Było to dla jej ziemi.
Wise rzuciła się na kolejną lwicę,tym razem szybko ją pokonując,kilkoma ciosami łap.Lwica uciekła.Wise z mordem w oczach,skoczyła na jednego z szakali,z całej siły,wbijając pazury w brzuch zwierzęcia.

Coś ją tknęło,gdy zauważyła Hurumę.Rzuciła się w jego stronę,a lew popędził nad wodopój.Tam jednak jakby się rozpłynął.Wise burknęła coś pod nosem,podeszła i napiła się wody.Musiała wrócić i dalej walczyć.
W tym właśnie momencie,łapa wcisnęła ją w stronę wody.Wise zaczęła się dusić,połykać wodę.Zamknęła oczy.
-Nie jesteś moją matką,-syknął Huruma
-J..-Wise nie wydusiłaby i tak nic,przez wodę.Nie wiedziała,co dzieję się w sercu Hurumy.Lew jednak bez niczego,pozwalał by się utopiła.

Kroki zadudniły o ziemię.Nora i Lajla wskoczyły na niską skałę.
-Mamo! Huruma,zostaw ją!

 
Huru odwrócił się do nich z jadem,ale puścił lwicę,kiedy Nora na niego wskoczyła.Rodzeństwo zaczęło bój.Lajla tym czasem pomogła białej królowej.
-Mamo,nic ci nie jest?
Wise wypluła wodę,kaszląc.Pokręciła jednak głową.
-Nie..zaraz dojdę do siebie.
-Może odpoczniesz?
Wise spojrzała,jak Huru ucieka,Nora odwróciła się do matki,była bardziej silna niż jej przybrany brat.Wise pokręciła głową.
-Nie mogę teraz,dalej trwa walka ,moje kochane.
*
Stada walczyły ze sobą dalej.Skakały na siebie,drapały,gryzły,z całej siły starając się wygrać.Wśród nich była także Kamba,która nie mogła się ruszyć i czuła,jak pazury Shetana wbijają się w nią mocniej.
 
Właśnie wtedy,pojawił się Arro.Zepchnął z niej dawniej brata.
-Co ty wyprawiasz?!
-Nie widzisz? Próbuję się jej pozbyć raz na zawsze,-syknął Shetan,-Ale zawsze to możesz być ty.
Arro ustawił się w odpowiedniej pozycji,podczas kiedy Shetan wzbił się w powietrze,skacząc na niego.Arro odpowiedział mu mocno bijąc go w policzek.Pazury wbił w jego bok.Arro i Shetan walczyli ze sobą zacięcie.
Shetan wbił zęby w brata.Arro odpowiedział mu mocno bijąc go w brzuch.Nie znał widać przeciwnika aż tak dobrze,Shetan to wykorzystał,złapał jego łapę ,powalając złotego na ziemię.Arro odpowiedział mu mocnym szarpnięciem  pazurami w jego skórę.Lew walnął go w policzek.Shetan szybko wbił pazury w jego gardło.Prysła krew.Arro padł martwy.

Kamba wydała z siebie głośny krzyk.Nie! To nie mógł być on! Jej ukochany i przyjaciel! Podbiegła do niego i otarła się.
-Arro..przyjacielu..
Shetan spojrzał na nią.
-I dobrze,teraz zabiję cię szybciej.
Kamba spojrzała na Shetana z mordem w oczach.Chodź oczy miała zaszklone ze smutku,to w sercu biło jedno pragnienie.Wystawiła pazury.
-Zapłacisz mi za to,raz na zawsze!
Wskoczyła na Shetana,tak ,że oboje przeturlali się.Kamba z całej siły go walnęła.Napędzała ją teraz taka furia,ze z łatwością,dostała się do szyi lwa.Ale nie..on miał cierpieć.Wbiła pazury z całej siły  jego brzuch.Shetan syknął z bólu.Córka Nzuri wbiła się również w jego szyję,z całej siły także tam wtapiając pazury.
-Umrzesz w cierpieniu,-syknęła przez zaciśnięte zęby.Odwróciła się i ułożyła blisko ciała ukochanego sobie lwa.Nie obchodziła ją bitwa.

Maji widząc ją,podbiegła do niej,żeby ją bronić.Za dużo już stracili członków stada.Maji wyliczyła,że zginęło ponad dziesięciu i dwóch członków stada,akurat wśród nich ci najważniejsi.Przycisnęła się do boku Kamby,by dać jej ukojenie.Kamba płakała.
*
Hasira stanęła oko w oko z Wise.
-Wkońcu..szukałam twoich córek,ale ich nie spotkałam.Szkoda..
-Masz szczęście,że ich nie dopadłaś.A teraz patrz,Hasiro,do czego doprowadziłaś.To ostateczna walka.
Hasira i Wise rzuciły się na siebie.

Nyeusi i Kilio przypadły do boku Busary.Kilio pierwszy raz od tylu lat płakała,podobnie jak Nyeusi.Obydwie przeniosły ciało Busary w bezpieczne miejsce.Wiedziały,że mimo wszystko,chciałby ,żeby dokończyły tą walkę i chodź było to trudne,wróciły na pole bitwy.

Matibabu spojrzała na niebo.Deszcz przestał padać.Na niebie pojawiła się tęcza.Był to bardzo dobry znak.

Wise walczyła dalej z Hasirą.Biała ugryzła czarną w szyję,a czarna odpowiała uderzeniem jej z otwartej łapy z ostrymi pazurami.Obie odskoczyły,wpatrując się w siebie z nienawiścią.Wise przypomniało się wszystko,co musiała przejść przez tą lwicę.Tyle bólu,łez...nie ,ona nie mogła teraz się poddać.
Wskoczyła na lwice,z całej siły,przyciskając ją do ziemi.I podczas ,kiedy Shetan już nie żył,Hasira dalej walczyła o życie.Wise zaczęła ją dusić.Hasira kopała i wiła się,ale musiała przyznać,że Wise była w prawdziwej furii.
Kion zatrzymał się,by pomóc,ale uznał,że lwica sobie dobrze radzi.

Hasira skoczyła na równe łapy  i także rzuciła się na Wise.Znów przetoczyły się po ziemi.Wise pazurami rozcięła bok lwicy,a Hasira policzek Wise.Teraz Hasira powaliła królową białej ziemi na ziemię.
-Zrobię ci taką śliczną bliznę..
Wise ugryzła Hasirę w szyję.Ta syknęła z bólu i nim się zorientowała,Wise stanęła na równe łapy.Zaczęła walczyć dalej.Przycisnęła Hasirę do ziemi i ostatnim ruchem zabiła.Oczy pełne nienawiści Hasiry zgasły.Wise westchnęła.
Akurat pojawiła się wtedy Taje,która wysłała przyjaciółce pogodny uśmiech.
Miała rację.
Większość wrogów nie żyła, a ci którzy żyli zaczęli odchodzić.Wygrali!
*
Sawa nie mógł uwierzyć,że Hasira nie żyję.Walczył z Msimu,Kodą,Kionem a nawet Kisu.Nikt go nie pokonał,bo uciekał osłabiając przeciwnika.Kiedy widział śmierć czarnej,nie zważając na swoją grupę,wycofał się.

Przebiegł przez granicę,zabierając w zęby Johari.Biała lwiczka spojrzała na niego.
-Dlaczego odchodzimy? Co z resztą? Co z matką?
Sawa odłożył ją na ziemię.
-Wise przejmuje teraz obie ziemię.Musimy uciekać,ale nie martw się,pewnego dnia tutaj wrócimy i pojmiemy zemstę.
Johari z determinacją kiwnęła głową.Sawa złapał ją i oboje odeszli.

Niewiele czasu później,za nimi pognało całe stado.Chodź te hieny które przeżyły znów wróciły na Straszną Ziemię,tylko tym razem już nie ich ziemię.
*
Wise  zastanawiała się gdzie jest Huru.Zauważyła go dopiero,kiedy ten walczył z Norą z zaciekłością .Walczył także z Lajlą.Wise zauważyła jak obie upadają na ziemię.Puściła się biegiem,musiała ratować córki.
W tym momencie jednak, Hurumę przycisnął do ziemi Ndoto.
-Zostaw moje siostry.
-Co...ty...
Ndoto uderzył go.
-Już koniec.-spojrzał na Wise,-prawda,mamo?
-Tak.Już koniec.
Wise rozejrzała się po polu bitwy.Po ciałach nieżyjących,po płaczących przyjaciołach i pełnych triumfu oczach lwioziemców,tęczowoziemców i rajskoziemców.
Może i wygrali,ale wielką ceną.
Teraz pozostało tylko najtrudniejsze.

*mamy już za sobą pół finał sezonu 2! finał jeszcze dzisiaj!*
Od Kamili Zaleśnej
 

3 komentarze: