środa, 30 czerwca 2021

Rozdział 172

Minął pewien czas od bitwy. Wszyscy zdążyli już wrócić do siebie, a Biała Ziemia zaczęła odżywać. Było mniej problemów, skarg, tym samym obowiązków. Wizja Sawy i kolejnej bitwy nie wisiała już nad białoziemcami. Praktycznie wszyscy zdawali się zapominać, że lew pozostaje na wolności. Skupiali się na swoich codziennych obowiązkach oraz przyjemnościach. Czas szybko leciał, więc należało korzystać z każdego dnia. 

Para królewska opuściła jaskinię. Zeszła po schodkach z zamiarem ruszenia przez sawannę. Z raportu Zazy wynikało, że nie mieli dzisiaj aż tak wielu zajęć. Odkąd zostali władcami każdy dzień poświęcali jednak na dbanie o ziemię i mieszkańców. Mfalme zaczął rozumieć swoich rodziców i nabrał do nich jeszcze większego szacunku. Minie wiele czasu zanim przejdzie na emeryturę. Ciekawe, czy pod koniec, gdy przekaże tron najstarszej biologicznej córce, będzie umiał przyzwyczaić się do spokoju i dni wolnych. Pewnie będzie mu brakować napiętego grafiku. Rutyna nie była przyjemna, a w życiu władcy nigdy nie było się świadomym, co czyha wraz z kolejnym dniem. 
Król i królowa przedzierali się przez wysoką trawę, krocząc prosto przed siebie. Granica była coraz bliżej. Mijali drzewa i pobliskie krzewy. Do ich uszu docierały piski lwiątek, spędzających czas przy skałkach oraz śpiew ptactwa. Słońce przyjemnie ogrzewało ich grzbiety. Mimo wszystko lwy musiały się zatrzymać przy wodopoju. Pochylili się i napili chłodnej wody. Ta orzeźwiła ich i pozwoliła wyruszyć w dalszą drogę.
- Ostatnio myślałam o naszych córkach. Myślisz, że powinnyśmy je zaręczyć? 
Mfalme przeniósł na nią zdziwiony wzrok. Oboje się nie zatrzymywali, brnąc przez sawannę. Kukaa uśmiechnęła się lekko, jakby z wahaniem i nieśmiałością. 
- Wiem, że moim rodzicom się udało, bo poza miłością łączyła ich również przyjaźń. Ale na moim przypadku wiesz, że to nie wypala. Wolałbym, żeby nasze córki same mogły dokonać wyboru. 
Kukaa kiwnęła głową.
- Ja również. Pragnę ich szczęścia. 
W jej oczach coś się odbiło. Może się obawiała, że nie znajdą swoich drugich połówek? Mimo wszystko nigdy nie będą samotne, wciąż pozostając pod uwagą stada. 
- Mam porozmawiać z Gizą? 
Kukaa zatrzymała się nagle. Mfalme zrobił to samo, wpatrując się wciąż bacznie w partnerkę. Królowa poruszyła lekko ogonem. 
- Dlaczego o niej wspomniałeś? 
- Tak nagle nasunął ci się temat o zaręczynach? Dobrze wiesz, że nigdy nawet się do siebie nie zbliżyliśmy... Powinienem ją ukarać za to, co tobie powiedziała. 
- Nie chce mieć w niej wroga. Żyjemy w jednym stadzie. - dostrzegła uśmiech na pysku Mfalme. Przekrzywiła lekko głowę. - Powiedziałam coś nie tak?
- Masz naprawdę dobre serce. 
Kukaa zaśmiała się cicho, a potem wtuliła w grzywę swojego partnera. Rozdzielili się, ale złączyli ogony i wyruszyli dalej w sawannę, żeby wykonać obowiązki. 

***

Lwiątka wyjątkowo spędzali czas na skałkach. Lwice, które odpoczywały przed lub po obowiązkach, wylegiwały się na skałach w promieniach słońca. Dzień wlókł się leniwie. To jednak nie przeszkadzało najmłodszym. Piszczeli z radości, bawiąc się w najróżniejsze zabawy. 
Daha powalił Malkię na ziemię. Uśmiechnął się do niej chytrze. Lwiczka prychnęła z rozbawieniem. Zepchnęła go z siebie i teraz to ona znajdowała się na górze. 
- Przyznaj, że jestem najsilniejsza. 
- Lwy są silniejsze od lwic. - upierał się nadal Daha. 
Malkia wbiła kiełki w jego łapę. Lwiątko pisnęło i próbowało ją chwycić lub odepchnąć. Księżniczka jednak sprawnie trzymała lwiątko przy ziemi. Dopiero interwencja Milele pomogła. Daha wskoczył na równe łapki i syknął, gotowy powrócić do zabawy. Księżniczki bawiły się w zapasy, a lwiątko dłuższy czas im się przyglądało, dopóki nie powróciło do zabawy.

***

Akili warknął. Ciało lwa odleciało na pewną odległość, twardo lądując na ziemi. Niewiele brakowało a uderzyłby o kamień. Nastolatek podniósł się prędko na równe łapy, wciąż ze zjeżoną sierścią. Nie przewidział, jak szybko nastąpi kolejny atak. Oberwał mocno łapą starszego samca. 
- Postaraj się bardziej, Akili! - Ndoto westchnął ciężko. - Dobrze wiesz, że niedługo pojedynek. Nie chce, żebyś zajął najsłabszą pozycję w szeregu lwów walczących. 
Syn Imani spojrzał na własne łapy, jedną z nich dłubiąc w ziemi. Starał się, naprawdę się starał, jednak walka nie szła mu tak sprawnie jak ojcu, wujkom, czy innym samcom Białej Ziemi. Po prostu nie miał do tego talentu i się przy tym męczył. Nie chciał spędzić na pozycji lwa walczącego całego życia. 
- Przestańmy na dzisiaj, proszę. 
Ndoto przyjrzał mu się zdziwiony.
- Ale jeszcze nie ma zachodu słońca. Musimy się bardziej przyłożyć do twoich treningów, synu. 
- Tato, ja nie chce walczyć. - Akili zebrał w sobie odwagę, spoglądając niepewnie w oczy syna Wise. - Nie nadaje się do tego. Wolę polować. 
Czekał na reakcję Ndoto. Lew milczał, wpatrując się w niego. Ciekawe, czy liczył, że Akili powie, że to żart, że tak naprawdę uwielbia walczyć. Jednak przecież widział, że odkąd rozpoczęli treningi, jak Akili był jeszcze lwiątkiem, to nie szło mu to zbyt dobrze. Dlaczego mama to rozumiała, a tata nie?
- Wróćmy do ćwiczeń. - czerwonogrzywy lew napiął mięśnie, szykując się do skoku. 
Akili przyjął na siebie jego ciężar i kolejne uderzenie o ziemię. 

***

Dzień dla lwiątek również okazał się pracowity. Wróciły zmęczone na Białą Skałę, od razu kładąc się obok rodziców. Niektóre nawet szybko zasnęły. Właśnie, niektóre. Otóż księżniczki nie miały zamiaru spać, były zbyt pobudzone i podekscytowane następnym dniem.
- Dzieci, jesteśmy zmęczeni. - westchnął Mfalme, kładąc głowę na łapach. 
- Aleee tatooo! - Milele wspięła się na grzbiet lwa i pociągnęła go za ucho. - My nie chcemy jeszcze spać. 
- Właśnie! Ciocia Lajla nie musi, więc czemu my tak? - Malkia spojrzała odważnie w oczy matki.
Kukaa ziewnęła szeroko, odsłaniając różowy języczek, a potem powróciła do czyszczenia futerka Maji. Mfalme zdążył zasnąć, zbyt senny po obowiązkach królewskich. Milele wywróciła oczami. Wskoczyła na pierworodną córkę króla, przewracając ją na grzbiet. Malkia warknęła "dla zabawy", trącając siostrzyczkę łapką w pyszczek. 
- No dobrze, moje księżniczki, może opowiem wam bajkę? - Kukaa oderwała się od czyszczenia Maji, gdy tylko futerko jej najmłodszej córki lśniło czystością. 
Agenti spojrzała zaciekawiona na królową. 
- Którą? Znam już wszystkie!
- A słyszałaś kiedyś o Płomiennym Lwie? 
Czwórka lwiczek spojrzała po sobie. Kukaa uśmiechnęła się tajemniczo. Sądziła, że jeśli opowie córkom bajkę na noc, te szybko zasną i będzie mogła zrobić to samo. Zaprosiła do siebie bliżej lwiczki, a te wtuliły się w jej złote futro. 
- Wiele lat temu, na największej sawannie, mieściło się Stado Kła. Wśród okolicznych mieszkańców znane było ze swojej doskonałości, pracowitości i odwagi. Stadem rządził jednak niezbyt tolerancyjny lew, Piaskowe Wzgórze. Lwicy i lwy musieli wykonywać takie same obowiązki, niczym się od siebie nie różnić. Można powiedzieć, że panowała harmonia, ale do czasu, gdy na świecie pojawiło się małe lwiątko. Jego ruda sierść przypominała gorący ogień, a niebieskie oczy lśniły niczym czyste niebo. Lwiątko różniło się od kremowych, brązowych i czarnych lwów. Nie to jednak sprawiło, że stado niezbyt za nim przepadało. Lwiątko umiało przywoływać ogień! Posiadał umiejętność, jakiej nie zdobył wcześniej żaden inny lew. Piaskowe Wzgórze nakazał, żeby udowodnił swoją przynależność w wielkich zawodach. Stanął na walki z najsilniejszymi lwami w stadzie i.... niestety bój zakończył się dla niego przegraną. Stado odtrąciło lwiątko i żądało, żeby nie brał udziału w naukach. Tak też się stało i Płomyczek musiał spędzać czas w pojedynkę. Jednak jego los odmienił się pewnego zachodu słońca....
- Co się wtedy stało? - spytała zainteresowana opowieścią Maji, a siostry jej zawtórowały. 
-  Krwisty zachód słońca różnił się od poprzednich i zwiastował nadchodzące kłopoty. Na tereny stada wkradły się wielkie bestie! Ich szerokie łapy i muskularne barki budziły strach w oczach lwów, które stanęły do pojedynku. Zaczęły pojawiać się obawy, czy nie skończy się to tragicznie. Jednakże.... Płomyk postanowił działać. Nauczył się już panować nad swoim żywiołem. Gdy doszło do bitwy z szakalami, Płomyk rozpętał ogromny ogień, który przepłoszył intruzów. Pobratymcy, co prawda martwili się,  że nie uda mu się go ugasić, ale tutaj ponownie ich zaskoczył. Przerwał swój ogień i na nowo zapanował spokój. Stado zrozumiało, że nie doceniali Płomyczka i nie powinni go otrącać dlatego, że był inny. Przyjęli go z powrotem w swoje szeregi, nauczyli wszystkiego i Płomyczek, który otrzymał zaszczytne imię Płomiennego Lwa, stał się się jednym z największych wojowników w historii. 
Lwiczki wpatrywały się w Kukęę błyszczącymi oczami. Opowieść bardzo im się spodobała. Zasnęły, wtulone w królową, śniąc o Płomiennym Lwie. Kukaa jeszcze jakiś czas im się przyglądała, zanim sama zamknęła oczy i pozwoliła pogrążyć się w krainie snów. 

7 komentarzy:

  1. Krótki, ale fajny rozdział. Dobrze, że na Białej Ziemi zapanował pokój. Podobała mi się historia o Płomiennym Lwie. Zastanawiam się, jak rozwinie się wątek Ndoto i Akiliego, oraz co będzie, kiedy Akili postanowi zostać lwem polującym (bo czuję, że to właśnie zrobi).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział i ciekawa historia. Zastanawiam się czy była to zwykła bajka czy może... coś więcej?

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Bardzo się cieszę, że ktoś jeszcze zagląda na mojego bloga. Mam nadzieję, że nowy rozdział ukaże się do wiosny, mój powrót będzie oznaczał maraton.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ja też wciąż tu zaglądam i czekam na nowe rozdziały:)

    OdpowiedzUsuń